"Synku, jak wiele jeszcze zniesiesz?" - walczymy o zdrowie Kubusia!

Turnusy rehabilitacyjne po operacji
Zakończenie: 15 Grudnia 2019
Opis zbiórki
Czasami zastanawiam się, jakim cudem on jest taki radosny. Kubuś, mój synek, przeszedł w swoim życiu już tak wiele… Zbyt wiele na 8-letniego chłopca. Wiele operacji, z których większość tylko pogorszyła jego stan. W końcu pojawiła się szansa na ratunek w Aschau! Gdy miało być już lepiej, okazało się, że operacji wymagają też wykrzywiające się stópki synka. Na jedną udało się uzbierać, ale na kolejną brakuje gigantycznej sumy… Bardzo proszę, pomóż Kubusiowi!
31 lipca mój synek powinien trafić na stół operacyjny, by najlepsi specjaliści zoperowali jego stopę. Tylko dzięki temu cały wcześniejszy wysiłek, mnóstwo pieniędzy, ból i łzy nie pójdą na marne! Niestety, kolejny raz zmuszona jestem poprosić o pomoc, ale matka dla swojego dziecka jest w stanie zrobić wszystko…
Dzięki Waszej pomocy, pomocy setek ludzi o ogromnych sercach, Kubuś przeszedł dwie operacje bioder i kolan w niemieckim Aschau. Trafiliśmy tam w ostatniej chwili. Dopiero w Aschau okazało się, że biodra Kubusia są zwichnięte! Gdybyśmy nie zdążyli, synek już na zawsze byłby skazany na wózek inwalidzki… Walka nie była łatwa, okupiona bólem i wieloma nieprzespanymi nocami. Kubuś długo dochodził do siebie po operacji, jednak gdy na jego buźce pojawiał się uśmiech, na nowo odzyskiwałam siły i wiarę, że w końcu będzie lepiej!
Niestety, stan stóp Kuby coraz bardziej się pogarsza. Pierwszą operację mamy w czerwcu, kolejną pod koniec lipca. Tyle jeśli chodzi o plan leczenia… By doszło ono do skutku, konieczne są bardzo duże pieniądze, których już nie jestem w stanie samodzielnie zdobyć. Ponownie więc jestem tu wierząc, że ktoś nam pomoże…
Poznaj historię Kubusia:
Pierwsza ciąża, wymarzony synek - byliśmy najszczęśliwsi na świecie! Właśnie dlatego, gdy szłam na kolejne rutynowe badanie, nawet nie spodziewałam się, że za chwilę usłyszę wyrok… W pewnym momencie lekarz zamilkł, a jego skupiony na monitorze wzrok zmroził mi krew w żyłach. Potem bez słowa wstępu oznajmił: “Pani dziecko urodzi się z rozszczepem kręgosłupa, nie wiadomo, czy przeżyje”. Te słowa do mnie nie docierały. Nie wierzyłam, ale kolejne badania potwierdziły diagnozę. Odtąd każdy kolejny dzień był prawdziwym koszmarem. Budziłam się i zasypiałam z jedną tylko myślą - czy mój synek, który teraz bezpiecznie śpi pod moim sercem, przeżyje?
Zaraz po porodzie, zamiast w moje ramiona, trafił na stół operacyjny. Lekarze zamknęli Kubusiowi przepuklinę. Dwa miesiące później wszczepienie zastawki komorowo-otrzewnej, w wyniku której u synka wystąpiło wodogłowie. Właściwie zamieszkaliśmy w szpitalu. Gdy Kuba zaczął dochodzić do siebie po operacji, zaczęły się straszne wymioty… Nie mógł jeść, dławił się, bardzo cierpiał… Lekarze podjęli decyzję o kolejnym pilnym zabiegu. Znowu sala operacyjna, znowu godziny spędzone pod jej drzwiami i modlitwy, by mój synek to przetrwał.
Udało się, ale każdy nasz dzień, już od prawie 8 lat, to walka z chorobą. Robimy wszystko, by niepełnosprawność synka i związane z nią wszystkie dolegliwości nie zabrały z jego twarzy tego pięknego uśmiechu, ale nie jest to łatwe. Konieczna, wielogodzinna rehabilitacja boli, ale Kubuś znosi ją dzielnie, tak samo jak wszystkie operacje. Swoją radością i wolą życia mógłby obdzielić tuzin osób!
Właściwie od urodzenia Kuby szukam informacji, jak mu pomóc. Na jednym z forów, gdzie rodzice niepełnosprawnych dzieci starają się pomagać sobie wzajemnie, dowiedziałam się o klinice w Aschau. Mój synek miał ogromne problemy z chodzeniem. Lekarze w Polsce nie widzieli problemu w biodrach, dlatego postanowiliśmy zabrać synka do niemieckiej kliniki. Udało się! Na konsultacji dowiedzieliśmy się, że oba biodra Kuby są zwichnięte!
Nie mieściło mi się to w głowie, dlaczego nikt wcześniej tego nie zauważył? Dodatkowo lekarze powiedzieli, że jeśli w ciągu roku, maksymalnie dwóch lat synek nie zostanie zoperowany, czeka go już tylko wózek inwalidzki. Do końca życia…
Wtedy rozpoczęła się walka o jego zdrowie i o to, by móc wykorzystać szansę na chodzenie. Dzięki Waszej pomocy to się udało! Potem była rehabilitacja, niestety z problemami, bo Kuba zachorował. No a teraz kolejna runda walki o sprawność synka, o to, by mógł kiedyś biegać. Albo chociaż samodzielnie chodzić… Mój synek to niezwykły chłopiec, który swoim uśmiechem sprawia, że świat jest po prostu lepszy. Proszę, pomóż mi dać synkowi szansę na lepszą przyszłość - taką, w której nie będzie już cierpienia.
Agnieszka, mama Kubusia