Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wiktoria Schubert
Wiktoria Schubert , 15 lat

Tragiczny wypadek na torach❗️Wiktoria straciła rękę, a jej przyjaciel życie... Pomocy!

Śmierć idzie krok w krok za naszą rodziną! W 2013 roku w tragicznym wypadku zginął nagle mój mąż, zostałam sama z trójką małych dzieci... Wiktoria jest najmłodsza z nich. Nie sądziłam, że czeka nas kolejna tragedia, że jej młode życie w jedną chwilę zostanie okaleczone... Dzień, w którym się to stało, już na zawsze pozostanie moim największym koszmarem. Ja nie proszę, lecz błagam o pomoc dla mojej córki! To był 6 września 2023 roku. Kilka dni temu zaczął się rok szkolny... Wiktoria poszła do nowej szkoły, chciała się uczyć i zostać kucharzem. 6 września moja 14-letnia córka pojechała razem ze znajomymi do Poznania do wspólnej koleżanki. Miała wrócić po południu. Zadzwoniła do mnie, prosząc, aby mogła wrócić wieczorem... Powiedziała, że na pewno się nie spóźni, bo następnego dnia ma praktyki zawodowe. Godzina robiła się jednak coraz późniejsza, Wiktorii nadal nie było, a telefon nie odpowiadał... Bardzo się martwiłam. W nocy rozdźwięczał dzwonek telefonu... Nie była to jednak moja skruszona córka, ale policja. Policjant powiedział mi, że Wiktoria miała wypadek... Wracali już do domu ze znajomymi, jednak nie mieli biletu, więc konduktor kazał im wysiąść... W okolicach ulicy Dworcowej doszło do strasznego wypadku. Wiki nagle znalazła się na torach, a jej najlepszy przyjaciel próbował jej pomóc... W obydwoje uderzył pociąg towarowy. Chłopiec uratował jej życie, sam poświęcając własne... W wyniku obrażeń zginął na miejscu. Wiktoria ledwo uszła z życiem, w stanie krytycznym i z poważnymi obrażeniami narządów wewnętrznych oraz urazem głowy trafiła do szpitala. Lekarze przygotowywali mnie na najgorsze... Wiki była w tak ciężkim stanie, że konieczna była amputacja ręki na wysokości ramienia. Ciężko mi nawet o tym opowiadać, bo to dla mnie ogromna trauma. Mój świat po prostu się zawalił. Przeżyłam już śmierć męża, bałam się, że teraz będę musiała patrzeć, jak umiera moja córka. To najgorsze, co kiedykolwiek może przeżyć matka... Moja córka była zawsze pogodna  i uśmiechnięta, miała mnóstwo koleżanek i kolegów... Często opowiadała o swoich planach i marzeniach na przyszłość. Przeżyła ogromną traumę, dziś jest cieniem siebie, straciła blask w oczach. To, co się stało, nawiedza nas do dziś. Chcę zrobić wszystko, by ta tragedia nie przekreśliła do końca jej życia. Dziś Wiktoria potrzebuje protezy, żeby odzyskać chociaż część utraconej sprawności. Jej koszt niestety przekracza nasze możliwości, dlatego proszę Cię o pomoc... Za każdy gest będę bardzo wdzięczna.  

737,00 zł ( 0,93% )
Brakuje: 77 988,00 zł
Dominik Rożentalski
Dominik Rożentalski , 17 lat

Dominik codziennie walczy o samodzielność! Pomóż mu!

Dziękujemy za dotychczasowe wsparcie! Dzięki Wam Dominik mógł uczestniczyć w turnusach rehabilitacyjnych, które pozytywnie wpływają na poprawę jego sprawności. Prosimy, bądźcie z nami dalej! Nasza historia Każdy dzień przynosi nową dawkę cierpienia, z którą musi zmierzyć się Dominik. My, jego rodzice, doświadczamy razem z nim wszystkich krzywd, jakie zsyła na niego los. Jesteśmy przy naszym synku i zrobimy wszystko, by jego życie było szczęśliwe, by nigdy nie czuł się gorszy z powodu swojej niepełnosprawności.  Dzień narodzin Dominika to najszczęśliwszy moment naszego życia. Jak wszyscy rodzice, czekaliśmy na naszego synka z niecierpliwością i ekscytacją. Wówczas nie wiedzieliśmy, że czeka nas o wiele więcej wyzwań, niż przeciętny rodzic potrafi sobie wyobrazić. Dominik walczy o zdrowie już od dnia, w którym przyszedł na świat. Nasz syn cierpi na dziecięce porażenie mózgowe, padaczkę, wzmożone napięcie mięśniowe i niedosłuch obustronny. Jego codzienność wypełniona jest walką o każdą umiejętność – codzienne zmagania, za pomocą których próbujemy wyprzedzić chorobę. Dominik przeszedł już szereg operacji – między innymi operację rozszczepu podniebienia miękkiego, operacje nóg i stopy. Walczymy, aby mógł w przyszłości stanąć na własnych nogach, a być może nawet samodzielnie chodzić. Tak bardzo pragniemy, by zrobił choć niewielki krok w stronę normalności.  Nasz synek już dawno udowodnił, że jest wytrwały. Po każdym odbytym turnusie jest coraz silniejszy i nabiera nowych umiejętności. Potrafi sam wejść na wózek, zaczyna chodzić przy chodziku. Pokonuje już większe odległości! Ręce ma coraz sprawniejsze, co umożliwia mu samodzielne jedzenie stałych pokarmów. To daje nam nadzieję, że kiedyś spojrzymy w przyszłość bez nieustannego lęku. Tak bardzo chcemy, by Dominik mógł czynić dalsze postępy. Aby to było możliwe, konieczna jest intensywna rehabilitacja oraz turnusy, które są prawdziwym zastrzykiem mocy – niestety, wszystkie nasze oszczędności już dawno się wyczerpały.  Zwracamy się z prośbą o ratunek dla naszego dziecka. Ludzie o dobrych sercach są naszą ostatnią deską ratunku. Prosimy, wesprzyjcie nas w walce o przyszłość naszego synka.  Rodzice Dominika 

515,00 zł ( 0,93% )
Brakuje: 54 805,00 zł
Ivanna Vaskul
Pilne!
Ivanna Vaskul , 53 lata

Guz mózgu! Pomóż mojej mamie!

Lekarze myśleli, że to udar. Rzeczywiście objawy na to wskazywały, Zaczęło się od ataku padaczki. Zaraz po nim mama nie mogła mówić, nie rozróżniała liter. Zadzwoniliśmy na pogotowie. Ratownicy błyskawicznie zabrali mamę do szpitala. Tam przewidywania się nie potwierdziły. Diagnoza zupełnie nas zszokowała. Rozpoznano złośliwy nowotwór mózgu – glejak IV stopnia. Trudno było się otrząsnąć po takiej wiadomości. Myśli o własnej śmiertelności nie dopuszcza się do głosu, jednak dudnią jak oszalałe właśnie w takich momentach. Momentach gruzy… 27 grudnia zeszłego roku guz został usunięty. W marcu mama rozpoczęła chemioterapię i radioterapię. Jednak nic nie daje pewności na dalsze życie i powrót do zdrowia przy tak ciężkim schorzeniu, bowiem glejak jest bardzo agresywnym nowotworem. Lekarze ostrzegają, że może nastąpić wznowa.  Mama kontynuuje chemioterapię, jednak już teraz rozglądamy się za kolejnymi opcjami utrzymania jej w zdrowiu. Pojawiła się nadzieja uzupełnienia standardowego leczenia terapią NanoTherm. Jest to jednak niezwykle droga terapia – jej koszt wstępnie szacowany jest na około 200 tysięcy złotych!  Dla nas to olbrzymia kwota! Niestety, na tę terapię nie obowiązuje refundacja. To dlatego bardzo proszę o pomoc. Dzięki Tobie moja mama może przeżyć jeszcze wiele lat i dekad. Już teraz dziękuję za każde otwarte serce! Bożena, córka

2 078,00 zł ( 0,93% )
Brakuje: 221 327,00 zł
Teresa Pawińska
Teresa Pawińska , 63 lata

Operacja jedynym ratunkiem. POMOCY!

Całe swoje życie ciężko pracowałam, aby zapewnić sobie i moim dzieciom jak najlepsze życie. Niestety teraz odczuwam tego przykre konsekwencje, które nie pozwalają na normalne, samodzielne funkcjonowanie.  Gdy mój synek miał pół roku, zauważyłam na nadgarstku niepokojące zmiany, jednak zbagatelizowałam problem. Musiałam bowiem zająć się domem. Mój ówczesny mąż chodził do pracy i niestety opieka nad dziećmi i pozostałe obowiązki spadały na mnie. Robiłam wszystko, aby zapewnić byt rodzinie, podejmowałam się każdej możliwej pracy i nie zważałam na pogarszający się stan ręki. Dziś odczuwam tego skutki. W międzyczasie mój syn zachorował na białaczkę. Byłam przerażona, ale robiłam wszystko, żeby mu pomóc. W tamtym czasie również mój tata potrzebował opieki.  Niestety to wszystko bardzo się odbiło na moim zdrowiu. W ręce pojawiły się gangliony — torbiele z galaretowatą zawartością i próchnica kości. Wymagam pilnej, ale bardzo kosztownej rehabilitacji, żeby wyciąć zmiany i scalić kości. Mam problemy z wykonaniem prostych czynności domowych. Niestety na co dzień jestem sama, towarzyszy mi jedynie ogromny ból. Moi ukochani synowie i córka pomagają mi w tej trudnej codzienności, ale mają swoje rodziny, dzieci i nie mogą spędzać przy mnie 24. godzin.   Lekarze wyznaczyli termin operacji na NFZ na 2027 rok... Nie mogę tyle czekać. Boję się pomyśleć, co może stać się z moją ręką do tego czasu. Gdy staram się ją oszczędzać – ból atakuje drugą. Mam trudności ze wstawaniem, każdego ranka moje kończyny odmawiają posłuszeństwa. W przeszłości miałam też problem z nogą, dolegliwości towarzyszą mi do dziś… Bardzo potrzebuję pomocy. Pomyślałam, że być może znajdą się ludzie o dobrych sercach, którzy nie przejdą obok mnie obojętnie. Staram się sama ćwiczyć, jednak ból jest na tyle duży, że bezsenne noce towarzyszą mi codziennie… Jestem zapisana na rehabilitację, którą rozpocznę dopiero 4. września. Proszę o pomoc, sama nie dam rady... Teresa Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

213,00 zł ( 0,91% )
Brakuje: 23 192,00 zł
Radosław Żochowski
Radosław Żochowski , 17 lat

Skutki skrajnego wcześniactwa zostały z Radkiem do dziś! Potrzebna operacja!

Nasz syn Radek przyszedł na świat w 25. tygodniu ciąży i ważył zaledwie 700 gramów. Od pierwszych swoich dni dzielnie walczył i stawiał czoła wszystkim przeciwnościom, jakie spotkał na swojej drodzy. Niestety skrajne wcześniactwo zostawiło na nim piętno, z którym będzie już musiał iść przez całe życie… W pierwszym miesiącu po narodzinach Radek dostał wylewu trzeciego stopnia, w wyniku którego doszło do osłabienia lewej strony ciała i porażenia czterokończynowego. Pamiętam doskonale te chwile… Chwile pełne grozy, płaczu i lęku o nasze maleństwo. Choć od tamtych dni minęło już wiele lat, a Radek jest już nastolatkiem, nadal nie porusza się na nogach i nie jest samodzielny. Jego stan był stabilny i przez cały czas regularnie uczęszczaliśmy na zajęcia z rehabilitantem. Niestety wszystkie efekty naszej pracy były krótkotrwałe.  Niedawno, zupełnie niespodziewanie stan Radka zaczął się mocno pogarszać. Leki, które dotychczas przyjmował, przestały działać. Wkrótce po odbyciu wielu konsultacji i kolejnych badaniach okazało się, że jedynym ratunkiem na sprawność syna jest przeprowadzenie bardzo kosztownej i skomplikowanej operacji.  Choć poruszylibyśmy niebo i ziemię, nie jesteśmy w stanie uzbierać potrzebnej kwoty. Dlatego jestem tu dziś i razem z mężem, proszę Was o pomoc! Tylko dzięki ludziom dobrej woli, będziemy w stanie zapewnić Radkowi odpowiednie leczenie, które da mu szansę na normalne życie.  Proszę, nie przechodź obojętnie i pomóż nam! Marzena i Mariusz, rodzice Radka

1 444,00 zł ( 0,9% )
Brakuje: 158 131,00 zł
Wiaczesław Haczka
7:07:31  do końca
Wiaczesław Haczka , 49 lat

Upadek z 6 metrów odebrał mi sprawność i dawne życie! Pomocy!

Największe tragedie dzieją się zwykle bez zapowiedzi, zupełnie znienacka. Potrafią w jednej chwili wywrócić życie człowieka do góry nogami. Ta, która spotkała nas, wydarzyła się 13 stycznia, kiedy mąż robił porządki w ogrodzie. Chciał wyciąć suche gałęzie drzew, które mogły zagrażać życiu innych osób. Nie spodziewał się, że chroniąc innych, nie zdoła ochronić siebie... Nazywam się Natalia, a mój mąż to Wiaczesław. Do dnia tragedii, razem z dziećmi wiedliśmy spokojne i szczęśliwe życie w małym ukraińskim miasteczku. Pewnego zimowego dnia cały nasz świat legł w gruzach, a każdy dzień stał się desperacką walką o powrót męża do zdrowia.  Jeszcze kilka miesięcy temu Wiaczesław był zdrowym, silnym mężczyzną. Pracującym i troskliwym ojcem oraz mężem. Jedna chwila pokazała nam, że nic nie jest dane na zawsze... Teraz to człowiek boleśnie doświadczony przez życie, przykuty do wózka, codziennie walczący z bólem. Kiedyś niezależny, samodzielny i chętny do niesienia bezinteresownej pomocy. Dziś sam bardzo jej potrzebuje. Mąż spadł z wysokości 6 metrów, a upadek spowodował złamanie kręgosłupa, które w następstwie pociągnęło za sobą kolejne urazy – uraz rdzenia kręgowego oraz miednicy. Od momentu wypadku stracił sprawność, nie czuje nóg! W mgnieniu oka stał się osobą niepełnosprawną... Cała nasza rodzina była przerażona. Płakaliśmy i nie mogliśmy uwierzyć w to, co się stało. Baliśmy się o męża, ojca, głowę naszej rodziny. Nie wiedzieliśmy, czy jeszcze kiedyś będzie mu dane stanąć na własnych nogach. Nieustannie zadawałam sobie pytania: czy nasze dzieci odzyskają sprawnego tatę? Jak teraz będzie wyglądała nasza przyszłość?  Pierwszym ratunkiem była operacja, którą mąż przeszedł kilka dni po wypadku. Lekarze usunęli fragment złamanego kręgu, a w jego miejsce umieścili implant. Potem mąż trafił do specjalistycznego szpitala, gdzie był poddawany intensywnej rehabilitacji i leczeniu. To jednak nie wystarczyło... Konieczna była druga operacja kręgosłupa. Koszty leczenia niestety wprowadzały nas w osłupienie i przerażenie. Pamiętam, że kiedy zapoznawałam się z kosztorysami, nogi się pode mną uginały. Byłam załamana i zdruzgotana... Mimo to wiedziałam, że nie możemy się poddać.  W maju mąż trafił do specjalistycznego centrum rehabilitacji, gdzie został poddany kolejnej intensywnej rehabilitacji. Przebywa tam do dziś. Wiemy, że to miejsce jest ostatnią szansą na odzyskanie dawnego życia. Widzimy postępy, a każdy z nich to iskierka nadziei na powrót do normalności.  Specjalistyczna opieka może dać mojemu mężowi szansę na rozwój, być może nawet na samodzielność! Lekarze, którzy obecnie z nim pracują, widzą ogromną poprawę. Rehabilitacja sprawiła, że stan zdrowia Wiaczesława znacznie się poprawił. Dzięki regularnym ćwiczeniom prawa noga częściowo odzyskała czucie i zaczęła pracować!  Mąż naprawdę daje z siebie wszystko, dzielnie walczy i pokazuje swój hart ducha. Jednak bez Waszej pomocy to nie wystarczy... Nie stać nas na opłacenie całego pobytu w ośrodku. Żeby utrzymać efekty i dalej walczyć o sprawność, będzie potrzebne co najmniej 180 dni rehabilitacji. Każdy dzień to ogromne koszty, których sami nie jesteśmy w stanie pokryć.  Jest nam ciężko. Sama jestem osobą z niepełnosprawnością i nie pracuję. Mamy na utrzymaniu dwójkę dzieci: córkę oraz syna, który również posiada orzeczenie o niepełnoprawności. Niestety, wszystkie oszczędności naszej rodziny zostały już wyczerpane, a leczenie męża wymaga jeszcze dużego nakładu finansowego, który nie jest przez nas do udźwignięcia! Pobyt w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym to nasza jedyna szansa, by Wiaczesław ponownie odzyskał sprawność i stał się samodzielnym człowiekiem. Koszty z tym związane przerażają, dlatego proszę, pomóż nam... Natalia – żona

2 749,00 zł ( 0,88% )
Brakuje: 306 647,00 zł
Olek Paliwoda
Pilne!
Olek Paliwoda , 21 lat

Śmiertelnie chory 21-latek❗️ Ostra białaczka zaatakowała Olka❗️

Mam 21 lat. Zachorowałem na ostrą białaczkę limfoblastyczną – chorobę o wysokim procencie śmiertelności. Mój dług w szpitalu to 80 tysięcy złotych… Przyjechałem do Polski za pracą. Było to jeszcze przed wojną 1 lutego 2022 roku. Przepracowałem rok. Pamiętam jak dziś początek marca tego roku. Zaczęło się od gorączki, bólu pleców, złego samopoczucia. Coraz bardziej brakowało mi sił, nie mogłem chodzić do pracy. Gdy gorączka nie ustępowała, zgłosiłem się na oddział pomocy doraźnej. Lekarz zapisał mi leki i wysłał do domu. Kazał wrócić, jeśli sytuacja będzie się utrzymywać. Niestety temperatura nie malała, a ciągle rosła. Wtedy zbadano mi krew. Wyszła niska hemoglobina. Jeszcze nie wiedziałem, że za kilka godzin dostanę tak koszmarną wiadomość, która będzie się równała z walką o życie. Badanie szpiku wykazało ostrą białaczkę limfoblastyczną – nowotwór krwi i szpiku kostnego. Od marca leczę się w szpitalu w Warszawie w Instytucie Hematologii i Transfuzjologii. Ukończyłem 3 kursy chemioterapii i zacząłem czwarty. Niestety w trakcie leczenia okazało się, że mój ubezpieczyciel nie pokryje kosztów terapii za okres czerwiec – lipiec. Dzięki Urzędowi do Spraw Cudzoziemców leczenie po tym okresie mam opłacane, jednak 80 tys. zaległej kwoty muszę opłacić sam. Ja niestety nie zarabiam, nie mogę pracować ze względu na stan zdrowia i ciągłe pobyty w szpitalu. Pomaga mi moja mama, która również zamieszkała w Polsce, ale takie kwoty nigdy nie zbierzemy. Bardzo prosimy o pomoc, abym mógł pokonać chorobę i wrócić do normalnego życia. Olek ➡️ Poznaj bliżej Olka

869,00 zł ( 0,87% )
Brakuje: 98 180,00 zł
Krzysztof Łyczak
Krzysztof Łyczak , 49 lat

Straciłem obie nogi... Pomóż mi zebrać środki na protezy!

Mimo że życie od lat mnie doświadcza, nie poddaje się. Przeszedłem dwukrotnie przez to samo piekło. Cierpienie, którego doświadczyłem było ogromne… Dziś po raz kolejny staję do walki o sprawność. Wierzę, że z Waszą pomocą ją wygram! Moje nieszczęście zaczęło się w 2010 roku – złamałem prawą nogę. Przez osiem miesięcy byłem unieruchomiony w gipsie, aż  po sam pas. Stan nogi się jednak nie poprawiał… W czasie leczenia zdiagnozowano u mnie niedoczynność tarczycy i cukrzycę typu 2. Na szczęście po kilku zabiegach operacyjnych noga się zrosła. Cieszyłem się, że najgorsze już za mną, bardzo chciałem wrócić do pracy. Jednak podczas kontrolnego badania okazało się, że w nodze nie ma krążenia! Natychmiast udałem się na wizytę do chirurga naczyniowego. Na miejscu nie czekały na mnie dobre informacje: doszło do miażdżycy! Zaczęła się walka o moją nogę – przeszedłem zabieg, który dał mi nadzieję, że będzie dobrze. Szwy się zrastały, jednak po pewnym czasie rana otworzyła się… Próby ratowania nogi trwały 3 lata. Niestety, w pewnym momencie już nic nie dało się zrobić i konieczna była amputacja. Mimo że było to niezwykle trudne, starałem się nie załamywać. Gdy rana się wygoiła, rozpocząłem nowy etap – życie z protezą. Nauczyłem się chodzić o kulach i robiłem wszystko, by móc normalnie funkcjonować. Podjąłem pracę, w końcu moje życie zaczęło się układać… W 2022 roku zraniłem się w zdrową nogę. Rana była niewielka, jednak nie chciała się zagoić. Nie mogłem uwierzyć, że ten koszmar znów się powtarza. Nie spodziewałem się jednak, że ponownie dojdzie do takiej tragedii… Doszło do miażdżycy i po wielu próbach leczenia, podjęto decyzję o amputacji mojej drugiej nogi. Wycierpiałem już naprawdę wiele. Nie chcę spędzić reszty życia na wózku inwalidzkim… Ponad wszystko pragnę być osobą sprawną i samodzielną. Pomóż mi zebrać środki konieczne na protezy. Z całego serca dziękuje za każde wsparcie. Krzysztof

2 787,00 zł ( 0,87% )
Brakuje: 316 362,00 zł
Sara Lewenczik
13 dni do końca
Sara Lewenczik , 8 lat

Jej ciało to jedna wielka rana❗️POMOCY❗️

Zmiany skórne powodują nieznośny, przewlekły ból, przez co Sara nie jest w stanie normalnie funkcjonować w ciągu dnia, a w nocy nie może spać. Nie może cieszyć się życiem dziecka, jak robią to jej rówieśnicy. Przez to jest zalękniona i zamknięta w sobie. Nasza córeczka ma 6 lat. Jest pełną życia, ciekawą świata dziewczynką, która choruje na atopowe zapalenie skóry. Niestety, dotychczasowe leczenie wieloma metodami nie przyniosło żadnych rezultatów… Jedynym sposobem, by ulżyć jej w cierpieniu, jest kuracja lekiem, który jest w stanie zahamować rozwój choroby i złagodzić jej skutki! Sara ma szansę wyglądać zdrowo. Niestety, miesięczna dawka kuracji kosztuje około 6 800 złotych! Sami nie jesteśmy w stanie sprostać tak znacznym, comiesięcznym wydatkom. Dlatego prosimy o pomoc. Liczy się każda złotówka, by pomóc Sarze odzyskać radość z życia! Rodzice Sary

1 849,00 zł ( 0,86% )
Brakuje: 210 917,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki