Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marcin Majchrowicz
Marcin Majchrowicz , 27 lat

Walczymy o powrót Marcina do sprawności po ciężkim wypadku!

Marcin ma 24 lata, jest silny, młody, ambitny – ma wiele marzeń i planów. Zawsze pełen optymizmu, energii, spragniony wyzwań. Jednym słowem wesoły chłopak o ogromnym sercu, który nikomu nie odmawiał pomocy. Szczęśliwie zakochany pragnął założyć rodzinę i wyjechać do pracy za granicę. Wierzył, że właśnie teraz życie stoi przed nim otworem, aż do dnia strasznego wypadku... Marcin pracował ciężko w Niemczech, ale lubił tę pracę. W niedzielę 5 września Marcin wybrał się razem ze znajomymi na basen w Feuchtwangen. Około godziny 18 tego samego dnia dostaliśmy informację, że wydarzył się straszliwy wypadek! Do tej chwili pozostaje wiele niedomówień a obrażenia ciała, jakich doznał Marcin, wskazują, że nie do końca był to wypadek bez udziału osób trzecich. Sprawa cały czas jest wyjaśniana.  Po reanimacji i przywróceniu czynności życiowych Marcin został zaintubowany i przetransportowany helikopterem do niemieckiej kliniki.  Diagnoza przewróciła życie Marcina do góry nogami – uraz kręgosłupa, przerwany rdzeń kręgowy w odcinku szyjnym, złamany drugi krąg, przez co niemożliwe jest nawet samodzielne oddychanie... Lekarze rozkładają ręce, stawiają najgorsze diagnozy – całkowity paraliż górnych i dolnych kończyn. Aktualnie Marcin pozostaje w śpiączce farmakologicznej, podłączony do respiratora. Przed nim kolejna operacja. W tej chwili stan określany jest jako krytyczny, dlatego rodzina nie może przetransportować Marcina do Polski... Ten rok był dla Marcina wyjątkowo ciężki. W styczniu przeszedł dwie operacje jamy brzusznej. W czerwcu dało mu się wyjechać do upragnionej pracy, która zakończyła się nieszczęśliwym wypadkiem.  Marcin był bardzo aktywny fizycznie, uwielbiał ćwiczenia siłowe. Wierzymy, że długa rehabilitacja pozwoli mu pokonać wyrok!  Tak bardzo chcemy, by Marcin był zdrowy, by wrócił do nas o własnych siłach. Tak bardzo go kochamy, a nie możemy go przytulić ani chwycić za rękę. Wierzymy, że uda się postawić Marcina na nogi, ale potrzebna jest Wasza pomoc.  Jako rodzina prosimy Was bardzo o pomoc i wsparcie.

104 169,00 zł ( 39,63% )
Brakuje: 158 682,00 zł
Łukasz Wierucki
Łukasz Wierucki , 42 lata

Łukasz chce pokazać córce cały świat! Pomóżmy mu wrócić do zdrowia!

Wszędzie razem, uśmiechnięci, szczęśliwi. Miłość między tatą a córką, wyjątkowa więź i zaufanie. Nina zawsze czekała, aż tata wyjdzie z pracy i wróci do domu. Teraz marzy, by jej taka mógł z nią wyruszyć na spacer, by wszystkie wspaniałe lata wróciły. Sekunda zmieniła cały ich świat. Potrzebny jest wózek inwalidzki, który  Łukasz to nasz wspaniały brat i przyjaciel. Zawsze uśmiechnięty, który wielokrotnie był przy nas, kiedy my potrzebowaliśmy pomocy. Jednak to Nina, jego córka zawsze jest na pierwszym miejscu – nawet wypadek tego nie zmienił. Wszystko zmieniło się 30 sierpnia 2018 roku. Dzień jak każdy inny… I jedna sekunda zmieniła wszystko… Łukasz uległ wypadkowi, w wyniku którego doznał urazu kręgosłupa z uszkodzeniem rdzenia. Ma głęboki niedowład czterokończynowy. Teraz wszystko się dla niego zmieniło. Ale to nie koniec! Wierzymy, że wygra tę walkę. Pomóżmy mu pokochać świat na nowo! Niech poczuje, że ma wokół siebie ludzi, którzy są przy nim, którzy mu pomogą – tak jak on zawsze wszystkim pomagał.  Czasu nie cofniemy, ale pomóżmy mu stworzyć warunki, by mógł odzyskać, choć odrobinę z jego dotychczasowego życia. Musimy zakupić mu wózek inwalidzki i zapewnić mu rehabilitację, by jak najszybciej odzyskał część sprawności. Rodzina i przyjaciele

10 329,00 zł ( 15,49% )
Brakuje: 56 310,00 zł
Liwia Kaproń
Liwia Kaproń , 5 lat

Ścigamy się z czasem, aby Liwia dożyła wprowadzenia leku na rynek!

Nasza 3-letnia córka choruje na leukodystrofię – chorobę Alexandra. Jest to bardzo rzadka, na chwilę obecną nieuleczalna, postępująca choroba. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie ruszyły badania kliniczne nad lekiem, jednak do całkowitego jego zatwierdzenia minie mniej więcej 4 lata. Teraz ma on status leku sierocego, czyli, krótko mówiąc, koszt jego opracowania i wprowadzenia na rynek nie zostałby zwrócony z przewidywalnej sprzedaży. Dlatego już teraz zaczynamy zbierać pieniądze, zdając sobie sprawę z tego, że życie i zdrowie naszej córki może zostać wycenione na miliony złotych! Liwia ma również padaczkę, której atak skończył się pobytem na OIOM i walką o jej życie i zdrowie. Nasza wielka wojowniczka znów udowodniła całemu światu, że pragnie żyć, jak jej rówieśnicy i pomimo siedzącego w niej potwora, nie poddaje się. Leczenie Liwii opiera się na wielopłaszczyznowej terapii i rehabilitacji. Wspomagamy także jej rozwój najlepszymi suplementami diety i witaminami. Jeździmy na konsultacje do lekarzy w całej Polsce, którzy mieli styczność z tą chorobą i mogą, chociaż w minimalny sposób, naprowadzić nas na właściwy tor postępowania. Jako rodzice musimy utrzymać ją przy życiu i w jak najlepszej kondycji do czasu, aż lek zostanie wprowadzony na rynek. Czeka nas kilkuletnia walka polegająca na rehabilitacji, pracy z Liwką i przede wszystkim zabezpieczeniu finansowo leczenia.  Do tego momentu dajemy jeszcze radę, jednak wyłożenie milionowych kwot na lek, który może powstać za kilka, przekracza nasze możliwości. Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą o pomoc i wsparcie. Za okazane dobre serce serdecznie dziękujemy! Rodzice

47 739 zł
Zuzia Rydlińska
Zuzia Rydlińska , 3 latka

1200 gram cudu... Walczymy o lepszy los Zuzi!

Zuzia urodziła się nagle i niespodziewanie w 29 tygodniu ciąży i mimo swojego krótkiego życia, ma już za sobą trudną historię. W dniu narodzin ważyła zaledwie 1205 gram. Błyskawicznie trafiła na OIOM. Lekarze nie dawali córeczce żadnych szans… Polecili nam ochrzcić Zuzię i się pożegnać. Ale ona się nie poddała! Było i jest jednak bardzo ciężko… Naszej maleńkiej pękło płucko. Miała odmę. Nie oddychała w ani 1% sama – tlen przed dłuższy czas dostarczała jej maszyna. Została reanimowana i cudem z tego wyszła. Żółtaczka. Wodogłowie. Odbarczanie płynu kręgowo-rdzeniowego w mózgu. Bezdechy… To tylko kilka z całej listy dolegliwości, z których wiele wciąż zagraża życiu! Zuzia przeżyła wylew 2 i 4 stopnia – a tylko 20% wcześniaków przeżywa wylew 4 stopnia. Uszkodziły one 1/3 mózgu naszej Zuzi, którego nic już nie naprawi, nic już tego nie odwróci… Krew zalała komorę mózgu odpowiadającą za ruch. Przed nami bardzo długa i kosztowna droga. Będziemy walczyć, by Zuzia mogła kiedyś chodzić. Miało jej tu nie być, a jest z nami i dzielnie walczy o lepsze jutro! Lekarze jednak nie pozostawili nam złudzeń - córeczka będzie dzieckiem wymagającym szczególnej opieki. Tylko od tego, ile czasu i pracy włożymy w rehabilitację, będzie zależał jej przyszłość i samodzielność w przyszłości.  Musimy uratować tę część mózgu, która nie została uszkodzona wylewami. Musimy pracować nad tym, aby ocalała część główki przejęła jak najwięcej tego, co zależało od tej zniszczonej. Każdego dnia będziemy musieli w 100% poświęcać siebie dla niej, ćwiczyć z nią, rehabilitować i traktować "wyjątkowo". Na co zbieramy? Na lepsze życie naszej Zuzi. Na rehabilitacje, specjalistów, badania, leki i sprzęt, który pomoże w codziennym pracowaniu z nią. Każdego dnia będziemy musieli poświęcić siebie dla naszej córeczki, nasz czas będzie przeznaczony na walkę o sprawność, o każdą umiejętność, która pozwoli jej być, choć częściowo sprawnym człowiekiem. Wiemy, że koszty związane z tą walką będę ogromne, dlatego już teraz prosimy Was o wsparcie! Rodzice Zuzi

10 515 zł
Amelia Czernecka
Amelia Czernecka , 12 lat

Choroba niszczy dzieciństwo, odbiera nadzieję... Amelka potrzebuje naszego wsparcia!

Kiedy każdego dnia obserwujesz swoje piękne, zdrowe dziecko - nic innego nie jest ważne. I nagle powoli, zaczynasz zauważać, że coś się zmienia. Pojawia się na twarzy nowy grymas, oczka mrugają zbyt często, radość zastępuje złość, a śmiech nieuzasadniony niczym krzyk. To nasza historia. Nasza córka Amelia ma 10 lat. Była okazem zdrowia i nagle z dnia na dzień coś zaczęło się zmieniać w niezrozumiałym dla nas kierunku i zastraszającym tempie. Mija czwarty miesiąc, odkąd Amelia źle się poczuła. Po wielu wizytach u specjalistów oraz szeregu kosztownych badań diagnostycznych otrzymaliśmy diagnozę - autoimmunologiczne zapalenie mózgu, zespół PANDAS. Jak każda choroba autoimmunologiczna - w tej także organizm, zamiast walczyć z patogenami, zwalcza także swoje własne, zdrowe komórki.  Nieustanne poszukiwania, wizyty lekarskie, leki, suplementy oraz terapie u specjalistów, które dają nam nadzieję na złagodzenie objawów choroby, są bardzo kosztowne. Amelia ma szansę na całkowite wyleczenie, jednak do tego potrzebna jest bardzo droga terapia - terapia immunoglobulinami, które można jej podać w Gdańsku. Nadszedł moment, kiedy musimy poprosić o pomoc, gdyż sami nie jesteśmy w stanie udźwignąć kosztu leczenia, który wynosi ok. 150 tysięcy złotych. Choroba zabiera Amelii dzieciństwo, a nam jej rodzicom nie daje chwili wytchnienia. Amelka ma małego brata, który także wymaga naszej uwagi i tęskni za zabawami z siostrą. Prosimy o pomoc w walce o zdrowie Amelki. Rodzice ______________ Amelkę można wesprzeć również dzięki licytacjom.

104 585 zł
Justyna Krupa
Justyna Krupa , 33 lata

Pokonać podstępną chorobę, która niszczy mnie od środka

Mam 30 lat i zamiast poczucia, że wszystko przede mną, w głowie trzymam bagaż przebytych doświadczeń, a w dłoni teczkę z dokumentacją obejmującą dotychczasowe leczenie. To jakiś koszmar, z którego od lat staram się wybudzić, ale na każdym kroku napotykam jedynie więcej przeszkód… Tak naprawdę moja walka o zdrowie trwa już od pierwszych chwil życia. Przyszłam na świat jako wcześniak z ciąży bliźniaczej, przez co zmagam się z mózgowym porażeniem dziecięcym, spastycznością, a do wszystkiego dochodzi jeszcze skolioza, kifoza i liczne dyskopatie. Moja lewa noga okazała się również krótsza w stosunku do prawej, co dodatkowo obciążało mój kręgosłup.  Lata 1995-2010 to czas, w którym przebyłam liczne operacje ortopedyczne, mające poprawić mój stan zdrowia. Najbardziej dokuczały mi bolesne przykurcze w obu nogach. Codzienna walka nie tylko przyniosła oczekiwane efekty, ale przede wszystkim dała mi poczucie, że jestem o krok przed chorobą, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało… 15 czerwca 2019 roku to data, która z pewnością na długo zostanie w mojej pamięci. Tego dnia podczas jazdy samochodem straciłam na dłuższą chwilę czucie w rękach i nogach. Przez głowę przebiegł mi najczarniejszy scenariusz, na szczęście wszystko zakończyło się dobrze. Okazało się, że przyczyną tego problemu była przepuklina, która naciskała na korzenie nerwowe i rdzeń kręgowy. Po operacji i rocznej rehabilitacji udało mi się dojść do siebie na tyle, że mogłam wrócić do pracy. Z powodu uszkodzonego rdzenia wciąż musiałam jednak intensywnie ćwiczyć pod okiem fizjoterapeuty.  Informacja od lekarzy, którą usłyszałam w sierpniu 2020 roku, dosłownie zwaliła mnie z nóg. Już wcześniej czułam, że moje zdrowie znów się pogorszyło, ale nie spodziewałam się aż tak okropnych wieści. Jakby wszystkiego było mało, okazało się, że cierpię na endometriozę.  Jest to podstępna choroba, której nie widać na zewnątrz, ale od środka doszczętnie niszczy organizm, powoduje dysfunkcje narządów, unieruchamia, co prowadzi do potwornych dolegliwości bólowych. Po konsultacji w klinice we Wrocławiu zostałam zakwalifikowana do zabiegu operacyjnego w celu usunięcia ognisk endometriozy i powstałych nacieków. Po operacji moje życie zmieniło się nie do poznania. To dla mnie ogromna ulga i szansa na przyszłość. Moja walka wciąż jednak trwa. Leczenie endometriozy to długi i kosztowny proces, ale nie poddaję się, dzielnie walczę o siebie i swoją sprawność, która jest tak ważna. Dzięki systematycznej rehabilitacji, dzięki dalszej terapii, jestem w stanie poruszać się samodzielnie, a choroba nie odbiera mi wyuczonych zdolności i sprawności ruchowej. Codzienne koszty są jednak ogromne,  dlatego bardzo proszę o pomoc! Justyna

4 689,00 zł ( 7,08% )
Brakuje: 61 524,00 zł
Anna Drajewicz
Anna Drajewicz , 56 lat

Ciało, które tak bardzo ogranicza... Pomagamy Annie!

Czasem gdy otwieram rano oczy, wyobrażam sobie, że jestem zdrowym człowiekiem, w pełni samodzielnym, mogącym sprawnie chodzić. Niestety, chwilę później wyobrażenie to brutalnie roztrzaskuje się o rzeczywistość... Od 20 lat walczę, choć wiem, że trafiłam na bezwzględnego przeciwnika. Stwardnienie rozsiane to przewlekła choroba, która nieustannie postępuje. Boję się, że pewnego dnia odbierze mi wszystko. Czasem zastanawiam się, czy to mięśnie odmawiają mi posłuszeństwa, czy nieustanny strach, który w równym stopniu paraliżuje moje ciało. Bywa, że nie potrafię już tego rozróżnić.  Przez pierwsze lata choroby byłam w stanie samodzielnie wychowywać syna i opiekowałam się chorą na Alzheimera mamą. Po 15 latach wiele się zmieniło. W wyniku zmagań z chorobą dwukrotnie złamałam nogę, przez co mój stan zdrowia zaczął się gwałtownie pogarszać. Później było już coraz gorzej.  Obecnie moje mięśnie są już tak osłabione, że mam spore trudności z chodzeniem. Niestety letni okres jest najgorszy. Podczas upalnych dni moje nogi nie chcą ze mną współpracować, co jeszcze bardziej przeszkadza mi w tym, aby się poruszać. Muszę regularnie odbywać rehabilitację, która pozwala mi usprawniać ciało i podtrzymywać je na co dzień w jak najlepszej kondycji. W domu nie posiadam jednak specjalnego sprzętu, który umożliwiłby mi wykonywanie wszystkich ćwiczeń.  Moją jedyną szansą jest pobyt w specjalistycznym ośrodku, w którym będę miała zapewnioną opiekę, dostęp do profesjonalnego sprzętu, kompleksową rehabilitację. Wszystko to kosztuje naprawdę sporo, ale tylko tak mam szansę, choć w pewnym stopniu odzyskać sprawność, na której tak bardzo mi zależy. Terapia egzoszkieletem do tej pory przynosiła znaczny efekt. Zauważyłam u siebie przede wszystkim poprawę równowagi i koordynacji, dlatego tak bardzo mi zależy, aby móc ją kontynuować. To moje światło w tunelu, którego nie mogę go stracić. Dzięki niemu być może znów będę miała szansę poczuć się samodzielnym, niezależnym człowiekiem. Proszę o pomoc, ponieważ koszty związane z pobytem w ośrodku rehabilitacyjnym są dla mnie ogromne. Wierzę, że dobro wraca i każdy gest wsparcia z Waszej strony będzie mógł być odwzajemniony! Anna

31 216,00 zł ( 32,6% )
Brakuje: 64 529,00 zł
Mariola Kucab
Mariola Kucab , 59 lat

Kiedyś pielęgniarka, dziś pacjentka... Pomóż Marioli w walce z SM!

Nigdy nie sądziłam, że moje życie może zmienić się tak szybko. Prawie 30 lat przepracowałam jako pielęgniarka, będąc świadkiem wielu życiowych tragedii. Nie myślałam jednak, że jedna z nich niebawem spotka i mnie. Przecież to ja byłam od pomagania! Niestety los się odwrócił i teraz sama potrzebuję pomocy... Przez lata żyłam zupełnie nieświadoma, że w moim organizmie panoszy się okrutny przeciwnik, który po cichu zabierał mi zdrowie. Dopiero 5 lat temu zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane, które od tamtej pory postępuje błyskawicznie. Teraz nie jestem w stanie chodzić o własnych siłach. Usiadłam na wózku inwalidzkim, a moja samodzielność przestała istnieć… Kolejne leki, innowacyjne metody terapii - wszystko zawiodło. SM zdaje się być niewzruszone. Ostatnie leczenie zostało przerwane z powodu pandemii... Minął już rok, odkąd znikąd nie mam pomocy. Co gorsze, obecnie w Polsce nie ma żadnego programu lekowego dla postaci wtórnie postępującej stwardnienia rozsianego.  Do tej pory korzystałam z rehabilitacji szpitalnej, wcześniej ambulatoryjnej, a obecnie ze środowiskowej w domu. Chciałabym spróbować pobytu w ośrodku wysokospecjalistycznym, który posiada m.in. lokomat do nauki chodzenia, czy urządzenie do pionizacji. Niestety koszt pobytu w takim ośrodku jest poza moim zasięgiem. Dlatego zdecydowałam się poprosić o pomoc. Patrzę w lustro i wiem, że nie przypominam już siebie sprzed choroby. Stwardnienie rozsiane zabiera mi codziennie więcej i więcej... Boję się myśleć, co jeszcze stracę. Chcę walczyć! Sama jednak nie dam rady... Potrzebuję rehabilitacji, systematycznej, intensywnej i niesamowicie drogiej rehabilitacji. Pomożesz mi? Mariola

27 025,00 zł ( 44,58% )
Brakuje: 33 593,00 zł
Janusz Zabiegaj
Janusz Zabiegaj , 75 lat

Piekielny ogień pochłonął dom pana Janusza! Pomagamy odzyskać bezpieczne cztery kąty

7 grudnia 2020 roku w miejscowości Foluszdoszło do pożaru domu pana Janusza. Pożar ten był wielkim szokiem nie tylko dla niego samego, ale także dla wszystkich kursantów, którzy dzięki wieloletniemu doświadczeniu pana Janusza w pocie czoła i przy wielkim wysiłku pokonywali trudny egzaminu na prawo jazdy i kończyli go z upragnionym pozytywnym wynikiem. Pan Janusz nazywany pieszczotliwe przez swoich kursantów „Matką Boską od spraw beznadziejnych” w ciągu tych wielu godzin, jakie z nimi spędzaliśmy, nie tylko przekazywał nam tajemną wiedzę poruszania się pojazdami mechanicznymi, ale przede wszystkim uczył nas życia, rozśmieszał nas i niejednokrotnie pocieszał kiedy popełnialiśmy jakieś błędy i nie do końca byliśmy mistrzami kierownicy. Jak już wspomnieliśmy pożar, który wydarzył się w grudniu – miesiącu uznawanym przez wielu z nas za magiczny z powodu Świąt Bożego Narodzenia strawił dach domu, poddasze, górne piętro, wszystkie przedmioty, które się tam znajdowały, więźbę dachową oraz okna. Dom był ubezpieczony, jednak firma ubezpieczeniowa odmówiła wypłaty odszkodowania, gdyż według jej opinii do budowy domu zostały użyte nieodpowiednie materiały budowlane. Ze wstępnych ustaleń Straży Pożarnej wynika, iż straty szacowane są na około sto tysięcy złotych! Pan Janusz został bez dachu nad głową i obecnie nie posiada funduszy, które pozwoliłyby na odbudowę domu, w którym spędził tyle wspaniałych chwil. Z rozmów, jakie przeprowadziliśmy z panem Januszem, wynika, iż na remont dachu oraz nowe okna potrzebne jest około 50 tysięcy złotych... Mając na uwadze wszystko, o czym wspomnieliśmy wyżej, chcielibyśmy zwrócić się w imieniu pana Janusza do wszystkich byłych i nie tylko o wsparcie finansowe, aby pan Zabiegaj mógł znowu zamieszkać w swoim domu, w którego zaciszu będzie mógł podziwiać liczne fotograficzne dzieła, które tak chętnie tworzy!    

730 zł

Obserwuj ważne zbiórki