Historia, w którą trudno uwierzyć! Pomóż Maćkowi...

Proteza przedramienia
Zakończenie: 16 Maja 2020
Opis zbiórki
Maciek niemal zamarzł pod drzwiami własnego domu. To mróz uratował mu życie. Gdyby temperatura była wyższa, jego mózg po prostu by wybuchł… Nie wiemy, co się wtedy stało. Czy Maćka ktoś pobił, a potem doprowadził pod dom i zostawił? Może przejechał go samochód i ostatkiem sił dotarł do drzwi? Choć to mała miejscowość, nikt nic nie widział, nikt nic nie wie. A Maciek prawie umarł…
Jeszcze pięć lat temu mój syn miał wszystko, o czym wielu marzy: dom, rodzinę, pracę i zdrowie. Nieszczęśliwy wypadek, a może źli ludzie przekreślili to wszystko… Pięć lat temu w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach Maciek został znaleziony przed swoim domem nieprzytomny. Miał uraz głowy, rąk i nóg. Nie wiadomo jak długo leżał bez pomocy…
Trafił do szpitala w stanie krytycznym. Właściwie mieli już go nie ratować, ale serce jeszcze biło, ostatkiem sił… Nawet po operacji lekarze nie dawali nam nadziei. Hipotermia, obrzęk mózgu… W tym przypadku odmrożone kończyny wydawały się błahostką. Modliliśmy się całą rodziną o cud i dziś możemy powiedzieć, że ten cud się stał! Nikt nie wie jak, ale Maciek przeżył! Niestety, nic nie jest już tak samo, jak dawniej…
Z tego tragicznego dnia mój syn nie pamięta. Uraz głowy okazał się tak silny, że do dziś ma trudności z mówieniem, czytaniem, pisaniem i pamięcią. Nie rozumie, co się do niego mówi. Chociaż chodzi i jest w stanie wykonywać podstawowe czynności, to do samodzielności mu daleko. Nie może mieszkać sam, nie zrobi zakupów, nie zapłaci rachunków. Ma mentalność dziecka, które wszystkiego musi się jeszcze nauczyć. Niestety, po takim urazie idzie mu to bardzo wolno, a terapia jest niezwykle kosztowna...
Niestety lekarze musieli amputować Maćkowi też lewą dłoń. Po tym, jak z dnia na dzień stał się osobą niepełnosprawną odeszła od niego żona, zabierając ze sobą dziecko. Maćkiem opiekuje się teraz sama, musiał wprowadzić się do mnie. Mój syn ma bolesną świadomość tego, jak było kiedyś, a jak jest teraz… Przeszedł ciężką depresję, która często wraca. Sensem jego życia jest mały synek, który nas często odwiedza. Bardzo baliśmy się jego reakcji na to, że jego ukochany tata się tak zmienił. Mój wnuczek zachował się jednak dojrzalej, niż niejeden dorosły!
Nie jest nam łatwo, choć staramy się nie narzekać. Wiem, że inni mają gorzej… Staram cieszyć się z tego, że Maciek żyje, że robi postępy! Jednak prawda jest taka, że matka nigdy nie pogodzi się z nieszczęściem dziecka, nieważne, ile by miało lat. Co innego, jak dziecko urodzi się od razu chore - wtedy jest chyba troszkę łatwiej. Jednak kiedy mój syn miał wszystko, był zdrowy, silny, a teraz… To trudno to nawet ubrać w słowa. Każdego dnia cierpię, a to cierpienie ukrywam w środku.
Postanowiliśmy z całą rodziną po raz pierwszy poprosić o pomoc. Nie przelewa nam się, z renty Maćka spłacamy kredyt i alimenty na syna, dajemy radę się utrzymać, opłacać logopedę, choć wiem, że synowi przydałaby się intensywniejsza rehabilitacja i terapia. Wtedy na pewno szybciej uczył by się nowych rzeczy, odzyskiwał sprawność i samodzielność.
Choć Maciek jest ciągle rehabilitowany, amputowanej ręki mu to nie zwróci. Widzę, że kikut to dla niego kolejny powód do smutku. Chowa go, wstydzi się… Naszym marzeniem, marzeniem Maćka jest proteza, dzięki której choć częściowo znów mógłby być samodzielny. Jej zakup przekracza niestety nasze możliwości. Bardzo prosimy o wsparcie, bo każda złotówka pozwala nam wierzyć w lepsze jutro. Za wszystko dziękujemy.
Mama Maćka z rodziną