Jestem nieuleczalnie chora, ale chcę walczyć - dla moich dzieci. Proszę, pomóż mi!

rehabilitacja i wózek inwalidzki
Zakończenie: 2 Stycznia 2019
Opis zbiórki
Jestem mamą, nieuleczalnie chorą. Każdy mój dzień to walka, którą toczę dla moich synków. Nie poddałam się, gdy usłyszałam diagnozę, nie poddam się i teraz! Mam jedno życie i dwie diagnozy, które - choć mogły mi zabrać wszystko - nie wygrają, nie pozwolę im na to! Potrzebuję jednak Twojej pomocy, by mimo choroby, być najlepszą na świecie mamą dla Kacperka i Gabrysia. Proszę, pomóż mi walczyć…
Gdy urodziłam Kacperka, szalałam ze szczęścia - wymarzony, piękny synek. Byłam młoda, wierzyłam, że życie tak naprawdę się zaczyna! Chociaż od dziecka borykałam się z zapaleniem stawów, w tamtej chwili nie miało to znaczenia - mogłam przenosić góry! Dlatego, gdy zaczęło dziać się coś złego, nie dopuszczałam do siebie myśli, że to szczęście zaraz się skończy… Wszystko zrzucałam na przemęczenie: narastające osłabienie, powtarzające się potknięcia i zaburzenia równowagi. Takie przecież są cienie macierzyństwa, chociaż to nic w porównaniu z ich blaskami! Jednak w pewnym momencie, gdy było już bardzo źle, na ziemię sprowadził mnie mąż: „Dziecko potrzebuje mamy – proszę, idź na badania”. Poszłam. A potem wszystko się skończyło…
Na badaniu pobrano mi płyn mózgowo-rdzeniowy, zrobiono też rezonans. Gdy przyszły wyniki, lekarz przyszedł do szpitalnej sali i powiedział: “ma pani stwardnienie rozsiane”. Chociaż słyszałam, co do mnie mówi, nic z tego nie rozumiałam. Pamiętam jednak, że kobieta, która leżała ze mną w sali, rozpłakała się. Potem powiedziała, że walczy z SM od wielu lat.
I ja zaczęłam walczyć. Przysięgłam sobie i moim bliski, że nie pozwolę, by choroba pozbawiła mnie szczęśliwego życia, a mojego syna matki. Nie chciałam usiąść na wózku, nie chciałam powoli gasnąć, chociaż już pięć lat temu usłyszałam, że jestem skazana na wózek. Wtedy zrobienie nawet trzech kroków było wielkim wyzwaniem. Ćwiczyłam codziennie w domu i płakałam, bo ćwiczenia sprawiały ból. Mój dzielny, 3-letni wtedy synek bardzo mnie wspierał. Ocierał łzy, pomagał wstawać, gdy upadałam.
Dwa lata temu usłyszałam kolejną diagnozę - borelioza w przewlekłej postaci. Być może mam ją od dzieciństwa, wtedy gdy mylnie diagnozowali zapalenie stawów. SM i borelioza daje podobne objawy - lekarze często mylą diagnozy.W moim przypadku twierdzą, że te choroby współistnieją, jakby jedna diagnoza to było mało… Ale walczę, mam dla kogo! Leczenie antybiotykami pomogło mi stanąć na nogi i uniknąć wózk,a na który skazali mnie neurolodzy. Niestety, lekarze orzekli, że na moją chorobę nie działają już żadne leki, pozostała tylko rehabilitacja… Wspomagam się naturalnymi sposobami i ćwiczeniami, które w tym przypadku są niezbędne.
Dziewięć miesięcy temu ponownie zostałam mamą. Mam więc kolejny powód, by nie dać się chorobom! Najbardziej na świecie chcę, by moi synkowie mogli w pełni cieszyć się dzieciństwem i mamą, która za nimi nadąża. To ja chcę się nimi opiekować, a nie żeby oni opiekowali się mną. Mieć siłę sprzątnąć porozrzucane klocki lub przenieść na łóżko, gdy zasną na dywanie podczas zabawy. Choroba nauczyła mnie dostrzegać jak wielkie w życiu znaczenie ma chodzenie, każdy malutki krok. To, że ktoś chodzi chwiejnym krokiem albo przewraca się na prostej drodze nie zawsze oznacza, że jest pijany...
Niestety, mimo nieustannej walki, choroba daje o sobie znać… Kilka dni temu obudziłam się z 40-stopniową gorączką i przerażeniem, bo uświadomiłam sobie, że nie czuję rąk ani nóg! Był tylko ból i strach zabierający oddech. Jest ciężko, ale przecież nikt nie obiecywał, że będzie inaczej. Siłę daje mi mąż i synkowie, ale ich oddanie to za mało… W końcu nadszedł dzień, w którym muszę kupić swój własny wózek inwalidzki, by - paradoksalnie - móc być aktywną mamą. Pojechać na zakupy, pójść z rodziną na spacer… Na własnych nogach już nie dam rady. Chciałabym pojechać także na dwa specjalistyczne turnusy do kliniki, która specjalizuje się w przypadkach takich, jak mój. To jednak rodzi olbrzymie koszty. Właśnie dlatego dzisiaj jestem tu i proszę o pomoc: pomóż dalej być mamą i żyć, dla moich synków. Wierzę, że jeszcze wiele dobrego przed nami!
Marzena