Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Amy Sepioł
18:15:18  do końca
Amy Sepioł , 26 lat

DZIĘKUJĘ! Przeszłam operację na endometriozę – zbieram na dalsze leczenie!

Dzięki Wam się udało! Dzięki zbiórce przeszłam operację zmian spowodowanych endometriozą! Z całego serca DZIĘKUJĘ. Teraz muszę się nastawić na rehabilitację, dalsze leczenie, odpowiednią dietę i wizyty kontrolne. Z góry dziękuję Ci za każdą formę pomocy! Poznaj historię Amy: Mam 25 lat, jestem mamą, żoną. Bardzo lubię sport i aktywnie spędzony czas z rodziną. Jednak co dnia walczę z okropnym wrogiem, który wniósł do mojego życia ogromne wory pełne bólu i cierpienia. Moim wrogiem jest endometrioza.  5 lat temu urodziłam synka poprzez cesarskie cięcie. Ból małymi krokami wchodził do mojego życia. Najpierw pobolewało mnie podbrzusze, pojawiły się bolesne miesiączki. Konsultowałam to ze specjalistami, chciałam upewnić się, że nic złego się nie dzieje… Lekarze jednak zapewniali, że wszystko jest w porządku. Kolejne miesiące mijały, a ból się pogłębiał. Miejsce w okolicach blizny coraz bardziej się odzywało. Nawet sam dotyk sprawiał mocny dyskomfort. O aktywności fizycznej mogłam jedynie pomarzyć. Szukałam więc pomocy, chodziłam po wielu lekarzach. Dostawałam różne zalecenia, różne też były podejrzenia co do źródła problemu. Po jakimś czasie przypuszczenia padły na endometriozę. Jednak nic nie zostało potwierdzone. Wtedy już wyczuwałam mały guz pod skórą. Oczywiście do wszystkich zaleceń się przystosowałam i choroba się wyciszyła. Tak przynajmniej myślałam. Po roku jednak sytuacja znacznie się pogorszyła, a ból stał się nie do zniesienia.  Trafiłam do wrocławskiej kliniki i zostałam zdiagnozowana pod kątem endometriozy. Dzięki wspaniałym darczyńcom przeszłam operację rozległych zmian. Jak się potem okazało, endometrioza zajęła więcej niż powłoki brzuszne i mięśnie w okolicach blizny po cesarskim cięciu. Naciekła również na narządy, wytworzyły się guzy i zrosty. Konieczna była operacja. Na szczęście lekarze wszystko usunęli. Chciałabym dalej realizować moje pasje i marzenia. Chcę mieć jeszcze większą rodzinę, rozwijać się w swojej karierze, spełniać się zawodowo. Bez rehabilitacji, leczenia, wizyt u lekarzy, odpowiedniej diety jest to niemożliwe.  Dzięki Waszej pomocy będę mogła aktywnie spędzać czas z rodziną, z synkiem. Chcę się skupić na pełnym powrocie do zdrowia, jednak to wymaga ogromnych nakładów finansowych. Bardzo Cię proszę o wparcie! Amy

349 zł
Cezary Klocek
18:15:18  do końca
Cezary Klocek , 5 lat

Walczymy o lepszą przyszłość Czarka! Proszę, pomóż!

Bardzo dziękuję za dotychczasowe wsparcie! Muszę jeszcze raz poprosić Państwa o pomoc. Czaruś wciąż potrzebuje wielu terapii. Nasiliła się u niego agresja, przyjmuje leki od psychiatry. Dodatkowo niedługo zaczyna trening żywienia, ponieważ pogłębiła się u niego wybiórczość pokarmowa. Proszę, wesprzyjcie Czarka! Nasza historia: Autyzm – krótka diagnoza o ogromnym znaczeniu. Zaburzenie, które wpływa właściwie na każdy aspekt życia. Spowalnia rozwój fizyczny i społeczny, powodując, że dziecko zamyka się we własnym hermetycznym świecie. Boi się wyjść poza znane granice. Tak właśnie wygląda codzienność mojego Czarka… Jeszcze zanim synek skończył dwa latka, pojawiły się pierwsze niepokojące oznaki zaburzenia jego rozwoju. Najbardziej martwiło mnie to, że synek nie potrafił mówić, nie reagował na polecenia. Był z nim utrudniony kontakt… Tak jest do dziś, ale doszły jeszcze inne komplikacje, takie jak wybiórczość pokarmowa, problemy z utrzymaniem równowagi. Syn jest też dalej pampersowany. Najgorsze są jednak zachowania agresywne. Gdy Czarek nie chce się z kimś bawić, zaczyna gryźć, szczypać i popychać inne osoby. Niestety cierpi wtedy również jego młodsza siostrzyczka, która bardzo chce spędzać czas ze swoim bratem. To widok, który łamie mi serce, dlatego wiem, że musimy aktywnie działać, aby rozwój Czarusia nie stanął w miejscu, aby miał szansę zawalczyć o lepszą przyszłość.  Mój kochany chłopiec potrzebuje specjalistycznych zajęć pod okiem terapeutów, odpowiedniej edukacji, która będzie w stanie rozwijać jego funkcje poznawcze i komunikacyjne. Konieczna jest także terapia integracji sensorycznej, dzięki której będzie mógł uczyć się nowych umiejętności, poprawiać koordynację wzrokową i ruchową. Pomoże mu też panować nad swoimi emocjami.  Niezwykle ważna jest w tym systematyczność, która daje nadzieję na rozwój. Stąd mój apel o pomoc. Koszty wszystkich terapii dla syna wciąż rosną, a mi zaczyna brakować środków na ich opłacenie. Nie mogę pozwolić, by życie mojego dziecka było gorsze, ponieważ w pewnym momencie zabrakło mi pieniędzy... Bardzo proszę - pomóżcie nam! Dagmara, mama

557 zł
Patryk Jabłoński
18:15:18  do końca
Patryk Jabłoński , 29 lat

Mój syn miał przed sobą całe życie... Dajmy mu szanse na szczęśliwe jutro!

Do tej pory ciężko mi mówić o tym, co spotkało mojego syna… Choć od wypadku minął już ponad miesiąc, trudno mi pogodzić się z tym, co spadło na naszą rodzinę. Wiem jedno, muszę być silna i aktywnie zawalczyć o dalszą przyszłość Patryka. Proszę, pomóż mi w tym! Patryk to młody, 29-letni mężczyzna, który uległ poważnemu wypadkowi komunikacyjnemu. 16 czerwca podróżował w samochodzie jako pasażer – kierującym był jego starszy brat. Moi synowie znaleźli się w złym miejscu i czasie... Na drodze doszło do niebezpiecznej sytuacji. Nagle inny uczestnik ruchu zajechał im drogę. Aby uniknąć zderzenia z ciężarówką, zjechali z drogi. Na ich nieszczęście na poboczu zaparkowany był inny samochód, w który uderzyli z wielkim impetem. Siła zderzenia była tak ogromna, że Patryk wypadł z samochodu. Doznał przy tym rozległych i bardzo poważnych urazów… Pomoc przybyła niemal natychmiast. Na miejscu rozegrała się walka o życie Patryka – konieczna była reanimacja… Na całe szczęście mój syn przeżył! W wyniku wypadku doszło do zmiażdżenia ręki, złamania oczodołu, przebicia płuca. Poza tym przez dłuższy czas utrzymywał się obrzęk mózgu. Na informację o wypadku zamarłam. W pierwszej chwili nie dochodziło do mnie, że mój kochany syn uległ wypadkowi i teraz musi walczyć o życie w szpitalu. To uczucie bezsilności, żalu, czemu to musiało spotkać akurat Patryka, towarzyszy mi po dziś dzień… Na szczęście, mój drugi syn nie doznał poważniejszych obrażeń. To on, jeszcze z karetki poinformował mnie o całym zdarzeniu. Patryk w stanie krytycznym trafił do szpitala w Legnicy, gdzie po wstępnym rozpoznaniu konieczny był transport do Wrocławia. Stracił dużo krwi, jego ręka była zmiażdżona. Konieczna była natychmiastowa operacja, potem kolejna, która miała na celu uratowanie ręki Patryka, której groziła amputacja. Do niedawna syn utrzymywany był w śpiączce farmakologicznej. Pomimo decyzji lekarzy o wybudzeniu, Patryk nie reaguje - utrzymuje się u niego stan nieświadomości. Wypadek sprawił, że jego życie zmieniło się o 180 stopni. Wcześniej bardzo wesoły, towarzyski chłopak, który kochał swoją pracę, uprawiał sport, aktywnie spędzał czas na świeżym powietrzu, dziś walczy o życie na oddziale intensywnej terapii. Pragnę, by miał jeszcze szanse cieszyć się życiem, spotkać się z najbliższymi, założyć rodzinę… Codziennie odwiedzam go w szpitalu. Po wyjściu do domu mój syn będzie potrzebował długiej i kosztownej rehabilitacji, na którą niestety brakuje mi środków. Liczy się każda złotówka. Dlatego proszę, wesprzyj Patryka w jego drodze do zdrowia. Będę wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą wpłatę! Lucyna, mama

33 291,00 zł ( 15,56% )
Brakuje: 180 539,00 zł
Kamil Owczarek
18:15:18  do końca
Kamil Owczarek , 16 lat

Jestem tak słaby, że nie utrzymam się na własnych nogach! Proszę o pomoc...

Mój syn jest już nastolatkiem. Ukończył szkołę podstawową i powinien cieszyć się wakacjami. Nie ma jednak przestrzeni do swobody, która powinna być stałym elementem lata. Choroba zabrała Kamilowi nie tylko zdrowie, ale także wszelką energię... Postawionych diagnoz jest wiele: wrodzona wada serca, zwężenie prawej tętnicy płucnej, nerwiakowłókniakowatość typu I. Jednak to ostatnie miesiące spędzały mi sen z powiek… Niemal przez 4 miesiące mój syn przebywał w szpitalu na oddziale ortopedii, ze względu na stan po martwiczym zapaleniu powięzi uda z rozległym ubytkiem skóry i tkanek miękkich. Nie przypuszczałam, że sytuacja będzie aż tak poważna!   Kamil przeszedł kilka przeszczepów skóry z licznymi krwotokami. Wymagał wielokrotnego przetaczania preparatów krwiopochodnych… Jednak z dnia na dzień było coraz gorzej, aż w końcu z ust lekarza padła choroba, której bałam się wówczas najbardziej: SEPSA!  Wyniki spadały, parametry życiowe pogarszały się, a ja drżałam ze strachu! Starałam się, jak mogłam, ale nic nie zdołałam zrobić. Los mojego dziecka powierzyłam w ręce lekarzy...  Jego ciśnienie krwi spadało, pojawiły się problemy w pracy serca. Byłam przerażona, gdy dowiedziałam się, że moje dziecko musi dostać adrenalinę i trzeba wykonać masaż serca! Potem jego stan na chwilę się ustabilizował, ale na horyzoncie pojawiły się kolejne powikłania. Pod koniec maja konieczna była resekcja płata środkowego płuca prawego. Początkowo całe płuco miało zostać usunięte, jednak ostatecznie zdecydowano się wyciąć tylko jego fragment… Przetrzymaliśmy najgorsze i Kamil przebywa już w domu. To nie koniec, bo przed nami kolejny etap leczenia i rehabilitacji, który będzie trwał długo. Syn jest bardzo osłabiony i wychudzony. Nie ma siły utrzymać się na nogach i dlatego porusza się na wózku inwalidzkim.   Rany po zabiegach operacyjnych są otwarte i ciągle pękają! Pokrywają duże powierzchnie jego ud, co wymaga zmiany opatrunków kilka razy dziennie! To dodatkowe obciążenie, ból, łzy… Pomimo swoich problemów zdrowotnych oraz niepełnosprawności Kamil jest cudownym dzieckiem – zawsze radosnym, uśmiechniętym, pomocnym i życzliwym. Swoją postawą mógłby dawać przykład innym. Życie go nie rozpieszcza, ale jest niezwykle silny i pozytywnie nastawiony na każdy kolejny dzień.  Rehabilitacja będzie prowadzona w warunkach ambulatoryjnych, a na kolejnym etapie w warunkach domowych. Już teraz wiem, że będzie długotrwała. Staram się jak mogę, ale cena za zdrowie i sprawność syna jest dla mnie za wysoka. Proszę o pomoc, bez Was nie zdziałam nic. Liczy się każda wpłata i każde udostępnienie, za co już teraz wszystkim Wam dziękuję! Barbara, mama

9 642,00 zł ( 60,42% )
Brakuje: 6 316,00 zł
Oskar Smyda
18:15:18  do końca
Oskar Smyda , 5 lat

Nasz drugi syn zaczyna walkę o słuch i swoją przyszłość! Pomożesz?

Dziękuję za pomoc podczas ostatniej zbiórki. Dzięki Wam Jakub przeszedł operację, która uratowała jego słuch. Niestety muszę się znowu zgłosić do Państwa o pomoc...  Młodszy syn zaczyna przejawiać niepokojące objawy. Nauczona lekcją z poprzednim chłopcem, dziś staję do walki o drugiego... Jest bardzo możliwe, że Oskar niedosłyszy. Czeka nas kolejna droga od specjalisty do specjalisty, pilne wizyty, zabiegi i leczenie, które nie może czekać...  Koszmar znów się zaczyna, nie zostawiaj mnie, proszę...  Nasza historia: Kuba od zawsze często chorował, bardzo łatwo łapał przeziębienia, zarażał się od innych. Co chwilę skarży się, że boli go gardło, a angina to najczęstsza diagnoza, jaką słyszeliśmy. Myślałam, że to normalne, że ze względu na częsty kontakt z rówieśnikami, choroby są nieodzowną częścią dzieciństwa. Przestraszyłam się dopiero niedawno, gdy zauważałam, że synek przestaje słyszeć... Całe szczęście szybko otrzymaliśmy odpowiedź na to, co dzieje się ze zdrowiem Kuby. Laryngolog stwierdził, że wszystkie dolegliwości powodują chore migdały! Dostaliśmy skierowanie na operację wycięcia trzeciego migdała, jednak termin na NFZ wyznaczono dopiero na 2024 rok. Nie mogłam tyle czekać... Do tego czasu Kuba mógłby zupełnie stracić słuch! Niestety koszty zabiegu wyszły dużo wyższe, niż myśleliśmy. Okazało się, że Kuba ma stan zapalny! Lekarz musiał przeprowadzić paracentezę — przecinał boczne migdały i wyciął 3 migdał. Dziś jest lepiej, niestety drugi syn zaczyna prawdopodobnie taką samą walkę. Walkę o słuch, rozwój i walkę o przyszłość.  Chciałbyś nam pomóc wyrównać szanse obu braci? Rodzice Kubusia i Oskara

1 784,00 zł ( 35,79% )
Brakuje: 3 200,00 zł
Dominik Pieczka
Pilne!
18:15:18  do końca
Dominik Pieczka , 15 lat

Rzadki nowotwór chce odebrać mi syna❗️Nie możemy na to pozwolić❗️POMOCY❗️

Na mojego syna czekał nowy, już prawie dorosły świat. Wybór szkoły średniej, zawieranie przyjaźni, mnóstwo wyzwań. Niestety to wszystko staje pod znakiem zapytania ze względu na straszną diagnozę: nowotwór złośliwy – guz okolicy szyszynki… Błagam, pomóżcie uratować Dominika! W okolicach marca u syna zaczęły występować bóle głowy, czuł się zmęczony. Myślałam, że to stres. Niestety, później pojawiły się nowe objawy. Dominik wymiotował, miał podwójne widzenie, uciekające oko. Nie wiedziałam, co się z nim dzieje! Odpowiedź miała nadejść szybko i okazała się przerażająca. W maju, w trakcie drugiego dnia egzaminów ósmoklasisty mój kochany syn zaczął źle się czuć i wymiotować. Wezwano karetkę. Wydawało się, że sytuacja jest opanowana. Jednak po pewnym czasie Dominikowi zaczęła drętwieć ręka i twarz. Zabrałam go na izbę przyjęć, był bardzo słaby… Później wszystko działo się szybko. Dowiedziałam się, że mój syn ma w głowie guza! Od razu został przewieziony na oddział neurochirurgii. Po wykonaniu badań okazało się, że to rzadki, germinalny nowotwór złośliwy. Pomimo występujących wcześniej objawów szok był ogromny! W głowie krążyło pytanie: „co będzie dalej z moich kochanym chłopcem?”. Po dwóch tygodniach wycięto guza i wdrożono chemioterapię. Syn znosi ją bardzo źle, chudnie i jest strasznie osłabiony. Łamie mi się serce, gdy widzę, jak cierpi! Teraz przyjmuje trzecią chemię, czeka go jeszcze jedna. Po jej zakończeniu rozpocznie terapię protonową. Niestety nie wiem, co będzie dalej. Guz może w każdej chwili odrosnąć…  Dominik jest wspaniałym synem, jestem z niego bardzo dumna. Zawsze pomocny, lubiany w klasie, niesprawiający problemów. Uwielbia grać w piłkę nożną i pływać. Interesuje się sportem i lubi grać w gry komputerowe. Jest wesołym nastolatkiem, którego spokojną drogę w dorosłość przerwała okropna choroba. Bardzo proszę Was o pomoc! Jest mi niezwykle trudno, opiekuję się jeszcze siostrą Dominika, która jest dorosłą osobą niepełnosprawną. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale na pewno będę potrzebowała środków na leczenie i rehabilitacje syna. A koszty są ogromne. Trudno mi prosić o wsparcie, ale zrobię wszystko dla Dominika. Proszę, pomóżcie! Katarzyna, mama

48 470 zł
Nina Kaczmarek
18:15:18  do końca
Nina Kaczmarek , 13 lat

Ile jeszcze zostało nam czasu❓Rzadka choroba odbiera życie małej Nince❗️

Serce rodzica pęka, gdy dowiaduje się, że jego dziecko jest śmiertelnie chore. Gdy słyszy od lekarzy, że nie ma już żadnej nadziei, czuje, jak ból przeszywa niemal całe ciało. Nie może się podnieść i złapać oddechu. Wszystko przestaje mieć znaczenie... Wiemy już, z czym mamy do czynienia, ale nie wiemy, ile czasu jeszcze nam zostało. Nasza córeczka Ninka cierpi na zespół Pearsona. Choroba zaatakowała już jej serce, nerki, a nawet trzustkę. Krok po kroku niczym cichy zabójca odbiera jej to, co najcenniejsze – życie. Ninka już jako niemowlę wiele chorowała, ale do trzeciego roku życia nikt nie wiedział, co tak naprawdę się z nią dzieje. Córeczka miała wręcz koszmarne wyniki badań krwi i ogromne skoki poziomu cukru. Mimo problemów ze zdrowiem - rozwijała się jednak dość dobrze. Była bystra, uśmiechnięta i pogodna, ale jednocześnie wyraźnie mniejsza od rówieśników, Od drugiego roku życia praktycznie przestała rosnąć. Przez dwa lata nie drgnęła ani o centymetr! Mieszkaliśmy wtedy w Wielkiej Brytanii. To właśnie w tym czasie lekarzom z Londynu udało się ustalić, że Nina cierpi na zespół Pearsona, czyli niezwykle rzadką chorobę genetyczną. Chorobę, która ma wpływ na regenerację szpiku i powoduje poważne zaburzenia metaboliczne.  W końcu wszystko zaczęło składać się w całość! Wiedzieliśmy już, dlaczego tak często nie mogliśmy rano dobudzić Ninki. Miała hiperglikemię, spowodowaną chorobą. Niestety sama diagnoza nie mówiła nam zbyt wiele. Nie wiedzieliśmy, o tej chorobie dosłownie nic. Tak samo i lekarze często rozkładali ręce, mówiąc, że to dopiero piąty taki przypadek w ich karierze. Powiedziano nam jedynie, że rokowania dotyczące długości życia z tą chorobą to jakieś 3-5 lat. Zdecydowaliśmy się na powrót do Polski i Nina trafiła pod opiekę nowych lekarzy. Niestety z czasem pojawiły się kolejne problemy zdrowotne, w tym m.in. postępujące kłopoty ze słuchem, później dramatycznie pogorszył się też jej wzrok. Mimo tego w wieku 8 lat córeczka poszła do szkoły, bo zaczęła już bardzo odczuwać brak kontaktów z rówieśnikami.  W szkole od początku potrzebowała pomocy. Była niższa i słabsza od innych dzieci, potykała się i traciła równowagę. W związku z tym musiała poradzić sobie też, niestety, z dawką dziecięcych złośliwości.  We wrześniu 2021 roku sytuacja jednak dramatycznie się pogorszyła i Nina doznała w szkole silnego ataku tzw. ataksji móżdżkowej. Od tego momentu jeszcze wyraźniej widać, że choroba po prostu zabiera jej życie. Córka jest coraz mniej sprawna, potrafi wręcz spaść z krzesła, gdy siedzi. Ma zaburzenia mięśniowe i wady postawy, których nie możemy rehabilitować w związku z małopłytkowością.  Walczymy na wielu frontach. Przede wszystkim musimy zrobić mnóstwo badań, aby zabezpieczyć ją, przynajmniej na jakiś czas, przed niewydolnością wielonarządową, która niestety jej grozi. Dodatkowo zdecydowaliśmy się na bardzo kosztowne, ale mogące pomóc córce badania genetyczne. Nina potrzebuje też specjalistycznej pomocy w zakresie terapii wzroku i słuchu.  To wszystko znacząco przerasta nasze możliwości finansowe, ale nie poddajemy się. I nie poddamy, tak długo, jak nasza ukochana córeczka będzie z nami. Rodzice Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

15 160,00 zł ( 47,5% )
Brakuje: 16 755,00 zł
Katarzyna Owczarek
18:15:18  do końca
Katarzyna Owczarek , 35 lat

Mamusiu, obudź się! – Kasia nadal w szpitalu po UDARZE MÓZGU!

6 lipca to dzień, który nagle zmienił wszystko w tej dotychczas szczęśliwej rodzinie. Kasia znalazła się na oddziale neurologii z powodu UDARU MÓZGU na tle zakrzepicy. Udar w kolejnej dobie przybrał na mocy (wikłany ukrwotocznieniem i krwiakiem śródmózgowym). Aby trzymać Kasię przy życiu, konieczna była operacja neurochirurgiczna z kraniotomią z powodu obrzęku mózgu. Kasia jest żoną i mamą 9-letniego Maksa i 4-letniej Lilki. Była na co dzień uśmiechniętą, niosącą pomoc każdemu, pełną życia, pomysłów i planów na przyszłość osobą. Obecnie przebywa na oddziale intensywnej terapii, gdzie została wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Niestety do tej pory nie oddycha samodzielnie, wymaga pomocy respiratora. W dalszym ciągu utrzymuje się obrzęk mózgu, który jest groźny dla jej zdrowia. Nadzieję daje nam jednak to, że reaguje na słuch, dotyk i otwiera oczy. Odliczamy godziny, aż do nas wróci i ten koszmar się skończy… Zdajemy sobie sprawę, iż powrót do sprawności to będzie proces długotrwały i niezwykle kosztowny. Wiąże się on z rehabilitacją fizjoterapeutyczną, neurologopedyczną, stosowaniem Systemu C-Eye, umożliwiającego kontakt Kasi z dziećmi, rodziną, stosowaniem leków neuroregeneracyjnych – a to obecnie jest w Polsce nierefundowane. Nie możemy pozwolić, aby ta straszna historia miała przykre zakończenie… Na Kasię czekamy wszyscy, a w szczególności jej dzieci, które ogromnie tęsknią za mamą, każdym jej dotykiem, słowem. Łamie nam się serce, gdy jesteśmy świadkami takiego obrazka. Musimy wspólnymi siłami pozbierać wszystkie elementy z powrotem w jedną całość. Ta rodzina po prostu musi się pozbierać! Wierzymy, że wyjdzie z tego silniejsza!  Mamy świadomość, że obecne czasy nie pozwalają każdemu na wsparcie, ale będziemy bardzo wdzięczni za każdą formę wsparcia – udostępnienie, telefon, pomoc i dołożoną cegiełkę do rehabilitacji Kasi. Każda wpłacona złotówka to krok Kasi w kierunku sprawności i szansa na kontakt z dziećmi i mężem. Pozwólmy Kasi na świadomy powrót do rzeczywistości. Rodzina Kasi

31 916,00 zł ( 16,52% )
Brakuje: 161 170,00 zł
Danuta Nowakowska
18:15:18  do końca
Danuta Nowakowska , 78 lat

SLA to wyrok śmierci❗️Podaruj mi choć chwilę dłużej z bliskimi...

Jestem starszą osobą na emeryturze i nie sądziłam, że choroba zabierze mi nadzieję na spokojną starość. 2 lata temu otrzymałam diagnozę, ale wszystko powoli zaczynało się około 10 lat temu – zachwiania równowagi, utykanie na prawą nogę, upadki, złamania, kule, chodzik i na końcu wózek inwalidzki.  Dostałam odpowiedź – SLA stwardnienie zanikowe boczne. Jest to choroba neurologiczna, polegająca na zanikaniu mięśni i nerwów, a tym samym zanikaniu wszystkich funkcji ruchowych. Ostatecznie to wyrok śmierci, od którego nie ma odwołania. Nie ma też leku, który by pomógł w tej sytuacji. Są tylko próby zwolnienia przebiegu choroby. Umysł pozostaje sprawny i w związku z tym chory jest do końca świadomy swojej niepełnosprawności. Ponoć z chorobą żyje się do 5 lat lub dłużej, jeżeli chory skorzysta z respiratora i żywienia dojelitowego. Ja nie poruszam się już na nogach. Są sztywne i korzystam tylko z wózka inwalidzkiego. Ręce i dłonie również zaczynają robić się bezwładne. Powoli staję się uzależniona od bliskich mi osób. Jest to dla mnie naprawdę trudne wyzwanie… Proszę o pomoc, ponieważ jestem w tej chwili na etapie szukania dobrego rehabilitanta, neurologopedy, psychologa i psychiatry. Chcę być jeszcze trochę sprawna dla moich dzieci i wnuczki,  która za 4 lata będzie miała 18 lat.  Mam tylko ją jedną i chciałbym uczestniczyć w tej uroczystości. Może to aż tyle, ale dla mnie tylko tyle. Jednak z każdym dniem jest coraz ciężej… Choroba odbiera mi sprawność, mowę i sprawia ogromny ból. Nawet nie jestem w stanie konkretnie stwierdzić, co boli. Mogę powiedzieć, że wszystko. Każdy mięsień i fragment mojego ciała.  Przez lata starałam się pomagać innym. Po własnej walce z łuszczycą założyłam stowarzyszenie pomagające innym radzić sobie z tą chorobą. Zawsze wierzyłam, że dobro wraca, dlatego teraz, w ciężkiej sytuacji śmiem prosić o Waszą pomoc. Chciałabym doczekać urodzin wnuczki, życzyć jej wszystkiego najlepszego i spędzić jeszcze trochę czasu razem. Bez Waszej pomocy nie dam rady… Danuta

4 434 zł

Obserwuj ważne zbiórki