Uratowane życie

Zakończenie: 27 Kwietnia 2015
Rezultat zbiórki
W imieniu moim i córki pragnę wyrazić najserdeczniejsze podziękowanie za okazane nam wsparcie finansowe. Dzięki Darczyńcom córka będzie mogła uczestniczyć w prywatnym turnusie rehabilitacyjnym TRATWA. Za okazaną pomoc z głębi serca dziękuję i gwarantuję, że okazane dobro powraca.
mama Martusi- Violetta
Opis zbiórki
Już po pierwszej wizycie u lekarza mama Marty dowiedziała się, że jedna z jej bliźniaczek w wyniku zbierającego się płynu owodniowego nie doczeka terminu porodu. Umrze. Choć termin zakończenia jej życia był wówczas nikomu nieznany. Każdy dzień dłużej pod serduszkiem mamy był ważny. Bo to każdy dzień więcej dla dzielnej i silniejszej córeczki.
W 29 tygodniu ciąży życie Julki się zakończyło. Jej ciało przestało się rozwijać. Wywołanie przedwczesnego porodu groziło utratą drugiej córeczki, której organizm nie zdążył się w pełni rozwinąć. Rozwijanie nowego życia Marty tuż obok martwego ciała Julki mogło wpłynąć na prawidłowy rozwój dziewczynki. Dziewczynki rozwijały się w osobnych woreczkach osierdziowych, jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Bezwarunkowo zaufałam. Nie miałam wyjścia. Chciałam wierzyć, mimo że utraty nienarodzonego dziecka nic nie zwróci – druga córeczka będzie zdrowa. Ta myśl pozwalała mi przetrwać najtrudniejsze 60 dni. Przez kolejne 2 miesiące Marta walczyła o każdy dzień. By jej serduszko zdążyło się w pełni rozwinąć, płuca urosnąć, a ciało nabrało sił. W 8 miesiącu urodziły się obie. Julka, której życie w łonie mamy skończyło się 2 miesiące wcześniej i Marta – uratowane życie przez lekarzy.
Radość i łzy. Płacz i śmiech. Troska i żal. Na świecie pojawiły się 2 istnienia. Utrata własnego dziecka. Najboleśniejsze wylane łzy rodzica, nad niewinnym ciałem swojego narodzonego dziecka. I nowe życie Marty. Głośny płacz. Zdrowy kolor skóry i radość, że udało się uratować drugą córeczkę. Choć i ten czas radości szybko się skończył. Jeszcze tego samego dnia, w dniu narodzin, na oddział przyszła Pani doktor, która poinformowała, że w wyniku niedotlenienia okołoporodowego oraz zakażenia wewnątrzmacicznego Marta będzie niepełnosprawna. Jakie zakażenie? Jej życiu miało nic nie zagrażać. Niepełnosprawność. Cios za ciosem. Jeden silniejszy od drugiego. Złe informacje, których z każdym dniem przybywało, przerosły ojca dziewczynek. Po opuszczeniu szpitala mama wraz z Martą pozostały same na polu bitwy, jakim jest kalectwo.
Zostały same, ale nie osamotnione. Wsparcie bliskich, dobre słowa i uśmiech na twarzy Marty każdego dnia nadaje sens ich życiu. Nieustająca rehabilitacja i walka. Zapewnienie samodzielności jest marzeniem nieosiągalnym. Dla Marty najważniejsze jest to, aby się nie pogorszyło. By przykurcze wraz z jej wzrostem nie stawały się coraz silniejsze, a rączki bardziej sztywne. By postępy jakie udało się osiągnąć po kolejnych turnusach, nie cofnęły się. Mamie udało się znaleźć ośrodek, w którym przez pierwsze 2 tygodnie każdego miesiąca Marta ma zapewnioną co drugi dzień rehabilitację opłacaną przez NFZ. Kolejne 2 tygodnie musi opłacić samodzielnie. Dla swojego dziecka zrobi wszystko. Zje mniejszą porcję obiadu, nie opłaci na czas kolejnego rachunku, by rehabilitacja nie została przerwana.
W najbliższym czasie Martę czeka operacja bioderek, aby zapobiec ich zwichnięciu. Wiara mamy, by nie było gorzej, nie ustaje. Barierą, niestety, są pieniądze. A właściwie ich brak. Dla nas niewielka wpłata wydawać się może znikoma, dla niepełnosprawnego dziecka to szansa na życie bez bólu.