Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Krzysztof Drogosz
Krzysztof Drogosz , 43 lata

Krzysztof chciałby żyć bez ograniczeń, jakie stawia przed nim choroba! Pomóż!

Mam na imię Krzysztof i od 10 lat choruję na stwardnienie rozsiane. Diagnoza przyszła niespodziewanie. Zaczęło się dosyć niewinnie. Wtedy sądziłem, że moje objawy są chwilowe. Nie miałem jednak pojęcia, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo jak wcześniej.  Z początku zacząłem zauważać, że mam gorsze czucie w ręce. Doskonale pamiętam ten dzień. Byliśmy na festiwalu. To właśnie wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że z moim ciałem dzieje się coś niepokojącego. Nie potrafiłem określić, co trzymam w ręku. To było przerażające. Udałem się do lekarza, który stwierdził, że jest to z pewnością chwilowe napięcie mięśniowe, które z czasem powinno przejść. Niestety mijały tygodnie, a ja czułem się coraz gorzej. Powoli zacząłem tracić władzę w lewej ręce i nodze. Kolejne badania i konsultacje lekarskie w końcu dały jednoznaczną odpowiedź. Jak się okazało, lekarze stwierdzili u mnie stwardnienie rozsiane. To był szok.  Przez pierwsze 5 lat leczono mnie lekiem, który nie przyniósł większych efektów. Wtedy dowiedziałem się, że moje choroba jest przewlekle postępująca. W moim przypadku najważniejsza jest regularna rehabilitacja, która choć na trochę daje ulgę i wzmacnia mięśnie.  Od czasu choroby spotykam się z wieloma przeciwnościami. Poruszam się na wózku. Z tego względu przemieszenie po nieprzystosowanym mieszkaniu jest uciążliwe. W dodatku każde wyjście wiążę się z dużym obciążeniem dla mojej żony.  Chciałbym choć trochę ułatwić naszą codzienność i wybudować windę, dzięki której moja ukochana nie będzie musiała się siłować. To jednak wiąże się z dużymi wydatkami, na które mnie nie stać. Dlatego pełen nadziei postanowiłem założyć zbiórkę i poprosić Was o pomoc. Głęboko wierzę w to, że dobro wraca ze zdwojoną siłą. Za każde wsparcie już teraz z całego serca dziękuję! Krzysztof Kwota zbiórki jest szacunkowa

650,00 zł ( 1,01% )
Brakuje: 63 180,00 zł
Dominik Matskyi
Dominik Matskyi , 3 latka

Nerki mojego synka są niewydolne! Niestety to tylko jedna z diagnoz...

Dzieciństwo mojego syna nie jest takie, jak jego rówieśników. Zabawa w piaskownicy lub szaleństwa na basenie, to tylko marzenia, które być może nigdy się nie spełnią. W tym wszystkim nie to jest jednak najważniejsze… Dominik jest chory od urodzenia. Jego nerki są niewydolne, co oznacza, że cały czas wymagane jest specjalistyczne leczenie. Szpitalne mury stały się więc miejscem, w którym gościmy wielokrotnie. Tak bardzo chciałabym postawić tutaj kropkę. Niestety. Lista diagnoz jest dłuższa. Lekarze stwierdzili, że moje dziecko ma Zespół suszonej śliwki. Jest to choroba genetyczna, która występuje niezwykle rzadko. Pech chciał, że pojawiła się u mojego synka… Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że istnieje taka jednostka chorobowa. Okazuje się, że jej wpływ na rozwój człowieka jest wielki! U Dominika doprowadziła do częściowego braku mięśni na brzuchu! Mój synek ma dopiero 3 lata, jednak już teraz wiadomo, że do końca życia będzie musiał przyjmować mnóstwo leków. To jednak nie wystarczy i potrzebna jest stała rehabilitacja.  Ciężko pogodzić mi się z myślą, że moje dziecko przeszło już 4 operacje. Łzy napływają mi do oczu na samo wspomnienie Dominika, kiedy był przygotowywany do operacji. Jest taki mały, a musiał znieść zdecydowanie zbyt dużo.  Sama nie zdołam mu pomóc. Sama nie uzbieram kwoty, która zagwarantuje Dominikowi specjalistyczne leczenie oraz rehabilitację. Sama nie zdziałam nic. Proszę, bądźcie ze mną dla mojego synka, który jest dla mnie całym światem. Mama Dominika

270,00 zł ( 1,01% )
Brakuje: 26 326,00 zł
Diana Ślusarczyk
Diana Ślusarczyk , 2 latka

Diana, nie odchodź tam... Koszmarny Zespół Retta zabiera moje dziecko! Ratunku

Znamy diagnozę: to koszmarny Zespół Retta!!! Jako młodzi rodzice: Kamila i Kamil nie poddamy się w walce o życie naszej bardzo chorej córeczki. Świat nam przygasł, ale nie zamierzamy odpuszczać! Chcemy walczyć, aby nasza mała Księżniczka nie odeszła tam, skąd już nie wróci. Na początku roku otrzymaliśmy diagnozę. Diana cierpi na ciężką, genetyczną chorobę – Zespół Retta. Nasza Gwiazdka utraciła nabyte umiejętności. Nie może nic powiedzieć, chociaż widać, że nas rozumie. Nie usłyszymy już nigdy słów: "mama" i "tata".  Diana nie układa klocków, nie bawi się lalkami, ruchy jej rączek są nerwowe i coraz częściej nieskoordynowane. Nie chodzi, tylko czasami chwyta się mebli, bądź słabo raczkuje, a z czasem będzie coraz gorzej... Codzienność polega na domyślaniu się, co córeczka potrzebuje, co myśli, co Ją boli, a także na licznych rehabilitacjach zarówno w domu, jak i w szpitalu. Wyzwaniem staną się działania związane z opanowaniem stanów padaczkowych. Tak bardzo chcielibyśmy wiedzieć, co nasza cudowna dziewczynka myśli, czuje, na co ma ochotę, co ją boli... Na ten moment wiemy, że uspokaja naszego Aniołka smoczek i metka z ulubionego kocyka.  Nam rodzicom trudno patrzy się na to wszystko, ale wiemy, że możemy bardziej przystosować córeczkę do walki z tą chorobą, tak aby było jej trochę lżej. Stale jesteśmy pod kontrolą licznych lekarzy specjalistów. Jest nam ciężko, gdyż wychowujemy również drugą, młodszą córeczkę Sofię, która bardzo kocha swoją siostrę, a zarazem widzi jej cierpienie. Ogromny ból i rozpacz musiały szybko odejść na dalszy plan. W krótkim czasie staliśmy się właściwie specjalistami tej okropnej choroby. Zaczęliśmy poznawać wszystkie dostępne na świecie metody leczenia. Choroba jest bezlitosna, zabiera nam Księżniczkę na naszych oczach. Wszystko, co niezbędne dla Diany jest przerażająco kosztowne. Zbieramy na kosztowne, zagraniczne leczenie w klinice Houston Texas Children's Hospital, gdzie Diana przyjmując specjalny syrop będzie przechodziła tę chorobę łagodniej, codzienne czynności staną się łatwiejsze do wykonania, a choroba spowolni swoje degeneracyjne moce. Dzienny koszt to ponad 5 tysięcy złotych, a dwuletnia terapia to juz 4 miliony złotych. Do tego należy doliczyć koszty comiesięcznych lotów do USA. Naukowcy dają nam nadzieję! Lek, na który zbieramy środki pozwala doczekać do terapii genowej – ogromnej nadziei dla dzieci z Zespołem Retta na odwrócenie skutków choroby. Terapia genowa jest już w zaawansowanym stadium badań. Lek podawany jest testowo dziewczynkom w USA, a efekty są obiecujące. Wyodrębniony gen dostarczany do płynu mózgowo-rdzeniowego za pośrednictwem odpowiedniego wirusa zastępuje gen wadliwy, co całkowicie zatrzymuje postęp choroby. Szacunkowy koszt terapii genowej będzie wynosić ok. 3 mln dolarów.  Nie mamy tak ogromnych środków! Wszystkie oszczędności odłożyliśmy na leczenie naszego Skarba, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb. W imieniu całej naszej rodziny błagamy o każde możliwe wsparcie dla naszej małej Księżniczki! Nie możemy pozbawić Diany nadziei na normalne życie!  _________________ LICYTACJE DLA DIANY –> KLIK Media o Dianie: TVP WROCŁAW –> KLIK

42 960,00 zł ( 1% )
Brakuje: 4 248 900,00 zł
Nadia Voynovska
Nadia Voynovska , 60 lat

Cierpienie jest nie do zniesienia! Błagam, pomóż mi...

To moje drugie podejście do zebrania środków na operację. Tym razem ból nie jest do zniesienia... Dom staje się więzieniem! Kolano zaczęło boleć 8-10 lat temu, prawdopodobnie przez pracę fizyczną. Przyjechałam do Polski wiele lat temu, ciężko pracowałam — zbierałam truskawki, wiśnie, pracowałam w polu, sprzątałam itp. W tej chwili choroba zamyka mnie w domu...  Błagam, proszę o pomoc! Moja historia:  Przeraża mnie obserwowanie cierpienia własnej mamy… ale jeszcze większy ból sprawia bezsilność wobec postępującej choroby, która sprawia, że każdy dzień wiąże się z rosnącym cierpieniem…  Dla większości ludzi to uczucie zupełnie obce. Niestety, dla mojej mamy to codzienność. Ból powodowany chorobą nie znika nawet na chwilę, a każda próba wykonania ruchu potęguje go do niewyobrażalnych rozmiarów. Kiedy własne ciało jest największym przeciwnikiem, którego nie sposób pokonać. Nazwa choroby mówi właściwie niewiele - zwyrodnienie kolan. Brzmi niegroźnie, prawda? A jednak dolegliwości wynikające ze schorzenia to dla mojej mamy prawdziwe przekleństwo.  Czasem zadaję sobie pytanie - jak długo można tak cierpieć?! Jak żyć, pozwalać sobie na marzenia i plany, kiedy w głowie pojawia się jedna myśl, a właściwie to życzenie, by ból zniknął - najlepiej raz na zawsze…  Dotychczasowe zabiegi okazały się niewystarczające, a nadzieja, która się pojawiała, pękała w krótkim czasie niczym bańka mydlana. Wyczerpaliśmy już wszystkie środki i możliwości, a mama wciąż cierpi. W tym momencie możemy zatrzymać rozwój choroby tylko decydując się na skomplikowaną operację, która niestety nie podlega refundacji. Koszt jest całkowicie poza naszym zasięgiem. Wiesz, co to oznacza dla mojej mamy? Kolejne miesiące, a być może lata cierpienia… Potrzebujemy Waszej pomocy i wsparcia, by wyrwać mamę z piekła bólu. Twój najmniejszy gest może być dla niej ratunkiem!  Tak bardzo chciałabym zabrać ją na spacer… Pójść w nasze ulubione miejsca, znów zobaczyć na jej twarzy uśmiech. Najważniejszy prezent, którego nie mogę jej podarować samodzielnie. Możemy to jednak zrobić razem! Jeśli połączymy siły moja mama dostanie szansę na sprawność i odzyska życie, które choroba odbierała od lat. Nie wiem, jak prosić o pomoc - nigdy nie musiałam tego robić, ale w tym momencie nie mam wyboru. Walczę o jedną z najbliższych mi osób, a kiedy znów widzę na jej twarzy grymas bólu, mam ochotę złapać ją za rękę i wyrwać z potwornej pułapki, w której zaciska ją choroba.  Boję się, że ból i komplikacje odbiorą mamie sprawność. Wiem, że wózek oznacza dla niej wyrok… Wciąż jednak trzymam się maleńkiej iskierki nadziei - bo jeszcze nie wszystko stracone. Potrzebujemy twojej pomocnej dłoni, by pokonać największą przeszkodę. Chciałabym móc powiedzieć, że niebawem ból zniknie - tym razem bezpowrotnie. Proszę, pomóżcie!

595,00 zł ( 0,99% )
Brakuje: 58 980,00 zł
Irina Zadwerniak
Irina Zadwerniak , 6 lat

To nie tylko walka o słuch, to walka o przyszłość mojego dziecka!

Wyniki badań prenatalnych były książkowe. Przez 9 miesięcy nie było we mnie strachu i lęku. Wszystko wskazywało, że moje maleństwo urodzi się zdrowe. Przepełniona szczęściem gładziłam swój coraz bardziej zaokrąglony brzuch i niecierpliwie czekałam na córeczkę. Kiedy w końcu przyszła na świat, zamarłam... Irina urodziła się 13 maja 2018 roku i ten moment, choć dla nas tak piękny, rozpoczął nierówną i brutalną walkę, która trwa do dziś. Nasze maleństwo przyszło na świat z niewykształconą małżowiną i zamkniętym kanałem słuchowym ucha lewego, a także wąskim przewodem oraz dodatkową małżowiną uszka prawego. Dodatkowo zaraz po urodzeniu, lekarze zdiagnozowali u niej głuchotę 3 stopnia.  Wszystkie te zaburzenia stanowiły poważne zagrożenie dla rozwoju i zdrowia naszego dziecka. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy robić wszystko, żeby jej pomóc!  Pierwsze dźwięki córeczka usłyszała chwilę przed tym, jak skończyła roczek! Dopiero wtedy mogliśmy założyć jej aparaty słuchowe... Mimo wielkiej radości wiedzieliśmy jednak, że to nie koniec... Zimą zeszłego roku zauważyliśmy, że zmienia się asymetria twarzy naszej córeczki. Wtedy lekarze postawili kolejną diagnozę – zespół wad wrodzonych, nazywany Zespołem Goldenhara. Niestety, pochodzimy z małej miejscowości na Ukrainie, gdzie nie zaoferowano nam odpowiedniego leczenia tych zaburzeń. Bez zastanowienia, zaczęliśmy szukać pomocy poza granicami kraju... W końcu udało nam się znaleźć ratunek w kalifornijskiej klinice, która jako jedyna na świecie wykonuje operacje na dzieciach od trzeciego roku życia. Wiedzieliśmy, że musimy jak najszybciej nawiązać z nimi kontakt.  Przesłaliśmy im niezbędną dokumentację i dostaliśmy informację, że Irina zakwalifikowała się na operację. Niestety, podczas dodatkowych, wymaganych przez klinikę badań, wykryto u naszej córeczki guza w prawym uchu! Lekarze poinformowali nas, że to poważne zagrożenie dla życia i zdrowia Irinki, dlatego powinien zostać jak najszybciej usunięty...  Teraz nasza córeczka musi przejść dwie poważne operacja. Pierwsza: usunięcia guza oraz dodatkowej małżowiny usznej. Druga: przywrócenia słuchu i plastyki ucha. Niestety, koszty obu zabiegów są ogromne i znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe...  Dlatego błagamy Was o pomoc! Te operacje to jedyny sposób, by Irina była zdrową dziewczynką – słyszała i mówiła, jak każde inne dziecko. Warunek jest jeden – zebrać ogromną sumę pieniędzy! Bez Was się nie uda. Proszę, pomóż nam… Rodzice Czytaj więcej:  ➡️ Pomoc dla Irinki! 💚

6 160,00 zł ( 0,99% )
Brakuje: 615 508,00 zł
Agata Kosewska
Agata Kosewska , 28 lat

Chcę tylko żyć i funkcjonować normalnie... Proszę, podaruj mi tę szansę❗️

Dzięki zebranej wcześniej kwocie udało mi się przejść operację ręki! Ale przede mną wciąż ogromne koszty wydłużania nogi... Dlatego znów proszę o pomoc! Moja historia: Przez moje wady doznałam w życiu wiele bólu i przykrości. Dziś jednak staram się inaczej patrzeć na świat, z nadzieją na przyszłość, szukać pozytywów w każdym dniu… Tym bardziej że pojawiła się dla mnie nadzieja! Seria operacji u doktora Paley pozwoli mi normalnie chodzić, normalnie żyć i opiekować się synkiem. Udało się przejść rekonstrukcję ręki, ale to dopiero początek. Nie znam innego życia – urodziłam się z krótszą prawą nogą i zdeformowaną dłonią w prawej ręce. Mam niedorozwój kości udowej i zanik stawu biodrowego. Przez to noga jest zdeformowana, a do operacji moja ręka nie spełniała swoich funkcji – nie byłam nawet w stanie nic nią utrzymać. Gdy miałam dwa latka, po pierwszej operacji musiałam spędzić 6 tygodni w ciężkich gipsach. Potem był wysoki i ciężki but, który spowodował dodatkowe defekty w i tak już zdeformowanej nodze… Kolejna operacja, kolejny ból i tygodnie w łóżku, potem wózek inwalidzki. Dla małego dziecka, a pamiętam to dobrze, było to prawdziwym koszmarem… W szkole zaczął się najgorszy okres mojego życia… Czułam na sobie wzrok innych dzieci, słyszałam podszeptywania. Byłam zakłopotana i zwyczajnie smutna. Czułam się inna, wykluczona… Dla dziecka to trauma na całe życie. Dziś świadomość mojej choroby jest zupełnie inna, patrzę na to z innej strony. Życie nauczyło mnie, że bez względu na przeciwności losu trzeba dawać sobie radę. Najważniejsze, to się nie poddawać. Z butem o podwyższonej podeszwie poruszałam się do ukończenia 10 lat. W tamtym czasie różnica między nogami wynosiła 16 cm. Obecnie to aż 23 centymetry… Poruszam się z pomocą ortezy. Kolejni lekarze odmawiali mi dalszych operacji. Powrócił ból, który utrudnia mi poruszanie się co teraz, kiedy opiekuję się synkiem, jest mi szczególnie potrzebne. Po tych wszystkich latach zmagań pojawiła się dla mnie iskierka nadziei. Światowej sławy ortopeda Dr Paley, który za sobą ma już wiele udanych operacji może także pomóc i mnie. Mogę być jedną z tych osób, które mają szansę na normalne życie! Teraz czeka mnie najtrudniejsza i najważniejsza operacja, która otworzy mi drogę do wydłużania nogi. Powinna odbyć się jak najszybciej, bo potem w rocznych odstępach czekają mnie kolejne zabiegi. Koszt wszystkich etapów leczenia to jednak wciąż ponad 300 000 złotych! Przez te wszystkie, 24 lata mojego życia byłam leczona w ramach NFZ. Za wszystko, za co trzeba było płacić, rodzice płacili z własnej kieszeni. Teraz jednak gdy pojawiła się dla mnie szansa, z całego serca znów pragnę poprosić o wsparcie. To nie tylko zbiórka na operację, ale i na normalne życie, które w końcu mogę mieć... Wierzę, że znajdą się ludzie wielkiego serca, którzy pomogą mi dopisać szczęśliwe zakończenie mojej historii. Agata ➡️ Grupa licytacyjna na Facebooku ➡️ Wesprzyjmy Agatę z gminy Nasielsk

3 119,00 zł ( 0,97% )
Brakuje: 316 030,00 zł
Mateuszek Kowalski
Mateuszek Kowalski , 7 lat

7 razy walczył o życie❗️Pomagamy Mateuszkowi❗️

Mateuszek ma 7 lat, ale już stoczył ciężką walkę o życie. Urodził się w 26 tygodniu ciąży z zamartwiczym zapaleniem jelita cienkiego, dysplazją oskrzelowo-płucną, retinopatią wcześniaczą, padaczką lekooporną i dziecięcym porażeniem mózgowym lewostronnym, a z czasem doszedł również autyzm. Ważył tylko 680 gramów. Przeszedł w swoim krótkim życiu już 7 operacji ratujących życie! Dziś jest z nami dzięki żywieniu medycznemu – posiłków w postaci specjalnej mieszanki odżywczej oraz produktów płynnych i półpłynnych.  Synek jest w stałej rehabilitacji z powodu dziecięcego porażenia mózgowego lewostronnego i jest po operacji przedłużenia ścięgien Achillesa, by mógł w miarę samodzielnie się poruszać. Na obecnym etapie niezmiernie ważna jest rehabilitacja. Refundowane 8 godzin miesięcznie to stanowczo za mało.  Potrzebujemy Waszej pomocy w opłaceniu dodatkowej rehabilitacji, zakupie sprzętu do rehabilitacji w warunkach domowych oraz pokryciu kosztów operacji przedłużenia ścięgien Achillesa w drugiej nodze. Zakup sprzętu i godne życie mojego synka, by mógł kiedyś być w części samodzielny to wszystko, czego pragnę. Za każde nawet najmniejsze wsparcie będę bardzo wdzięczna.  Beata, mama Mateuszka

842,00 zł ( 0,97% )
Brakuje: 85 329,00 zł
Wiesława Kułak
12 dni do końca
Wiesława Kułak , 61 lat

Pomóż Wiesławie w walce o samodzielność!

Choroba pojawiła się w moim życiu nagle. Pewnego dnia wstałam i upadłam z łóżka. Tak upadam do dzisiaj. Słabość i ból towarzyszą mi każdego dnia. Jestem uwięziona w czterech ścianach, nie mogę samodzielnie opuścić własnego domu… Zachorowałam w młodym wieku, zaraz po skończonych studiach i podjęciu wymarzonej pracy. Plany na świetlaną przyszłość zamieniły się w orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu znacznym. Stwardnienie rozsiane odebrało mi prawie wszystko… Na co dzień poruszam się na wózku. Wymagam specjalistycznej opieki lekarzy i nieustannej rehabilitacji. Pochłania to większość naszego domowego budżetu. Mam nastoletnią córkę i chciałabym być dla niej oparciem. Bardzo mi zależy, żeby móc jak najbardziej samodzielnie funkcjonować. Nie chcę, żeby moje dziecko musiało się o mnie martwić. Pomimo niepełnosprawności pragnę być jak najbardziej samodzielna, aktywna i mobilna. Niestety, w tej chwili za każdym razem, gdy muszę pojechać do lekarza, czy na rehabilitację, muszę prosić dobrych ludzi o pomoc.  Gdy dowiedziałam się, że ruszyła akcja, dzięki której mogę otrzymać dofinansowanie kupna specjalnie przystosowanego samochodu, pojawiła się nadzieja. Wiem, że to odmieniłoby moje życie. W końcu nasza rodzina byłaby niezależna. Jednak to tylko dofinansowanie. Suma, która pozostaje do zapłaty, jest nadal ogromna, a czas na zebranie środków ograniczony! Mam świadomość, że kwota do zebrania jest duża. Pozostaje mi wierzyć, że z pomocą ludzi o wielkich sercach, zdarzy się cud. Bardzo Wam dziękuję za każdą, nawet najmniejszą pomoc.  Wiesława

820,00 zł ( 0,96% )
Brakuje: 84 287,00 zł
Irena Neswitajlo
5 dni do końca
Irena Neswitajlo , 15 lat

Operacja w cieniu wojny... Pomóż Irynie stanąć na nogi❗️

9 kwietnia 2009 roku przyszła na świat nasza piękna i zdrowa córeczka. Zaczęła krzyczeć tak głośno, że lekarze z uśmiechem wróżyli jej karierę śpiewaczki operowej. Nasza rodzina stała się szczęśliwa, ale po 10 latach to szczęście zostało nam odebrane. Stan fizyczny i rozwój intelektualny córki zaczęły się pogarszać, więc zaczęło się chodzenie po lekarzach. Najpierw w Odessie, potem Kijów, Lwów, Charków… Diagnozy zmieniały się jak pogoda na wiosnę, a odpowiedzi, dlaczego tak się stało, nie mamy do dziś. Nasza dziewczynka dziś jest już nastolatką. Od 4 lat porusza się na wózku inwalidzkim… Decyzja o nim była bardzo trudna i emocjonalna, ale nie mieliśmy wyboru. Potem w 2023 roku już w trakcie wojny odbyła się operacja.  Warunki były trudne, ale odmówiono nam zabiegu gdzie indziej. Na szczęście operacja się udała. Po 2 miesiącach gips został zdjęty i zaczęliśmy aktywną rehabilitację. Specjaliści mówią, że dynamika ruchów Iryny jest coraz lepsza! Niestety, finansowo jest nam coraz ciężej. Krążymy między rehabilitacjami w Krakowie, Odessie i Truskawcu. Wszystko po to, by pomóc naszej córce, nauczyć ją chodzić na nowo i podarować cząstkę nadziei na sprawną przyszłość. Bardzo prosimy o wsparcie, by utrzymać tę passę. Robimy, co możemy, ale nie poradzimy sobie sami. Rodzice

236,00 zł ( 0,96% )
Brakuje: 24 339,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki