Kobieta w ciele dziecka... Pomóż odwrócić dramatyczne skutki choroby!

Operacje bioder i kolan w Paley European Institute
Zakończenie: 4 Marca 2020
Opis zbiórki
************
Dawno temu byłam szczęśliwym, kochanym dzieckiem. Takim, którego wszędzie pełno. Dziś, patrząc na moje bezwładne ręce i nogi wydaje mi się to takie niewiarygodne… Choroba zaatakowała nagle, przyszła znikąd, niszcząc moje dzieciństwo, marzenia i szansę na samodzielne życie. Po latach udręki w końcu dostałam nadzieję na odzyskanie władzy nad ciałem! Bardzo proszę, pomóż mi uwolnić się z więzienia choroby...
Do 7 roku życia byłam zupełnie zdrowa. Chociaż nie byliśmy zamożną rodziną i żyliśmy dość skromnie, to nic nam do szczęścia nie brakowało. Cała nasza czwórka: ja, starszy brat i rodzice byliśmy zdrowi, więc mieliśmy to, co najważniejsze. Niestety, później się to zmieniło...
Był sierpień 1995 rok. Miałam 7,5 roku i nie mogłam się doczekać rozpoczęcia roku szkolnego. Jednak ten nastrój oczekiwania zaczęły zakłócać niepokojące sygnały związane z moim samopoczuciem. Pojawiły się obrzęki w stawach i silny ból. Potem miałam gorączkę, właściwie nieustannie. Mój stan gwałtownie się pogarszał. Zamiast do szkolnej ławki, trafiłam do szpitalnego łóżka. Spędziłam wtedy długie miesiące w 4 różnych szpitalach, bo chociaż miałam dziesiątki badań, lekarze nie potrafili postawić diagnozy. Trafiłam nawet na oddział hematologii z podejrzeniem białaczki! Na szczęście byłam wtedy jeszcze za mała, żeby wiedzieć, jakie dramaty dzieją się na tym oddziale, zaraz za ścianą…
Gdy kolejne badania wykluczyły chorobę nowotworową, moi rodzice odetchnęli z ulgą. W końcu też poznaliśmy diagnozę: Młodzieńcze Idiopatyczne Zapalenie Stawów. Wtedy myśleliśmy, że otrzymałam łagodniejszy wyrok... Jednak każdy mijający rok pokazywał, jak bardzo się myliliśmy... Choroba zaczęła agresywnie atakować moje stawy, okrutnie je deformując. W 1999 roku nastąpiła kumulacja - do zwyrodnień stawów dołączył silny ból kręgosłupa, który powalił mnie dosłownie na łopatki. Nie byłam w stanie się poruszyć! Miałam zaledwie 11 lat, a moje dni były usłane cierpieniem. Potem było tylko gorzej…
Doszło ostre zapalenie mięśnia sercowego. Mój stan określano jako ciężki. Po długich miesiącach spędzonych na białej sali w końcu wyszłam do domu. Jednak to nie było wyjście na wolność. Moja samodzielność ograniczała się do przejścia dystansu pokój - kuchnia, pokój - łazienka. Z trudem chodziłam, ale jednak chodziłam.
Koniec nieszczęść? Nic z tego… Okazało się, że mam zaćmę posterydową obydwu oczu. Lekarze wszczepili mi sztuczne soczewki. Wysokie dawki sterydów, którymi leczono mnie przez 12 lat, zatrzymały mój rozwój fizyczny. Właśnie dlatego dziś mam wzrost 7-letniego dziecka… Bałam się kolejnych dni i tego, co jeszcze choroba mi odbierze, jak wiele bólu jeszcze mi sprawi. I tak z okazji wkroczenia w dorosłość w prezencie zostałam przykuta do wózka inwalidzkiego...
Mijały lata, w ciągu których zaliczyłam wiele konsultacji u ortopedów. Niestety nikt z nich nie był w stanie mi pomóc. Myślałam, że mój los już nigdy się nie odmieni, że już na zawsze będę siedzieć na wózku, całkowicie uzależniona od opieki rodziców. Aż tu nagle, zupełnie niespodziewanie, zostało mi rzucone ostatnie koło ratunkowe! Na mojej drodze pojawiła się możliwość konsultacji w European Paley Institute.
28 października moje życie zmieniło się na zawsze, a w serce została wlana nadzieja. Dr Deszczyński powiedział: "Twój przypadek jest bardzo rzadki, jest dużo do zrobienia, właściwie cały dół, bo biodra i nogi wymagają naprawy. Ale to wszystko jest do zrobienia. Nic się nie martw. Ty będziesz chodzić!”
Co wtedy czułam, słysząc po 13 latach uwięzienia we własnym ciele takie słowa? Szczęście? Radość? Ulgę? Wszystko na raz, a nawet więcej! Tego nie da się opisać słowami!
Jednak zdrowie ma swoją cenę... Moja szansa na to, by chodzić, będzie drogo kosztować... Moim rodzicom, którzy są już w wieku emerytalnym, coraz ciężej jest mnie nosić, być moimi rękami, nogami... To najlepszy, a może jedyny czas na operację! Moja choroba jest w remisji, a organizm gotowy do walki o sprawność. Muszę jak najszybciej zebrać środki, ale niestety - sama nie dam rady…
Bardzo Was proszę, pomóżcie mi poczuć znowu to szczęście, które odczuwałam jako mała, chodząca na własnych nogach dziewczynka. Wesprzyjcie zbiórkę, dajcie mi szansę... Każda złotówka jest bardzo cenna. Z góry dziękuję za udzieloną mi pomoc.
Anna
**********
18.02.2020: zmniejszamy kwotę zbiórki o 20 000 zł! Taką kwotę udało się zebrać Ani dzięki innym akcjom charytatywnym.