Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Karim Krystian Al-Fakeh
Karim Krystian Al-Fakeh , 9 lat

Pomóżcie nam odzyskać naszego synka! Wierzymy, że z Wami wszystko jest możliwe.

Nasz kochany synek  Karim w maju skończy 8 lat. Jest niezwykłym, wspaniałym małym wojownikiem zmagającym się z trudnościami każdego dnia. Karimek ogromnie cierpi, a choroba zaczyna powoli zabierać mu wszystko, co ma. Robimy, co możemy, jednak koszty zaczynają  mocno przewyższać nasze możliwości....  Chyba nic nie boli bardziej, jak świadomość, że jesteś w stanie zrobić wszystko dla swojego dziecka, a gdy pojawia się dla niego ratunek, stajesz się bezsilny, bo nie możesz mu go zapewnić...Diagnoza pedagogiczna — Autyzm wczesnodziecięcy, całościowe zaburzenia rozwojowe. Karimek początkowo rozwijał się prawidłowo, jak jego rówieśnicy, Potrafił mówić najprostsze odpowiednie dla wieku zdania i słowa. Pamiętamy też, jak ładnie liczył do 10, wchodząc po schodach... Niestety teraz  walczymy o jego zdrowie i prawidłowe funkcjonowanie z niełatwym wojownikiem.Byliśmy już na bardzo dobrym etapie funkcjonowania Karimka. Niestety nastąpił spory regres. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby nasz dawny Karimek wrócił do nas. Bierzemy sprawy ostro w swoje ręce i mamy nadzieje, że Państwa dobre serca pomogą nam w tym, ponieważ po konsultacjach i badaniach mamy prawie 100% pewność, że za przyczyną autyzmu stoi poważna diagnoza medyczna – Autoimmunologiczne zapalenie mózgu Pandas/Pans.    Jeszcze w styczniu będziemy w Szpitalu w Gdańsku, który zajmuje się dziećmi z Pandas/Pans. Aby potwierdzić w 100% diagnozę medyczną, potrzebujemy jeszcze około 10 tysięcy złotych na Panele Diagnostyczne, które nie są refundowane.  Po otrzymanych badaniach na Pandas/Pans przechodzimy do leczenia. Początek leczenia uzależniony jest od przelania całej kwoty. NFZ go nie finansuje. Leczenie Pandas/Pans w zależności co dokładnie zaleci lekarz, to początkowo antybiotykoterapia, możliwa terapia SOT, a na koniec Immunoterapia, czyli wlewy z immunoglobin. Szacunkowo koszt  całkowity wraz z przejazdami i pobytem w Gdańsku to ok. 250 tysięcy złotych.  Karimek brał udział w iniekcji podawania komórek macierzystych w spectrum autyzmu o nazwie: "Cord Blood for autism" pod pieczą Neurolog Pani Magdaleny Chrościnskiej Krawczyk oraz sztabu PBKM. 1 iniekcja komórek macierzystych odbyła się w Styczniu 2021, 2 w Marcu 2021. Posiadamy jeszcze krew ze sznura pępowiny- ok. 8 tys. za podanie. Jesteśmy również po Badaniu Genetycznym WES TRIO (rodzice+dziecko) - które całkowicie wykluczyło AUTYZM i wszelkiego rodzaju jakiekolwiek mutacje genetyczne.  Koszty wszystkich badań, leczenia i terapii praktycznie zaczynają nas rujnować finansowo. Nie dajemy już rady. Karimuś potrzebuje opieki jednego rodzica 24h/dobę. Na barkach mojego ukochanego męża  spoczywa utrzymanie całej rodziny. Mamy jeszcze dwóch synków (3 i 5 latka). Po zrobieniu badań będziemy mogli bardzo efektywnie bez błądzenia pomóc naszemu dziecku znając konkretne przyczyny. Na co przeznaczymy zebrane środki: 1. Panele diagnostyczne dotyczące Autoimmunologicznego zapalenia mózgu Pandas/Pans  IMMUNOTERAPIA, ANTYBIOTYKOTERAPIA, TERAPIA SOT 2. Całościowa diagnostyka zaburzeń jelitowych ( tzw. "Autyzm" to choroba jelit, a przy każdym regresie towarzyszą naszemu dziecku biegunka i jak sądzimy niekomunikowane bóle brzucha)3. Szereg badań biochemicznych 4. Specjalistyczne badanie OAT WYKONYWANE TYLKO POPRZEZ ANGLIĘ5. SPECJALISTYCZNE badanie MTHFR WYKONYWANE poprzez USA6. Terapia komorą normobaryczną oraz tlenoterapia, na którą brakuje nam już pieniędzy, a nasze dziecko miało dzięki niej świetne rezultaty. 7. Protokół słuchowy Safe and Sound Nie możemy przerwać jego leczenia. Karimek ma jeszcze dwóch młodszych braci, którzy wciąż pytają kiedy Karimek wyzdrowieje , kiedy będzie ładnie  mówił , kiedy będzie się z nimi bawił, kiedy przestanie tak płakać i krzyczeć... tych pytań jest mnóstwo i łamią serce nam rodzicom. Idziemy do przodu i za jakiś czas brakuje nam pieniędzy by pociągnąć to dalej i niestety obijamy się o ścianę ,którą próbujemy przebić, a zwykła narkoza  przy zabiegu dentystycznym, czy nawet przebyta infekcja  potrafi zniweczyć u Karimka cały rok ciężkiej pracy i leczenia.  Błagamy jako rodzice i przemawiamy do waszych dobrych serc. Chcemy wiedzieć więcej, aby skutecznie pomoc naszemu dziecku. Chcemy odzyskać naszego dawnego synka. Chcemy zrobić wszystko, aby go uratować. Pandas/Pans daje objawy ze spektrum Autyzmu- bez dokładnych badań i leczenia nie pomogę mu. Paraliżuje nas strach o życie naszego synka, o kolejne regresy, to podcina nam niesamowicie skrzydła. Każde niepełnosprawne dziecko powinno mieć dostęp do gruntownego przebadania... Niestety tak się nie dzieje i to mnie zastanawia, dlaczego tak jest. My rodzice zaraz po diagnozie zostajemy sami sobie pozostawieni i musimy sami sobie radzić w pomocy dla naszych dzieci i znajdywaniu odpowiednich terapii i drogi leczenia. Nasze serduszko nie potrafi nam komunikować, co go boli, co mu dolega... z czym się zmaga. Moje dziecko już 3 razy straciło możliwość werbalnego komunikowania się z nami. Błagam pomóżcie nam odzyskać naszego synka. Rodzice, których znamy, osiągają największe efekty właśnie dzięki temu, że badają swoje dzieci, a co za tym idzie, leczą je, finansując  leczenie, terapie i cały czas szukając i nie poddając się. Prosimy, pomóżcie nam, aby nasze dziecko mogło przeżyć choć część swojego dzieciństwa na beztroskiej zabawie ze swoimi braćmi, a nie wiecznie wśród lekarzy, specjalistów czy terapeutów. Proszę Was, czas gra na nie korzyść Karimka! Błagam pomóżcie nam go uratować! On jest za mały żeby tak cierpieć! "Nie pozwól, żeby ktokolwiek przekonał Cię, że jest już za późno, że czas się poddać". Dziękujemy za każdą złotówkę i wsparcie naszego dziecka.  Rodzice Samira i Krzysztof oraz rodzeństwo Ksawery i Marcelek, którzy czekają, aż ich braciszek odzyska zdrowie. ➡️ LICYTACJE💚- Razem dla Karimka ➡️ Charytatywny FESTYN #RazemdlaKarimka  ➡️ Urodzinowa Bajka Karima- Charytatywny Bieg #Razemdlakarimka➡️ Wywiad w Radio Parada z Mamą Karimka ➡️ Reportaż w tvp3 Łódź Dzięki licznym wydarzeniom charytatywnym, działaniom naszej rodziny i przyjaciół, licytacjom oraz Festynowi #Razemdlakarimka możemy pomniejszyć kwotę na zbiórce!

317 864,00 zł ( 74,35% )
Brakuje: 109 636,00 zł
Vanessa Klepczyńska
Vanessa Klepczyńska , 13 lat

Vanessa walczy o przyszłość! Nie pozwólmy jej się zatrzymać!

Czy wiecie, jak to jest, kiedy Wasze dziecko płacze, a Wy nie potraficie ukoić jego bólu? Z pewnością każdy rodzic zdrowego dziecka przeżył taką chwilę i zostawiła w jego sercu bliznę. Rodzice dzieci niepełnosprawnych przeżywają podobne niemal każdego dnia, a dziś moja piękna i zdolna córeczka znów płakała – z niemocy, zmęczenia i rezygnacji. Vanessa ma 13 lat, dziecięce porażenie mózgowe – spastyczne, czterokończynowe, padaczkę lekooporną, poważną wadę wzroku, pęcherz neurogenny i problemy gastroendokrynologiczne. Ma też pełną świadomość swojej niepełnosprawności, w końcu przestała być dzieckiem i staje się dziewczynką, która wie… Wie, że czeka ją ogrom walki o normalność, sprawność i przyszłość, która innym dzieciom dana jest na start. Obowiązkiem moim i jej taty jest podarować jej to zwykłe nadzwyczajne życie, ale nawet dla nas, zakochanych w Vanessie bez pamięci, bywa to zbyt trudne, dlatego, kiedy ona płacze wali nam się świat. Wszystko zaczęło się od nagłego odejścia wód płodowych w 28 tygodniu ciąży. Vanesska urodziła się jako skrajny wcześniak z silnym niedotlenieniem. Była tak maleńka, a jednak drzemała w niej wojowniczka, która każdego dnia staje do walki o siebie. Kiedy skończyła 2 lata, padł na naszą rodzinę wyrok – dziecięce porażenie mózgowe. Po raz kolejny stanęliśmy do walki o nasze dziecko i z małej miejscowości przeprowadziliśmy się do Łodzi, po to, aby miała dostęp do najlepszych ośrodków leczniczych, specjalistów i rehabilitantów, ale choroba zawsze wyprzedzała nas o dwa kroki. Pojawiła się padaczka i leki, po których moja córeczka nie była w stanie funkcjonować – nadmierna senność zmieniła ją w śpiącą królewnę, która nie miała siły ćwiczyć. Do ukończenia 6 roku życia była trzykrotnie reanimowana, przeszła kilka operacji bioder, które unieruchamiały ją na miesiące, a finalnie i na lata. Do dziś nie chodzi i nie siedzi, chociaż z całych sił walczymy o to, by otrzymała najlepsze wsparcie. Nie możemy nawet odzyskać sprawności, którą miała jeszcze przed operacjami. Do tego doszły zabiegi ratujące wzrok, oraz leczenie napiętych mięśni toksyną botulinową i coraz bardziej wymagająca rehabilitacja.  Przy tym wszystkim pojawiła się nadzieja, bo Vanessa mówi, uczęszcza do szkoły, nawiązuje przyjaźnie, a jej rozwój znacznie przyspieszył. To jedyna szansa na to, aby nie zmarnować potencjału, który udało jej się wypracować, ale znów goni nas choroba i czas. Niestety zauważyliśmy, że ostatnie rehabilitacje przynoszą znikome efekty, ponieważ córka szybko rośnie i spastyka ją pokonuje. Jedynym rozwiązaniem, które na tę chwilę oferuje nam medycyna jest fibrotomia – zabieg polegający na nacięciu wybranych punktów. To zniweluje przykurcze bioder, kolan i rąk. Przykurcze są tak silne, że uniemożliwiają jej nawet podniesienie dłoni. Tylko tak jesteśmy w stanie zagwarantować jej na dalszy rozwój. Nie pozwólmy jej zatrzymać się w tej walce. Niestety koszt takiej operacji wynosi około 12 tysięcy złotych. Przy równoczesnych rehabilitacjach, które i tak muszą się odbywać, aby jej umiejętności się nie cofały, kosztach sprzętu np. wózka, siedziska, ale też zwykłych środków higienicznych, to kwota, którą nie dysponujemy. Tym trudniejsza do uzbierania, ponieważ staliśmy się rodziną zastępczą dla siostrzeńca męża. Tymka los również nie oszczędzał i potrzebuje specjalistycznego wsparcia, aby wzrastać w zdrowiu, w szczęściu i poczuciu bezpieczeństwa. Marzeniem Vanessy jest stanąć na nogach, chodzić, tańczyć i grać w piłkę – to jest możliwe! Ale najpierw musimy pokonać głównego wroga, czyli przykurcze. Kiedy to się już stanie, ona będzie wiedziała, jak walczyć dalej i jak wygrać tą nierówną i niesprawiedliwą walkę. Błagamy Was! Pomóżcie nam jej pomóc! Sandra i Krystian ➡️ Vaneska w Pytanie na sniadanie

4 493 zł
Sebastian Orzechowski
Sebastian Orzechowski , 39 lat

By zwykła codzienność nie była tak dużym wyzwaniem...

Osiem lat. Przez tyle czasu, byłem sprawnym człowiekiem. Dzieckiem, które o nic nie musiało się martwić. Chłopcem, który idzie na boisko, wiedząc, że czekają na niego koledzy, aby pograć w piłkę lub wspólnie pobawić się na placu zabaw. To były piękne lata beztroski. Teraz mam córeczkę, dla której zrobię wszystko. Bardzo bym chciał, żeby jej przyszłość była wspaniała, żeby wiedziała, że w każdej sytuacji może na mnie liczyć.  Cała moja historia z chorobą zaczęła się niewinnie - od chodzenia na palcach w wieku 8 lat. Tak mi było wygodnie, w pewnym momencie zacząłem chodzić i biegać w ten sposób, bez zastanawiania się, że nie stawiam kroków całą stopą. Szczerze mówiąc, nie myślałem, że może to zwiastować jakiekolwiek problemy. Z roku na rok moje mięśnie stawały się słabsze. Mięśnie pasa biodrowego, później barkowego przestawały prawidłowo funkcjonować… Czułem się coraz gorzej. Najprostsze czynności stawały się ogromnym wyzwaniem. Rodzice pojechali ze mną specjalistów i wtedy dowiedziałem się o chorobie.  Wciąż wierzę w to, że diagnoza nie musi być wyrokiem. Mam na imię Sebastian, mam 36 lat i choruję na dystrofię mięśniową LGMD2A.  Mam cudowną żonę i uroczą córeczkę. Dla nich zrobię wszystko, co tylko się da, aby zatrzymać postępy choroby. Przemieszczam się na wózku inwalidzkim. Nauczyłem się, że jest on moimi nogami, ale nie chcę dopuścić do tego, by dystrofia odebrała mi jeszcze więcej. W maju przeszedłem terapię komórkami macierzystymi. Teraz czeka mnie intensywna rehabilitacja, która mam nadzieję, sprawi, że będę mógł zrezygnować z wózka i wstanę na nogi o własnych siłach.  Na co dzień zajmuję się księgowością w warsztacie samochodowym. Motoryzacja od zawsze była moją pasją. Niestety, mimo że bardzo bym chciał, nie mogę podjąć się żadnej nowej pracy. Pozostała mi tylko praca biurowa.  W każdej sytuacji chcę być wsparciem dla mojej rodziny. Pierwszy krok wykonany - terapia komórkami macierzystymi. Teraz pozostała mi rehabilitacja. Miałem już kilkadziesiąt spotkań z fizjoterapeutą. Czuję się po nich bardzo dobrze i powoli zaczynam widzieć rezultaty. Niestety, koszty terapii, a także dalszej rehabilitacji są naprawdę duże, dlatego z całego serca proszę o wsparcie, dzięki któremu mogę zatrzymać chorobę. Chcę być silniejszy, dla siebie i dla rodziny - by zwykła codzienność nie była tak dużym wyzwaniem. Sebastian

29 693,00 zł ( 60,41% )
Brakuje: 19 456,00 zł
Magdalena Tyjeczko
Magdalena Tyjeczko , 32 lata

Młoda mama walczy z czasem: najpierw endometrioza, teraz stwardnienie rozsiane. Pomóż, by Magda zdążyła wychować syna!

Mam na imię Magda i jestem mamą kilkuletniego Dawida. Odbieram chorobie kolejne miesiące, by dać synowi jak najwięcej siebie. Pierwszą diagnozę dostałam w 2017 r., dokładnie w moje 25. urodziny: podejrzenie stwardnienia rozsianego (SM) oraz dyskopatia w części lędźwiowej L4/L5 i L5/S1 z torbielami. Piękny prezent, prawda? Do szpitala trafiłam przez osłabienie nóg. Przeszłam badania i rehabilitację, diagnoza potwierdziła się pół roku później. Drugi rzut SM dopadł mnie we wrześniu 2017 roku. Uszkodził mi nerw wzrokowy i łokciowy, doszły kolejne zmiany w mózgu. Do tego porażenie połowicze prawej strony z zanikiem mięśnia w nodze. W całym 2017 roku mój 2-letni syn widział mnie przez 6 miesięcy. Resztę czasu spędziłam w szpitalu. W czerwcu 2018 r. dostałam trzeci rzut choroby Nastąpił dalszy zanik mięśnia w nodze i kolejne porażenie połowicze prawej strony. Jeszcze w tym samym roku otarłam się o śmierć. Przez perforację pęcherza moczowego dostałam zapalenia otrzewnej. Zdarzyło się to zaledwie sześć dni po usunięciu nowotworu z macicy i endometriozy z blizny po cesarskim cięciu. „Obiecałam synowi, że wrócę do domu” - powiedziałam zespołowi medycznemu tuż przed narkozą. Takie operacje to loteria, ale obiecałam Dawidowi, że wrócę. Miał wtedy 3 lata. Wróciłam. I kontynuowałam walkę ze stwardnieniem... Podczas rezonansu magnetycznego głowy okazało się, że lek działa i nie ma nowych zmian w mózgu. Czyli jest nadzieja, żeby wyrwać chorobie trochę czasu! Dobrze rokują też przeszczep komórek macierzystych i rehabilitacja, która wzmacnia mięśnie - dzięki temu rzutów SM jest o wiele mniej.  Wiem, że moimi chorobami można by obdzielić kilka osób. Dzieciństwo miałam koszmarne, łącznie ze śmiercią brata, ale nie chcę się żalić. Mimo wszystko kocham swoje życie, jest ciężkie, ale je kocham. Bardzo! Chcę zostać na tym świecie jak najdłużej, chcę wychować syna. Potrzebuję na to jeszcze paru lat. I Twojej pomocy. Spędzamy z Dawidem razem mnóstwo czasu: układamy puzzle i klocki, bardzo dużo rozmawiamy, wspólnie opiekujemy się rybkami i roślinami. Chcę przytulać swojego syna, wychodzić z nim na spacery, chcę dla niego spokojnego dzieciństwa bez ciągłego zamartwiania się o mamę. Nadal czytam Dawidowi bajki do snu, choć uszkodzony nerw wzrokowy tego nie ułatwia… Ale czytam. I będę czytać, choćby alfabetem Braille’a, siedząc może na wózku inwalidzkim. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby mnie teraz zabraknąć. Jeszcze nie... Walczę o lepsze jutro dla swojej rodziny. Mam szczerą nadzieję, że pomożesz mi wygrać trochę czasu. Z góry Ci dziękuję za każde okazane wsparcie!

14 550 zł
Kacper Pluta
Kacper Pluta , 23 lata

Marzę, by znów założyć mundur strażacki. Proszę, pomóż!

Kacper codziennie ryzykował swoje życie i zdrowie, aby ratować innych, obcych mu ludzi. To normalne w pracy strażaka – walka z żywiołami, ratowanie rannych czy poszukiwanie zaginionych... Strażacy działają w miejscach, gdzie sytuacja wymaga przytomności umysłu i rozwagi, ale jednocześnie szybkiej reakcji. Potrzebna jest pełna sprawność fizyczna. Niestety, to ostatnie mój syn stracił w nieszczęśliwym wypadku. Czy będzie mógł jeszcze kiedyś założyć mundur strażacki? Bez Twojej pomocy to na pewno się nie uda. Kacper od 5 lat w pełni angażował się w działania Ochotniczej Straży Pożarnej. Kiedy tylko słyszał dźwięk syreny, rzucał wszystko i jako pierwszy pojawiał się na zbiórce. Zawsze był w pełnej gotowości do niesienia ratunku potrzebującym. Wielokrotnie narażał przy tym swoje życie i zdrowie. Dziś on sam potrzebuje pomocy...  W sierpniu ubiegłego roku Kacper uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, który w jednej chwili przekreślił wszystkiego jego plany i marzenia. W wyniku wypadku doznał licznych urazów wielonarządowych oraz poważnego uszkodzenia prawej stopy.  Lekarze robili wszystko co w ich mocy, aby uratować stopę i tym samym sprawność Kacpra. Przeprowadzili skomplikowaną operację, która niestety nie przyniosła oczekiwanych efektów. Po zabiegu wystąpił groźny stan ropny z martwicą tkanek, który zagrażał życiu naszego syna. Konieczna była amputacja stopy. Życie Kacpra w jednej chwili roztrzaskało się na malutkie kawałeczki. Świat się dla niego zatrzymał i wszystko przestało mieć znaczenie… Zawód strażaka jest ściśle związany ze sprawnością, którą jak się wtedy wydawało – stracił bezpowrotnie. Czuł, że jego marzenia stały się nieosiągalne...  Tygodnie mijały, a Kacper powoli odzyskiwał siły.... Kiedy rany się zagoiły, rozpoczęliśmy cykl intensywnej rehabilitacji. Każdego dnia jego chód się poprawiał, a ćwiczenia przynosiły pożądane efekty. Po kilku miesiącach w końcu udało mu się postawić pierwsze, niestabilne kroki. Niestety to nie wystarczy, aby wrócić do strażackiej pasji.... Obecnie nasz syn o niczym tak bardzo nie marzy, jak o tym, by wrócić do swojego życia sprzed wypadku, zarówno prywatnego, jak i zawodowego. Jedyną szansą jest nowoczesna i bardzo kosztowna proteza nogi oraz specjalistyczna rehabilitacja, na którą nas nie stać...  Dlatego prosimy, pomóż nam walczyć o sprawność Kacpra.  Wcześniej to on niósł ludziom nadzieję i dawał wsparcie. Dzisiaj sam potrzebuje ratunku… Dlatego prosimy o pomoc w uzbieraniu potrzebnych środków na zakup protezy oraz opłacenie intensywnej rehabilitacji. Bez Was strażackie marzenia naszego syna nigdy się nie spełnią...  Rodzina  Pomóc możesz również poprzez udział w licytacji na Facebooku:  ➡️ Licytacje -poMOC dla Kacpra Pluta Czytaj więcej:  ➡️ Po MOC dla Kacpra Pluta Media o zbiórce:  ➡️ Pomóż Kacprowi odzyskać sprawność! ➡️ Strażak potrzebuje pomocy! ➡️ Potrzebna pomoc dla Kacpra!

21 751,00 zł ( 31,45% )
Brakuje: 47 398,00 zł
Renata Lebiedzińska
Renata Lebiedzińska , 55 lat

Stanąć twarzą w twarz z rakiem, by nie stracić nadziei na życie!

Wiedziałam, że dzieje się coś złego. Choroba często atakuje z zaskoczenia, nagle zastępując codzienność w pole walki. Czułam to, ale w najgorszych koszmarach nie podejrzewałam, że moje życie za chwilę może się tak drastycznie zmienić. We wrześniu 2020 usłyszałam wyrok - nowotwór złośliwy sutka.  Zaczęło się od bólu w kręgosłupie, który z dnia na dzień zaczął się nasilać. Wystraszona sytuacją zaczęłam szukać pomocy. Krążyłam od lekarza do lekarza. Po długiej diagnostyce usłyszałam, że zmagam się z nowotworem złośliwym oraz przerzutami do kości. Zaatakowane zostały kręgi szyjne, piersiowe, łopatki, miednica oraz kości udowe. Moja sprawność w mgnieniu oka stała się znacznie ograniczona.  To nie tak miało wyglądać! Miałam plany, marzenia i poczucie, że mam dużo czasu na ich realizację i wtedy nagle moje życie się urwało! Nie wiedziałam, czy nadejdzie jutro... Leczenie osłabiło mój już i tak wycieńczony do granic możliwości organizm. Z pełnej pasji, radosnej i cieszącej się każdą chwilą osoby stałam się przykuta do łóżka, bez szans na lepszą przyszłość. W listopadzie ubiegłego roku mój stan drastycznie się pogorszył. Lekarze podejrzewają złamanie w kręgosłupie szyjnym. Ból się nasila, a ja nie jestem już w stanie normalnie funkcjonować. Coraz częściej nie mam siły nawet wstać z łóżka. Wiem, że nie mogę się poddać. Chcę zawalczyć, ale koszty związane z moim leczeniem i rehabilitacją znacznie przekraczają moje możliwości. Na szali leży moje życie, pomóż mi je uratować…  Renata

2 810 zł
Hannah Ryczyńska
Hannah Ryczyńska , 8 lat

Bez rehabilitacji operacja pójdzie na marne! Pomagamy małej Hani

Operacja dała nam nadzieję na sprawność, ale wciąż możemy wszystko stracić. Przyszłość córeczki stoi pod znakiem zapytania, a kolejne postępy zależą od tego, czy uda mi się jej zapewnić najlepszą opiekę. Niestety, sama nie mam na to szans…  Doskonale pamiętam te emocje. Strach, przerażenie, niepewność. Hannah przyszła na świat kilkanaście tygodni za wcześnie. Poród w 29 tygodniu ciąży. Garść złych informacji przekazanych przez lekarzy. Najgorsza z nich: 1 punkt w skali Apgar przez niemożliwość samodzielnego oddychania. Karmiłam się nadzieją, że nabierze sił, że jej maleńkie ciało rozpocznie walkę i wkrótce będę mogła wziąć ją w ramiona i podziękować za to, że zwyciężyła.  Niepewność trwała 11 tygodni. Dokładnie tyle, ile powinnam nosić ją pod sercem. Po wielu nieprzespanych nocach, dniach płynących na czuwaniu, wreszcie otrzymałam jedną z najważniejszych informacji: stan jest stabilny, zagrożenie życia minęło. W takich momentach trudno powstrzymać emocje: szczęście mieszało się z obawą o przyszłość. Jak szybko się okazało, zniknięcie bezpośredniego zagrożenie nie spowodowało, że wszystkie problemy zniknęły. U Hannah zdiagnozowano dziecięce porażenie mózgowe. Choroba, na którą nie ma lekarstwa. Dolegliwości, które wpływają na całe życie, codzienne funkcjonowanie i sprawiają, że każdy dzień staje się ogromnym wyzwaniem.  Wcześniactwo i związane z nim choroby sprawiły, że moja córeczka nie ma szans na rozwój, taki sam jak u rówieśników. W wieku 5 lat moja córeczka wciąż raczkuje, samodzielne chodzenie pozostaje jedynie odległym marzeniem. Na własnych nóżkach jest w stanie pokonać zaledwie kilka kroków przy wsparciu specjalistycznych ortez oraz kul.  Naszą nadzieją na sprawność była operacja. Przebiegła pomyślnie, ale po jej przeprowadzeniu pojawił się duży problem: by działania lekarzy okazały się skuteczne konieczna jest rehabilitacja, co najmniej dwuletnia. Niestety, nie mamy możliwości zdobycia jej w ramach refundacji. Wsparcie i opieka specjalistów to ogromne koszty, a ja muszę mieć środki, by dać Hannah tę jedyną szansę. Bym w przyszłości mogła jej powiedzieć, że zrobiłam wszystko, by zawalczyć o jej zdrowie i częściową samodzielność.  Choroba zabrała nam wiele. Zbyt wiele. Świadomość tego, że mamy możliwość podjęcia walki jest dla mnie niezwykle budująca, ale wciąż się boję. Strach o przyszłość córeczki, o jej funkcjonowanie stał się częścią mojej codzienności. Chcę go pokonać, a ty jesteś moją jedyną nadzieją na poprawę, na to, że zamiast barier wreszcie zobaczymy możliwości.  Twoje najmniejsze wsparcie to dla mojego dziecka ogromna szansa! Proszę, nie przechodź obok mojej prośby obojętnie… Życie w cieniu choroby jest niezwykle trudne i wymagające. Szczególnie, kiedy musisz powtarzać własnemu dziecku “nie możesz”. Z pułapki ograniczeń jest jednak wyjście… By do niego trafić, potrzebujemy twojej pomocy!

11 255,00 zł ( 38,33% )
Brakuje: 18 107,00 zł
Ala Golic
Ala Golic , 11 lat

By cierpienie i choroba nie były na zawsze... Pomocy!

Alicja ma dopiero kilka lat, a jej dokumentacja medyczna to kilka grubych tomów. Za każdym z nich stoi walka - lekarzy i naszej małej bohaterki. Dziś ruszamy do kolejnej, która jest dla nas jedyną nadzieją na to, że choroba nie będzie miała ostatniego słowa. To nie było spokojne, pełne radości oczekiwanie na przyjście maluszka na świat. Każdy dzień wiązał się ze strachem, a tak często powtarzane “proszę się nie stresować”, przynosiło zawsze efekt odwrotny do oczekiwanego. Niemalże na początku ciąży, po badaniach usłyszałam od lekarzy, że podejrzewają chorobę. Początkowo miał być to Zespół Downa, który po kolejnej konsultacji wykluczono. Niestety, ta diagnoza została zastąpiona inną - lekarze dostrzegli problemy z rączką, ale nie byli w stanie określić, co właściwie jest nie tak. Pozostawało czekać na pierwsze spotkanie, które miało odkryć, z czym się mierzymy.  Jej przyjściu na świat towarzyszyło mnóstwo skrajnych emocji - radość mieszała się z lękiem, ekscytacja z pełnym napięcia oczekiwaniem na informacje od lekarzy. Niestety, przekazane fakty niewiele miały wspólnego z dobrymi. Nasza córeczka została zdiagnozowana, a badania pokazały szereg wad, z którymi musieliśmy się zmierzyć. Pierwsza myśl to strach i niepewność. Plan leczenia był potwornie długi. Lekarze niczego nie byli pewni, a my musieliśmy im zaufać, bo wszystko, co związane z procedurami medycznymi było dla nas zupełną nowością…  Minęło mnóstwo czasu, niestety, strach o naszą córeczkę wcale nie jest mniejszy. Marzymy tylko o tym, by w przyszłości już jako większa dziewczynka czy dorosła kobieta mogła radzić sobie samodzielnie nie trafiając co rusz na bariery.  Wiedzieliśmy, że wada Alicji będzie budziła ciekawość, będzie tematem pytań, szczególnie w środowisku dzieci - właśnie dlatego od początku przygotowywaliśmy córeczkę na to, że zostanie poddana operacji, która sprawi, że rączka będzie sprawna, a wtedy już nic nie stanie na przeszkodzie do spełnienia marzeń, które na ten moment zakładają, że zostanie weterynarzem. Przygotowanie Alicji to tylko jeden krok, bo zdajemy sobie sprawę, że najpierw to my rodzice, musimy pokonać kolejną trudną drogę. Wszystko przez to, że leczenie Alicji będzie kosztować prawie pół miliona złotych! Ogromna kwota za sprawność i samodzielność naszej córeczki. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że ta suma brzmi przerażająco. Niestety, świadomość, że Alicja już zawsze będzie się musiała borykać z wadą jest dla nas znacznie gorsza. Musimy prosić o wsparcie, ratunek i pomoc dla naszej córeczki! Od tego zależy jej przyszłość…  Nie możemy pozwolić, by obietnica operacji była zapewnieniem bez pokrycia. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której zawiedziemy nasze dziecko! Ona wierzy w to, że jej los nie jest przesądzony. Przeszła tak długą drogę, starała się być dzielna w sytuacjach, w których my zdawaliśmy się poddawać. Los nie był dla niej łaskawy, ale my za wszelką cenę chcemy wynagrodzić jej trudności. Najlepszy prezent, jaki możemy jej dać to… sprawność. Dla nas to walka o wszystko.  Strach o zdrowie Ali będzie nam towarzyszył już zawsze, ale wierzymy, że każdy mały krok ma ogromne znaczenie dla jej przyszłości. Teraz potrzebujemy jednego z najważniejszych – milowego, który będzie dla naszej córki całkiem nowym startem. Alicja nigdy nie zmarnuje szansy, którą otrzyma. Nasza córeczka, jak nikt inny, potrafi docenić zdrowie albo chociaż jego namiastkę. ➡️ Licytuj, wystawiaj przedmioty i pomagaj Ali!

82 421,00 zł ( 27,7% )
Brakuje: 215 049,00 zł
Tomasz Wroński
Tomasz Wroński , 24 lata

Młode życie zniszczył wypadek... Pomóż nam uratować Tomka!

Tomasz ma 21 lat... Niedawno miał podejść do matury z matematyki. Na egzamin nigdy nie dotarł. Wszystko zniszczył tragiczny wypadek... Nie wiadomo, co się stało. Tomka od domu dzieliło zaledwie 15 minut. Ułamek sekundy i jego życie legło w gruzach tak jak i nasze. Gdy 25 sierpnia tego roku o 1.00 w nocy zadzwonił domofon, wiedziałam, że coś się stało... Ten domofon nie działał od dwóch lat. Zadziałał akurat wtedy, gdy przyszli przyjaciele mojego syna. Przyjechali mi powiedzieć, że Tomek miał wypadek. Nogi ugięły się pode mną... Nikt nie wie, co się mogło stać. Na prostej drodze syn zjechał do rowu. Jego samochód dachował. Był uwięziony i nieprzytomny, dopiero strażacy go uwolnili. Do dziś nie jest znana przyczyna tragedii. Nie było świadków. A Tomek doznał poważnych obrażeń głowy… Zaczęła się walka o życie w szpitalu w Łodzi, gdzie go zaintubowano i wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej. Lekarze stwierdzili stłuczenie pnia mózgu... Mijają kolejne tygodnie, a stan mojego 21-letniego syna jest bardzo ciężki. Nadal jest w śpiączce – potrzebuje rehabilitacji  w specjalistycznej klinice, która go wybudzi. Gorączkuje – ale jest silny. Niestety musimy być przygotowani na wszystko, chwilowa stabilizacja przeplatana jest z nieprzewidzianymi komplikacjami. Niestety ciągłe infekcje szpitalne nie pomagają mu. Sił dodaje nam myśl, że Tomek walczy, nadal tu jest, z nami i ma szansę wrócić! Jedna chwila przekreśliła wszystko. Dziś nawet oddychanie sprawia trudność... Lekarze robią, co mogą, aby mógł oddychać samodzielnie. Tomasz jest silny i walczy – daje nam znaki, otwiera powieki, chce do nas wrócić, ale bez pomocy fachowej kliniki, rehabilitacji,  rodziny i dobrych ludzi jest to niemożliwe...  Jako matka wiem, kiedy Tomek mnie słyszy i jak reaguje. Próbuje nawiązać kontakt, ale niestety nie może. Choć ostatnio nastąpił mały postęp: Tomasz zaczął otwierać oczy i widoczne są powolne ruchy rąk. Cieszymy się z tego, łapiemy każdą iskrę nadziei, która pozwala nam wierzyć w lepsze jutro! Tomasz obecnie przebywa w klinice Budzik w Olsztynie. Ten czas jest jednak ograniczony. Po opuszczeniu kliniki będzie potrzebował specjalistycznej i niestety bardzo kosztownej rehabilitacji... To trudny czas dla całej rodziny i bliskich, dodatkowo spotęgowany przez koronawirusa  - nie możemy być z Tomkiem tak często, jak byśmy chcieli. Nie widzimy się całymi tygodniami… Każda rozłąka z bliską osobą w trudnym czasie związana jest z wielkim stresem, tęsknotą i bezsilnością – niemożność wsparcia go, chociażby przez samą obecność i trzymanie go za dłoń jest najtrudniejsza dla rodziców, rodzeństwa, bliskich… Chcemy, by ten silny młody chłopak wrócił do nas, bo nie wyobrażamy sobie życia bez Tomka. Zawsze okazywał bezinteresowną pomoc, kocha motoryzację, większość czasu spędzał przy naprawie samochodów przyprowadzonych przez znajomych i nigdy nie oczekiwał zapłaty za wykonaną pracę… Kiedy miał 15 lat odrestaurował stary motor wujka… Rozkręcił do najmniejszej śrubki i potem składał odnowione części… Miał pasje, które realizował. Motoryzacja, rolnictwo… A teraz leży, walcząc o to, by choć móc się z nami porozumieć... Kilka lat temu Tomek stracił ukochanego dziadka. Wiemy jednak, że on gdzieś tam na górze jest i czuwa nad wnukiem. Nie pozwolił mu zginąć tamtego dnia. To  jeszcze nie był czas na Tomka. On musi być z nami! Przed moim synem całe życie, to młody niezwykle pracowity i uczynny chłopiec. 21 lat to nie jest wiek, aby kończyć w ten sposób. Tomek ma szanse wrócić do normalnego życia, ale niestety potrzebuje pomocy dobrych ludzi i bardzo kosztownej rehabilitacji... Jako matka proszę Was o pomoc dla mojego ukochanego synka!

17 842 zł

Obserwuj ważne zbiórki