"Synku, proszę, wróć do mnie". Sekunda, która mogła przekreślić jego życie

Rehabilitacja – 6 turnusów rehabilitacyjnych
Zakończenie: 10 Stycznia 2020
Opis zbiórki
Mieliśmy razem dbać o gospodarstwo po nagłej śmierci ojca w 2016 roku. Tomek znał się na tym lepiej niż ja. Mieliśmy plan, jak dać sobie radę. Teraz działamy bez planu, po omacku, ale nieprzerwanie i z wielką zawziętością. W grudniu był wypadek, przyleciał śmigłowiec, reanimowano człowieka. Tym człowiekiem był mój 18-letni syn. Gdy jechałam do szpitala, nie wiedziałam, czy mam dość siły, by usłyszeć najgorsze, bałam się, co zastanę i czy dam radę to wytrzymać...
Stan bardzo ciężki, sala operacyjna, krwiak mózgu, stłuczenie mózgu płuc, złamany kręgosłup. Rokowania złe – takie dostałam informacje o swoim dziecku. Rano był zdrowy, rozmawiał ze mną. Tego samego dnia, wieczoru mogliśmy nie mieć. Modliłam się, o cud, o to by żył. Nie liczyłam na nic, ale czułam sercem matki, że on nie umrze, że zostanie ze mną.
Młody organizm Tomka chciał żyć ponad wszystko, dlatego lekarzom się udało. Oddział Intensywnej Terapii, straszne miejsce, z którego połowa ludzi nie wychodzi. Nie wiem, jakie są statystyki, ale kiedy tutaj otwierają się drzwi, człowiek odruchowo odwraca oczy. Najcięższe wypadki, nagłe tragedie, które dzieją się z minuty na minutę. Na ten oddział rodziny docierają po kilkudziesięciu minutach. Wtedy oddałabym wszystko, żeby Tomek był na każdym innym oddziale, tylko nie tam, gdzie pisk maszyn zakłóca myśli i wzmaga cierpienie. Gdy opadł kurz w miejscu naszej tragedii, przyszedł czas na te puste godziny, które jako matka musiałam wyczekać na korytarzu.
Uratowali mu życie, ale nie uratowali mu jego rzeczywistości. Tomek leżał, oddychał przy pomocy maszyny, nie widział, nie słyszał – po prostu był…
Chciałam, żeby był, ale chciałam też, żeby pierwszy raz od dawna powiedział mi, że będzie dobrze, powiedział słowo “mamo”.
Wybudzanie było dla mnie jak chodzenie po polu minowym. Nie wiedziałam czego się spodziewać, czy wróci do mnie, czy może będzie tak leżał tak już zawsze. Tomek po obudzeniu nie czuł nóg, nie mógł nimi poruszać, nie pamiętał, co się dzieje. Kolejna diagnoza – depresja reaktywna. Walczyliśmy, żeby mu pomóc, siedząc przy Tomku długie godziny w szpitalu, bo tylko to mogłam dla niego zrobić. Udało się! Tomek został przeniesiony na oddział Neurochirurgiczny, gdzie przeszedł operację kręgosłupa. Zaczął ruszać prawą nogą oraz rękami. Były to dla mnie piękne chwile, gdy mogłam patrzeć, jak Tomek dochodzi do siebie, jak tabletki przeciwdepresyjne zaczynają działać i można było do niego "normalnie" dotrzeć.
Jego pierwsze słowo "mama", które wydusił przez rurkę tracheotomijną po dwóch miesiącach leżenia w szpitalu, dały mi ogromną radość.
Tomek nadal oddycha przez rurkę tracheotomijną, bo ma zwężenie tchawicy. Brak pamięci krótkotrwałej utrudnia Tomkowi życie codzienne. Tomek nie pamięta, co zjada rano na śniadanie, kto go odwiedza…
Ale jesteśmy kilka kroków dalej, spełniło się największe marzenie – oddział rehabilitacyjny. Teraz to jest jak nasz poligon, tylko tam możemy kontynuować cud, który już się rozpoczął.
Mógł nie żyć, a jest, uśmiecha się, ćwiczy, ma swój mały Everest, do którego zmierza.
Szpitalna rehabilitacja pomogła Tomkowi w zrobieniu pierwszego kroku. Siedzi na wózku, zrobi krok przy balkoniku. Czekamy na następne, które mogą nam dać turnusy rehabilitacyjne.
Zapewnię mu rehabilitację w domu, ale turnusy są zbyt kosztowne, a jest to dla Tomka szansa. Tomek ma marzenia, uwielbia grać w piłkę nożną, łowić ryby, chce również skończyć szkołę, którą by ukończył w czerwcu, gdyby nie wypadek. Dajmy mu szansę, bo tak niewiele potrzeba do szczęścia, a każda złotówka przybliża Tomka do jego marzeń, do normalnego życia. W imieniu swoim i syna bardzo dziękuję za pomoc i dobroć serca. Mama Ewa