Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kasia Dolusova
Kasia Dolusova , 14 lat

Krzyk Kasi rozdziera nam serca! Szukamy ukojenia dla córeczki!

Mam wrażenie, że zawsze tak było... Zawsze umiałem po wykrzykiwanym dźwięku rozpoznać, co jest mojej córce. Czy coś ją boli, czy potrzebuje pomocy, czy próbuje nam coś powiedzieć... Niby zawsze budziłem się po nocach przez to, że płacze, krzyczy i gryzie sobie ręce... Pewnie część z tych doświadczeń przeżywa każdy rodzic, ale moja historia trwa już prawie przez 13 lat... Moja córeczka Kasia jest niepełnosprawna od  samego urodzenia. Żona miała trudny przedwczesny poród, co było dla nas niespodzianką, bo przez całą ciążę nic nie wskazywało na takie rozwiązanie. Płuca córeczki nie otworzyły się po porodzie, przez co doświadczyła niedotlenienia i doszło do uszkodzenia mózgu. Nie będę męczył Was opowiadaniem o tym, co poczuliśmy w tym momencie... Lęk, rozpacz i szczęście od pojawienia się na świecie naszego pierwszego dziecka zmieszały się w jedno, blokujące oddech uczucie. Jednak nadzieja, że uda się córce pomóc, nigdy nie pozostawiała nas. 12 lat minęło jak 1 dzień. Córka odwiedzała centrum rehabilitacyjny Janusza Korczaka w Odessie. Hipoterapia, masaże, gimnastyka lecznicza, zajęcia z fachowcami i gabinety lekarskie stały się naszą codziennością. Z czasem urodziła nam się druga córeczka: na szczęście, całkiem zdrowa. Życie toczyło się dalej, jednak 24 lutego rozpoczęła się wojna. Sytuacja w mieście, gdzie mieszkaliśmy, nie zachęcała do pozostania tam z dwójką dzieci. Ja, jako opiekun osoby niepełnosprawnej, mogłem wyjechać za granicę, dlatego uciekliśmy całą rodziną do naszych przyjaciół do Polski, którzy niezmiernie nam pomogli i otoczyli nas troską i ciepłem.  Nasza młodsza córka może chodzić do zerówki, uczyć się polskiego, zdobywać nowych przyjaciół, a starsza jest przekuta do łóżka i absolutnie uzależniona od naszej pomocy. Jedną z niewielu radości w życiu Kasi jest muzyka. Żywo reaguje na niektóre utwory, prosi, by puszczać je w kółko. Wtedy jest spokojniejsza i wiem, że się cieszy.  Kasia nie chodzi, nie mówi, samodzielnie nie wykonuje podstawowych codziennych czynności, potrzebuje pomocy nawet przy siedzeniu, dlatego bardzo by potrzebowała specjalnego fotela rehabilitacyjnego, dzięki któremu będzie mogła siedzieć, jeść, bawić się, znajdować się w odpowiedniej pozycji przez dłuższy czas, nie odczuwając bólu. Fotel jest drogi, a nasza rodzina na razie jest w trudnej sytuacji życiowej, dlatego chcielibyśmy poprosić Was o pomoc. Z całego serca dziękujemy każdemu, za wpłatę i za zapoznanie się z naszą historią.  Mykola, tata Kasi  

6 756,00 zł ( 63,5% )
Brakuje: 3 883,00 zł
Michał Bazan
Michał Bazan , 32 lata

Sekunda zniszczyła to, na co pracował całe życie

Samo szczęście i łyżka dziegciu, po której wydawało się, że nie ma już czego zbierać... Kiedy ostatni raz widziałam go przed wypadkiem, był silny, zdrowy, uśmiechnięty. Pozostał tym samym silnym facetem, choć jest mu zdecydowanie trudniej. Na Wszystkich Świętych Michał sam wrócił do domu – ja nie miałam już ani jednego dnia urlopu. Zostałam sama we Wrocławiu, w piątek w południe zadzwonił telefon – po drugiej stronie usłyszałam głos siostry Michała… Michał miał wypadek. Jechał motocyklem, z prędkością 60 km na godzinę! Tak, cieszył się chwilą, powoli pokonując kilometry. Na zakręcie był rozsypany żwir. Motor wpadł w poślizg i wylądował na płocie, a mój narzeczony wyleciał w powietrze i uderzył kręgosłupem w słupek łączący siatkę w płocie, miażdżąc mu kręgosłup w odcinku piersiowym, łamiąc żebra i obijając płuca. Operacja trwała 5 godzin, ale kręgosłupa nie dało się do końca naprostować ze względu na to, że Michał się wykrwawiał. Cały czas czekamy na informacje czy następna operacja będzie potrzebna. Rdzeń jest zmiażdżony, więc rokowania są takie, że Michał do końca życia będzie sparaliżowany od pasa w dół. W tydzień przeniosłam całe nasze życie z Wrocławia do Rzeszowa. Nie możemy się poddać w tym momencie. W sierpniu mamy ślub i naszym celem jest maksymalne usprawnienie Michała. Potrzebna będzie do tego bardzo kosztowna rehabilitacja z użyciem egzoszkieletu, która przynosi świetne efekty. Życie osoby niepełnosprawnej nie jest proste. Potrzebne są też środki do zakupu wózka inwalidzkiego, dostosowania domu do nowej rzeczywistości i przerobienia samochodu tak, żeby można się nim było poruszać bez używania nóg, żeby Michał mógł wrócić do swojego zawodu farmaceuty i mógł sam po tym wszystkim pomagać innym chorym. Wierzymy, że przy wsparciu bliskich i odpowiedniej motywacji będzie to możliwe. Przed nami miesiące ciężkiej pracy, po których okaże się, czy nasze życie będzie choć trochę podobne do tego, które sobie wspólnie zaplanowaliśmy. Nie godzimy się na to, by krótka chwila, zaważyła na długim życiu. Gdyby Michał szalał, pędził na złamanie karku, ścigał się z kimś, nikt nie miałby takich pretensji do losu. Mój narzeczony miał ogromnego pecha, który sprawił, że jego życie zwolniło w wieku 27 lat. Jedno jest pewne – Michał miał zbyt wiele planów, by odpuścić. Wiem, że będzie walczył z nadludzką siłą o każdy postęp. Wiem, że mu się uda i wierzę w niego, ale potrzebujemy Waszej pomocy. Wszystkie zabiegi usprawniające to ogromny koszt, który musimy jakoś unieść. Sami nie damy rady, z wami tak! 

150 357,00 zł ( 62,91% )
Brakuje: 88 616,00 zł
Tomasz Gondek
Tomasz Gondek , 42 lata

Dzieci potrzebują sprawnego taty... Proszę, pomóż!

Tomasz to mój 40-letni mąż i ojciec trójki małych dzieci – Kacpra 11 lat, Amelii 7 lat i Wiktora 2,5 roku. Trudno tak naprawdę określić co się stało, jak doszło do tego nieszczęśliwego wypadku. W momencie przejażdżki rowerowej z dziećmi 16 sierpnia 2022 roku i upadku z roweru Tomasz doznał urazu rdzenia kręgowego, który sparaliżował zarówno jego życie jak i życie całej jego rodziny...  Gdy odebrałam telefon od najstarszego syna, który powiedział, że tata się przewrócił i nie może wstać, nie wiedziałam, co robić. Mieliśmy szczęście, że mieszkanka pobliskiego domu widziała całą sytuację przez okno i zadzwoniła po pomoc. I tak mąż trafił na oddział neurochirurgii. Niestety, od wypadku nikt nie powiedział nam, co dalej, czego możemy się spodziewać. Żyjemy w ogromnej niewiadomej, ale cały czas wierzymy, że wszystko będzie dobrze… Obecnie Tomek jest uwięziony we własnym ciele. Całkowicie uzależniony od pomocy osób trzecich. Obrzęk rdzenia kręgowego po stłuczeniu cały czas utrudnia codzienność. Mąż nie jest w stanie poradzić sobie z prostymi czynnościami jak podniesienie kubka, czy wykonanie telefonu. Kosztowna rehabilitacja w wyspecjalizowanym ośrodku to jedyny ratunek dla Tomka. Miesięczny koszt takiej rehabilitacji to około 25 tysięcy złotych. Według lekarzy Tomek będzie potrzebował minimum rocznej rehabilitacji oraz zakupu specjalistycznego wózka. Pierwsze miesiące po urazie są najważniejsze i tylko intensywna rehabilitacja da Tomkowi szansę na powrót do sprawności oraz czynnego udziału w życiu swoich dzieci, które tak bardzo potrzebują sprawnego tatusia.  Twoja pomoc to wsparcie nie tylko dla Tomka, ale dla całej naszej rodziny! *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. Dołącz do grupy licytacyjnej na rzecz Tomka - licytuj lub dodawaj licytacje! POMÓŻ TOMKOWI STANĄĆ NA NOGI

197 029,00 zł ( 61,73% )
Brakuje: 122 110,00 zł
Piotr Cierpisz-Pustelny
Piotr Cierpisz-Pustelny , 14 lat

Piotrek z wiekiem robi się coraz cięższy, a jego rodzice coraz słabsi... Pomóż być samodzielnym!

Z całego serca dziękujemy za dotychczasowe wsparcie dla Piotrka. To właśnie dzięki niemu możliwe było opłacenie rehabilitacji Piotrka na lokomacie. Niestety, nasza walka o zdrowie nadal trwa i po raz kolejny musimy prosić Was o pomoc... Nasza historia: Dzieci biegają po boiskach, pędzą do szkoły, wspinają się po drzewach, skaczą na trampolinach. A obok nich jedno, które z bólem w oczach patrzy na koleżanki i kolegów, bo los odebrał mu to wszystko i teraz każdy dzień jest walką, a każdy samodzielny krok – zwycięstwem.  Nie ma nic gorszego niż świadomość, że Twoje dziecko może być zdrowe, sprawne, ale zależy to od rzeczy, na które Cię nie stać – operacji, zabiegu, rehabilitacji. Mimo że stajesz na głowie, nie udaje Ci się zebrać środków i każdego dnia patrzysz, jak najbliższa Ci osoba cierpi. Wtedy trzeba przełknąć dumę i prosić o pomoc, bo nie chcesz jej dla siebie, tylko dla kogoś ważniejszego – dla dziecka.                                 Piotruś urodził się jako wcześniak z zespołem wad wrodzonych oraz dużym niedotlenieniem. Po porodzie wystąpił u niego wylew śródczaszkowy. W pierwszym tygodniu życia wykryto u niego martwicze zapalenie jelit, a w trzecim zaś retinopatię wcześniaczą. Zdiagnozowano u niego także dysplazję oskrzelowo-płucną i niedobór masy ciała. W ciągu czterech miesięcy życia przeszedł aż 7 operacji, w tym 4 na niedrożność jelit, 2 na przepuklinę pachwinową oraz zabieg na oczy. W wieku czterech lat wykonano u niego zabieg podwichnięcia stawu biodrowego. Codzienna rehabilitacja i hipoterapia sprawiły, że nasz syn zaczął powoli stawać na nogi i poruszać się przy pomocy balkonika. Są to jednak bardzo krótkie odcinki, ponieważ szybko się męczy i potrzebuje ciągle naszej pomocy... Dzięki Waszej pomocy możliwa była rehabilitacja przy użyciu lokomatu, czyli automatycznej ortezy kończyn dolnych, służąca do nauki chodu i utrwalaniu prawidłowej postawy. Już dzięki kilku godzinom zajęć na lokomacie widoczna była poprawa chodu Piotrusia. Codzienna rehabilitacja sprawia, że w miarę swoich możliwości nasz syn funkcjonuje wśród rówieśników. Prowadzony pod pachy przemieszcza się na krótkich dystansach: z wózka na toaletę, z auta na wózek. Piotrek wymaga pomocy przez cały czas. Niestety, wraz z wiekiem robi się coraz cięższy, a my mamy coraz mniej sił. Mieszkamy w bloku i codziennie muszę nosić Piotrka po schodach, czasami nawet kilka razy dziennie. Niestety, stan mojego zdrowia się pogorszył i jest mi coraz ciężej go nosić. W najbliższym czasie będę musiała sama udać się na operację barku. Wtedy nie będę mogła już dłużej znosić syna ze schodów. Jesteśmy zmuszeni zakupić schodołaz, którego koszt niestety przekracza nasze możliwości finansowe. Nasz syn miał być leżący, bez kontaktu, patrzący w sufit. Dzięki rehabilitacji i opiece specjalistów udało się nam jednak już tak wiele wypracować. Prosimy o pomoc w zakupie schodołazu oraz opłaceniu 6-miesiecznej rehabilitacji dla syna. Pomóżcie nam walczyć dalej o lepszą przyszłość dla Piotrka. Rodzice

25 830,00 zł ( 60,69% )
Brakuje: 16 724,00 zł
Nadia Madera
13 dni do końca
Nadia Madera , 13 lat

Dzięki Tobie jest szansa na lepszą przyszłość Nadii❗️

Los nie oszczędza naszej rodziny… Jestem mamą, która samotnie wychowuje dwie wspaniałe dziewczynki. Ich tata zmarł 5 lat temu – od tamtej pory jesteśmy zdane tylko na siebie. Jakby problemów było mało, moja młodsza córka Nadia mierzy się z wieloma schorzeniami, które skutecznie uniemożliwiają jej prawidłowe funkcjonowanie. Ma rozszczep kręgosłupa, wodogłowie wrodzone, torbiel pajęczynówki wewnątrz – oponowy, Zespół Chiarii II, niedowład spastyczny kończyn dolnych, pęcherz neurogenny i mielodysplazję.  Córeczka jest pod opieką wielu specjalistów i wymaga stosowania specjalistycznych sprzętów. Przeszła kilka operacji, m.in.: odkotwiczenie rdzenia, wstawienie zastawki w głowie i operację biodra, jednak wciąż wymaga stałej obserwacji.  Samodzielnie porusza się wyłącznie na wózku inwalidzkim.  Mieszkamy w bloku na wysokim parterze, gdzie jest około 14 schodów do pokonania przed wejściem do naszego mieszkania. Jeżeli Nadia chce wyjść, ja muszę z nią zjechać i wjechać wózkiem po schodach. Córeczka nie potrafi samodzielnie stać, a co dopiero się poruszać. Dziennie zjeżdżamy i wjeżdżamy wózkiem po schodach minimum 4 razy.  Samotnie wychowuję córki, dlatego musiałam zrezygnować z pracy. Sama mierzę się z problemami zdrowotnymi, które jeszcze bardziej utrudniają nasze codzienne funkcjonowanie. Chciałabym dać Nadii, chociaż odrobinę samodzielności i dostosować mieszkanie do jej potrzeb. Dużym ułatwieniem byłby dla nas podnośnik platformowy, dzięki któremu nie musiałabym codziennie dźwigać wózka razem z Nadią. Niestety koszt montażu to około 60 TYSIĘCY ZŁOTYCH! Niestety sama nie będę w stanie pokryć tak ogromnych kosztów. Bardzo proszę o pomoc, bo brak mi już sił i wiary, że może być lepiej… Otwórzcie dla nas swoje wielkie serca, każda złotówka jest na wagę złota! Mama Nadii Pomoc dla Nadii ❗️

38 554,00 zł ( 60,4% )
Brakuje: 25 276,00 zł
Mirosław Nosek
Mirosław Nosek , 34 lata

Krwiak mózgu zmienił życie Mirka! Pomóżmy mu wrócić do sprawności!

Tragedia, która wydarzyła się rok temu całkowicie zmieniła życie naszej rodziny. Mirek wrócił ze spotkania ze znajomymi. Następnego dnia rano tata usłyszał niepokojące dźwięki z jego pokoju. Mirek leżał obok łóżka i miał atak padaczki. Tak nam się przynajmniej wydawało... Nie mogliśmy go ocucić, dlatego wezwaliśmy karetkę. Później wszystko potoczyło się bardzo szybko... Mirek został zabrany do szpitala i po dokładniejszych badaniach poznaliśmy szokującą prawdę. W głowie Mirka był krwiak. Całą sprawę badała również policja, ponieważ lekarze do końca nie wierzyli w tak potężny przypadkowy uraz. Policjanci dotarli do świadków, którzy widzieli go leżącego na pasach, natomiast po przesłuchaniu kierowcy ustalili, że Mirek się przewrócił, ale po chwili wstał i nie chciał pomocy pogotowia. Otrząsnął się i poszedł do domu. Sprawa została umorzona z powodu braku dowodów, ale życie Mirka zmieniło się na zawsze. Po operacji krwiaka cierpi na niedowład czterokończynowy.  Mirek jest bardzo lubianym człowiekiem, dlatego ciężko uwierzyć, że ktoś mógłby zrobić mu krzywdę. Znajomi nagrywają dla niego filmy, aby dodać mu sił w tej ciężkiej walce. Kilka miesięcy temu chłopcy zagrali dla niego mecz i to chyba najlepszy przykład na to, że do dziś wszyscy mu kibicują. Mirek każdego dnia podczas rehabilitacji walczy o siebie i o swoją przyszłość. Jego determinacja jest godna podziwu i dlatego chcemy go jak najbardziej wesprzeć i pokazać, że wielu dobrym ludziom zależy na jego szczęściu. Mirkowi bardzo potrzebna jest pomoc i wsparcie w zgromadzeniu środków na intensywną rehabilitację, dzięki której wróci do sprawności.  Rodzina Armia Mirasa z Rzeszowa - Razem możemy więcej! - Licytacje

80 857,00 zł ( 56,93% )
Brakuje: 61 165,00 zł
Krzysztof Tarasek
Pilne!
Krzysztof Tarasek , 57 lat

Nowotwór mózgu zabija❗️Podajmy pomocną dłoń Krzysztofowi!

Drodzy Przyjaciele – dziś pragniemy podzielić się z Wami niezwykle ważną historią i prośbą o wsparcie naszej rodziny. Nasz ukochany Tata, Krzysztof Tarasek, to nie tylko wspaniały ojciec i dziadek, ale również ceniony nauczyciel muzyki i wychowania fizycznego, który poświęcił wiele lat na edukację i rozwijanie talentów młodych ludzi. Niestety, jego życie zostało naznaczone ciężką chorobą – nowotworem mózgu. Od ponad 12 lat nasz Tata walczy z tą niezwykle trudną chorobą, a jego determinacja i siła ducha są dla nas naprawdę godne podziwu. Po pierwszym etapie leczenia, który zakończył się pomyślnie, nadszedł czas na dalszą walkę, ponieważ choroba niestety powróciła. Obecnie Tata potrzebuje dalszego leczenia onkologicznego oraz intensywnej rehabilitacji przy użyciu urządzenia TTF. Konieczne będzie również zastosowanie chemioterapii uzupełniającej. To nie tylko kosztowne, ale także niepodlegające refundacji procedury medyczne. Do tej pory razem z całą naszą rodziną radziliśmy sobie finansowo sami. Teraz w krótkim czasie musimy zgromadzić kwotę, która jest poza naszą możliwością.  Determinacja taty jest wielka, dlatego musimy zrobić wszystko, by mu pomóc! Dlatego zwracamy się z serdeczną prośbą o wsparcie finansowe. Każda wpłata, nawet najmniejsza, przyczyni się do zapewnienia Tacie dostępu do niezbędnego leczenia i rehabilitacji. Wierzymy, że wspólnymi siłami możemy pomóc naszemu Tacie w tej trudnej walce i umożliwić mu ponowne czerpanie radości z życia. Każdy wkład jest nieoceniony i doceniamy każdą okazaną życzliwość. Prosimy o wsparcie Taty i naszej rodziny, abyśmy mogli razem pomóc mu pokonać te trudności. Niech nasza wspólna solidarność stanie się iskrą nadziei dla naszego Taty. Dziękujemy z całego serca za Wasze wsparcie i życzliwość w tej trudnej dla nas chwili. Niech dobro wróci do Was w wielokrotności. Z wyrazami szacunku, Karolina Ładak wraz z całą Rodziną Tarasków.

89 136,00 zł ( 55,85% )
Brakuje: 70 438,00 zł
Konrad Zawojowski
Pilne!
Konrad Zawojowski , 31 lat

Gdy rodził się mój syn, walczyłem o życie... Pomóż mi pokonać guza mózgu!

Czy to możliwe, że najpiękniejsze chwile w życiu są jednocześnie tymi najgorszymi? Mam na imię Konrad, mam 29 lat i właśnie tak się dziś czuję… Gdy rodził się mój synek, ja na sali operacyjnej walczyłem o życie. Mam guza mózgu. Czeka mnie długie i trudne leczenie i dlatego bardzo proszę o pomoc. Chcę żyć, chcę być z moją rodziną… Gdy okazało się, że spodziewamy się upragnionego dziecka, szczęście wydawało się nie mieć granic… Tak długo staraliśmy się o Frania! Wcześniej spotkała nas tragedia, moja kochana żona Justynka poroniła… Wierzyliśmy, że teraz przed nami już tylko piękne chwile. Najpiękniejsze… Los jednak postanowił zadrwić z naszych marzeń. Niedługo przed planowanym terminem porodu naszego synka, zacząłem czuć się bardzo źle. To żona zawiozła mnie do szpitala… Już wstępne rozpoznanie i pierwsze badania nie pozostawiały złudzeń – zmiana ogniskowa w prawym płacie czołowym, obrzęk mózgu. Nikt nie chce usłyszeć takich wiadomości, a nawet gdy je usłyszy, nie chce w nie wierzyć. Przecież to nie może być prawda! Jednak była, jest – najbrutalniejsza z możliwych. Jestem już po daniach histopatologicznych. Ostateczna diagnoza: złośliwy guz mózgu, Astrocytoma, III stopień złośliwości WHO. Od razu zaczęły się przygotowania do pilnej operacji… I wtedy niespodziewanie, przed terminem, na dzień przed planowaną operacją moja żona zaczęła rodzić! Na świecie pojawił się nasz ukochany, tak wyczekiwany synek Franio. Nie było jednak tak, jak sobie wymarzyliśmy… Zamiast być przy rodzinie, trafiłem na stół operacyjny. Najpiękniejsze chwile i najczarniejszy strach. Koktajl miłości, bezradności, szczęścia i przerażenia… Niestety, podczas operacji lekarzom nie udało się wyciąć guza w całości. Czeka mnie teraz długie i trudne leczenie. Rozpoczynamy walkę o moje życie i przyszłość całej mojej rodziny… Dwa lata temu wzięliśmy ślub, mamy mnóstwo marzeń do spełnienia i celów do zrealizowania. Jedyne, jakie mieliśmy, to największe już się spełniło – jest z nami nasz synek Franio. Teraz jest drugie, równie wielkie – bym wyzdrowiał i był z moją rodziną… Mówią, że w każdej chorobie, a w mojej szczególnie, bardzo ważne jest pozytywne nastawienie. Uśmiecham się zatem do mojej ukochanej rodziny i wierzę, że z Waszą pomocą wszystko się ułoży. W obliczu całej naszej trudnej sytuacji jest zawsze ogromna nadzieja, między innymi w Was, drodzy Pomagacze… Nie wiemy, co jeszcze nas czeka. Wiem jedynie, że przed nami nieopisanie trudny czas. Będą różne momenty, ale ja chcę walczyć. Niestety, nie mamy oszczędności, które mogłyby nam pomóc uporać się z tak trudną sytuacją. Mieszkamy u moich rodziców. Mamy ogromne wsparcie w rodzinie, jednak obawiamy się, że w pewnym momencie to może okazać się zbyt mało, aby przetrwać… Moje ostatnie dni są przepełnione strachem i niepewnością, ale jednocześnie niezmierną radością i miłością do mojej rodziny. Kocham moje życie, moją piękną rodzinę, którą założyłem. Wierzę, że możecie pomóc mi to przetrwać, o co bardzo Was proszę. Konrad z rodziną

86 913,00 zł ( 54,66% )
Brakuje: 72 087,00 zł
Jerzy Albrycht
6 dni do końca
Jerzy Albrycht , 67 lat

Jerzy kontra rak krtani❗️Trwa dramatyczna walka o życie - pomocy❗️

Zdaję sobie sprawę, że takich sytuacji i osób w potrzebie jest bardzo dużo, ale tym razem dotknęło to jedną z bliższych mi osób mojego kochanego tatę. Zawsze jak tylko mogę, to staram się pomagać innym, tego właśnie nauczył mnie mój tata. Jednak tym razem to ja potrzebuję pomocy od Was. Jest mi bardzo ciężko prosić o pomoc – rodzinę, przyjaciół, znajomych oraz osoby, których być może nawet nie znam. Nie mam wyboru. Bez wsparcia może stać się najgorsze, a na to nie mogę pozwolić… Mój tata Jerzy zawsze pomagał innym, nikomu nie odmawiał wsparcia. Uwielbiany przez wszystkich wokół, z ogromnym poczuciem humoru.  Dopóki tato nie zachorował, przez 50 lat (od nastolatka) oddawał krew. Posiada masę medali i wyróżnień. Serce na dłoni... Nasz kochany Jureczek musi jeszcze być tutaj z nami i nadal nas rozśmieszać, dlatego będziemy o niego walczyć.  Tata zachorował w 2009 na raka krtani. Udało mu się wygrać z pierwszym ciosem, a teraz niestety znowu jest nawrót. Jedynym ratunkiem dla taty jest rekonstrukcja przełyku. Niestety koszt operacji wynosi ponad 130 tysięcy złotych. Operacja będzie przeprowadzona w prywatnej specjalistycznej klinice w Gliwicach. Mamy czas tylko do 3 sierpnia. Lekarze niestety nie rokują nic dobrego, jeśli operacja się nie odbędzie. Jeśli do tego czasu nie zbierzemy całej kwoty, tata nas opuści. Dlatego bardzo proszę, błagam o pomoc.  Na co dzień jestem prezenterem Polskiego Radia Londyn, być może niektórzy z Was mnie kojarzą, z wieloma z Was znam się osobiście. Przez to, że codziennie wkładam całe swoje serce w programy w radiu, mówiąc do Was, czuję, że mogę liczyć na Wasze wsparcie. Liczy się każda, nawet drobna wpłata. Za każdą będę Wam bardzo wdzięczny. Nie tracę nadziei, bo wiem, że się uda wygrać ponowne życie dla mojego taty. W Was jest jedyna nadzieja i wspólna siła. Dziękuję i proszę raz jeszcze… Grzegorz Albrycht

75 042,00 zł ( 54,26% )
Brakuje: 63 256,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki