Proszę, nie pozwól mi się zatrzymać!

Zakup protezy modularnej uda
Zakończenie: 6 Września 2019
Opis zbiórki
Wojna z rakiem zaczęła się dawno temu. Miałem 12 lat, kiedy choroba zaatakowała po raz pierwszy. Szpital, dom, chemia… Tak wyglądała moja codzienność. Wygrałem pierwszą bitwę ze śmiercią. Po kilku latach drugą i trzecią. Czwartą w 2010 roku też wygrałem, ale nie obyło się już bez strat. Żyję, bo poświęciłem swoją nogę. Moja dotychczasowa proteza służyła mi wiernie przez wiele lat, ale jej czas właśnie dobiega końca i potrzebuję nowej. Pomożesz mi?
Na początku był ból nogi, a winowajcą okazał się guz na kości strzałkowej. Wtedy dla mnie, 12-letniego chłopaka, taka informacja była zupełnie niezrozumiała. Gdy moi koledzy z zespołu grali kolejne mecze o punkty, ja walczyłem z chorobą, która chciała mnie zebrać z tego świata na zawsze. Po kilku miesiącach ciągłych wizyt w szpitalu i wielu litrach przelanej chemii wreszcie mogłem przejść operację wycięcia guza. Przed zabiegiem lekarze ostrzegali, że, jeśli to się okaże konieczne, będą musieli odjąć mi nogę. Pierwszym odruchem po przebudzeniu było sprawdzenie, czy czarny scenariusz się ziścił. Na szczęście lewa noga leżała na szpitalnym łóżku obok prawej w całości. Okrzyk mojej radości słyszano podobno na cały oddziale.
Po pierwszym wygranym starciu miałem 4 lata spokoju, aż wreszcie usłyszałem słowo, które jest największym koszmarem wszystkich walczących z chorobą nowotworową. Wznowa z przerzutami do płuc… Piekło szpitalnej walki wraca, wiadomość jest soczystym strzałem w serce. Załamuje się moje życie towarzyskie. Rówieśnicy bawią się na połowinkach, ja z powodu chemii nie mogę przełknąć nawet śliny, leżąc bezradnie w łóżku. Było o wiele gorzej niż za pierwszym razem, ale znowu wygrałem. Na krótko…
Druga wznowa, tym razem po studniówce. Egzamin dojrzałości zdawałem bez włosów, chociaż przy trzecim starciu z rakiem, człowiek staje się dojrzały bez papierka z Ministerstwa Edukacji Narodowej. Znowu musieli mi wycinać guza, znowu walczyłem o życie i znowu udało się uratować nogę. Niestety, nie na długo…
Rak wrócił raz jeszcze na III roku studiów i wtedy wyciągnął już dużo cięższe działa. 24 lutego 2010 r. widziałem się z moją nogą po raz ostatni. Płakaliśmy z narzeczoną przed operacją, płakaliśmy po… Jak będzie wyglądało moje dalsze życie? Jak sobie poradzę bez kawałka siebie? Na oddziałach onkologii było jak na froncie wojennym. Poznajesz nowych kumpli, zaczynacie się przyjaźnić, a za chwilę ich już nie ma. Odchodzą na wieczną służbę. Ja przeżyłem, ale moje życie już nigdy nie wyglądało tak samo…
W sierpniu 2010 roku pierwszy raz stanąłem na nie swojej nodze. Tamta proteza dawała mi namiastkę normalności. Na szczęście po 2 latach, dzięki wsparciu wielu osób, udało się kupić protezę niemalże idealną. Nowoczesna, lekka, pozwalająca cieszyć się niemal pełną swobodą ruchów. Poszedłem do pracy, wzięliśmy ślub, mogłem bez przeszkód zatańczyć na własnym weselu.
Rak już nie wrócił, a w międzyczasie zostałem reprezentantem Polski w Amp Futbolu. U boku Lewandowskiego na dwóch nogach pewnie nigdy bym nie zagrał, a tak los dał mi szansę wysłuchania Mazurka Dąbrowskiego, stojąc na środku boiska z orzełkiem na piersi. To chyba była taka nagroda od losu za te wszystkie miesiące stracone na szpitalnych oddziałach i ciągłej ucieczce przed śmiercią.
Niestety, moja obecna proteza najlepsze lata ma już za sobą i muszę ją zastąpić nową. Od wielu tygodni myślę tylko o tym i, dzięki moim bliskim i dalszym przyjaciołom, udało się już uzbierać większość potrzebnych środków. Zostało jednak jeszcze ok. 60 tys. zł, dlatego proszę Was o pomoc. Nie chcę się zatrzymywać, nie chcę rezygnować z marzeń. Myślimy z żoną o dziecku, przecież wychowanie malucha pochłania mnóstwo sił i energii. Ja tą energię chcę poświęcić właśnie jemu, a nie swojej walce z ograniczeniami po utraconej nodze. Bądźcie ze mną, proszę...
Mariusz