Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Paweł Pyrda
Pilne!
1 dzień do końca
Paweł Pyrda , 43 lata

Glejak chce odebrać mi męża ❗️POMOCY❗️

Mój mąż Paweł całe życie był bardzo pracowitą osobą, zawsze w ruchu! Jego największą pasją jest wędkarstwo. Posiada przeogromną wiedzę, którą zawsze chętnie się dzieli. To taki dobry człowiek… Ciężko mi pogodzić się z tym, co go spotkało. Od miesięcy Paweł walczy o życie, a ja każdego dnia modlę się do Boga, żeby tę walkę wygrał.   Wszystko rozpoczęło się latem 2023 roku. To był zwyczajny dzień, nigdy bym nie przypuszczała, że tak się zakończy… Paweł źle poczuł się w pracy, karetka zabrała go do szpitala. Początkowo podejrzewano, że to udar. Tomograf wykazał, że to guz. Nie mogliśmy w to uwierzyć! Wyniki kolejnych badań zwaliły nas z nóg. Okazało się, że to nowotwór złośliwy mózgu – glejak IV stopnia, jeden z najbardziej agresywnych guzów mózgu. Ten dzień zapamiętamy na zawsze, bo niewątpliwie, dla całej naszej rodziny była to najgorsza chwila w życiu!  Wszystko działo się tak szybko… Pojechaliśmy do Warszawy. Tam Paweł przeszedł operację usunięcia guza. Po wybudzeniu nie mówił i miał sparaliżowaną prawą stronę ciała. W szpitalu mąż spędził miesiąc, a ja każdego dnia bałam się, co będzie dalej...  Niestety, pech nas nie opuszczał. Mąż nie mógł rozpocząć ratującego życie leczenia przez zakażenie gronkowcem. Później pojawiły się problemy z raną pooperacyjną, co zmusiło nas do kolejnego wyjazdu do Warszawy. W szpitalu okazało się, że płat ciemieniowy jest zalany ropą. Potrzebna była druga operacja…  Nie da się opisać słowami, jak ogromnego stresu wtedy doświadczyliśmy. Paweł bardzo ciężko przeszedł tę operację. Kość ciemieniowa czaszki musiała zostać usunięta, co spowodowało wklęśnięcie w głowie. Najważniejsze jednak, że w końcu dotarliśmy do punktu, w którym udało się rozpocząć radioterapię i chemię. Teraz pozostała już tylko nadzieja… Paweł pomimo bardzo trudnej sytuacji, stara się nie załamywać. Walczy. Wiem, że robi to dla nas – dla mnie i dla naszej córki. My też robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby go wspierać. W miarę możliwości wykonuję z mężem ćwiczenia, aby powrócił do sprawności. Nie mogę pozwolić sobie na prywatną rehabilitację, bo każda złotówka idzie teraz na leczenie. Suplementy, konsultacje z lekarzami i dojazdy zaczynają nas wykańczać finansowo. Nie możemy się jednak poddać. Nie teraz, gdy na szali jest życie naszego ukochanego męża i ojca. Całe życie radziliśmy sobie sami, ale teraz musimy chwytać się wszelkich dostępnych opcji. Wiem, że cuda się zdarzają. Proszę Was o wsparcie. Wy też pomódlcie się o nasz cud… Żona Mariola

5 175 zł
Klara Wyczawska
1 dzień do końca
Klara Wyczawska , 3 latka

Walka o zdrowie Klary trwa od jej narodzin❗️Potrzebna pomoc 🚨

Narodziny naszej córeczki to dzień, który na zawsze odmienił nasze spokojne życie.  „Piękna, zdrowa dziewczynka” — usłyszałam. Niestety nasza radość została zakłócona w drugiej dobie, gdy padły słowa:  „Wasza córeczka jest chora, walczymy nie tylko o jej zdrowie, ale również życie… Nie wiemy, co jej jest”. To nas złamało. W tamtym momencie nasz świat stanął w miejscu. Specjaliści stwierdzili u Klary szereg objawów świadczących o ciężkim zakażeniu wirusowym: małopłytkowość, długo utrzymującą się żółtaczkę, głuchotę, problemy ze wzrokiem. Klara spędziła na OIOM-ie sześć tygodni — była tam całkiem sama… Później przetransportowano ją do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy. Przez cały ten okres mogliśmy z nią spędzić tylko godzinę co drugi dzień. To był prawdziwy koszmar… W trakcie pobytu w szpitalu usłyszeliśmy diagnozę. Klara cierpi na obustronny niedosłuch zmysłowo – nerwowy głębokiego stopnia i choroby neurologiczne. Po sześciu tygodniach mogliśmy wrócić do domu z córeczką i pełną teczką skierowań do specjalistów. Wtedy rozpoczęła się walka o lepszą przyszłość Klary. Córka w swoim krótkim życiu przeszła już dwie operacje wszczepienia implantów ślimakowych, które pozwolą jej usłyszeć otaczający świat.    Od 7. tygodnia życia jest intensywnie rehabilitowana. Dzięki ćwiczeniom robi postępy. Obecnie ma trzy latka, ale jeszcze nie potrafi samodzielnie chodzić, ma problemy z koordynacją ruchową, nie mówi, dlatego nie może się z nami porozumiewać. Właśnie takie momenty są dla nas najtrudniejsze. Kiedy Klara płacze, możemy się tylko domyślać, co się dzieje. Jesteśmy zrozpaczeni, bo jeśli coś ją boli, nie może nam tego powiedzieć.  Nasza córeczka nie wie, co to beztroskie dzieciństwo. Jest pod opieką wielu specjalistów: neurologa, audiologa, okulisty, terapeuty SI, logopedy, psychologa i rehabilitanta. Tydzień Klary jest bardzo intensywny, uczęszcza na szereg terapii, które mają poprawiać jej funkcjonowanie. Niestety większości z nich jest prywatna — koszty pokrywamy sami. Nie jest to łatwe, bo opłaty są bardzo wysokie. Pomimo wielu trudności, jakich doświadczyła Klara w swoim krótkim życiu, uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Jest waleczną dziewczynką, która nawet w bardzo trudnych chwilach nie podaje się i walczy! Niestety sami nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak dużych kosztów rehabilitacji, której wymaga. Terapia, wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne, to jedyna szansa na rozwój i lepszą przyszłość Klary. To, co inni uważają za oczywiste, dla nas jest marzeniem... Chcielibyśmy usłyszeć od naszej córeczki dwa proste, a zarazem piękne słowa jak MAMA i TATA. Wygraliśmy walkę o życie Klary, ale nadal toczymy nierówny bój o jej zdrowie i samodzielność.  Rodzice

52 776,00 zł ( 82,68% )
Brakuje: 11 054,00 zł
Jadwiga Brzyska
1 dzień do końca
Jadwiga Brzyska , 38 lat

Całe życie przepełnione bólem. Pomóż Jadwidze!

Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy wsparli mnie w poprzedniej zbiórce. Dzięki Wam mogłam wykonać wiele kosztownych badań, odbyć wizyty u lekarzy, a także zakupić leki. Niestety moje choroby są nieuleczalne, więc potrzebuje dalszego wsparcia! Moja historia Nazywam się Jadwiga, mam skrajnie wyczerpany organizm przewlekłymi, stale postępującymi i nieuleczalnymi chorobami – Zespołem Ehlersa Danlosa, Zespołem Przewlekłego Zmęczenia (Myalgic Encephalomyelitis) oraz Nieokreślonym Niedoborem Odporności o złożonym podłożu z niedoborem immunoglobuliny IgA, hiperglobulemią IgM, niedoborem odsetka komórek NK i zaburzoną odpowiedzią Th1/Th2 CD4/CD8. Niestety, wszystkie schorzenia powodują dysfunkcję całego mojego organizmu. Mam ciężkie niedożywienie białkowo - enegertyczne z cechami kacheksji. Mój organizm nie przyswaja odpowiednio składników odżywczych. Moja sluzówka jest sucha, zanikowa, ścieńczała i bardzo krucha ze stale powstającymi i trudno gojącymi sie nadzerkami. Każdy kęs pożywienia powoduje ogromny ból. Mam znaczne zaburzenia połykania, przez co muszę stosowac ścisłą dietę i jeść papkowate pożywienie... Można stwierdzić, że cały mój przewód pokarmowy nie działa prawidłowo - mam chory żoładek i jelita. Bardzo szybko postępuje u mnie również recesja dziąseł, która dodatkowo utrudnia spożywanie pokarmów. Wadliwy kolagen, który jest głównym składnikiem tkanki łącznej, wpływa negatywnie na każdy centymetr mojego ciała. Moja skóra jest bardzo delikatna, aksamitna i przeźroczysta, bardzo łatwo się kaleczy, a powstałe urazy i rany trudno się goją... Dodatkowo rozwinęła się u mnie bardzo silna przeczulica węchowa, nie toleruje żadnych zapachów, powodują one u mnie silne bóle głowy, mdłości, duszności i kaszel. Ból sprawia również najmniejsza zmiana temperatury otoczenia, która musi być dla mnie jednolita, w granicach 23 st. C. Ponadto mam zaburzenia termoregulacji i bardzo bolesne reakcje na zimno i gorąco, odczuwam te bodźce ekstremalnie! Świat, w którym przyszło mi teraz żyć, stał się dla mnie koszmarem! Mam przewlekłą infekcję wirusa EBV, ze stałymi stanami podgorączkowymi i objawami grypopodobnymi. Doprowadził on u mnie do rozwoju zaawansowanego Zespołu Przewlekłego Zmęczenia, którego główną cechą jest ogólnoustrojowa nietolerancja wysiłku. W efekcie każda najmniejsza czynność życia codziennego (np. mycie zębów, ubranie się, spożywanie posiłków, a nawet rozmowa z drugą osobą) może spowodować nawet kilkutygodniowe przykucie do łóżka i pogorszenie ogólnego stanu zdrowia. Mój organizm nie produkuje odpowiedniej ilości energii i pozwala jedynie na wykonywanie krótkich czynności nieprzekraczających 15-30 min! Po czym muszę się położyć i odpocząć... Mam orzeczoną całkowitą niezdolność do pracy, a dom opuszczam tylko na wyjazdy do lekarzy i badania. Rodzice wożą mnie samochodem, ponieważ sama nie byłabym w stanie dostać się gdziekolwiek. Choroby zabrały mi możliwość samodzielnego życia, wymagam obecnie stałej pomocy i opieki osób drugich w codziennym funkcjonowaniu... Zostałam zmuszona do życia w czterech ścianach – to niezwykle trudne, tym bardziej kiedy dochodzi do tego ból każdej części ciała... Nie mogę za długo stać, ani siedzieć, leżenie jest również bolesne. Bez specjalnego materaca moje ciało całe drętwieje. Bolą kości, mięśnie, stawy i kręgosłup, stawy są niestabilne, wypadają i przemieszczają się. Ręce są już tak słabe, że wszystko mi z nich wypada, a nogi odmawiają posłuszeństwa. W 2023 roku trafiłam do szpitala ze stanem zagrożenia życia, wykonano u mnie transfuzję krwi, dzięki której przeżyłam. Niestety, transfuzja jest tylko czasowym rozwiązaniem. Żeby żyć, potrzebuję dalszego bardzo kosztownego leczenia. Jestem obecnie pod opieką 17 specjalistów. Niestety, ze względu na specyfikę moich chorób leczenie w ramach NFZ jest niemożliwe. Na wizyty u lekarzy specjalistów i badania muszę zatem umawiać się prywatnie. Moje choroby są nieuleczalne, dlatego możliwe jest tylko leczenie objawowe, które mój organizm bardzo źle znosi (co wymaga częstej modyfikacji leków). Nie jestem w stanie sama ponieść wydatków, jakie choroby postawiły przede mną, ponieważ żyje tylko z renty socjalnej, która nie starcza na nic. Potrzebuję funduszy na wielospecjalistyczne leczenie. Jest to jedyny sposób na ratowanie mojego zdrowia i życia! Dlatego bardzo proszę o wsparcie mojej zbiórki. Moim największym marzeniem jest życie, które każdego dnia nie będzie przepełnione bólem, którego nie jestem już w stanie wytrzymać. Wierzę w to, że wielkie serca dobrych ludzi, pomogą mi przynieść ulgę w cierpieniu, które trwa już za długo... Jadwiga  

4 200,00 zł ( 3,8% )
Brakuje: 106 137,00 zł
Maciej Kuśnierz
23:12:07  do końca
Maciej Kuśnierz , 14 lat

Maciej kontra ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR MÓZGU❗️🚨

Kochani Darczyńcy! Serdecznie dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam w poprzednim etapie! Wasza pomoc jest nieoceniona! Nadal Was potrzebujemy… Zostaniecie? Oto nasza historia: Będąc matką, zrobisz wszystko, by zapewnić dziecku dobre życie. Chcesz dać mu rodzinne ciepło, bezpieczny dom, wykształcenie i to, co najważniejsze – zdrowie. Niestety moja miłość nie zdołała uchronić Maćka przed chorobą… Diagnoza nowotworu u syna zwaliła nas z nóg. Najgorsze co możliwe stało się naszą rzeczywistością. U Maćka zdiagnozowano nowotwór złośliwy mózgu — czaszkogardlak. Synek przeszedł bardzo ciężką operację ratującą życie i wycieńczające leczenie. Gdy dzielnie przeszedł tę drogę, myślałam, że już wszystko będzie dobrze. Jednak po kontrolnych badaniach okazało się, że to jeszcze nie koniec. Podczas operacji usunięto guza jedynie częściowo, ponieważ było zbyt duże ryzyko uszkodzenia nerwów. Nasz syn mógł przestać widzieć, słyszeć… Ze względu na jego bezpieczeństwo ten potwór nie został więc usunięty w całości. Po operacji konieczne było przeprowadzenie radioterapii, którą Maciej dzielnie zniósł. Wykonaliśmy dwa kontrolne badania rezonansem, które wykazały, że stan synka jest stabilny. Niestety dalsza, intensywna rehabilitacja jest niezbędna! Maciuś ma nauczanie indywidualne, nie ma stałego kontaktu z rówieśnikami, przyjaciółmi… Stara się możliwie jak najlepiej funkcjonować, jednak w jego głowie nadal jest wróg, który w każdej chwili może zaatakować. Nie możemy do tego dopuścić! Musimy zapewnić synkowi jak najlepsze leczenie i rehabilitację, by wygrał walkę z tak potwornym przeciwnikiem… Pomożecie? Wszystko, co niezbędne, generuje ogromne koszty! Wasze wsparcie będzie na wagę złota! Maciej marzy, by pojechać do Japonii. Pomóżcie sprawić, że będzie miał szansę. Rodzice

1 065 zł
Mikołaj Bogdan
23:12:07  do końca
Mikołaj Bogdan , 8 miesięcy

Wspólnie dla Małego Bohatera – Mikołaj potrzebuje wsparcia❗️

Przychodzimy z prośbą o wsparcie dla małego wojownika – Mikołaja, który przeszedł już przez wiele trudności w swoim krótkim życiu. Nasz skarb urodził się z zakażeniem bakteryjnym, które skomplikowało się infekcją grzybiczą. Przeszedł dwa wylewy, co ostatecznie skutkowało zaburzeniami ośrodkowego układu nerwowego. Mikołaj wiele czasu spędził pod respiratorem. Przechodził ciężką dysplazję oskrzelowo-płucną, potrzebował kilkukrotnie przetaczania krwi, przeszedł wylew IV stopnia do komór mózgowych, który spowodował zaburzenia ośrodkowego układu nerwowego... Początki nie były łatwe. Lekarze twierdzą, że w przyszłości Mikołaj będzie dzieckiem leżącym.  Jednak nie poddajemy się, tak, jak nasz synek. Mimo złych prognoz zaskoczył wszystkich – oddycha teraz samodzielnie, potrzebuje jedynie niewielkiej ilości tlenu. Po 4 miesiącach pod respiratorem i dużej dawce sterydów może oddychać bez tracheotomii! Mikołaj wciąż przebywa na oddziale. Czekamy na wyniki badań, by upewnić się, że możemy w końcu zabrać go do domu. Zrobimy wszystko, żeby nasz chłopiec miał szansę na sprawność. Będzie to możliwe tylko dzięki setkom godzin pracy ze specjalistami. A to kosztuje tak dużo... Już teraz potrzebujemy wsparcia w opłaceniu leczenia Mikołaja. Co najmniej 3 razy w tygodniu będzie potrzebował specjalistycznych rehabilitacji, do tego codzienna terapia poprzez zabawę. Współpracujemy z fizjoterapeutą, który pomaga nam śledzić postępy naszego malucha. A postępy są ogromne – udało mu się otworzyć zaciśnięte do tej pory rączki! Dla nas jako rodziców, każdy dzień to walka o zdrowie i lepszą przyszłość dziecka. Bardzo prosimy o wsparcie Mikołaja! Nasz chłopiec zasługuje na wspaniałą przyszłość. Wierzymy, że razem uda nam się ją jej zapewnić! Z góry dziękujemy za Waszą pomoc! Angelika i Marcin, rodzice

76 971,00 zł ( 72,35% )
Brakuje: 29 412,00 zł
Stanisław Olearka
23:12:07  do końca
Stanisław Olearka , 49 lat

Tragiczny wypadek odmienił życie Stanisława❗️Potrzebna pomoc 🚨

Wcześniej prowadziliśmy spokojne, poukładane życie. Mąż pracował i nic nie wskazywało, że tragiczny wypadek wywróci nasz świat do góry nogami.  Doszło u niego do urazu czaszkowo – mózgowego i kurczowego porażenia połowicznego, jak również niedowładu prawych kończyn z afazją. Stanisław jakiś czas spędził w szpitalu, gdzie mógł zawalczyć o odzyskanie sprawności.  Wypadek w jednej chwili zmienił wszystko. Od tamtej pory trwa walka o jego powrót do zdrowia i sprawności. Na początku mąż poruszał się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Na szczęście po kilku miesiącach rehabilitacji i ciężkiej pracy udało mu się stanąć na nogi! W tej chwili, z pomocą, jest w stanie pokonywać niewielkie odległości. Niestety, nadal nie jest samodzielny, nie porusza prawą ręką, wciąż utrzymuje się afazja. Rehabilitacja przyniosła bardzo pozytywne efekty, ale nadal jest niezbędna. Niestety koszty są porażające. Jesteśmy zmuszeni poprosić o pomoc! Półroczny pobyt w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym, który daje ogromną nadzieję, generuje również ogromne koszty. Czy możemy liczyć na Wasze wsparcie? Każda złotówka jest niezwykle cenna… Żona i najbliżsi Stasia

61 767,00 zł ( 50,06% )
Brakuje: 61 616,00 zł
Adam i Mikołaj Myćka
Pilne!
Adam i Mikołaj Myćka , 4 latka

Dzieci płaczą i błagają, by to cierpienie się skończyło...❗️Ratuj naszych chłopców 🚨

Jak to możliwe, że ta choroba doświadczyła nas dwukrotnie? Bezlitośnie zaatakowała dwójkę naszych małych synków. Do dziś nie możemy zrozumieć dlaczego… Mikołaj i Adaś cierpią na zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Mózg jest w ciągłym stanie zapalnym, dochodzi do niszczenia układu nerwowego... Choroba zmieniła nasze życie w koszmar! Musimy zrobić wszystko, by uratować chłopców! Mikołaj zaczął ciężko chorować, jak skończył pierwszy rok życia. Kilka infekcji, które nastąpiły jedna po drugiej, spowodowały, że synek zmienił się nie do poznania. Zaczęliśmy szukać przyczyny, wykonaliśmy setki badań i szereg konsultacji ze specjalistami w całej Polsce. Dopiero po kilku latach poznaliśmy diagnozę. To choroba układu nerwowego, którego przyczyną jest nieprawidłowo funkcjonujący układ immunologiczny. Jego system odpornościowy nie broni się przed infekcjami, atakuje różne obszary mózgu, co objawia się szeregiem zaburzeń neurologicznych oraz trudnych zachowań psychiatrycznych. Pomimo wielomiesięcznej terapii antybiotykami oraz lekami przeciwwirusowymi i przeciwzapalnymi nie udało się powstrzymać choroby. Synek zmaga się z silnymi bólami głowy, brzucha, jego zachowania są zagrożeniem dla młodszego syna. Pojawiły się napady padaczkowe, które powodują poważne zaburzenia snu. Leki nie są refundowane, a bez intensywnego leczenia choroba doprowadzi do poważnej niepełnosprawności. Jakby choroba jednego dziecka nie była wystarczającą tragedią, dotknęła również Adasia… Drugi synek też urodził się zdrowy. Był wesołym, pogodnym dzieckiem a uśmiech nie schodził z jego buzi od rana do wieczora. Bardzo dobrze się rozwijał. Niestety swoje pierwsze urodziny spędził w szpitalu, który stał się dla niego drugim domem... Był bardzo pobudzony, drażliwy, płakał cały czas. Nosiliśmy go całymi dniami na rękach, jednak nie umieliśmy go w żaden sposób uspokoić. Wiedzieliśmy, że coś mu dolega, ale nikt nie był w stanie nam pomóc, a jego stan cały czas się pogarszał. Adaś zaczął chorować na wielonarządowe infekcje bakteryjne i ciężkie zakażenia wirusowe. Przebył neuroinfekcję. Zrobiliśmy całą masę badań, ale nie dały nam one odpowiedzi, dlaczego dziecko tak ciężko choruje. Adaś otrzymał diagnozę niedoborów odporności o nieokreślonej przyczynie i rozpoczął leczenie. Okazało się, że synek również zachorował na autoimmunizacyjne zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Cierpi również na  tiki i zaburzenia metaboliczne. Od kilku miesięcy sytuacja Adasia jest dramatyczna. Cierpi z powodu drżeń całego ciała, tików, pląsawicy, mioklonii w dzień i w nocy. Synek nie rozumie co się z nim dzieje. Nie może przez to zasnąć, a jak uśnie, to szarpnięcia ciałem wybudzają go co chwilę. Płacze codziennie... W dzień jego urodzin, zamiast świętować, próbowaliśmy opanować ataki drgania całego ciała i nieustannego płaczu... Jego układ immunologiczny jest niewydolny. Stan zapalny jest obecny w całym organizmie. Ciągłe podawanie leków przeciwzapalnych powoduje ból i krwawienia w przewodzie pokarmowym. Sterydy sieją jeszcze większe spustoszenie. Synek musi otrzymać wlewy immunoglobulin w wysokiej dawce. Nie mamy złudzeń — chłopcy w ramach NFZ nie otrzymają leczenia. Pomimo szpitalnej diagnozy zapalenia mózgu nie otrzymali ani jednej dawki leku. Dotychczasowe leczenie i badania pochłonęły 100 000 zł. Potrzebujemy jeszcze MINIMUM 400 TYSIĘCY, aby zatrzymać rozwój choroby. Do tego dochodzi konieczność drogich badań kontrolnych, specjalna dieta. Stan Adasia się pogarsza, zaczęły pojawiać się bezdechy i mnóstwo innych objawów: zaburzenia poznawcze, obsesyjno-kompulsywne, ataksja, dystonia, pląsawica i inne niekontrolowane ruchy ciała, podczas których dziecko prosi, by to cierpienie się skończyło...  Nie mogę patrzeć na jego cierpienie i ból. Ciężko powstrzymać łzy. Brak leczenia spowoduje coraz gorszy stan — zagrażający życiu. Najmniejsza infekcja powoduje kolejny regres. Adaś jest izolowany – szansa na kontakt z rówieśnikami i pójście do przedszkola pojawi się dopiero wtedy, kiedy uda się unormować jego układ immunologiczny, ale do tego potrzebne jest kosztowne leczenie. Brak leczenia to dla naszych chłopców wyrok. My nie prosimy – BŁAGAMY WAS O POMOC. Brakuje nam już sił, pieniędzy, nawet łez... Dlatego tak potworna choroba atakuje nasze bezbronne i niewinne dzieci? Ratunku... Rodzice Adasia i Mikołaja ➡️ Adaś i Mikołaj kontra zapalenie mózgu - Licytacje ➡️ Przeczytaj o Adasiu i Mikołaju ➡️ Apel o pomoc dla 4-letniego Adama i 6-letniego Mikołaja z Rzeszowa ➡️ Pomóżmy chorym braciom z Rzeszowa

86 395,00 zł ( 20,3% )
Brakuje: 339 137,00 zł
Matylda Wędrychowicz
Matylda Wędrychowicz , 38 lat

U Matyldy zdiagnozowano śmiertelną chorobę, gdy jej synek miał zaledwie roczek❗️Ratunku❗️

Pierwsze objawy choroby pojawiły się niedługo po porodzie. To właśnie wtedy zaczęłam delikatnie utykać na nogę. Podejrzewałam, że to dlatego, że cały czas jestem w ruchu, opiekując się maleństwem… Nie przypuszczałam jeszcze wtedy, z jak potworną diagnozą przyjdzie mi się niedługo zmierzyć.  Objawy zaczęły nasilać się coraz bardziej. Gdy synek skończył roczek, zdecydowałam się poszukać pomocy u ortopedy. Lekarz stwierdził u mnie zapalenie nerwu strzałkowego. Rozpoczęłam intensywną rehabilitację pod kątem tej diagnozy, jednak bez efektów. Objawy wciąż narastały, a ja zaczęłam się coraz częściej przewracać…  20 lipca 2022 roku – to dzień, który zapamiętam na zawsze. To wtedy usłyszałam diagnozę i w jednej krótkiej chwili runął cały mój świat. Stwardnienie zanikowe boczne – to brzmiało jak wyrok. Choroba, która prowadzi do osłabienia, porażenia i niewydolności mięśni. Przewidywana długość życia? Od 3 do 5 lat. Nie mogłam w to uwierzyć, nie chciałam w to uwierzyć! Moje serce wypełniła rozpacz, a umysł spirala pytań bez odpowiedzi. Dlaczego? Dlaczego ja? Jak długo pozostanę sprawna?  Ile życia mi zostało? Ile czasu uda mi się spędzić z mężem i naszym maleńkim synkiem? Z każdym kolejnym pytaniem po mojej twarzy płynęło coraz więcej łez.  Na stwardnienie zanikowe boczne nie ma skutecznego lekarstwa, jednak robię wszystko, co w mojej mocy, by spowolnić postęp choroby. Zakwalifikowałam się do badania klinicznego, w którym przyjmuję lek jeszcze niedopuszczony do stosowania w Europie. Od momentu diagnozy walczę o zachowanie sprawności na rehabilitacji. Częściowo jest objęta refundacją, jednak to nadal zbyt mało. Potrzebuję codziennej i intensywnej terapii, a każda godzina pracy z rehabilitantem jest bardzo droga… Po domu poruszam się o jednej kuli, na jakimkolwiek dłuższym dystansie potrzebuję już wsparcia dwóch. Niedługo koniecznością stanie się wózek, co wiąże się z kolejnymi, ogromnymi kosztami.  Nie chcę myśleć o tym, co przyniesie przyszłość – to zbyt bolesne. Wiem jednak, że muszę walczyć – aby jak najdłużej być z mężem i móc trzymać w objęciach synka. Proszę, pomóżcie mi w tym. Nie przechodźcie koło naszego dramatu obojętnie. Matylda

46 926 zł
Jerzy Stachura
Jerzy Stachura , 65 lat

WYPADEK i NOWOTWÓR odebrały mojemu tacie sprawność❗️Jedyna nadzieja w turnusie rehabilitacyjnym!

Kochani, mój tata potrzebuje pomocy! Sama nie mogę uwierzyć, że jednego człowieka mogło spotkać tyle nieszczęść. Los bardzo doświadczył naszą rodzinę, ale przecież nie możemy się poddać! Dziękuję za Waszą dotychczasową pomoc. Konieczna jest jednak kolejna zbiórka.  Nasza historia:  W jednej chwili zmieniło się całe życie mojego taty i naszej rodziny. Nieszczęśliwy wypadek, który mógł zdarzyć się każdemu...  Tata spadł z wysokości, na skutek czego doznał wielu obrażeń. Uszkodzenie rdzenia kręgowego doprowadziło do tego, czego bałam się najbardziej – wystąpił niedowład czterokończynowy! Wszyscy, cała nasza rodzina, połączyła siły, aby pomóc tacie. Zapewniliśmy mu rehabilitację, która działała cuda! Tata zaczął poruszać się przy pomocy balkonika i mógł pokonać nawet 20 stopni po schodach! Wszystko szło w dobrym kierunku, a nasze serca powoli wypełniał spokój. Nie spodziewaliśmy się, że spotka nas kolejna tragedia! U taty wykryto nowotwór złośliwy gruczołu krokowego! Lekarz postawił diagnozę w marciu 2023 r., ale leczenie rozpoczęto  dopiero w lipcu. Przez kilka miesięcy trwały badania, aby wykluczyć wystąpienie przerzutów. Potem rozpoczęto radioterapię oraz brachyterapię.  Najważniejsza walka, walka o życie, została przez nas wygrana. Nowotwór został wyciszony. Wystarczy, że tata będzie przyjmował tylko co trzy miesiące zastrzyki hormonalne.  Leczenie jednak bardzo osłabiło mojego tatę, a przerwa w rehabilitacji jeszcze bardziej osłabiła jego mięśnie. Wszystko, nad czym tak intensywnie pracował, zostało mu zabrane. Cofnęły się wszystkie efekty rehabilitacji! Dzisiaj tata z wielkim trudem postawi zaledwie kilka kroków. Jego prawa ręka jest całkowicie niesprawna, tylko lewą jest w stanie utrzymać sztućce… Nie ma innej możliwości, musimy zacząć od zera całą pracę o przywrócenie mu sprawności! Nadzieję pokładamy w turnusie rehabilitacyjnym, który jest szansą na odzyskanie umiejętności, które wypadek i nowotwór tak brutalnie mu odebrały.  Zwracam się do Was z ogromną prośbą o pomoc w uzbieraniu potrzebnej kwoty, która umożliwi tacie wyjazd na turnus. Każdy dzień bez specjalistycznej pomocy zmniejsza jego szanse. Proszę o każdą możliwą wpłatę, nawet drobną oraz udostępnienie zbiórki. Dzisiaj mój tata potrzebuje armii dobrych serc! Żaneta, córka

4 546 zł

Obserwuj ważne zbiórki