Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Anna Zięba
Anna Zięba , 29 lat

Walczę o życie bez bólu... Pomożesz mi?

Nazywam się Ania, mam 28 lat i potrzebuję Twojej pomocy. Od zawsze byłam osobą aktywną, cieszącą się z każdego nadchodzącego dnia. Wspinaczka sportowa jest moją największą pasją. Rok temu dowiedziałam się, że mam endometriozę. Choroba zaczęła ujawniać się już 10 lat temu, jednak aż do tej pory nie była poprawnie zdiagnozowana, mimo częstych wizyt lekarskich i życia w ciągłym, przenikliwym bólu. Żadna z diagnoz stawianych w tym okresie nie była trafna, a przepisywane leki spowodowały mnóstwo skutków ubocznych. Dzięki środkom z poprzedniej zbiórki udało mi się przejść operacje usunięcia endometriozy. Z każdym dniem czuję się lepiej i powoli dochodzę do siebie. Wierzę, że z każdym dniem przybliżam się do powrotu do normalnego życia.  Niestety, powrót do zdrowia po operacji nie należy do najłatwiejszych. W najbliższych miesiącach czeka mnie fizjoterapia oraz terapia dietą, która ograniczy stan zapalny w organizmie. Endometrioza całkiem nie zniknie, ale można ją przygasić. W tym celu kontynuuję zbiórkę, gdyż koszty powrotu do zdrowia nie są małe. Suplementacja, dieta przeciwzapalna, kontrole w klinice  i  związane z tym dojazdy to wydatki, które ciągle wzrastają. Dzięki zbiórce na operację uwierzyłam, że ludzie o wrażliwych sercach są obok mnie i w cudowny sposób pomogli mi uwolnić się od choroby. Teraz mam odwagę i nadzieję myśleć o wyzdrowieniu i dzięki pomocy być i żyć aktywnie. Proszę, pomóżcie mi przybliżyć się do powrotu do normalnego życia. Życia bez bólu, za którym tak bardzo tęsknię. Dziękuję Ci z całego serca, Ania

2 657 zł
Justyna Baran
Justyna Baran , 37 lat

Jej mięśnie wołają o pomoc! Pomóżmy Justynie zatrzymać chorobę!

Dolegliwość, która mnie dotknęła, towarzyszy mi od pierwszych dni życia i będzie ze mną już zawsze. Ciężko było pogodzić się z tą świadomością, ale się udało. Moja walka trwa jednak dalej - muszę zrobić wszystko, by spowolnić przeciwnika! Od urodzenia choruję na miopatię. Jest to bardzo rzadka choroba mięśni, która prowadzi do ich uszkodzenia i osłabienia. Wraz z postępowaniem tego schorzenia istnieje ogromne ryzyko całkowitego zaniku mięśni!  Miopatii nie można całkowicie wyleczyć, nie ma leku, który by pomógł. Możliwe jest wyłącznie spowolnienie jej postępu. Dlatego jedyny ratunek, to intensywna i regularna rehabilitacja. Aby uskutecznić moje działania, wspieram się także specjalną dietą i różnego rodzaju suplementami.  Robię, co w mojej mocy, aby samodzielnie opłacać koszty własnego leczenia. Jednak wszystkie te działania generują miesięcznie ogromne koszty i wykraczają poza moje możliwości finansowe. Będę wdzięczna za każdy gest dobrej woli. Justyna 

2 397 zł
Gracjan Woroszczak
2 dni do końca
Gracjan Woroszczak , 28 lat

Dostałem wyrok śmierci – Gracjan potrzebuje Twojej pomocy, by dalej żyć!

Nieuleczalna, śmiertelna choroba, która każdego dnia może zabrać mi to, co najważniejsze, może odebrać mi życie... Boję się tego dnia, kiedy zacznę się dusić, kiedy złapanie, choć małej ilości powietrza, będzie niemożliwe, bo choroba całkowicie zawładnie moim ciałem. To normalne, że jako młody człowiek snuję plany na przyszłość, ale być może nigdy nie będę mógł ich zrealizować, bo mukowiscydoza zdąży mnie zabić... Proszę, pomóż mi zapewnić środki na roczne leczenie, które odsunie ode mnie widmo śmierci... Poznaj moją historię: Żyję z wyrokiem śmierci. Według statystyk zostało mi kilka lat. Większość chorych na mukowiscydozę nie dożywa trzydziestki... Tak bardzo chcę żyć, tak bardzo… Choroba to jednak zawzięty przeciwnik, który dusi, kradnie oddech i ze wszystkich sił chce ukraść mi życie. Walczę o każdy dzień. Potrzebuję Twojej pomocy, żeby po prostu tu zostać… Na pierwszy rzut oka ktoś mógłby powiedzieć, że jestem okazem zdrowia. Tak właśnie działa ta choroba, atakuje od wewnątrz, często nie dając żadnych zewnętrznych objawów. Wyglądam normalnie, ale moje narządy trawi śmiertelny przeciwnik, dusiciel. Mukowiscydoza to ciężka choroba genetyczna. Atakuje cały organizm, głównie układ oddechowy, pokarmowy, niszczy płuca, oskrzela, trzustkę. Wypełnia je gęstym i lepkim śluzem... Ciężko mi jeść, ciężko oddychać, bardzo szybko się męczę, jeszcze częściej choruję.  Żyję pod dyktando choroby. Walczę o oddech, o każdy dzień. O brak bólu, o możliwość wzięcia oddechu bez kłucia w klatce piersiowej... To choroba przewlekła. Atakuje każdego dnia, niszcząc radość życia... Wstaję wcześnie rano, robię inhalację, potem drenaż, aby pozbyć się śluzu, który zalewa mi płuca. I tak kilka razy dziennie… Tak jest, jeśli nie jestem akurat w szpitalu. Niestety bywam w nim często. Zapalenia płuc, oskrzeli to moja codzienność. Żyję ze śmiertelną i nieuleczalną chorobą, a każdy mój dzień to walka o oddech. Nie uwolnię się od mukowiscydozy – medycyna nie wymyśliła jeszcze na to sposobu. Mukowiscydoza jest nieuleczalna, nie ma na nią lekarstwa. Chciałabym jednak zrobić wszystko, aby moje życie mogło trwać jak najdłużej. 9 lat – tyle moi rodzice żyli w nieświadomości tego, co mi dolega. Ciągle chorowałem, ciągłe infekcje, pobyty w szpitalach… W końcu zaniepokoiło to lekarzy. Trafiłem do szpitala w Rzeszowie, skąd po wykonaniu jednego badania natychmiast skierowano mnie do Warszawy do Instytutu Matki i Dziecka. Diagnoza była druzgocąca. Oznaczała, że moje życie już zawsze będzie toczyć się pod dyktando walki z mukowiscydozą i że prawdopodobnie choroba zakończy je o wiele wcześniej… zbyt wcześnie. Od diagnozy każdy dzień jest walką o oddech. Skończyło się normalne życie. Zabawa, szkoła, czas wolny… Nie znałem takiego pojęcia, u mnie były ciągłe inhalacje, drenaż, lekarstwa, a zamiast wakacji – pobyty w szpitalach. Aby przedłużyć  życie, potrzebuję leków, codziennie do końca moich dni. Moje leczenie jest niestety bardzo kosztowne –  lekarstwa, sprzęt rehabilitacyjny, wyjazdy do lekarzy. Do specjalistów jeżdżę nawet 300 kilometrów w jedną stronę! Za kilka lat może okazać się, że będę potrzebował przeszczepu płuc, co niestety też wiąże się z ogromnymi kosztami. Dla mnie liczy się każda złotówka. Dla Ciebie to tylko moneta, ale dla mnie to życie! To cegiełka, która daje mi siłę i środki, żeby walczyć z chorobą. Statystyki są przerażające. W Polsce chorzy na mukowiscydozę nadal umierają zbyt wcześnie. Bardzo drogie leki, brak refundacji i dostępności fizjoterapii. Dorośli z mukowiscydozą nie są objęci kompleksowym leczeniem, a tylko ono pozwala mi żyć. Sam nie jestem w stanie zdobyć takich pieniędzy! Proszę, pomóż mi, bo każde wsparcie pozwala wydłużyć moje życie! Nie tworzę planów na przyszłość, bo możliwe, że ona nigdy nie nadejdzie – mukowiscydoza zdąży mnie zabić. Dlatego nie marzę o przyszłości, marzę tylko o jednym, by żyć. Do tego potrzebuję jednak leczenia, specjalistycznych sprzętów i… Twojej pomocy. Proszę, bądź ze mną w tej trudnej walce. Gracjan  

2 390,00 zł ( 5,61% )
Brakuje: 40 164,00 zł
Lidka Stankiewicz
Lidka Stankiewicz , 48 lat

Błagam, uratuj mnie przed amputacją nóg❗️

Znajduję się obecnie w bardzo trudnym momencie życia. Mam 47 lat, mieszkam ze swoją schorowaną, niepełnosprawną 83-letnią mamą. Od kilku lat leczę się z powodu olbrzymich, rozległych i głębokich owrzodzeń na nogach. GROZI MI AMPUTACJA! Staram się nie poddawać chorobie. W maju 2022 r. wraz z przeszczepem skóry, pojawiła się wielka nadzieja na jej pokonanie. Niestety leczenie okazało się nieskuteczne… Nie spodziewałam się, że sytuacja stanie się aż tak poważna!  Obecnie walczę o uratowanie nóg, ponieważ grozi mi ich amputacja! Ból, który odczuwam każdego dnia jest ogromny i powoduje, że nie jestem w stanie chodzić ani wyjść z domu bez pomocy opiekuna.  Muszę wyzdrowieć, nie mogę przecież stracić nóg! Nie wyobrażam sobie, jak będzie wyglądała moja codzienność, jeżeli spełni się ten czarny scenariusz? Kto wtedy zaopiekuje się moją mamą?  Ostatnim ratunkiem jest leczenie – długie, trudne i kosztowne. Muszę mieć  zapewnione stałe nie tylko leki, ale także środki opatrunkowe! Wstępny kosztorys wykazał, że potrzebuję 50 tysięcy! Choroba zmieniła wszystko. Zrezygnowałam z moich marzeń, planów, aspiracji. Dziś marzę tylko o tym, aby być zdrową i sprawną. Marzę, aby amputacja nie była konieczna i aby moje nogi zostały uratowane.  Pomimo przeciwności losu staram się zachować pogodę ducha. Mam nadzieję, że kiedyś wyjdę jeszcze z domu o własnych siłach i będę cieszyć się życiem, jakie kiedyś prowadziłam.  Sama nie zdołam opłacić kosztów leczenia. Moja renta jest zbyt niska, abym mogła pozwolić sobie na takie wydatki. Okropnie boli mnie, że w końcu nadszedł taki czas, że sama już nie mogę sobie pomóc… Staję dzisiaj przed Wami i proszę o wsparcie wszystkich dobrych ludzi, dla których nie jest obojętna krzywda ludzka. Każde wsparcie ma dla mnie ogromne znaczenie. Zebrane środki umożliwią mi dalszą walkę o poprawę stanu zdrowia i uratowanie nóg. Lidia

2 354,00 zł ( 4,42% )
Brakuje: 50 838,00 zł
Michał Nowak
Michał Nowak , 30 lat

Wypadek prawie go zabił! Od kilkunastu lat, walczę o Michała każdego dnia!

Nasze życie zostało brutalnie podzielone grubą kreską - szczęśliwe lata znikają za mgłą przerażającej i trudnej rzeczywistości, która mija dzień za dniem. Zamiast poprawy, dostajemy kolejne wyzwania… Zamiast możliwości, bariery.  Początek i koniec. Michał jako 11-letni, mały jeszcze chłopiec został potrącony przez auto. Nie będzie kłamstwem, jeśli powiem, że po 16 latach na samo wspomnienie tego dnia wciąż mam gęsią skórkę. Nie skłamię, jeśli stwierdzę, że tego dnia życie całkowicie się zmieniło, a coś, co uważałam za stałe, zniknęło na zawsze.  Na początku stan był oceniany jako ciężki. Lekarze mówili, że młody organizm podejmie walkę, ale musimy być gotowi na wszystko. Przez kilka miesięcy żyliśmy w potwornej nieświadomości, Michał był w śpiączce. Nigdy tego nie zapomnę. Tych emocji, przerażenia, mieszanki nadziei i strachu. Te wspomnienia mimo upływu lat są wciąż żywe…  Teraz, mimo upływu lat wciąż borykamy się z konsekwencjami tej tragedii. Tragedia to w naszym przypadku odpowiednie słowo. Bo Michał nigdy całkowicie nie podniósł się po tym upadku. Ani ciało, ani umysł nigdy nie wróciły do tego, co było kiedyś.  Nigdy nie dowiem się, kim byłby mój syn po uzyskaniu dorosłości. Być może już nigdy nie porozmawiam z nim o zwyczajnych sprawach, nie poznam jego samodzielnej rzeczywistości. Ktoś nam to po prostu odebrał. I pozostawił nas z niepewnością i strachem już na zawsze… Dla Michała jest tylko jedna szansa na poprawę codzienności - intenywna rehabilitacja. Tę regularną prowadzimy każdego dnia przy wsparciu najlepszych specjalistów. To kosztowne, ale dające rezultaty rozwiązanie. By pobudzać ciało i umysł Michała do działania potrzebujemy iść krok dalej. Jeden turnus rehabilitacyjny w ciągu roku to absolutne minimum. Niestety, koszt takiej opieki, specjalistycznych zajęć to mnóstwo jest duży. W naszym przypadku zbyt duży. Proszę, pomóż nam zawalczyć o postępy Michała! O to, by wypadek nie oznaczał dla niego końca wszystkiego. Dla nas opieka nad chorym, niepełnosprawnym dzieckiem jest niezwykle wymagająca, ale robimy co w naszej mocy, by zawsze być przy nim. Zsynchronizowane kalendarze, całe życie podporządkowane pod to, by zapewnić Michałkowi wszystko, co niezbędne. Zrezygnowaliśmy z siebie, porzuciliśmy wiele, by nasz syn mógł żyć, a jego rzeczywistość nie przypominała niekończącej się męki.  Takich sytuacji jak nasza jest pewnie tysiące. Za każdą z nich kryje się osobisty dramat. Michał robi postępy, siada, porusza palcami, reaguje na głosy, poznaje twarze. Kiedy myśleliśmy, że powoli wychodzimy na prostą, na naszej drodze pojawiła się kolejna przeszkoda: padaczka lekooporna. Coś, co przekreśla postępy, o które bardzo długo walczyliśmy. Musimy być gotowi niemalże nieustannie na reakcję. W ciągu dnia, w środku nocy. Czuwać, by się nie zachłysnął, by nie zasłabł…  Wiem, że Michał ma jeszcze szansę na postępy. Nie znam matki, która na moim miejscu poddałaby się bez walki. Kilka sekund przekreśliło jego marzenia i szanse na przyszłość, a teraz my w codzienności walczymy o to, by każdy dzień oznaczał szansę. My nadziei nie stracimy nigdy, a ty możesz dać nam nową energię do działania - tchniesz wiatr w te żagle?

2 345,00 zł ( 12,33% )
Brakuje: 16 666,00 zł
Natalia Czenczek
Natalia Czenczek , 7 lat

Mała dziewczynka kontra nowotwór - pomóżmy jej walczyć!

Natalka od urodzenia choruje na NF1 – to ciężka nieuleczalna choroba, która stawia świat naszej małej dziewczynki do góry nogami. To życie usłane notorycznymi badaniami, poważnymi problemami zdrowotnymi i strachem o jutro. To lekarze, szpitale, zabiegi, igły, płacz i nasze serca w milionach kawałków.  W 2017 Natalia przeszła bardzo ciężką operację wycięcia nerwiako-włókniaka szyi i gardełka. Umiejscowienie sprawiło, że nie udało się usunąć wszystkiego i stan córki cały czas jest poważny. Zawsze myśleliśmy, że to będzie jedyny atak choroby. Niestety… Rok później przy kontrolnym rezonansie kolejna diagnoza – GLEJAK! Świat się dla nas zatrzymał… Łzy nie przestawały płynąć. Ogromny smutek zalewający serca i mnóstwo pytań — dlaczego? Co dalej? Mimo że Nataka jest jeszcze malutka, przeszła już tak wiele... Leczenie to ciężka droga usłana łzami, strachem i cierpieniem. Mała dziewczynka z dala od domu, rodziny, normalnego życia, zamknięta w szpitalnym pokoju próbując czasem uśmiechać się mimo wszystko. Córka jest ukochanym, zdolnym i mądrym dzieckiem, radosnym na przekór losowi. Chciałaby, aby każdy dzień był taki zwyczajny, taki jak u zdrowych dzieci. Potrzebujemy pomocy! Córeczka jest pod opieką 8 różnych specjalistów. Konieczne są ciągłe badania, wizyty lekarskie i kontrole. Grozi jej tracheotomia do końca życia. Chcemy ją uchronić, póki nie jest za późno!  Lekarze i poradnie są w różnych miastach, a to ciągłe podróże i koszty z tym związane. Nie poddamy się, będziemy walczyć zawsze. Zrobimy wszystko, by mimo trudnego życia Natalka często się uśmiechała i mogła zapomnieć o chorobie, choć na chwilę. Mocno wierzymy, że dzięki Twojej pomocy się uda. Natalka marzy, aby być zdrowa, aby nikt na nią dziwnie nie spoglądał, aby nic więcej nigdy już nie bolało. Prosimy z całego serca każdego, kto to czyta o pomoc i modlitwę za naszą ukochaną córeczkę. Rodzice Natalii

2 341 zł
Bartosz Pszeniczny
Bartosz Pszeniczny , 26 lat

Nieszczęśliwy wypadek zostawił po sobie ślad! Zawalcz z nami o sprawność Bartosza!

Żyjesz z dnia na dzień, mijają lata, osiągasz nowe sukcesy. Cieszysz się i marzysz o tym, co przyniesie przyszłość. Wiesz, że życie potrafi być przewrotne, ale masz nadzieję, że ciebie to nie dotyczy. I nagle przychodzi moment, w którym bezpowrotnie, w jednej chwili możesz stracić naprawdę wiele. Mój syn mógł stracić życie. W kwietniu Bartosz uległ wypadkowi samochodowemu, doznając wielonarządowego urazu. W wyniku zderzenia doszło do złamania kręgosłupa w odcinku lędźwiowym, na szczęście nie został uszkodzony rdzeń.  W ciężkim stanie trafił do szpitala. Najpierw przeszedł operację brzucha ratującą życie, a następnie po wygojeniu rany pooperacyjnej i ponad tygodniu spędzonym w bezruchu zoperowano kręgosłup. Dokonano stabilizacji za pomocą 6 śrub tytanowych! Usunięto mu część jelit i wewnętrzne krwiaki. W szpitalu spędził ponad 1,5 miesiąca, walcząc o życie i sprawność. Po opuszczeniu intensywnej terapii oraz oddziału chirurgicznego i neurochirurgicznego przeniesiono go na oddział rehabilitacyjny, na którym przebywał 3 tygodnie. Od tego czasu mój syn każdego dnia walczy o powrót do pełnej sprawności. Wymaga kosztownych rehabilitacji domowych i prywatnych. Do tej pory ma problem z poruszaniem się, pojawił się również problem z nerwem obwodowym prawostronnym. Najgorzej sytuacja wygląda z prawą ręką – ze względu na liczne uszkodzenia wewnętrzne, nie jest w pełni sprawna. W tym momencie nie jest w stanie pracować nią dłużej niż 5 minut. To dla niego bardzo trudne. Bartek jest grafikiem i brak sprawności brzmi dla niego jak wyrok. Wypadek sprawił, że nie może normalnie funkcjonować i realizować się w swojej pracy i pasji. Obecnie jest bez pracy, nie ma żadnych środków na rehabilitację, która jest mu niezbędna. Ołówek poszedł „do kąta” i czeka cierpliwie, aż Bartosz ponownie za niego chwyci. Staramy się pomagać synowi, jak tylko możemy. Specjalistyczna rehabilitacja wiele kosztuje, a to jedyny sposób, by Bartosz powrócił do dawnego życia. Dlatego proszę, pomóżmy mu normalnie żyć, pracować i realizować swoje pasje! Razem możemy więcej! Rodzice Bartosza Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

2 258,00 zł ( 7,07% )
Brakuje: 29 657,00 zł
Szymon Konieczny
Szymon Konieczny , 3 latka

Szansa na sprawność, której nie można zmarnować! Pomagamy Szymonowi!

Szymonek ma prawie 2 latka, ale moje obawy i obserwacje znajdują potwierdzenie w ocenach specjalistów. Rozwój synka nie przebiega tak jak powinien i trzeba zrobić wszystko, by go wesprzeć. Pomoc musi być dopasowana do potrzeb i możliwości mojego dziecka. Przede wszystkim zależy nam na prawidłowej diagnozie, która pozwoli przygotować program terapii. Jednak konsultacja z jednym specjalistą prowadzi do kolejnej, i jeszcze kolejnej. Na ten moment niezbędne są zajęcia z fizjoterapeutą, psychologiem oraz neurologopedą. W planie dalsze wizyty, które wiążą się wydatki. Nasze możliwości zaczynają się wyczerpywać i powoli brakuje nam środków, dlatego bardzo proszę o wsparcie, które umożliwi synkowi dobry start w przyszłość. Każdy rodzic pragnie, by jego dziecko żyło było zdrowe i szczęśliwe. Niestety, moje wyobrażenia tak bardzo odbiegają od rzeczywistości... Dzisiaj im więcej zrobimy, tym większe szanse na jego przyszłość. rodzice Szymka

2 150 zł
Julia Kalisz
Julia Kalisz , 3 latka

By kolorowy świat nie zniknął na zawsze... Wspomóż walkę małej Julii!

Julia urodziła się w maju 2021 roku. Ciąża przebiegała bez zarzutów i nic nie wskazywało na to, że nasza córeczka urodzi się z wadą. Tydzień po jej narodzinach zauważyliśmy, że źrenica jej lewego oczka jest zmętniała. Zaczęliśmy szukać pomocy… Niestety diagnoza w klinice okulistycznej była jednoznaczna – zaćma wrodzona oka lewego. W wieku 3 miesięcy Julia przeszła zabieg usunięcia zmętniałej soczewki w lewym oczku. Córeczka jest nieustannie diagnozowana pod różnym kątem u wielu specjalistów, m.in. genetyka czy neurologa. Cały czas walczymy, aby zapewnić jej wszystko to, czego najbardziej potrzebuje do prawidłowego rozwoju. Mimo tak trudnego startu w życiu, wielu wizytach w szpitalach i przychodniach, które ciężko znosiła, Julia jest wesołą, bardzo uśmiechniętą i żywiołową dziewczynką. Obecnie rozwija się dość dobrze, ale wymaga intensywnej terapii wzroku oraz rehabilitacji ruchowej. Codziennie musi także stosować wiele specjalistycznych kropli do oczu. Konieczne są również częste kontrole w klinice okulistycznej oraz optometrysty. Aby w przyszłości wzrok Julii mógł pracować jak najlepiej – niezbędne będą turnusy rehabilitacyjne. Kosztowne są także okulary oraz soczewka, które zmieniamy średnio co pół roku, a także wszystkie pomoce dydaktyczne i zabawki wspomagające rozwój wzroku w chorym oczku. Niestety, walka o każdy procent widzenia jej oczka trwać będzie jeszcze przez wiele lat, dlatego będziemy ogromnie wdzięczni za pomoc i wsparcie. Już teraz z całego serca dziękujemy! Martyna i Wojciech, rodzice Julii

2 149 zł

Obserwuj ważne zbiórki