Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mateusz Zalewski
Mateusz Zalewski , 28 lat

Guz mózgu powrócił i chce zabrać młode życie❗️Historia Mateusza nie może skończyć się już teraz...

Mówi się, że sensem życia jest spełnianie marzeń. Perspektywa zmienia się, gdy marzeniem jest po prostu przeżycie. Mam 28 lat, a ponownie staje do walki z przeciwnikiem, z którym nikt nie chce się mierzyć. Nowotwór złośliwy mózgu powrócił i zamierza odebrać mi życie! Tak wiele chciałabym jeszcze doświadczyć, zobaczyć tyle miejsc. Nie wiem, czy rak na to pozwoli… 4 lata temu po raz pierwszy usłyszałem wieści, które odmieniły moje życie. Niestety nie w taką stronę, jaką był chciał… Wykonano rezonans, który wykazał, że w mojej głowie znajduje się guz! Byłem zdruzgotany… Myślałem, że przecież dopiero co zacząłem dorosłe życie, a już może się ono skończyć?! Przeszedłem pilną operację usunięcia nowotworu. Później była radioterapia i sześć miesięcy chemii. Przed kontrolnymi badaniami zżerał mnie stres. Oczekiwanie na wynik było nieznośne. Ale udało się, guz zniknął! Od tego czasu pozostawałem pod ścisłą kontrolą lekarską. Wróciłem do normalnego życia. 20 czerwca 2023 mój świat ponownie się zawalił… Kontrolny rezonans wykazał, że guz odrósł! Tym razem operacja nie wchodziła w grę. Istniało zbyt duże ryzyko… Rozpocząłem walkę za pomocą chemioterapii. Dziś niestety wiem, że leczenie okazało się nieskuteczne. Moją jedyną szansą na pokonanie śmiertelnego przeciwnika jest nowy, nierefundowany lek! Miesięczny koszt takiego leczenia to 60-70 tysięcy złotych! Dla mnie taka kwota jest wręcz niewyobrażalna. Za namową przyjaciół i bliskich zdecydowałem się więc założyć zbiórkę i poprosić Was o pomoc.  Wierzę, że mogę wrócić do zdrowia oraz do normalnego życia. Mam wsparcie mojej rodziny i dziewczyny. Sił dodają mi również moje marzenia o podróżowaniu. Chciałbym zobaczyć Amerykę Północną i Południową. Uczę się języka hiszpańskiego, świetnie znam angielski, więc wiem, że będę w stanie zrealizować swoje plany.  Najpierw jednak muszę skupić się na wygraniu z chorobą. Bez Waszej pomocy nigdy nie dam rady! Mam tylko 28 lat. Proszę, nie pozwólcie, żeby moja historia już teraz się skończyła, żeby pozostała niedokończona… Mateusz

5 859,00 zł ( 0,68% )
Brakuje: 845 205,00 zł
Anna Michalak
6 dni do końca
Anna Michalak , 58 lat

Nie widzę na prawe oko! Lekarze nie znają dokładnej przyczyny!

Zaczęło sie od UDARU. Było to w listopadzie zeszłego roku. Napadł mnie w pracy. Pełna przerażenia jechałam do szpitala. Lekarze bardzo dokładnie zbadali mnie, by wykluczyć wszelkie bolesne konsekwencje udaru. Nic nie znaleźli. Mogę chodzić, ruszać rękami, nogami. Teoretycznie nic mi się nie stało, nie jestem sparaliżowana, nie mam niedowładu… Myślałam, że wywinęłam się nieszczęściu, zmyliłam je, wymykając się tym obleśnym mackom. Niestety się myliłam.  Na moim prawym oku pojawił się obrzęk tarczy wzrokowej. Co rusz chodziłam do okulisty na kontrolę. W przychodni czułam się już jak stały pacjent. Niestety bardzo długo obrzęk nie schodził, a dodatkowo miałam skrajnie wysokie ciśnienie. Na tyle wysokie, że pielęgniarki nie chciały mnie wypuścić do domu. Musiałam przyjmować mocne leki i dopiero po pół godziny obserwacji mogłam wyjść z budynku.  Ciśnienie jest już unormowane tak jak moja cukrzyca, ale doszło do zaniku nerwu wzrokowego. Lekarze mówią, że to albo przez mikroudar, albo przez wysokie ciśnienie. Nie ulega jednak wątpliwości, że nie widzę na prawe oko. Nie łapie ono kontrastu, ostrości, widzę kontury, delikatnie kolory… Jestem zdruzgotana. Inna sytuacja byłaby w przypadku, gdybym się tak urodziła. Wiem, że pogodziłabym się z chorobą, ale teraz czuję się zupełnie zagubiona, jakby świat rozpadł mi się na milion kawałków. Zaczęłam jednak szukać pomocy, odpowiedniego leczenia. Dowiedziałam się, że mogę na nie liczyć jedynie za granicą. Zbieram na leczenie – 6 iniekcji komórkami macierzystymi wraz z terapią wspomagającą w szpitalu w Bangkoku w Tajlandi. To moja jedyna nadzieja na odzyskanie wzroku. Będę Ci dozgonnie wdzięczna za każdą formę pomocy! Anna

778,00 zł ( 0,68% )
Brakuje: 113 342,00 zł
Krzysztof Andrzejczak
Krzysztof Andrzejczak , 46 lat

Pełnił służbę w obronie innych. Choroba skazała go na niepełnosprawność!

Zanim wykryto u mnie chorobę, byłem sprawnym, wysportowanym chłopakiem na służbie w Żandarmerii Wojskowej. Chciałem pracować, chciałem się rozwijać i zapewnić mojej rodzinie jak najlepsze życie. Niestety, los okrutnie pokrzyżował moje plany... Z początku nie wyglądało to groźnie. Pewnego dnia po prostu poczułem się gorzej. Byłem osłabiony, co równie dobrze mogło być wynikiem zmęczenia po pracy. Jednak poszedłem kontrolnie do lekarza i po miesiącu badań, w 2000 roku niczym grom z jasnego nieba uderzyła we mnie diagnoza – Stwardnienie rozsiane pod postacią wtórnie postępującą.  Nie zamierzałem poddawać się bez walki, ale niestety trafił mi się ciężki przeciwnik. Ta nieuleczalna, okrutna choroba siała w moim organizmie tak wielkie spustoszenie, że moim jedynym sposobem na poruszanie się był wózek inwalidzki. Obecnie mam 45 lat. Byłem zmuszony przyjąć na siebie cios od losu i zrezygnować ze swojej dotychczasowej pracy i pasji. Ze względu na problemy motoryczne w jednej ręce, podjąłem pracę w Zakładzie Aktywności Zawodowej przy systemie Corel, sterującym pracą grawerko-wycinarki laserowej. Pracuję tam do dziś. Lubię swoją pracę. Jest dla mnie sposobem na relaks i formą własnej rehabilitacji. Co ważniejsze, to jedyny sposób, bym mógł wyjść z domu i poczuć choćby namiastkę życia, które miałem przed chorobą. Regularnie uczęszczam na rehabilitacje, by spowolnić rozwój choroby, ale fakt bycia przykutym do wózka ciąży mi na sercu każdego dnia. By dojechać na leczenie i do pracy potrzebuję pomocy drugiej osoby. Sam nie jestem w stanie wsiąść do samochodu, ani z niego wysiąść. Na co dzień wspiera mnie rodzina – żona i dwie córki. To głównie dla nich chcę walczyć i stawać się coraz bardziej samodzielny. Nie chcę być obciążeniem… Dlatego zwracam się do Państwa o pomoc. W samodzielności znacznie pomoże mi zakup specjalnego samochodu, dostosowanego do potrzeb osób poruszających się na wózku. Dzięki niemu mógłbym sam dojeżdżać do pracy i na rehabilitacje. Znacznie ułatwi mi to kontakt z innymi ludźmi. Niestety, koszt specjalistycznego auta, to niewyobrażalnie duża kwota. To stanowczo za dużo, bym mógł sam ją uzbierać. Pragnę tylko powrotu do samodzielności i normalności. Proszę o wsparcie...  Krzysztof

2 560,00 zł ( 0,67% )
Brakuje: 375 100,00 zł
Karolina Łuczak
Karolina Łuczak , 33 lata

Możemy sprawić, że Karolina wstanie z wózka inwalidzkiego! Potrzebna operacja!

Historia Karoliny potoczyła się zupełnie nie tak, jak miała! Ponad trzy lata temu zapadła decyzja o operacji lewego stawu skokowego, z powodu ciągłych złamań i skręceń. Obie nie przypuszczałyśmy, że ten zabieg stanie się początkiem wielkich problemów! Operacja odbyła się dopiero w maju 2021 r. Wcześniej wszystko komplikowała pandemia COVID-19. Jednak, gdy w końcu Karolina pojechała na blok operacyjny, byłyśmy pełne nadziei… Ta jednak została szybko zniszczona i zaczął się nasz najgorszy koszmar! Nie minęły 24 godziny po operacji, a Karolina została wypisana do domu. Szwy zostały zdjęte po dwóch tygodniach, a kontrola odbyła się po miesiącu. Lekarz zadecydował wtedy o ściągnięciu gipsu. Nie mogłyśmy uwierzyć własnym oczom! Stopa wyglądała gorzej niż przed operacją i była krzywa! Zaniepokojone udałyśmy się na konsultację do innego ortopedy. Wtedy nasz świat się zawalił! Okazało się, że wcześniej powinna zostać wykonana potrójna artrodeza stawu zamiast pojedynczej. Potem stało się najgorsze… Karolina nie mogła chodzić i ostatecznie usiadła na wózek inwalidzki! To z kolei przyniosło potworne konsekwencje… Jej mięśnie zanikały! Dodatkowo zmaga się także z reumatoidalnym zapaleniem stawów, cukrzycą, niedoczynnością tarczycy, zmianami zwyrodnieniowymi kręgosłupa oraz z zaburzenia depresyjnymi… Karolina jest w złym stanie psychicznym i przygnębia ją, że nie może być samodzielna, że nie może pracować, że marnuje swoje najlepsze lata na wózku inwalidzkim… Nie mogę dłużej patrzeć jak cierpi! Ta zbiórka jest naszą nadzieją. Proszę więc o pomoc w zebraniu funduszy na przeprowadzenie prywatnej operacji oraz rehabilitacji. Tylko wspólnymi siłami będziemy mogli sprawić, że Karolina wstanie z wózka inwalidzkiego! Judyta

358,00 zł ( 0,67% )
Brakuje: 52 834,00 zł
Isabella Abril Cesari Licalzi
Pilne!
Isabella Abril Cesari Licalzi , 8 lat

Nasza córeczka walczy ze złośliwym nowotworem mózgu❗️POMOCY🚨

Nie tak wygląda szczęśliwe dzieciństwo… Nie tak wygląda życie, jakie wymarzyliśmy sobie dla naszej córeczki. Ósme urodziny Isabella spędziła w szpitalu, podłączona do palącej żyły chemioterapii. Obiecaliśmy, że za rok będzie tort, koleżanki, prezenty… Jak mamy jej powiedzieć, że jeśli nie zdążymy zebrać środków na leczenie, czeka ją śmierć? Jesteśmy załamani. Przy córce staramy się udawać, że wszystko jest w porządku. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Wciąż wracamy wspomnieniami do chwil sprzed roku, gdy nasza córeczka była wolna od choroby, szczęśliwa… Nic nie zwiastowało takiej tragedii… Gdy usłyszeliśmy, że u Isabelli zdiagnozowano rzadki i agresywny nowotwór – medulloblastomę, nasz świat całkowicie się zawalił. W głowie naszej córeczki był guz! Isabella przeszła ciężką operację, podczas której usunięto sporą część guza. Niestety, nie udało się go pozbyć w całości… Badania wykazały, że komórki nowotworowe wciąż są aktywne. Rozpoczęto leczenie. Córka jest w trakcie chemioterapii, a później czeka ją radioterapia. Pękają nam serca, gdy widzimy, jak traci swoje piękne włoski. Jak na jej skórze pojawiają się kolejne krosty...   Ratunkiem dla naszego dziecka jest specjalistyczne leczenie onkologiczne w szpitalu w Barcelonie. To nie tylko szpital, ale i miejsce ogromnej nadziei, dla rodzin takich, jak nasza. Zespół specjalistów onkologii dziecięcej oferuje tam najnowocześniejsze i spersonalizowane terapie dla skomplikowanych przypadków. Jednak nie jet to terapia refundowana… Nie jesteśmy w stanie sami zebrać tak ogromnej kwoty. Leczenie naszego dziecka wyceniono na ponad milion złotych! Patrzymy na Isabellę i każdego dnia drżymy ze strachu, że nie zdążymy jej uratować. Jak będziemy mogli dalej żyć ze świadomością, że nie zrobiliśmy wszystkiego… Błagamy, nie zostawiajcie nas. W naszym życiu zapanowała ciemność. Każda wpłata to światełko nadziei… Dziękujemy wszystkim, którzy stają się częścią naszej historii i uwierzyli, że razem możemy uratować życie małej dziewczynki.  Rodzice

8 456,00 zł ( 0,67% )
Brakuje: 1 250 225,00 zł
Robert Sztandera
Robert Sztandera , 48 lat

Wesprzyj Roberta w wymagającej walce o sprawność❗️

Piłka nożna to moja największa pasja. Uwielbiałem intensywne treningi, byłem również trenerem młodocianych i dorosłych piłkarzy. Przez 4 lata mieszkałem w Irlandii, gdzie oprócz pielęgnowania swojej pasji, pracowałem w firmie komputerowej. Po powrocie do kraju udało mi się założyć własną działalność. Wydawało mi się, że od tej pory wszystko będzie toczyło się dobrym torem... Niestety nagły udar odmienił wszystko. Mój świat w jednej chwili runął jak domek z kart. Musiałem porzucić sport i aktywność fizyczną. Nie porzuciłem jednak walki o sprawność i samodzielność, ani przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, żeby się poddać! Moja codzienność to nieustanne ćwiczenia, które pomagają mi czynić kolejne postępy. Aby móc dalej walczyć o swoje marzenia, muszę kontynuować rehabilitację. Jej koszty są jednak bardzo wysokie... Już raz okazaliście mi wsparcie! Jestem Wam niezmiernie wdzięczny, ale muszę ponownie poprosić o pomoc... Od czasu wypadku rehabilituje się ambulatoryjnie. Rehabilitacja polega na ćwiczeniach usprawniających, które pomagają mi wykonywać podstawowe czynności. Dodatkowo korzystam z usług logopedy, która nakierowuje mnie, jak radzić sobie z porażonymi strunami głosowymi. Widzę pozytywne skutki swoich działań. Nie poruszam się już za pomocą wózka, co uważam, za ogromny sukces. Poruszam się o własnych nogach i choć wykonuje czynności bardzo wolno, cieszę się, że mogę robić to samodzielnie. Moim głównym celem rehabilitacyjnym jest usprawnienie mowy oraz podtrzymanie dotychczasowych osiągnięć na rehabilitacji sprawnościowej. Pomoże mi to spełnić marzenie o samodzielności. Chciałbym móc cieszyć się życiem bez konieczności proszenia bliskich o pomoc... Nie posiadam samochodu, a rehabilitacja znajduję się bardzo daleko od mojego miejsca zamieszkania. W ciągu roku na benzynę potrafię przeznaczyć około dwóch tysięcy złotych. Jest to pokaźna kwota, którą inwestuje w same dojazdy na rehabilitacje, nie wspominając już o kosztach związanych z odbyciem rehabilitacji. Bardzo proszę o dalsze wsparcie. Dzięki Wam będzie mi dużo lżej! Nie mogę zaprzepaścić tego, co udało mi się już osiągnąć! Robert

166,00 zł ( 0,66% )
Brakuje: 24 813,00 zł
Igor Kubik
Igor Kubik , 6 lat

WESPRZYJ Igorka w walce o lepsze jutro! By mógł się rozwijać, jak jego rówieśnicy!

Mój synek Igor, tak jak jego rówieśnicy, lubi układać wieże z klocków, spędzać czas z babcią, bawić się z kotem… Niestety jego dzieciństwo nie jest beztroskie. Każdego dnia musi walczyć o swoją przyszłość, bo los nie był dla niego łaskawy… Mój synek codziennie walczy z niewidzialnymi wrogami: autyzmem, niepełnosprawnością intelektualną oraz torbielą szyszynki. Godziny ćwiczeń i rehabilitacji, pobyty w wielu szpitalach, liczne wizyty specjalistyczne to przykra rzeczywistość Igorka, z którą każdego dnia się mierzy. Syn uczęszcza do specjalistycznego terapeutycznego, gdzie na co dzień objęty jest terapią. Bierze udział w zajęciach integracji sensorycznej, chodzi do logopedy, na terapię pedagogiczną z elementami terapii behawioralnej oraz rehabilitację. Na pierwszy rzut oka Igor wygląda na zdrowego chłopca, jednak zmaga się z wieloma problemami... Moim największym marzeniem jest, aby synek nie musiał w przyszłości borykać się z problemami związanymi z komunikacją. Pragnę, by mógł normalnie mówić i rozwijać się jak jego rówieśnicy. Jednak aby tak się stało Igorek potrzebuje turnusów rehabilitacyjnych i logopedycznych, terapii mowy i autyzmu, oraz kolejnych wizyt lekarskich. Samej jest mi bardzo ciężko sprostać tym wszystkim wyzwaniom, dlatego przychodzę z prośbą o pomoc. Wiem, że ze wsparciem ludzi dobrych serc, będę w stanie zapewnić mojemu dziecku specjalistyczną opiekę i lepszą przyszłość. Za każdą, nawet najmniejszą wpłatę – z całego serca DZIĘKUJĘ! Marika, mama Igora

385,00 zł ( 0,65% )
Brakuje: 58 126,00 zł
Mateusz Adamczyk
Mateusz Adamczyk , 18 lat

Niedowład czterokończynowy! Potrzebna rehabilitacja!

Mateusz, jako 5-letni chłopiec, został potrącony przez samochód. W krytycznym stanie trafił do szpitala. Został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, a lekarze walczyli o jego życie.  Mateusz dostawał tylko 1% szans na to, że wyjdzie z tej walki zwycięsko. Jednak już wtedy mój syn pokazał, jak bardzo zależy mu na życiu! Jego stan powoli zaczął się poprawiać.  Okazało się, że zaspa śniegu, na którą upadł po potrąceniu, uratowała mu życie. Potrzebowaliśmy właśnie takiego cudu, który wtedy okazał się realny! Po 5. miesiącach Mateusz opuścił szpital, ale tak naprawdę dopiero wtedy rozpoczęła się walka o jego zdrowie. Uraz spowodował niedowład czterokończynowy! Od tamtej chwili odzyskanie możliwości poruszania się i samodzielności było dla niego i dla nas najważniejsze!  Prywatna rehabilitacja zaczęła przynosić widoczną poprawę. Mój syn jest optymistycznie nastawiony do życia i  to on zdecydowanie częściej pociesza mnie w trudniejszych momentach, mówiąc: „Mamo, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz!”. Jest niesamowity! Od wypadku minęło już 13 lat. Stała rehabilitacja pozwala Mateuszowi pozbyć się niektórych ograniczeń, które spowodował wypadek. Marzę, aby mój syn zaczął samodzielnie chodzić i, aby poradził sobie w życiu, które jest przed nim.  Rehabilitacja musi trwać cały czas, nie można jej zaniedbać. Inaczej postępy, które wywalczył zaczęłyby się cofać, a to najgorszy z możliwych scenariuszy!  Boję się, że przez rosnące koszty fizjoterapii nie będę w stanie opłacić mu ćwiczeń. Proszę, pomóżcie mi do tego nie dopuścić! Jesteście moją nadzieją…  Marzena, mama

1 152,00 zł ( 0,65% )
Brakuje: 174 789,00 zł
Henryka Dej-Osóbka
5 dni do końca
Henryka Dej-Osóbka , 72 lata

Dwa udary odebrały jej dawne życie... Pomoc dla Henryki pilnie potrzebna!

Do 21 czerwca 2021 moja mama Henryka była energiczną i wesołą osobą. Wtedy wydarzyła się jednak tragedia, która sprawiła, że straciła sprawność… Proszę, zawalczcie ze mną o moją mamę! Czas ucieka… U mamy doszło do aż dwóch udarów! Pierwszy wydarzył się w nocy. Gdy rano się obudziła, miała niedowład lewej ręki, nie mogła się też poruszać. Czołgając się, wezwała pomoc. Trafiła do szpitala, gdzie po paru dniach doszło do drugiego udaru. Dużo poważniejszego, który spowodował lewostronny paraliż! Lekarze stwierdzili, że stan mamy nie nadaje się do skierowania jej na oddział rehabilitacyjny, ze względu na słabe rokowania… Chciano przenieść ją do hospicjum, na co nie wyraziłam zgody. Przeprowadziłam się do niej i do dzisiaj opiekuje się nią. Jest nam niezwykle trudno… Niestety mama nie może się sama poruszać. Leży w łóżku, tylko z moją pomocą siada na wózek. Mamy kłopot ze zwykłym wyjściem na spacer, musimy prosić sąsiadów o pomoc w zniesieniu mamy. Korzystałyśmy tylko z rehabilitacji domowej, ale ilość godzin, jaka jej przysługuje, jest zdecydowanie zbyt niska... Realną szansę na poprawę sytuacji mamy jest pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym. Koszty są jednak ogromne i nie stać mnie na ich pokrycie. Wydatki na codziennie życie, środki higieniczne, pampersy, lekarstwa pochłaniają już tak dużo. Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc! Największa szansa na poprawę u osób po udarze to pierwsze dwa lata od jego wystąpienia. Mama już przekroczyła ten czas, dlatego musimy się spieszyć! Jest jej naprawdę trudno, osoba, która żyła aktywnie, teraz nie może nawet podnieść się z łóżka. Proszę, pomóż to zmienić! Anna, córka

352,00 zł ( 0,64% )
Brakuje: 53 904,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki