Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jan Nowak
Jan Nowak , 54 lata

Potrzebujemy Twojej pomocy, by choroba nie zamknęła Pana Jasia samego w domu❗️

Dziękujemy — dzięki poprzedniej zbiórce i Państwa pomocy Pan Jan może poruszać się na skuterze. Niesamowite, ile uśmiechu jest w Jego głosie, gdy wspomina o możliwości wyjścia z domu, do ludzi!  Pan Jan mieszka sam, jego życie nie jest proste. Chciałby mimo wszystko mieć szansę. A szansą jest dalsza rehabilitacja. Niestety, oczekiwanie na miejsce w refundowanym ośrodku liczone jest w miesiącach, a nawet latach.  Pan Jasiu nie ma tyle czasu, jego zdrowie nie poczeka. Pomożesz mu? Będziesz jego aniołem?  Historia Pana Jana:  02.08.2019 doznałem prawostronnego udaru mózgu, z którego konsekwencjami zmagam się do dziś. Niestety nadal walczę z niedowładem kończyn dolnych oraz lekkim zaburzeniem mowy. Mieszkam w górzystej części Polski. Nawet wyjazd z mojego domu na główną ulicę jest pod górę. W domu poruszam się na wózku inwalidzkim, a także o balkoniku. Mieszkam sam, jestem zdany wyłącznie na siebie. Każde wyjście z domu to ogromne wyzwanie. Na zakupy do sklepu musiałem wynajmować auto z kierowcą z mojej miejscowości.  Ze względy na górzysty teren, na których mieszkam, potrzebowałem skuter o silniejszej mocy i mocnym silniku. Taki sprzęt dał mi „nowe życie”. Dzisiaj zmagam się z brakiem sprawności, który się pogłębia. Niestety, wszystkie ośrodki każą czekać. Nie mogę...  Jan Pan Jan nie wymaga, nie oczekuje, chciałby po prostu móc dobrze żyć.  Pomożesz?

1 032,00 zł ( 12,12% )
Brakuje: 7 479,00 zł
Kamil Babicz
Kamil Babicz , 22 lata

Obiecałem sobie, że poproszę o pomoc w ostateczności – To właśnie ona❗️

Od 5 lat zmagam się z niewyleczonym urazem barkowym. Żyłem oszczędzając, ucząc się, dorabiając, chodziłem na siłownię, biegałem… Byłem w bardzo dobrej kondycji fizycznej, nic mnie nie bolało, czułem się świetnie. Do czasu. Po 18 roku życia wyjechałem za granicę. Pracując na produkcji, poczułem małe bóle pod pachą. Po miesiącu problem nie minął. Zacząłem się obawiać, czytać co to może być… Minęły 4 tygodnie i postanowiłem wrócić do Polski, żeby skonsultować się z lekarzem rodzinnym i ortopedą. Pierwsze wyniki badań nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Lekarze przepisali mi leki i maści i nie było potrzeby dodatkowych badań. Ulżyło mi, podjąłem pracę fizyczną, kochałem zajmować się motoryzacją, szkolić w niej, ale ból nie mijał… Przebranżowiłem się na mniej wymagającą pracę, przebadałem i znowu nic. Ale czułem, że mój stan barku i psychiczny się pogarsza. W okresie chorobowym po pierwszym rezonansie magnetycznym wyszły minimalne ubytki chrząstki oraz przesunięcie kości barkowej 6 mm.  Chociaż lekarze nie dawali powodów do zmartwień, musiałem ograniczać się fizycznie i nawet przerzucić się z lewej ręki na prawą. Wtedy sytuacja była ciężka, również w moim życiu prywatnym, ale starałem się chodzić na konsultacje i badania. Mając 21 lat, poczułem lekki niedowład, słabszy ścisk lewej ręki i zobaczyłem małe zmiany w budowie odcinka lewego piersiowego. Dalej naciągnięcia mięśni szyjno-barkowych, ocierania się kości szyjnych przy skręcie głową… Potem chrupanie prawej strony szczęki i wciąż obecny ból. Zacząłem ograniczać się pod wieloma względami, nawet przy jedzeniu. Boję się wysiłku, by nie pogorszyć mojego stanu. Robiłem sobie wszystko sam, a teraz potrzebuję pomocy. Coraz bardziej obawiam się, że jakieś małe zdarzenie spowoduje u mnie duży uszczerbek na zdrowiu. Śpię bez poduszki. Bez rannego rozciągnięcia nie jestem w stanie bez bólu ruszać tułowiem i głową. Za widoczną deformacją i przymusowym przebranżowieniem idą kompleksy i… koszty. Miesięcznie wydaję 1000-1300 zł z dojazdami do fizjoterapeuty.  Czasem czuję, że jestem z tym wszystkim sam. Bardzo długo zastanawiałem się, czy spróbować opisać swój problem i ogłosić go publicznie w kształcie zbiórki. Obiecałem sobie, że tylko w ostateczności. I to właśnie ona. Pracując fizycznie, ryzykuję powiększeniem się martwicy ręki i powiększeniem się ubytków tkanki łącznej. To może w przyszłości skutkować paraliżem. Mam wielkie ambicje, bardzo dużo w życiu się nauczyłem, straciłem bardzo dużo… lecz nie chcę się poddawać. Chciałbym wrócić do wykonywanego w przeszłości zawodu, jeżeli będzie to możliwe i jeśli zdrowie na to pozwoli. A żeby o nie zadbać, potrzebuję Twojego wsparcia. Kamil

1 019,00 zł ( 3,83% )
Brakuje: 25 577,00 zł
Stasiek Szewczyk
Stasiek Szewczyk , 62 lata

Udar sparaliżował życie Stanisława! Pomóż mu odzyskać sprawność!

Nadal nie mogę wyjść z podziwu, jak życie w ciągu jednej sekundy potrafi się zmienić. Wszystko to, co dotychczas budowałeś, wszystko to, co było naturalne i codziennością nagle staje się nieaktualne. Możesz dbać o swoje zdrowie, regularnie się badać, ale w obliczu choroby nagle wszystko przestaje mieć znaczenie. Tak właśnie było w przypadku mojego ukochanego męża Stanisława. Mąż od wielu lat leczył się kardiologicznie. Systematycznie stawiał się na wszystkie wizyty. Po około trzech latach leczenia, lekarz prowadzący postanowił zmienić mężowi leki. Niestety Stanisław nie czuł się po nich za dobrze. Nie wiemy, czy to właśnie one mogły przyczynić się do tego, co wydarzyło się zaledwie kilka dni później. Wiemy tylko, że nowe leki źle wpływały na jego ogólne samopoczucie. Było wcześnie rano, gdy zbierałam się do pracy. Już miałam wychodzić, gdy przypomniałam sobie o jednej rzeczy i cofnęłam się do domu. Nie chcę nawet myśleć, co stałoby się, gdybym jednak wsiadła do samochodu i pojechała od razu. Po wejściu do domu zastałam męża leżącego w łóżku, który nie kontaktował. Jego kącik ust był mocno opadnięty. Byłam przerażona, ale od razu naszła mnie myśl, że to może być udar. Natychmiast wezwałam pogotowie.  I tak Stanisław trafił na długie tygodnie do szpitala. Lekarze potwierdzili moje przypuszczenia – udar niedokrwienny lewej półkuli mózgu. Nie mogliśmy go odwiedzać, ponieważ był to czas pandemii. Wiedzieliśmy tylko, że jego stan jest ciężki. Ciało męża było sparaliżowane, w dodatku stracił mowę. Przez miesiąc lekarze walczyli o jego powrót do zdrowia.  Następnie od marca do maja Stanisław przebywał na oddziale rehabilitacyjnym, gdzie codziennie małymi krokami wracał do sprawności. Choć od tamtych wydarzeń minęły już dwa lata, mąż nadal ma ogromne trudności na wielu płaszczyznach. Pomimo wielu konsultacji logopedycznych i regularnych ćwiczeń, nadal nie mówi.  Każdego dnia walczymy o każdy kolejny krok, który przybliża nas do odzyskania dawnej sprawności. Stanisław potrzebuje codziennej i intensywnej rehabilitacji. Niestety na tę refundowaną czeka się bardzo długo, a my nie mamy tyle czasu. Prywatne zajęcia są jednak bardzo kosztowne. Do tego dochodzą drogie leki. To wszystko mocno nas obciąża. Dlatego pełni nadziei prosimy Was o wsparcie! Dzięki Waszej pomocy będę mogła dalej zapewniać mężowi tak bardzo potrzebne mu dzisiaj leczenie. Już teraz z całego serca dziękuję Wam za każdą złotówkę! Bożena, żona Stanisława

925 zł
Ania, Zuzia i Marzena Reikowskie
Ania, Zuzia i Marzena Reikowskie , 12 lat

Mama i jej dwie córeczki walczą o zdrowie! Wyciągnij pomocną dłoń!

Nic nie wskazywało na to, z jak wieloma problemami zdrowotnymi będzie musiała zmierzyć się nasza rodzina. Niestety, z biegiem czasu spadały na nas kolejne diagnozy, a my, by móc dalej walczyć o zdrowie – musimy zwrócić się do Was z prośbą o pomoc… Wszystko zaczęło się, gdy czekaliśmy na powiększenie się naszej rodziny. Ciąża zdawała się przebiegać prawidłowo, jednak w zaledwie 25. tygodniu doszło do przedwczesnego porodu. Na świat przyszła nasza córeczka Ania – taka maleńka i krucha, walcząca o każdy oddech. Jej stan był ciężki, musiała spędzić 6 długich miesięcy w inkubatorze. Tak potwornie się o nią baliśmy, drżeliśmy o każdy kolejny wspólny dzień... Przedwczesny poród okazał się tragiczny w skutkach dla naszego maleństwa. U Ani zdiagnozowano mózgowe prażenie dziecięce, padaczkę, dysfunkcję narządu wzroku i mowy oraz niepełnosprawność intelektualną. Córka pomimo swojego wieku nadal korzysta z pampersów i wymaga całościowej opieki. Każdy jej dzień jest walką o zdrowie i lepsze funkcjonowanie w przyszłości.  Młodsza córeczka, Zuzia, także zmaga się z problemami zdrowotnymi – mierzy się z niedoczynnością tarczycy oraz padaczką. Dodatkowo u mnie, ich mamy, zdiagnozowano zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa. Są one tak poważne, że uniemożliwiają podjęcie pracy. Sprawia to, że nasza sytuacja jest niezwykle ciężka.  Wszystkie trzy potrzebujemy leczenia i intensywnej rehabilitacji. Wiąże się to z ogromnymi kosztami – wiemy jednak, że bez pomocy specjalistów nie mamy szansy na lepsze jutro.  Prosimy Was o wsparcie. Każda złotówka to dla nas ogromna pomoc i nadzieja. Wierzymy, że pomimo tak ciężkiej sytuacji – wspólnymi siłami możemy wypracować naprawdę wiele! Rodzice Ani i Zuzi

924,00 zł ( 1,08% )
Brakuje: 84 183,00 zł
Olek Ciuba
Olek Ciuba , 16 lat

W szponach autyzmu! Pomóżmy Olkowi zawalczyć o lepszą przyszłość!

Nie chcę, by Olek był wytykany przez inne dzieci. Nie chcę, by całe życie musiał zmagać się ze skutkami swoich chorób. Choć uchyliłabym mu nieba, wiem, że nie jestem w stanie tego zmienić. Każdego dnia przyglądam się, jak dzielnie zmaga się ze wszystkimi przeciwnościami, jakie napotyka na swojej drodze. Wiem, że zrobię wszystko, by wesprzeć jego walkę o lepszą przyszłość.   Olek ma tylko 14 lat. Cierpi na autyzm oraz głęboki obustronny niedosłuch odbiorczy. Aby wspomóc jego słuch, zdecydowaliśmy się na założenie implanta ślimakowego na prawym uchu oraz aparatu słuchowego na lewym. To bardzo ułatwia codzienne funkcjonowanie, dzięki czemu Olek lepiej słyszy otaczający go świat.  Ze względu na autyzm oraz problemy ze słuchem Aleksander potrzebuje stałej rehabilitacji i terapii, która pomaga mu się odnaleźć w tej trudnej rzeczywistości. Niestety nie jestem w stanie pokryć wszystkich wydatków związanych z jego leczeniem. W dodatku implant ślimakowy oraz aparat słuchowy, które nosi Olek, wymagają stałej kontroli i serwisowania, co generuje dodatkowe koszty.  Czuję się bezradna w tej sytuacji, dlatego, choć nie było to łatwe, postanowiłam poprosić Was o pomoc. Chciałabym zapewnić Olkowi regularną rehabilitację, terapię i sprzęt medyczny, który ułatwi mu słyszenie.  Każda pomoc i każda złotówka znaczy dla mnie wiele! Już teraz dziękuję za Wasze wsparcie! Joanna, mama Olka

920 zł
Jakub Zabiega
Jakub Zabiega , 16 lat

Kuba zmaga się z chorobą już ponad dekadę! Pomóż w walce o zdrowie!

Mój syn zmaga się z chorobą już ponad dekadę. Gdy pojawiły się pierwsze objawy, nie podejrzewaliśmy, że na Kubę spadnie diagnoza, która zostanie z nim już do końca życia… Początkowo osłabienie i picie dużej ilości wody lekarze przypisywali szkarlatynie – w przedszkolu, do którego chodził syn, wybuchło jej ognisko. Niestety, przepisany antybiotyk nie pomagał, a Kuba z dnia na dzień słabł coraz bardziej… Trafiliśmy do szpitala, a lekarze wykonywali kolejne badania. Gdy Kuba został podłączony pod kroplówkę z glukozą, jego stan drastycznie się pogorszył. To właśnie wtedy przebadano mu krew. Wyniki były jednoznaczne: cukrzyca.  Byliśmy w szoku. Nasze życie od tamtego momentu kręci się wokół kolejnych nakuć, kontroli poziomu cukru oraz podań insuliny. Niestety… Pompa, której aktualnie używa syn jest niewystarczająca. Musi być sterowana ręcznie po zbadaniu poziomu cukru. Powoduje to, że nie ma możliwości właściwej kontroli tak niebezpiecznych dla zdrowia jego spadków i wzrostów.  Kuba potrzebuje nowej pompy, która byłaby w stanie samoistnie kontrolować skrajne poziomy cukru. Niestety, wiąże się to z ogromnymi kosztami, które ciężko jest nam pokryć samodzielnie.  Proszę o pomoc dla Kuby. Każda wpłata to krok w stronę jego zdrowia i nadzieja na lepszą przyszłość! Wierzę, że dobro, które wysyłamy w świat – zawsze wraca z podwójną mocą! Mama Kuby

882,00 zł ( 3,18% )
Brakuje: 26 778,00 zł
Krzysiu Domański, Szymon Ossoliński
Krzysiu Domański, Szymon Ossoliński , 10 lat

Dwóch chorych synów, aż trzy różne diagnozy. Pomocy!

Każda mama marzy, by jej dziecko urodziło się zdrowe. Cała reszta schodzi przy tym na dalszy plan. To także dla mnie była najważniejsza rzecz – jedyna, która tak naprawdę miała znaczenie. Niestety, w przypadku żadnego z moich dwóch synów to marzenie o zdrowiu i sprawności się nie spełniło… W dniu przyjścia na świat Krzysia nic nie wzbudziło niepokoju mojego czy lekarzy. Tak samo, gdy dwa lata później urodził się Szymek. Obywaj wydawali się być zdrowymi, silnymi chłopcami. Jednak w okolicach drugich urodzin każdego z synów, zaczęły pojawiać się niepokojące objawy… Krzyś nie mówił, nadal nie był też w stanie usiąść samodzielnie… Potem Szymek zaczął uderzać główką o twarde powierzchnie, gryzł różne rzeczy, wyrywał sobie włosy z głowy… Do tej pory pamiętam przerażenie, które towarzyszyło mi w tych momentach i jak moje matczyne serce rozdzierała rozpacz oraz niemoc. Nie umiem opisać, jak straszne jest to uczucie: gdy wpierw widzi się zaburzenie rozwoju u jednego dziecka, tylko po to, by niedługo później zobaczyć je także u drugiego, młodszego… Szukając pomocy, trafialiśmy do wielu różnych specjalistów, u których spadały na nas niczym ciosy – kolejne diagnozy. U obydwu moich synków stwierdzono całościowe zaburzenia rozwoju, zaburzenia narządu wzroku, a u Krzysia także niepełnosprawność intelektualną.  Krzyś i Szymon ze względu na swoją niepełnosprawność uczęszczają do szkoły specjalnej, a po powrocie do domu wymagają mojej pełnej uwagi i opieki. Cały wolny czas spędzają ze mną, nie wychodzą na podwórko bawić się z innymi dziećmi. Wymagają pomocy w wielu podstawowych rzeczach, takich jak np. ubranie się. Żeby Krzyś i Szymek mieli szansę na rozwój i lepsze funkcjonowanie w przyszłości, niezbędna jest regularna i nieprzerwana rehabilitacja. Chłopcy są objęci opieką wielu specjalistów, m.in. okulisty, psychiatry czy fizjoterapeuty. Ze względu na ograniczone i niezwykle odległe terminy w ramach publicznego systemu opieki zdrowotnej, wizyty kontrolne i rehabilitacja muszą odbywać się prywatnie. Proszę Was o pomoc w zapewnieniu moim synkom turnusów rehabilitacyjnych oraz pomocy terapeutycznych. Sama jestem u kresu sił i możliwości finansowych... Mama Krzysia i Szymka

880 zł
Miłosz Krasula
1 dzień do końca
Miłosz Krasula , 6 lat

By autyzm nigdy nie okazał się wyrokiem. Pomagamy Miłoszowi!

Obawialiśmy się, że nasze podejrzenia okażą się prawdą. Mimo że objawy nie pozostawiały złudzeń, do samego końca wierzyliśmy w to, że synek będzie zdrowy. Niestety... W ubiegłym roku zaniepokojeni słabym rozwojem mowy Miłosza rozpoczęliśmy badania w kierunku autyzmu. W tym roku diagnoza została potwierdzona, a synek dołączył do grona osób posiadających stopień niepełnosprawności. Od samego początku wiedzieliśmy, że zrobimy, co tylko się da, by wspomóc rozwój Miłoszka, jednak to wiąże się z licznymi wydatkami. Synek rozpoczął naukę w szkole specjalnej, dzięki której już robi postępy, a liczymy na jeszcze większe w przyszłości. By mógł stawić czoła autyzmowi, konieczne jest kontynuowanie terapii, która może przynieść pożądane efekty. Prosimy o pomoc, by przyszłość Miłosza mogła być naprawdę dobra! Rodzice

856 zł
Weroniczka Tomaszewska
Weroniczka Tomaszewska , 3 latka

Każdego dnia walczymy o zdrowie naszej córeczki... Prosimy, pomóż nam!

Nigdy nie sądziliśmy, że znajdziemy się w takiej sytuacji. Nikt nie dopuszcza do siebie myśli, że jego dziecko urodzi się chore. Bardzo długo staraliśmy się poradzić sobie z sytuacją sami, jednak doszliśmy do ściany i musimy zwrócić się do Was z prośbą o pomoc.  Weronika posiada orzeczenie o niepełnosprawności ruchowej i przez długie miesiące nosiła pasy na stopy i ortezy. Teraz czekamy na nowe ortezki, gdyż z poprzednich wyrosła. Niestety, nasza córeczka zmaga się także z zespołem Marcusa Gunna, powodującym ptozę na lewym oczku oraz obniżone napięcie mięśniowe, co wpływa na rozwój mowy. Dodatkowo, z powodu tego zespołu ma trudności z gryzieniem, co wymaga operacji powieki oraz kompleksowej rehabilitacji. Weronika została również zdiagnozowana z zespołem porażennym, a także ma astygmatyzm i wadę wzroku, co wymaga noszenia okularów. To wszystko stanowi ogromne wyzwanie dla naszej córeczki, ale także dla nas jako rodziców. Ciężko nam samodzielnie sprostać finansowym wymaganiom rehabilitacji, dojazdów i ciągłych kosztów związanych z leczeniem i opieką nad Weroniką. Dlatego z całego serca prosimy Was o pomoc. Każda wpłata, każdy gest dobroci, przynosi nam ulgę i nadzieję na lepszą przyszłość dla naszej córeczki. Dziękujemy za każdą okazaną nam pomoc i wsparcie. Rodzice Weroniki

842 zł

Obserwuj ważne zbiórki