Ratujemy małe serduszko! Czas ucieka... Pomocy❗️

Operacja wrodzonej wady serca w Munster
Zakończenie: 30 Kwietnia 2020
Opis zbiórki
Jestem przerażona, bo serduszko Victorii może zatrzymać się w każdej chwil. Jesteśmy w ciągłym kontakcie z profesorem Malcem, ale na odległość nie uda nam się odpowiednio zareagować w krytycznej sytuacji.
Ciąża to czas radosnego oczekiwania, ekscytacji, planowania. Beztroska, obawy, szczęście - emocje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Niestety, w naszym przypadku radość trwała tylko kilkanaście tygodni, później zastąpił ją strach… Badania prenatalne były dla mnie najgorszym momentem w całej ciąży - to wtedy od lekarza usłyszałam druzgocącą wiadomość o podejrzeniu wady serca. Słowa “wszystko okaże się, kiedy dziecko przyjdzie na świat” zapamiętam na zawsze. W tym momencie świat się zatrzymał, a każde kolejne badanie wiązało się dla mnie z paraliżującym stresem. Stresem, którego w moim stanie nikt nie zaleca. Druga połowa ciąży to czas napięcia i nerwowego oczekiwania. Nie mogłam się doczekać momentu, w którym powitam na świecie moją córeczkę. Bardzo chciałam wziąć ją w ramiona i zapewnić, że wszystko będzie dobrze.
Początkowo dowiedzieliśmy się, że ubytek międzykomorowy w małym serduszku może się zmniejszać z upływem czasu, aż a końcu przestanie być dla dziecka zagrożeniem. Niestety, w naszym przypadku wada nie zmniejszała się z czasem. Wręcz przeciwnie, z dnia na dzień stawała się coraz większym zagrożeniem. Lekarze zdecydowali o pierwszej operacji, która miała zapewnić Victorii bezpieczeństwo. Malutkie dziecko na sali pooperacyjnej otoczone mnóstwem rurek, dźwięk aparatury monitorującej funkcje życiowe - to widok, którego nie da się zapomnieć. Kiedy myśleliśmy, najgorsze za nami okazało się, że to dopiero początek… Chwilę po operacji, 4 dni później stan gwałtownie się pogorszył. Lekarze powiedzieli, że konieczna jest kolejna operacja. Byłam przerażona, mój strach był tak wielki, że brakowało mi tchu… Cała rodzina zamiast przy Wigilijnym stole pełna napięcia zgromadziła się z nami w szpitalu. Czekaliśmy na nasz mały-wielki cud. Na to, by w końcu usłyszeć wiadomość, że życie Victorii jest już bezpieczne.
Teraz żyjemy w ciągłym napięciu. Boimy się o każdy dzień, bo widzimy jak szybko nasza kruszynka się męczy, jak reaguje na najmniejszy nawet wysiłek. Czekamy na kolejną operację, ale nie możemy powierzyć serduszka naszego dziecka ludziom, którzy mogliby ją narazić na niebezpieczeństwo. Musimy zdecydować się na pomoc najlepszych specjalistów. Kwalifikacja na operację do doktora Malca była dla nas jedną z najlepszych wiadomości w życiowej tragedii, której doświadczamy każdego dnia. Niestety, koszty zabiegu są poza naszymi możliwościami. Sami nie damy rady uratować naszej kruszynki. Potrzebujemy Waszej pomocy! Wsparcia w najważniejszej życiowej misji! Dajcie szansę Victorii nim będzie za późno!
Choroba córeczki zmieniła wszystko. Nagle całe życie jest podporządkowane kontrolowaniu saturacji, kolejnym wizytom lekarskim, czuwaniem w dzień i w nocy. Nie dla nas spacery, beztroskie zabawy, odwiedziny rodziny. Jesteśmy specjalistami w zakresie ochrony przed bakteriami, wirusami, przed alarmującymi wynikami, spadającą wagą. Staramy się znaleźć siłę w niewielkich gestach, trzymaniu rączki naszej córeczki, która dzielnie walczy o każdy dzień. Tymczasem dookoła toczy się życie. Ludzie, którym uwagi poświęcić nie możemy, dla których nie mamy czasu zajęci tym, co teraz najważniejsze.
Ta choroba dotknęła całą naszą rodzinę. W naszym przypadku najważniejsza jest nadzieja, to jedyne co teraz mamy. Wierzymy w Wasze dobre serca, w to, że pomożecie nam w sytuacji, w której mógłby znaleźć się każdy… Błagam, dajcie Victorii szansę na życie! Jestem pewna, że podarowane dobro wróci do Was z podwójną mocą!
___
Zbiórkę Victorii można wesprzeć biorąc udział w wirtualnym koncercie: klik