Leczyli zęby, okazało się, że to nowotwór... Adrian pilnie potrzebuje leku, który ocali życie!

Trzymiesięczna terapia nierefundowanym lekiem Ibrutinib
Zakończenie: 31 Stycznia 2020
Rezultat zbiórki
Z ogromnym żalem przyjęliśmy wiadomość, że Adrian - dzielny wojownik - zakończył swoją walkę. Jest teraz w świecie, gdzie nie ma choroby, bólu i strachu. Mocno w to wierzymy...
Rodzinie i bliskim Adriana składamy najszczersze wyrazy współczucia.
Opis zbiórki
Najpierw był ból. Wszyscy sądzili, że synka bolą zęby, dlatego przez trzy tygodnie chodziliśmy do dentystów. Gdy do bólu szczęki doszła opadająca powieka, lekarz zdecydował o dokładniejszych badaniach. I wtedy zaczęło się piekło nowotworu…
Diagnoza: chłoniaka Burkitta zburzyła nasz świat w jednej chwili. Okazało się, że jest już bardzo źle. Rak zdążył zająć węzły chłonne, atakował nerki, wątrobę, kości, płyn mózgowo-rdzeniowy i szpik kostny. Z bezpiecznego świata nasz mały synek trafił na oddział onkologii. Nie wszyscy go opuszczają… Baliśmy się, jak nigdy w życiu, Jednak wierzyliśmy, że Adrianowi się uda, że wyzdrowieje!
Zaledwie w grudniu wydawało się już, że raka udało się pokonać chemią. Jak się okazało, radość była przedwczesna… Po krótkim czasie, z podejrzeniem błyskawicznie rozwijającej się wznowy, Adrian trafił do Przylądka Nadziei. Tutaj musi dostać lek ratujący życie i czeka na przeszczep szpiku. Niestety, lek nie jest refundowany, a kosztuje tyle, że nie jesteśmy w stanie za niego zapłacić. Dlatego prosimy o pomoc...
Nasz synek jest w drugiej klasie. Bardzo lubi szkołę, ale nie może do niej chodzić… Ma zajęcia indywidualne wśród szpitalnych ścian. Na półce nad łóżkiem rząd figurek z Lego - ulubionych zabawek. To jedynie szczątki “normalności”, które staramy się zachować. Żadne dziecko nie powinno chorować na nowotwór, żadne nie powinno spędzać dzieciństwa na onkologii…
Koszmar zaczął się w czerwcu zeszłego roku. Ból zęba nie ustawał, pojawiła się opuchlizna, ropa, Adriankowi powieka. Trafiliśmy na SOR w środku nocy, rana po usuniętym zębie nie chciała się goić. Po badaniach pojawiło się podejrzenie nowotworu. Od razu trafiliśmy na oddział onkologiczny. Choroba postępowała z godziny na godzinę i wyniki pogarszały się błyskawicznie. Jeszcze zanim padała ostateczna diagnoza, lekarze włączyli chemię. W przeciwnym razie mój synek mógłby nie przeżyć...
Szpik był zajęty przez komórki nowotworowe w 75%, pojawiły się przerzuty. Na szczęście organizm Adriana dobrze zareagował na chemię! Wszystko przebiegało zgodnie z planem, mogliśmy wrócić do domu! Niestety, nie na długo… Miesiąc temu synek zaczął się skarżyć na ból, znowu było tak, jak na początku naszej walki… Po świętach badania kontrolne i podejrzenie wznowy.
Kiedy podejrzenie się potwierdziło, lekarze z Łodzi wsadzili nas do karetki i wysłali do Przylądka Nadziei. Adrian miał wziąć udział w badaniach klinicznych leku, który mógłby go uratować! Niestety, choroba rozwija się błyskawicznie, zbyt szybko, by można było czekać na badania. Lekarze musieli działać od razu. Synek zaczął terapię lekiem ratującym życie, który daje nadzieję na pokonanie nowotworu. Niestety, nie jest refundowany, a na kolejne dawki nas nie stać - to aż 40 tysięcy złotych!
Obecnie Adrian znowu przechodzi terapię, bardzo agresywną. Pięć dni bez przerwy, przez całą dobę. Przed nim kolejne takie cykle, a później przeszczep szpiku. Ruszyły poszukiwania odpowiedniego dawcy. Musimy mocno wierzyć, że tym razem się uda, że wrócimy do domu razem, już na stałe. Bardzo prosimy, pomóżcie nam kupić lek, pomóżcie ocalić mojego synka, dać mu szansę na życie…
Monika, mama