"Wierzę w Ciebie, Synku, będziesz żył na 100%!" - potrzebna pomoc dla Damiana!

"Wierzę w Ciebie, Synku, będziesz żył na 100%!" - potrzebna pomoc dla Damiana!
zakup asystora kaszlu, roczna rehabilitacja
Zakończenie: 31 Stycznia 2020
Opis zbiórki
Losowi nie wystarczyło, że “ofiarował” mojemu synkowi ciężką chorobę od dnia narodzin - czterokończynowe porażenie mózgowe. Rok temu chciał odebrać mu życie… Zatrzymanie akcji serca, rozpaczliwa walka, by wyrwać go z otchłani śmierci. A teraz walka o to, by wyciągnąć go z więzienia ciała… Jestem mamą wspaniałego chłopaka, który ma tylko jedno życie. Damian bardzo chce je przeżyć na 100%, dlatego bardzo proszę - pomóż...
Zawsze mówię, że jestem mamą prawdziwego feniksa, bo Damian - tak jak feniks - powstaje z popiołów, z ruin, z niczego. Nazywam się “Damianową” Mamą, bo wszystko, co mnie otacza jest nim, dla niego, przez niego... i wszystko jest “Damianowe”.
Mój synek urodził się z czterokończynowym porażeniem mózgowym. I co z tego? Czy osoba z tak ciężką niepełnosprawnością nie może być szczęśliwa, nie może dawać szczęścia? Od początku wiedziałam, że mój synek to największe szczęście, jakie mnie w życiu spotkało i że ja zrobię wszystko, by i on - mimo choroby - był szczęśliwy. Nie samą walką człowiek żyje, nie samą rehabilitacją, wyrzeczeniami, płaczem... Damian miał prawie wszystko: miłość, przyjaźń, akceptację, poczucie bycia pełnoprawnym członkiem rodziny. Wszystko oprócz zdrowia...
Codzienna i wieloletnia walka o jego zdrowie i życie nie sprawiła, że wyzdrowiał - wiedziałam o tym od początku. Mimo wszystko starałam się pokazać Damianowi, jak wygląda życie poza domem, poza ośrodkiem i salą rehabilitacyjną. Były wyjścia do teatru i kina, były koncerty, wyjazdy na mecze siatkówki, na żużel, jazda na nartach w Białce Tatrzańskiej, rafting przełomem Dunajca latem, żaglówki, motorówka, nawet gokarty! To wszystko było możliwe dzięki ludziom o wielkich sercach, którzy zgodzili się pomóc chłopcu i jego zdesperowanej matce. Ile to kosztowało wyrzeczeń? To wiem tylko ja i sam Bóg… Jednak byłam szczęśliwa patrząc na radość mojego syna. Sądziłam, że tak będzie już zawsze.
A potem nadszedł dzień, który zmiótł całe nasze szczęście. 29 kwietnia 2017 serce Damiana się zatrzymało. Pamiętam wszystko: strach, przerażenie, rozpacz. Wyrywanie resztkami sił Damiana z otchłani śmierci. Co czuje matka, która musi wziąć na ręce ciało swojego syna, bezwładne opakowanie, wiotkie, bez życia jak szmaciana lalka i próbować utrzymać przy życiu do momentu przyjazdu karetki? Nie ma na to słów… W tamten dzień minuty były wiecznością. Potem reanimacja, resuscytacja, jazda na sygnale, SOR, OIOM...
Potem było tylko gorzej. Lekarz powiedział: “Stan beznadziejny. Jeśli syn znowu się zatrzyma, nie będziemy ratować, bo nie rokuje”. O co wtedy ma się modlić taka matka? Wiem, o co ja się modliłam: żeby Damia zdążył wrócić do domu, żeby nie odchodził w szpitalu, wśród obcych. W chwili, gdy miał umrzeć, chciałam trzymać go w ramionach, by mógł czuć się bezpieczny - ten ostatni raz…
Nie wiem, jak udało mi się to wszystko przetrwać. Po dwóch tygodniach przywieźli synka do domu był w stanie śpiączki, z wyrokiem tygodnia życia. Stan był tragiczny, bałam się odejść od jego łóżka, nie spałam, nie jadłam. Czekałam, chłonęłam macierzyństwo całą sobą, chciałam się nawdychać na zapas zapachów Damiana, nadotykać jego rąk, naprzytulać jego policzków. Czekałam na najgorsze, bo miałam się tego spodziewać. Tymczasem on walczył! Widziałam, że nie chce umierać, że ze wszystkich sił pragnie żyć!
Jego stan się poprawiał, znów skupiał wzrok. Niestety, w wyniku tego wypadku stracił uśmiech, mimikę… Musiałam pogodzić się z tym, że już nigdy nie zobaczę uśmiechu własnego dziecka, a przecież to on napędzał mnie do działania, był moją motywacją, celem, wszystkim! Jak można żyć bez tego ukochanego błysku w oku? Odpowiedź jest jedna - trzeba. Trzeba walczyć o każdy nowy dzień, o każdy oddech i wierzyć, że ten uśmiech jeszcze wróci…
Damian stracił znacznie więcej: nie połyka, musi być karmiony dojelitowo. Stracił odruch kaszlu, nie oczyszcza więc oskrzeli z zalegającej wydzieliny. Mój syn jest jak za szybą, uwięziony we własnym ciele. Wiem, że wszystko rozumie i chce, ale nie może się wydostać… Wymaga stałej rehabilitacji neurologicznej przez kilka godzin dziennie, terapii na basenie, zajęć z neurologopedą, żeby pobudzać uśpione nerwy twarzowe, masaży, terapii skierowanych bezpośrednio na pobudzanie mózgu... Damian bardzo potrzebuję asystora kaszlu, dzięki któremu będzie mógł od nowa "uczyć się" kasłania. Wierzę, że wszystko jest możliwe, a wiara we własne dziecko pozwala każdego dnia budzić się z nową siłą! Właśnie tak było z oddychaniem - Damian stracił tę umiejętność po zatrzymaniu serca, a potem po 10 miesiącach odzyskał! A przecież nikt w to nie wierzył!
Ja wierzę, że dopóki trwa życie, dopóty trzeba mieć nadzieję. Damian może osiągnąć jeszcze wiele, jeśli dostanie szansę i pomoc, dlatego dzisiaj bardzo Was o nią proszę…
Mama Damiana
*******
Przeczytaj także:
tokfm.pl