Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kajetan Widlicki
Kajetan Widlicki , 13 lat

Każdego dnia walczymy o lepsze życie Kajtka! Pomocy!

Nasza droga do szczęścia była niezwykle wyboista... Kajtuś urodził się w Anglii. Kiedy rozstaliśmy się z jego mamą, ta zaczęła utrudniać nam kontakt. Tak zaczęła się moja walka o synka. Nikomu nie życzę takiej traumatycznej przeprawy. Po śmierci swojej mamy, przez okrutną biurokrację, Kajtek trafił do angielskiej rodziny zastępczej. Załamany, ale też bardzo zmotywowany walczyłem o mojego synka! Zwycięstwo nadeszło dopiero w lipcu 2019. Odetchnęliśmy z ulgą! Jednak nie dane nam było cieszyć się długo tą chwilą. Z powodu niejasnej sytuacji prawnej Kajtek w Anglii nie był diagnozowany i leczony, co okazało się ogromnym błędem. Dlatego zaraz po odzyskaniu syna, każdą chwilę spędzaliśmy w szpitalach na poszukiwaniu przyczyn jego słabego zdrowia. Synek rozwija się dużo wolniej od swoich rówieśników. Jest bardzo małomówny i też niewiele rozumie. Kajtek wymaga stałej opieki, a stwierdzono u niego autyzm, zespół Arnolda-Chiariego, zaburzenia metaboliczne i wady postawy. Tyle nieszczęść... Tak dużo przeciwności na jedno, bezbronne dziecko. Po powrocie do Polski wszystkie oszczędności wydaliśmy na leczenie i diagnostykę, jednak to kropla w morzu potrzeb, bo wciąż musimy walczyć. Czas, niestety również nie działa na naszą korzyść i potrzebne jest szybkie działanie. Dlatego prosimy o pomoc. Proszę, wesprzyj mnie w walce o przyszłość mojego dziecka! Tata Kajtka, Tomek

3 631,00 zł ( 4,01% )
Brakuje: 86 719,00 zł
Maria Jakubczyk
Maria Jakubczyk , 5 lat

Nieznana choroba niszczy dzieciństwo małej Marysi! Pomóż w poszukiwaniu diagnozy

Choć ciąża była książkowa i nic nie wskazywało na problemy życie zweryfikowało moje marzenia o cudownym macierzyństwie. Bo choć moja córeczka jest wyjąkowa to jednak jej przyszłość stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Wszystko przez chorobę. Najgorsze jest jednak to, że czas mija, a my wciąż nie znamy jej nazwy… Kiedy przyszła na świat nie miałam słów, by opisać swoją radość. Mały człowiek zmienia całkowicie perspektywę, sprawia że zaczynają cieszyć najmniejsze gesty, proste codzienne sprawy. Niestety, radością związaną z beztroskim macierzyństwem cieszyłam się jedynie przez krótką chwilę. Pierwsze obserwacje lekarzy nie wskazywały na nic niepokojącego, ale tuż po powrocie do domu zaczęły się pierwsze problemy. Na początku na drodze stanęła zapadnięta żuchwa, która utrudniała jedzenie. W końcu przyjmowanie pokarmu z piersi stało się niemożliwe, a ja dosłownie prosiłam o każdy gram, który w przypadku takich maluszków ma ogromne znaczenie dla zdrowia. Potworne jest to, że czas mija, a ja wciąż nie wiem, co dzieje się z moim dzieckiem. Wcześniej każdy posiłek kończył się ulewaniem, teraz mimo upływu czasu Marysia wciąż nie przyswaja pokarmów prawidłowo. Wiem, że ona jest jeszcze malutka, ale mam wrażenie, że ta nieznana nam choroba odbiera jej siły powodując, że nie może się bronić…  Najgorsze w naszej sytuacji jest to, że Marysia niedawno skończyła roczek, a jej dokumentacja medyczna pęka w szwach. Potężne segregatory to nasze wspomnienie ze wszystkich odwiedzonych gabinetów lekarskich. Niestety, żadna z nich nie doprowadziła nas do odpowiedzi na najważniejsze pytanie: co dolega mojej córeczce, jak ratować ją przed kolejnymi trudnymi dolegliwościami, które mają ogromny wpływ na jej rozwój? Lekarze bezradnie rozkładają ręce, ogrom badań okazał się bezskuteczny. A ja chcę wiedzieć, jak mogę jej pomóc… Marysia nie przybiera na wadze właściwie tak jak inne dzieci w jej wieku. Przez niewłaściwe przyjmowanie pokarmu jej organizm jest w fatalnym stanie. Każdy dzień, każdy posiłek jest dla nas ogromnym wyzwaniem.  Jakiś czas temu usłyszałam, że u mojej córeczki podejrzewana jest choroba genetyczna. Teraz musimy wykonać szereg badań i testów, które pomogą nam odkryć przyczynę. To jedyna droga do ratunku! Niestety, trafiłyśmy na mur. Badania i rehabilitacja to koszty, których nie jestem w stanie ponieść. Obecnie samodzielnie wychowuję dziecko, a przez chorobę, muszę czuwać przy niej dosłownie dzień i noc… Potrzebuję pomocy! Potrzebuję wsparcia dobrych ludzi, którym nie jest obojętny los mojej kruszynki! Dopiero od jakiegoś czasu uczę się żyć w rzeczywistości zdominowanej przez chorobę. W ratowaniu Marysi jestem zdana tylko na siebie, ale sama nie mogę dać jej wszystkiego, czego potrzebuje. Walczę o dobro mojej córeczki, o nic więcej nie proszę…

12 358,00 zł ( 57,22% )
Brakuje: 9 238,00 zł
Paweł Mroczkowski
Paweł Mroczkowski , 50 lat

Marzenie o samodzielności, marzenie o protezie

Całe życie, od rana do wieczora, spędzałem przy pracach polowych. Była to moja praca i pasja w jednym. Ziemia odziedziczona po rodzicach - wiedziałem, że nie mogę tego zaprzepaścić. Rolnictwo to coś, bez czego nie potrafię żyć. Pod pracę podporządkowałem całe moje życie. Tak było w moim domu z pokolenia na pokolenie, tak chciałem i ja. Prowadziłem zwyczajne życie, aż do tego momentu, do dnia, kiedy doszło do wypadku. Wypadek przy pracy zmienił całe moje życie… Minęło prawie 9 lat, a ja ciągle mam wrażenie, że to zły sen, że ten koszmar zaraz się skończy… Niestety, jedyne co mi pozostało to akceptacja sytuacji i walka o lepsze życie. O życie, które tak bardzo się zmieniło. Nie przypuszczałem, że może mnie spotkać taki wypadek, takie nieszczęście. Już dziś jestem w stanie to głośno powiedzieć - straciłem rękę. Doznałem amputacji urazowej obu kości prawego przedramienia podczas prac w gospodarstwie rolnym. Praca na polu zabrała część mnie, tą silniejszą. Niektórych czynności nie potrafię wykonać lewą ręką.  Od tamtej chwili nawet najprostsze aktywności wymagają pomocy i zaangażowania innych osób. Gdyby nie pomoc mojego brata, który wspiera mnie na każdym kroku, nie wiem co by się ze mną działo, nie wiem, czy dałbym radę przetrwać najgorszy w moim życiu czas. Nie ukrywam, zaraz po wypadku trudno było pogodzić się z tym, że już do końca życia będę osobą niepełnosprawną.  Wyżyć z renty nie jest łatwo, jednak nie mam innego wyboru. Tak bardzo marzę o tym, by znów być samodzielnym człowiekiem, nie chcę być obciążeniem dla otoczenia, dla rodziny. Chcę znów cieszyć się życiem i czerpać z niego pełnymi garściami. Jedyną drogą do tego jest specjalistyczna proteza ręki, tak kosztowna, że sam nie zdobędę tej kwoty być może nigdy.  Proszę, pomóż mi!

10 333,00 zł ( 7,27% )
Brakuje: 131 635,00 zł
Piotr Bartoszewicz
Piotr Bartoszewicz , 45 lat

Tragiczny wypadek, a potem amputacja - pomóż Piotrowi znów iść na spacer z dziećmi!

Przed wypadkiem życie było takie łatwe... Szliśmy przez życie razem, ramię w ramię. Zawsze pomagał mi Piotr, mój kochający mąż. Głowa naszej rodziny, cudowny tata dwójki dzieci, zawsze uśmiechnięty i pełen pozytywnych myśli, aktywny fizycznie. Dla Piotra od zawsze najważniejsza była i jest rodzina. Pracował ciężko, ale nawet po pracy zawsze znalazł dla nas czas, aby porozmawiać, pomóc innym i pobawić się z naszymi dziećmi. Wszystko zmieniło się pewnego feralnego dnia.... 9 maja zaczął się jak każdy inny dzień. Nic nie wskazywało na to, że zakończy się tragicznie, że życie, jakie mieliśmy dotąd, zniknie bezpowrotnie... Mąż wybrał się na przejażdżkę motocyklem. Jeździł od wielu lat, motory były jego pasją od dziecka. To była motocyklowa przejażdżka, jakich odbył już setki. Mąż jak zawsze jechał zgodnie z przepisami. Kiedy zbliżał się do skrzyżowania, kierowca samochodu osobowego wymusił pierwszeństwo... Mąż nie zdążył zahamować, doszło do wypadku. Sekundy zniszczyły wszystko... Jeszcze wtedy nie sądziliśmy, jak poważne okażą się skutki wypadku. Piotr stracił stopę... Szpital na wiele dni stał się naszym domem. Lekarze dzielnie walczyli o jego stopę. Niestety po paru dniach wdała się martwica. Ziścił się najgorszy scenariusz - amputacja nogi... Nawet przy dramacie, jaki przeżył, mąż nie stracił optymizmu i uśmiechu na twarzy. Po amputacji zaczęła się walka o powrót Piotra do sprawności. Z powodu leżenia przez wiele dni na łóżku szpitalnym mięśnie Piotra zaczęły wiotczeć... Ból w nodze był nie do wytrzymania, ale nawet on nie przeszkodził mężowi w walce o powrót do sprawności. Rozpoczął intensywną rehabilitację. Walczy, bo wie, jak duża jest stawka. Zajęcia są bardzo męczące i bolesne... Rehabilitacji Piotra podporządkowaliśmy całe życie. Jeździmy do ośrodków, rehabilitantów, a po skończonych zajęciach ćwiczymy razem w domu. Robimy wszystko, aby Piotr wrócił choć do częściowej sprawności. Koszty leczenia, rehabilitacji, diety są dla nas ogromne... Znaleźliśmy się w sytuacji, w której jesteśmy pod ścianą. Musimy prosić o pomoc... Jeśli czytasz to i poruszyła Cię nasza sytuacja, będę niesamowicie wdzięczna. Nasze dzieci marzą o tym, aby wyjść na spacer z tatą... Pomóż nam odzyskać sprawność, która została Piotrowi brutalnie odebrana. Jeżeli nie możecie wpłacić, proszę o udostępnienie, wierzę, ze razem damy radę. Dziękuję za wszystko. Żona Piotra - Ania z rodziną ➡️Piotrkowi możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik!

5 507,00 zł ( 9,67% )
Brakuje: 51 430,00 zł
Adrian Chomiszak
Adrian Chomiszak , 46 lat

"Chciałbym być wsparciem, a nie ciężarem..." - Adrian potrzebuje protezy!

Wiodłem szczęśliwe życie, które dzisiaj jest tylko wspomnieniem. Ciężko pracowałem na przyszłość, a teraz ta przyszłość stała się niepewna - straciłem nogę… Nie straciłem tylko wiary, że mimo wszystko będzie dobrze. Przecież nadal mogę pracować! O ile tylko będę mógł wyjść z domu… Bardzo proszę o pomoc w zakupie protezy, która zastąpi mi utraconą kończynę... Staram się nie tracić wiary i nadziei. Staram się cieszyć tym, co mam, choć nie zawsze jest łatwo... Pamiętam moje życie sprzed amputacji, dawało mi tyle radości, ale w pełni zrozumiałem to dopiero wtedy, gdy je straciłem. Miałem pracę, a zwykła codzienność, już teraz wiem, była pięknym darem. Potem poznałem co to gronkowiec i straszna wizja, która stała się faktem - strata nogi. Przed amputacją byłem czynny zawodowo: prowadziłem agencję reklamową, pracowałem również w branży budowlanej - układałem panele podłogowe i montowałem drzwi. Interesuję się sportem samochodowym i kosmologią. Nie założyłem rodziny, nie zdążyłem. Teraz opiekuje się mną mama, która sama jest już starsza i nie ma za wiele sił… Brak protezy utrudnia mi poruszanie się i znacznie mnie ogranicza. Chciałbym być aktywny zawodowo i społecznie, a bez protezy jestem skazany na przesiadywanie w domu. Mieszkam w dużym mieście, stolicy dolnego śląska, więc nie miałbym problemu ze znalezieniem pracy, tak myślę.  Teraz jednak nie jestem w stanie sam wyjść z domu, spędzam w nim większość czasu. Wyglądam przez okno i tak bardzo zazdroszczę tym, którzy mogą cieszyć się świeżym powietrzem, chłodem wiatru, czy nawet zimnem deszczu.  Chciałbym móc się jej odwdzięczyć się mamie za wszystko, co dla mnie robi. Wyręczyć ją w obowiązkach, które sprawiają coraz więcej problemu. Chciałbym znów pójść do pracy. Jedyną przeszkodą jest brak protezy, bardzo kosztownej protezy, która może uczynić moje życie dużo łatwiejszym. Proszę, pomóż mi ją kupić, bez Ciebie nie dam rady… Adrian

4 370,00 zł ( 9,12% )
Brakuje: 43 502,00 zł
Joanna Turkowska
Joanna Turkowska , 51 lat

Tragiczny wypadek na próbie - Asia walczy o powrót do zdrowia! Pomocy! #WakeUpJoanna

To była próba jak wiele innych. Warszawska Szkoła Filmowa. Asia przygotowywała studentów do spektaklu dyplomowego. W scenie czwartej pojedynek na szpady... Nagle jedna ze szpad popsuła się, a ostrze, oderwane od rękojeści, odskoczyło, trafiając Asię w skroń. Jedna chwila, jeden moment... i całe dotychczasowe życie się zmienia. Asia upadła, tracąc przytomność. Studenci zadzwonili po pogotowie. Zadziałali błyskawicznie. Karetka na sygnale zawiozła Asię do szpitala. Tam trafiła na stół operacyjny, gdzie lekarze uratowali jej życie. Przeszła dwie bardzo poważne operacje. To była sobota, 9 czerwca 2018 roku... Od 2 lat trwa walka o to, by Asia do nas wróciła. Lekarze mówią, że nie jest już w śpiączce, ale też nie jest do końca wybudzona. Wyniki EEG świadczą o niewielkiej poprawie aktywności mózgu, a jednak  Asia walczy i nie zamierza się poddawać... My też nie poddamy się w walce o nią. Kiedy Asia leżała jeszcze na oddziale neurochirurgii, byliśmy w panice… Nie wiedzieliśmy co robić, ale wiedzieliśmy, że trzeba działać! Zdecydowaliśmy się podzielić z Wami tragiczną informacją o wypadku i poprosić Was o pomoc w radzeniu sobie z jego konsekwencjami. Potem ruszyła lawina miłości i maszyna nabrała rozpędu! Wylądowaliśmy w Polskim Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej. Najpierw usunięto rurkę tracheotomijną – pierwszy okruszek nadziei. Potem kupiliśmy wózek, który wspaniale służy Asi – następny… Asia zaczęła otwierać oczy, już nie tylko w reakcji na ból, podnosić rękę, „pomagając” sobie przy ubieraniu, trzymać głowę w odpowiedniej pozycji bez podpórki… Aż w końcu w kwietniu 2018 roku dostaliśmy wiadomość, na którą czekaliśmy od wielu miesięcy — MAMY KONTAKT! Asia mruga dwa razy na tak i trzy razy na nie! W sierpniu – już w olsztyńskim „Budziku” - Asia wydawała się nam coraz bardziej kontaktowa, jednak pojawiły się też problemy – przykurcze lewych kończyn, zanikający odruch gryzienia, skostnienie w stawie biodrowym i nadgarstku... W grudniu 2019 roku, krótko przed świętami, Asia pierwszy raz się uśmiechnęła - byliśmy wniebowzięci, to był najlepszy świąteczny prezent, ale... 28 grudnia zaskoczyła wszystkich – łącznie z lekarzami i rehabilitantami - 933 dni po wypadku ZACZĘŁA MÓWIĆ! Wraz z tym przełomowym momentem pojawiła się konieczność zintensyfikowania rehabilitacji. W maju minął nam też rok pobytu w Olsztyńskim Budziku, czyli maksimum czasu, ile można tam przebywać – postanowiliśmy wrócić do Krakowa, gdzie Asia ma kompleksową, fachową opiekę ze strony wspaniałych specjalistów. Jesteśmy zachwyceni postępami, jakie robi pod wpływem codziennej, bardzo intensywnej, wielogodzinnej pracy. W ciągu miesiąca, spędzonego w Votum, Asia przeszła na samodzielne jedzenie, a jej umiejętności gryzienia, rozpoznawania smaków i zapachów poprawiają się z tygodnia na tydzień! Przykurcze w lewych kończynach zostały ostrzyknięte botuliną, zdjęta została miara i wykonana specjalna orteza. Wprowadziliśmy nowe leki i terapie, które mogą poprawić Asi kontakt z nami i światem. Każdego dnia mamy około 6 godzin najróżniejszych zajęć! Asia czasem potrafi się skomunikować werbalnie i logicznie – ze swadą, z żartem, dopiekając wszystkim dookoła. Natomiast często jest kompletnie zagubiona, ma problem z umiejscowieniem ludzi, wydarzeń, zjawisk, a także tego co się z nią dzieje. Potrzebuje "uziemienia", odnalezienia się tu i teraz, musi na nowo nauczyć się wszystkiego. Trzeba zawalczyć o to, aby Asia była coraz bardziej świadoma i czerpała bodźce wszystkimi zmysłami. Niestety wszystko zależy od naszych możliwości finansowych, które szybko się wyczerpują. Koszt miesięcznej rehabilitacji to około 30 tysięcy złotych… Każdy przejazd na badania czy do ośrodka to koszt od kilkuset do kilku tysięcy złotych, dlatego marzymy o zakupie auta, przystosowanego do osób niepełnosprawnych, w którym można bezpiecznie przewozić osobę na wózku. Jest szansa, że Asia stanie kiedyś na nogi. W ciągu tych dwóch lat usłyszeliśmy tyle razy, że coś na pewno nie będzie działało... Logiczny kontakt, wzrok, węch, mowa – a tymczasem to działa coraz lepiej! Dlatego jesteśmy przekonani, że wszystko jest możliwe, bo Asia to tytan pracy. Wykona ją jak zawsze - z całą pasją, poświęceniem i zaangażowaniem, nie bacząc na pot i łzy. Aśka zrobi robotę – zgodnie z maksymą, którą zawsze powtarza swoim studentom: Rób robotę pomimo wszystko. Pragniemy pomóc jej, jak tylko możemy. Dlatego zwracamy się do Was - wspaniałych ludzi, znajomych i nieznajomych - z prośbą o pomoc. Ewa - siostra Asi Joanna Turkowska jest aktorką, trenerem aktorskim, wykładowcą, artystką, tłumaczką, lektorką. Przed wypadkiem  była wulkanem energii. Towarzyska, pełna życia. Studenci ją uwielbiają. Współpracuje z Warszawską Szkołą Filmową, Państwową Akademią Muzyczną w Łodzi, Kinem Muranów, Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, Watchout Studio, Szkołą Tańca Astra, Ośrodkiem Tu i Teraz w Kawkowie, Galerią Zachęta i Stowarzyszeniem Nowe Horyzonty Edukacji Filmowej. Jest współzałożycielką grupy Teatro Comunale’ale i twórczynią autorskich programów warsztatów aktorskich “Character Deconstruction” i “Pięć Wymiarów Pustki”. Jest też zapaloną turystką. Gdy była zdrowa, każdą wolną chwilę przeznacza na spacer po lesie, spływ kajakowy, rower, góry... Zdobyła prawie wszystkie szczyty Korony Gór Polskich, w tym Rysy... Brakuje jej trzech... Tamtego lata planowała je zdobyć…  

77 635,00 zł ( 53,99% )
Brakuje: 66 142,00 zł
Amelia Gidelska
Amelia Gidelska , 4 latka

Straszna choroba zaatakowała maleńką Amelkę! Ratujmy jej przyszłość!

Pod koniec kwietnia wszystko się zaczęło i wszystko się skończyło. Narodziny Amelki miały być wyjątkową chwilą. Zanim jednak dostałam ją w ramiona, lekarz powiedział mi, że jest coś nie tak. Że rączki i nóżki mojej córki są powykręcane... Gdy miałam ją już przy sobie, byłam w tak wielkim szoku, że nie byłam w stanie odkryć kocyka. A potem wszystko potoczyło się błyskawicznie… Zaczęło się życie Amelki, skończyły się złudzenia, że będzie dobrze. Dziś proszę o pomoc dla córeczki, bo jeśli będziemy działać szybko, nadal jest nadzieja! Cała ciąża przebiegała wzorowo, dwaj starsi bracia Amelki są zdrowi. Czy w takiej sytuacji człowiekowi w ogóle do głowy może przyjść myśl, że coś jest nie tak? A potem przyszedł szok i ogromna rozpacz. Tuliłam Amelką tylko przez chwilę, potem zabrali ją na dokładne badania. Długo nie wiedzieliśmy, co jej jest. Jedna diagnoza wykluczała drugą. W końcu przyszedł jeden lekarz i powiedział, że wygląda mu to na artogrypozę. “To”, czyli moja maleńka, a już tak bardzo chora córeczka… Byłam sama, bo Amelka urodziła się w środku pandemii. Mąż nie mógł do mnie przyjść, niewiele wiedział, szaleliśmy ze strachu. Potem wyszłyśmy do domu i zaczęła się walka o to, by córeczka miała jakąkolwiek szansę na przyszłość. Musieliśmy przełknąć łzy, bo teraz każdy dzień ma znaczenie. Im wcześniej córeczka zostanie zoperowana, tym ma większą szansę! Nie mieliśmy czasu, żeby się przygotować, zasięgnąć opinii innych rodziców, poszukać specjalistów. Amelka została zdiagnozowana dopiero po porodzie, wszystko dzieje się tak szybko… Szukaliśmy i tak trafiliśmy na dwie kliniki, które mogłyby zoperować córeczkę. W pierwszej kolejności nóżki, by mogła kiedyś chodzić. Trwają konsultację ze szpitalami w USA i Niemczech. Amelka wygląda inaczej, niż bracia, gdy byli w jej wieku. Jej nóżki i rączki leżą bezwładnie wzdłuż ciała, prawie nimi nie rusza. Są powykręcane, nie wiemy jeszcze, czy także mięśnie są uszkodzone. Córeczka jest maleńka, dopiero co pojawiła się na świecie… Cały czas jeździmy do różnych lekarzy, robimy mnóstwo badań, ostatnio także genetyczne, ale na ich wynik przyjdzie nam poczekać pół roku… Czeka nas długa i trudna droga, jednak jesteśmy zmotywowani, by ją przejść. Od tego zależy cała przyszłość Amelki! W pierwszej kolejności operacja nóżek, niestety, będzie bardzo droga. Potem rehabilitacja, w większości nierefundowana. I kolejne operacje… Walka o zdrowie naszej córeczki pochłonie ogromne pieniądze. Już pochłania wszystkie oszczędności… Dlatego z całego serca prosimy o pomoc, by brak środków nie przeszkodził w walce o Amelkę. Byśmy kiedyś nie musieli jej powiedzieć, że była szansa, ale nie zdołaliśmy jej wykorzystać… Rodzice ________________Czytaj także (media):eska.pl - Mała Amelka potrzebuje operacji i leczenia! Potrzeba ponad 3,5 miliona złotych! Pomóc może każdy! sycow.naszemiasto.pl - Maleńką Amelkę Gidelską z Doruchowa zaatakowała straszna choroba. Pomóżmy ostrow24.tv  fakt.24.pl - Amelka miała urodzić się zdrowa. Ma powykręcane i bezwładne rączki i nóżki pikio.pl - Mała Amelka miała być zdrowa. Urodziła się z powykręcanymi i bezwładnymi rączkami infoostro.pl - Rodzice Amelki błagają o pomoc epoznan.pl - Okrutna choroba zaatakowała Amelkę. "Nasza maleńka córeczka strasznie cierpi" se.pl - Malutka Amelka POTWORNIE cierpi! Jedynym ratunkiem jest kosztowna operacja!  dolnoslaskie.naszemiasto.pl ostrzeszowinfo.pl _______________________ * Decyzją rodziców ŚP. Agatki Skąpskiej, niewykorzystane środki na leczenie dziewczynki w kwocie 340 000 zł zostały przekazane na subkonto Amelki, dzięki czemu będziemy mogli opłacić kolejną operację. Dziękujemy za ten piękny gest. 

1 110 975,00 zł ( 35,39% )
Brakuje: 2 027 648,00 zł
Marek Grzelak
Marek Grzelak , 47 lat

Nowotwór nie odpuszcza – Marek potrzebuje naszej pomocy!

Nasze uporządkowane, spokojne życie runęło jak domek z kart na początku 2019 roku. U mojego męża zdiagnozowano wtedy złośliwy nowotwór. Walka, którą przyszło nam toczyć, trwa już ponad 1,5 roku. Niebawem mąż rozpocznie kolejny cykl chemii. Leczenie jest bardzo wyczerpujące, dlatego chcemy jak najlepiej wzmocnić organizm. Niestety – to wszystko kosztuje... W kwietniu – kilka tygodni po diagnozie – odbyła się operacja usunięcia guza. Żyliśmy nadzieją, że zakończy to nasze cierpienie. Niestety nie mogliśmy długo cieszyć się spokojem. We wrześniu wykryto przerzut do pachwiny. Zdecydowano o kolejnej operacji i długiej wykańczającej chemioterapii. Leczenie nie dało jednak pożądanych rezultatów, guz powiększył się. Codziennie patrzę, jak nadzieja ulatuje z mojego męża. Jest coraz bardziej osłabiony. Łamie mi to serce…  W maju 2020 odbyła się kolejna operacja, a następnie radioterapia i chemioterapia. Obecnie Marek jest przed kolejnym cyklem chemii. Niestety – to wszystko bardzo obciąża wykończony przez chorobę organizm. Nadzieję pokładamy we wzmacniająco-uzupełniającym leczeniu kroplówkowym, jednak kuracja taka jest bardzo kosztowna. Mimo wsparcia bliskich nie jesteśmy w stanie jej sfinansować... Mój mąż ma dopiero 43 lata – to jeszcze nie czas, by się żegnać. Dlatego chcę zrobić wszystko, by ratować jego życie!  Proszę Cię, nie bądź obojętny na nasze cierpienie! Żona Marka, Aneta

8 746,00 zł ( 31,76% )
Brakuje: 18 786,00 zł
Darek Marciniak
Darek Marciniak , 51 lat

Darek miał wypadek, konieczna jest pomoc! Jego rodzina tak bardzo na niego czeka...

Kochający mąż, wspierający tata i wspaniały dziadziuś dla swoich ukochanych wnuków… Pracowity, chętny nieść pomoc wszystkim dookoła, z uśmiechem stawiający czoła wszystkim problemom. To właśnie nasz Darek. Dziś jest na OIOM-ie - po tragicznym wypadku trwa walka o jego życie! Prosimy Cię z mocy całych naszych serc o pomoc, o ratunek! Motto "w zdrowym ciele zdrowy duch" na stałe wpisane było w życie Darka. Aktywności fizycznej nie odpuszczał nigdy. Pracował jako kierowca ciężarówki, ale jego pasją była jazda na motorze. Gdy nadchodziło lato, pływał skuterem wodnym i kajakami. Zimą uwielbiał narciarskie wojaże w górach. Sporo ćwiczył na siłowni… My jednak ceniliśmy go przede wszystkim za jego dobry humor i dobre serce. Wystarczyła jednak chwila, żeby nasze szczęśliwe życie rozsypało się jak domek z kart… To był 29 kwietnia. Dzień jak każdy inny… Nie sądziliśmy, że będzie najgorszym w naszym życiu… Darek chciał umyć naczepę ciężarówki. Nagle potknął się i spadł z wysokości około 2 metrów. Z ogromną siłą uderzył głową o ziemię. To były sekundy… Może nawet ułamki sekund, w trakcie których rozległ się dramat. Szczęście w nieszczęściu, że obok był kolega Darka... Reanimował go do przyjazdu karetki. Po wypadku Darek był w śpiączce, toczyła się zacięta walka o jego życie. Najgorsze chwile… Nie wiedzieliśmy, czy nasz kochany mąż, tata, dziadziuś przeżyje. Mogliśmy tylko wierzyć w umiejętności lekarzy oraz w siłę i wolę walki Darka, by z nami został… Lekarze kazali nam się spodziewać najgorszego - mówili, że Darek ma małe szanse, a jeśli przeżyje, będzie rośliną. Wydarzył się jednak cud - Darek wrócił do nas! W 3. dobie po wypadku obudził się ze śpiączki. Okazało się, że mózg nie jest uszkodzony - to wspaniała wiadomość. Darek poznaje ludzi, zaczyna rozmawiać... Upadek spowodował jednak stłuczenie rdzenia kręgowego i złamanie kręgów szyjnych. Lekarze stwierdzili porażenie czterokończynowe oraz niewydolność oddechową. Od wypadku Darek nie opuścił oddziału intensywnej terapii. Z powodu pandemii nie możemy go nawet odwiedzić... Nie widzieliśmy go od 2 miesięcy. Wiemy jednak, że diagnoza go załamała... Samotność w szpitalnej sali i patrzenie w sufit źle działa na jego psychikę. Każdego dnia przeżywa ogromne cierpienie, a my cierpimy razem z nim. Bardzo za nim tęsknimy. Jedyną szansą na przywrócenie sprawności Darka jest intensywna rehabilitacja. W ten sposób będziemy mogli zawalczyć o jego oddech… Potem czeka go ciężka praca na sali ćwiczeń, która być może nawet postawi go na nogi! Porażenie puszcza, Darek powoli zaczyna ruszać nogami. Może odzyskać sprawność, ale tylko wtedy, gdy jak najszybciej trafi do ośrodka rehabilitacyjnego i zacznie ćwiczyć! Dlatego zrobimy wszystko, aby pomóc naszemu kochanemu Darkowi. Prosimy o Twoją pomoc…

141 249,00 zł ( 79,74% )
Brakuje: 35 881,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki