Walka o życie nienarodzonego dziecka - mamy czas do 18.10!

Operacja serca Munster - I etap korekcji wady
Zakończenie: 18 Października 2016
Rezultat zbiórki
Kochani Weronika jest po operacji, która przebiegła zgodnie z planem. Jak po każdej operacji, również w przypadku Weroniki, bardzo ważne są pierwsze godziny i dni.
Bardzo Wam dziękujemy za wsparcie i ogrom modlitwy o którą nadal Was bardzo prosimy <3
Dziękujemy wspaniałym lekarzom i całemu zespołowi specjalistów, którzy przeprowadzili operację i nadal czuwają przy Weronice :)
Już wkrótce Weronika obdarzy nas kolejnym tak wspaniałym uśmiechem. – czytamy na stronie rodziców Weroniki! Mogliśmy liczyć na lepszy rezultat?
Wspaniali ludzie pomogli wspaniałemu dziecku pozostać na świecie zaraz po urodzeniu. Tak powtają najpiękniejsze baśnie. Wspólnie udało się dokonać cudu. Dar życia ocalony:)
Aby szczęście mogło trwać dalej, potrzebne jest kolejny etap operacji. Teraz nie ma już odwrotu!
Wesprzyj maleńkie serduszko Weroniki w kolejnej walce, która odbędzie się już w maju: https://www.siepomaga.pl/serduszkoweroniki2
Opis zbiórki
Każdego wieczoru modlę się o to, by rano, gdy wstanę, moje dziecko żyło. Ze strachem obserwuję swój organizm z nadzieją, że da radę utrzymać przy życiu tę maleńką istotkę, która rozwija się we mnie.
Marzyłam o kolejnym dziecku, które wniesie w nasze życie mnóstwo radości i uśmiechu. Teraz, gdy wiem, że Weronika może nie przeżyć, kocham ją podwójnie i strach jest po stokroć większy. Walka o nią stała się sensem życia a czasu mamy mniej z każdym dniem.
Pierwsze badanie prenatalne i miejsce radości z macierzyństwa zajmuje przerażenie. W dwunastym tygodniu trafiliśmy do lekarza, zgodnie z planem i bez stresu. Kiedy człowiek nie spodziewa się tego, że coś może pójść nie tak, a cios spada z najmniej spodziewanej strony, dociera to jakby wolniej, a poczucie niesprawiedliwości trwa dłużej. Badanie trwało długo, zbyt długo. Takie badania to dla mnie nie nowość. Pamiętałam, ile trwają i znałam realia. Tym razem było dziwnie niespokojnie, wpatrywałam się w lekarza, który coraz staranniej i w coraz większym skupieniu obserwował Weronikę. Pamiętam, że choć niepokój sięgał zenitu, nie odważyłam się zadać pytania, czy wszystko w porządku. Bałam się tego, co powie, bo atmosfera stawała się coraz bardziej napięta.
Wydaje mi się, że jest problem z serduszkiem – rozległo się w pomieszczeniu. Wolałam tę ciszę i to wyczekiwanie. Dlaczego serduszko? Od serduszka zaczyna się życie, to serce zawsze z takim tryumfem pokazują lekarze podczas USG. Krytyczna wada serca. To zdanie zapamiętam na całe życie, bo to ono zakończyło na dwunastym tygodniu wszystkie plany, radość i nadzieje związane z Weroniką.
Od tamtej chwili nasze życie toczy się w cieniu choroby dziecka, w cieniu krytycznej wady serca, które bez pomocy nie podejmie pracy i nie utrzyma Weroniki przy życiu. Gdy w rozmowach przywołuje się nienarodzone dziecko, zwykle określa je płeć, imię i termin porodu. W naszym przypadku jest jeszcze wada serca i śmierć, która nastąpi, jeśli nie zdołamy znaleźć dla Weroniki ratunku.
Dopóki nasza córeczka jest w brzuchu, jest bezpieczna. Jej chore serduszko wspomagane jest przez moje serce, które bije dla tej małej istotki i będzie biło zawsze. Jednak, kiedy przyjdzie dzień, kiedy się rozdzielimy, jedynym ratunkiem dla Weroniki będzie modlitwa i ręce lekarzy, którzy będą robili wszystko by naprawić wadę. Tych wspaniałych i dzielnych ludzi szukaliśmy naprawdę długo. Problem jest tak bardzo skomplikowany, że lekarze nie potrafią dokładnie określić wady, najbliżej jej jednak do zespołu niedorozwoju lewego serca z prawdopodobnie przerwanym łukiem aorty.
Gdy pomyślę, że w chwili kiedy urodzę, zamiast ulgi poczuję rozpacz i strach, że zabiorą moje dziecko, zanim zdążę mu się dokładnie przyjrzeć, przytulić je, w oczach pojawiają się łzy. Nie mam pewności, że zdążę poznać moją córeczkę i nikt nie da mi gwarancji, że Weronice się uda, ale jako matka muszę zrobić wszystko, by moje dziecko miało jak największe szanse. Tymuś i Jędruś, nasi synowie, czekają na siostrę i pytają o nią każdego dnia, a my nie wiemy już co im odpowiadać. Modliliśmy się o najlepszą drogę dla Weroniki i taką też znaleźliśmy. Wiedzie ona do Kliniki Uniwersyteckiej w Munster, do doktora Malca, który podjął się wykonania tak trudnej operacji w pierwszych dobach życia naszej córeczki. Jest wielka szansa, a zarazem olbrzymie wyzwanie.
Aby ratować nasze dziecko, potrzebna jest niewyobrażalna dla nas kwota, której nie jesteśmy w stanie zebrać bez pomocy. Prosimy Was w imieniu swoim o to, by nasze życie nie toczyło się w cieniu tragedii po stracie dziecka.
Prosimy w imieniu Weroniki o życie, które może trwać wiele lat i być pięknym dowodem na to, jak wielka siła drzemie w ludziach, którzy swoje zdrowe serca zwrócą w stronę tego jednego, maleńkiego chorego serduszka.