Trudny początek doprowadzić do szczęśliwego końca

roczna rehabilitacja
Zakończenie: 31 Grudnia 2019
Rezultat zbiórki
Z całego serca dziękuję wszystkim darczyńcom za wpłaty! Dzięki zebranym pieniążkom Szymonek może systematycznie uczęszczać na rehabilitację. Synek zrobił ogromne postępy, zaczął chodzić, a wcześniej nie było na to szans! Zgromadzone pieniążki pozwoliły Szymonkowi rozpocząć pracę z profesjonalnymi rehabilitantami, dzięki którym stanął na nogi! Dziękuję również fundacji Siepomaga za umożliwienie zbiórki i napisanie pięknych słów o chorobie Szymka oraz jego potrzebie rehabilitacji.
Katarzyna – mama Szymonka
Opis zbiórki
Szymonek – mój synek, moje dziecko, bez którego życie nie miałoby takiego sensu, jakie ma teraz. Mimo choroby, mimo tego śmiertelnego niebezpieczeństwa, z jakim przyszło nam się zmierzyć, jesteśmy cały czas razem i razem podejmiemy walkę o jego dobrą przyszłość, o to, by jego zdrowiu i życiu, już nic nie zagrażało!
Wskazania do badań prenatalnych, po pierwszej ciąży, cały czas nie odbierały mi nadziei, że tym razem będzie dobrze, że wszystko się uda, a synek urodzi się zdrowym chłopcem. Ta nadzieja została mi brutalnie odebrana… W czasie badań okazało się, że dziecko, które nosze pod sercem, ma bardzo poważną wadę serca, a jego życie już po porodzie, będzie stało pod znakiem zapytania…
Wada serca – wspólny pień tętniczy. Ta diagnoza nie tylko zwaliła mnie z nóg. Sprowadziła na mnie ogromny strach, zabrała możliwość cieszenia się z tego okresu, który może być przecież taki cudowny- okresu oczekiwania na dziecko.
Pierwsze chwile, mogły być takie cudowne, to oczywiste, że pokochałam mojego synka wraz z momentem, kiedy się urodził, jednak cały czas towarzyszył mi ten paraliżujący strach. Szymek miał miesiąc, to wtedy przeprowadzono pierwszą operację serca, która miała uratować jego życie. Nadeszła jednak chwila, kiedy było zupełnie odwrotnie… To była walka o jego życie, a lekarze przygotowywali mnie na najgorsze. Wraz ze łzami pojawiło się zwątpienie, czy się uda, czy to możliwe, by Szymek wyszedł z tego obronną ręką… Trzy miesiące, tyle czasu spędził w szpitalu, ale co najważniejsze, udało się. Ten czas był jednak dla nas okropnie trudny. Nie mogłam być z nim cały czas i mimo że dzwoniłam do szpitala codziennie, nawet kilka razy dziennie, nic nie zastąpi dziecku matki, a mój maleńki synek był wtedy sam… Jego stan był na tyle stabilny, że mogliśmy wrócić do domu, a rodzina nareszcie była razem.
Korekta wady była jednak cały czas przed synkiem. Był na nią gotowy, kiedy skończył półtora roczku. Przeszedł operację, która się powiodła, ale konsekwencje tamtych przeżyć, będzie odczuwać jeszcze bardzo długo. To wtedy jego serce na chwilę zatrzymało się, trwała reanimacja… Nigdy tego nie zapomnę, tych pierwszych miesięcy, pierwszych dwóch lat, kiedy każdego dnia drżałam o jego życie, o to, czy to, co dopiero zostało mi dane, bycie mamą Szymonka, nie zostanie mi za chwilę zabrane…
Dziś Szymonek ma dwa latka. Żyje! Jest ze mną w domu i każdego dnia staram mu się wynagrodzić te wszystkie trudne przeżycia, z którymi zmagał się do tej pory. Niestety, z konsekwencjami walczyć nam trudno. Szymonek ma zapadniętą klatkę piersiową, problemy z chodzeniem, nie reaguje na swoje imię, jest chłopcem bardzo wrażliwym i cały czas widzę, że trudne wspomnienia związane z pobytem w szpitalu nie chcę opuścić jego główki.
Rehabilitacja jest konieczna, nie tylko dlatego, by mógł chodzić, tak jak każde dziecko, konieczne są zajęcia, które pozwolą mu zapomnieć o traumie związanej z samotnym pobytem w szpitalu podczas ostatniej operacji. To wszystko kosztuje, ale muszę wynagrodzić mojemu chłopcu to, co do tej pory go spotkało, zrobić co w mojej mocy, by resztę dzieciństwa odliczać tylko szczęśliwymi dniami. Proszę, pomóż mi!
Katarzyna – mama Szymonka