Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marysia Kowalska
Marysia Kowalska , 5 lat

Sięgając po sprawność. Wspieramy walkę Marysi!

Marysia jest naszą drugą córeczką, upragnioną i długo wyczekiwaną. Kiedy we wrześniu 2018 roku dowiedzieliśmy się, że pojawi się na świecie, nasze szczęście było ogromne. Niestety, trwało bardzo krótko, zaledwie 16 tygodni.  To wtedy podczas rutynowej wizyty, ginekolog stwierdził, że nasze dziecko nie ma mózgu, jest obarczone śmiertelnymi wadami genetycznymi i najprawdopodobniej nie dożyje porodu, a jeśli się urodzi, będzie "rośliną"... Padła propozycja przerwania ciąży. Trudno opisać słowami uczucia, które wtedy nam towarzyszyły. To był ogromny ból rozrywający nasze serca na maleńkie kawałeczki. Byliśmy zdruzgotani, jednak mimo tych bolesnych diagnoz, nie mieliśmy wątpliwości – chcieliśmy, aby nasze dziecko przyszło na świat! Modląc się o cud, czekaliśmy na wyniki amniopunkcji... To były najdłuższe 3 tygodnie naszego życia, pełne strachu i niepewności. W końcu przyszedł długo wyczekiwany wynik: GENOTYP ŻEŃSKI PRAWIDŁOWY! Byliśmy szczęśliwi, ponieważ oznaczało to, że nasze maleństwo nie ma żadnych wad letalnych! Jednak mimo radości wiedzieliśmy też, że to nie koniec naszych problemów... Lekarze zgodnie orzekli, że po porodzie będziemy musieli się zmierzyć z wieloma problemami, w tym z wodogłowiem oraz z agenezją ciała modzelowatego. Szybko rozpoczęliśmy walkę o zdrowie naszego dziecka. Już w 22 tygodniu ciąży córeczka przeszła zabieg wszczepienia shuntu komorowego, czyli przepływu, który miał odprowadzać gromadzący się w główce płyn i pomóc w rozwoju struktur mózgu. Niestety, kilka tygodni później zabieg musiał być powtórzony, ponieważ pierwszy shunt po prostu wypadł…  Nasza córeczka Maria przyszła na świat 05.04.2019 roku w 38. tygodniu ciąży. Otrzymała 10/10 punktów w skali Apgar. W 10. dobie życia główka Marysi zaczęła szybko rosnąć, około 0,5 cm na dobę! Dlatego, lekarze natychmiast podjęli decyzję o wszczepieniu zastawki komorowo-otrzewnowej...  Po miesiącu spędzonym w szpitalu, w końcu mogliśmy wrócić do domu, gdzie od razu zaczęła się intensywna walka o lepsze jutro Marysi... Liczne badania, wizyty u specjalistów i kolejne diagnozy – spastyczność oraz wzmożone napięcie mięśniowe.  Szybko rozpoczęliśmy rehabilitację, która trwa do dziś. Każda sesja ćwiczeń okupiona jest ciężką pracą, wysiłkiem, morzem wylanych łez, ale też ogromnymi kosztami! Obecnie lista naszych wydatków, wydaje się nie mieć końca – rehabilitacja, specjalistyczny sprzęt, wizyty u specjalistów, badania, ciągłe kontrole... To wszystko spowodowało, że wyczerpały się już wszystkie nasze oszczędności... Malutkimi kroczkami idziemy stale do przodu, ale przed nami jeszcze naprawdę długa droga do sprawności...  Bywa ciężko, dopadają nas chwile zwątpienia, jednak mimo tego nie poddajemy się i wierzymy, że dzięki naszej determinacji będziemy w stanie sprawić, że Marysia w końcu zacznie sama chodzić i normalnie funkcjonować. Aby było to możliwe, zwracamy się do Was z ogromną prośbą o pomoc dla naszego dziecka. Każda przelana złotówka będzie dla nas wielkim wsparciem. Rodzice Marysi

56 545 zł
Halina Malińska
Halina Malińska , 63 lata

Błagam, pomóż mi zapomnieć o bólu!

Ktoś kiedyś powiedział, że stary jest każdy, kto przestał w pełni korzystać z życia, kochać je i nim się cieszyć. Co jednak zrobić, kiedy człowiek chce żyć pełnią życia, a choroba bezlitośnie mu to odbiera? Całą moją radość powoli zabiera podstępna Choroba Parkinsona, której towarzyszy bolesna skolioza idiopatyczna. Jedynym ratunkiem dla mnie jest operacja! W miarę upływu czasu przychodzi moment, kiedy wkraczamy w jesień życia. Nie da się przed nią uciec. Zaczyna się niepozornie – kolejny siwy włos, zmarszczka na czole. Jedni mają to szczęście, że tylko strzyka w ich kręgosłupie, a inni dostają druzgocące diagnozy, które zamieniają ich życie w koszmar.  Kiedy usłyszałam diagnozę, zawalił mi się świat. Choroba Parkinsona jest bardzo przebiegła. Na początku rozwija się powoli, aby następnie objąć swym żelaznym uściskiem całego człowieka. To zaburzenie, które powoli degraduje organizm, zabiera sprawność, powoduje drżenie kończyn i zesztywnienie mięśni. Krok po kroku odcina człowieka od normalnego funkcjonowania. Stawia go w punkcie, z którego nie ma odwrotu... Nie zdążyłam dobrze poznać pierwszej choroby, a już za chwilę życie wymierzyło mi kolejny, dotkliwy cios. Pamiętam jak dziś... Uderzającą falę ciepła, przerażenie i ugięcie nóg na informację o kolejnym wyroku: skolioza idiopatyczna. Szybko dowiedziałam się, że to choroba, która deformuje kręgosłup i sylwetkę, powoduje także ogromny ból i niedowład kończyn. I tak było też w moim przypadku... Obecnie moje skrzywienie kręgosłupa cały czas się pogłębia. Ja czuję się coraz bardziej niepełnosprawna i bezradna, a lekarze nie są w stanie mi pomóc. Skolioza skutecznie utrudnia mi codzienne funkcjonowanie. Kiedyś uwielbiałam aktywność, nuda i rutyna rzadko gościły w moim domu. Teraz wykonywanie najprostszych czynności staje się nie lada wyzwaniem, a dzień bez silnych leków przeciwbólowych  – niemożliwy.  Spodziewałam się, że kiedy wkroczę w jesień życia, będę realizowała nowe zadania, znajdę nowe cele i zainteresowania, poznam ciekawych ludzi i znajdę czas na to, na co wcześniej ciągle go brakowało. Długo odkładane hobby, pogłębienie starych znajomości i nawiązywanie nowych kontaktów.  Codziennie marzę o dniu, w którym ból ustąpi, a ja odzyskam swoje dawne życie... Teraz wszystkie siły tracę na walkę z bólem. Chodzę zgięta wpół i mocno przekrzywiona na prawą stronę.  Nie pamiętam kiedy przespałam całą noc. Codziennie budzę się z niesamowitym bólem pleców i klatki piersiowej, drętwieniem nóg. Coraz trudniej mi się oddycha. Powoli już nie wytrzymuję bólu. Strasznie boję się ucisku na narządy wewnętrzne, który może poważnie zagrażać mojemu życiu! Mimo że jestem pod stałą opieką lekarzy specjalistów, nikt nie potrafi zatrzymać postępujących chorób. Jedynym ratunkiem na złagodzenie mojego cierpienia jest operacja. Niestety w Polsce nie ma ośrodka, który mógłby się podjąć skutecznego i bezpiecznego wykonania zabiegu. Udało mi się nawiązać kontakt ze specjalistycznym instytutem w Barcelonie. Lekarze przeanalizowali mój przypadek i zaproponowali mi zabieg nowoczesną i co ważne, mało inwazyjną metodą Filum System.  Ta informacja spowodowała, że nieśmiało zaczął tlić się we mnie płomień nadziei na nowy, lepszy rozdział mojego życia. Jednak kiedy tylko otrzymałam wstępny kosztorys, mój entuzjazm zgasł. Już teraz koszty rehabilitacji i leczenia pochłaniają większą część mojej emerytury i z ledwością starcza mi na życie! Bez pomocy ludzi dobrej woli i wielkiego serca nie jestem w stanie sfinansować zabiegu dającego mi możliwość powrotu do życia bez bólu i postępującej niepełnosprawności.  Dla wielu ludzi jesień życia to złote lata. Dla mnie to czas, w którym marzę o życiu bez bólu i łez. Błagam o pomoc w zebraniu kwoty potrzebnej do wykonania operacji. Nie chcę dłużej cierpieć!  Halina

16 715 zł
Edmund Walaszczyk
Edmund Walaszczyk , 73 lata

Miażdżyca wtargnęła do mojego życia zabierając sprawność. Proszę, pomóż mi!

Całe życie pomagałem innym, angażowałem się w akcje charytatywne. Nie przywiązywałam wagi do rzeczy materialnych – kiedy tylko mogłem, wspierałem potrzebujących. Kiedyś szczycący się statuetkami za działalność społeczną i charytatywną, teraz nie dowierzam, jak bardzo okrutny potrafi być los. Nagle to ja stanąłem w miejscu, w którym przyszło mi prosić o pomoc...   Mimo mojej trudnej sytuacji nawet przez moment nie żałowałem, że pomagałem i angażowałem się w życie innych. Przez wiele lat wraz z organizacją "Podaruj trochę szczęścia" organizowałam charytatywne bale. Los okazał się bardzo przewrotny, jednak wierzę, że jeszcze się do mnie uśmiechnie.  Stawiając innych na pierwszym miejscu, zaniedbałem siebie. Straciłem kontrolę najpierw nad moją pracą, a potem nad zdrowiem. Cały czas mocno wierzę, że dobro do mnie wróci, choć życie przez długie lata mnie nie oszczędzało. Przeżyłem już utratę dachu nad głową, ogromne problemy finansowe, a teraz w wyniku choroby straciłem nogę.  Zaczęło się niewinnie, jednak z czasem ból stał się nie do wytrzymania. Promieniował od palców stopy po całą nogę.  Cierpienie mijało się z chęcią zwycięstwa. Wiedziałem, że postępująca choroba może spowodować nieodwracalne skutki, jednak czy do takiej straty można się jakoś przygotować? Lekarze robili, co mogli, by mi pomóc, by uratować moją nogę, by nie skazać mnie na spędzenie reszty życia na wózku inwalidzkim. Niestety, 4-letnia walka z miażdżycą zakończyła się amputacją nogi. Proteza to moja jedyna nadzieja. Marzę o tym, by nie spędzić jesieni życia będąc przykutym do wózka inwalidzkiego. Chciałbym obudzić się rano z nadzieją, że jeszcze będzie dobrze, cieszyć się życiem i czerpać z niego pełnymi garściami. Proszę, pomóż mi. Sam nie dam rady!    Edmund

12 385,00 zł ( 19,4% )
Brakuje: 51 445,00 zł
Renata Lebiedzińska
Renata Lebiedzińska , 55 lat

Stanąć twarzą w twarz z rakiem, by nie stracić nadziei na życie!

Wiedziałam, że dzieje się coś złego. Choroba często atakuje z zaskoczenia, nagle zastępując codzienność w pole walki. Czułam to, ale w najgorszych koszmarach nie podejrzewałam, że moje życie za chwilę może się tak drastycznie zmienić. We wrześniu 2020 usłyszałam wyrok - nowotwór złośliwy sutka.  Zaczęło się od bólu w kręgosłupie, który z dnia na dzień zaczął się nasilać. Wystraszona sytuacją zaczęłam szukać pomocy. Krążyłam od lekarza do lekarza. Po długiej diagnostyce usłyszałam, że zmagam się z nowotworem złośliwym oraz przerzutami do kości. Zaatakowane zostały kręgi szyjne, piersiowe, łopatki, miednica oraz kości udowe. Moja sprawność w mgnieniu oka stała się znacznie ograniczona.  To nie tak miało wyglądać! Miałam plany, marzenia i poczucie, że mam dużo czasu na ich realizację i wtedy nagle moje życie się urwało! Nie wiedziałam, czy nadejdzie jutro... Leczenie osłabiło mój już i tak wycieńczony do granic możliwości organizm. Z pełnej pasji, radosnej i cieszącej się każdą chwilą osoby stałam się przykuta do łóżka, bez szans na lepszą przyszłość. W listopadzie ubiegłego roku mój stan drastycznie się pogorszył. Lekarze podejrzewają złamanie w kręgosłupie szyjnym. Ból się nasila, a ja nie jestem już w stanie normalnie funkcjonować. Coraz częściej nie mam siły nawet wstać z łóżka. Wiem, że nie mogę się poddać. Chcę zawalczyć, ale koszty związane z moim leczeniem i rehabilitacją znacznie przekraczają moje możliwości. Na szali leży moje życie, pomóż mi je uratować…  Renata

2 810 zł
Maria Jakubczyk
Maria Jakubczyk , 5 lat

Nieznana choroba niszczy dzieciństwo małej Marysi! Pomóż w poszukiwaniu diagnozy

Choć ciąża była książkowa i nic nie wskazywało na problemy życie zweryfikowało moje marzenia o cudownym macierzyństwie. Bo choć moja córeczka jest wyjąkowa to jednak jej przyszłość stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Wszystko przez chorobę. Najgorsze jest jednak to, że czas mija, a my wciąż nie znamy jej nazwy… Kiedy przyszła na świat nie miałam słów, by opisać swoją radość. Mały człowiek zmienia całkowicie perspektywę, sprawia że zaczynają cieszyć najmniejsze gesty, proste codzienne sprawy. Niestety, radością związaną z beztroskim macierzyństwem cieszyłam się jedynie przez krótką chwilę. Pierwsze obserwacje lekarzy nie wskazywały na nic niepokojącego, ale tuż po powrocie do domu zaczęły się pierwsze problemy. Na początku na drodze stanęła zapadnięta żuchwa, która utrudniała jedzenie. W końcu przyjmowanie pokarmu z piersi stało się niemożliwe, a ja dosłownie prosiłam o każdy gram, który w przypadku takich maluszków ma ogromne znaczenie dla zdrowia. Potworne jest to, że czas mija, a ja wciąż nie wiem, co dzieje się z moim dzieckiem. Wcześniej każdy posiłek kończył się ulewaniem, teraz mimo upływu czasu Marysia wciąż nie przyswaja pokarmów prawidłowo. Wiem, że ona jest jeszcze malutka, ale mam wrażenie, że ta nieznana nam choroba odbiera jej siły powodując, że nie może się bronić…  Najgorsze w naszej sytuacji jest to, że Marysia niedawno skończyła roczek, a jej dokumentacja medyczna pęka w szwach. Potężne segregatory to nasze wspomnienie ze wszystkich odwiedzonych gabinetów lekarskich. Niestety, żadna z nich nie doprowadziła nas do odpowiedzi na najważniejsze pytanie: co dolega mojej córeczce, jak ratować ją przed kolejnymi trudnymi dolegliwościami, które mają ogromny wpływ na jej rozwój? Lekarze bezradnie rozkładają ręce, ogrom badań okazał się bezskuteczny. A ja chcę wiedzieć, jak mogę jej pomóc… Marysia nie przybiera na wadze właściwie tak jak inne dzieci w jej wieku. Przez niewłaściwe przyjmowanie pokarmu jej organizm jest w fatalnym stanie. Każdy dzień, każdy posiłek jest dla nas ogromnym wyzwaniem.  Jakiś czas temu usłyszałam, że u mojej córeczki podejrzewana jest choroba genetyczna. Teraz musimy wykonać szereg badań i testów, które pomogą nam odkryć przyczynę. To jedyna droga do ratunku! Niestety, trafiłyśmy na mur. Badania i rehabilitacja to koszty, których nie jestem w stanie ponieść. Obecnie samodzielnie wychowuję dziecko, a przez chorobę, muszę czuwać przy niej dosłownie dzień i noc… Potrzebuję pomocy! Potrzebuję wsparcia dobrych ludzi, którym nie jest obojętny los mojej kruszynki! Dopiero od jakiegoś czasu uczę się żyć w rzeczywistości zdominowanej przez chorobę. W ratowaniu Marysi jestem zdana tylko na siebie, ale sama nie mogę dać jej wszystkiego, czego potrzebuje. Walczę o dobro mojej córeczki, o nic więcej nie proszę…

12 296,00 zł ( 56,93% )
Brakuje: 9 300,00 zł
Paulina Panek
Paulina Panek , 35 lat

Trudna codzienność i poświęcenie dla innych - dzisiaj to my możemy pomóc Paulinie!

Gdy byłam malutka, nagle dostałam wysokiej gorączki. Zapadłam w śpiączkę, a lekarze mówili mamie, że mogę nie przeżyć. Obudziłam się jednak, ale potem już nigdy nie było tak, jak wcześniej. Po wielu badaniach zapadła diagnoza - Dziecięce Porażenie Mózgowe, niedowład prawej strony ciała. Oczywiście, że było mi trudniej, ale się nie poddałam. Dzisiaj sama pracuję z osobami niepełnosprawnymi! Żeby moje ciało mnie słuchało, konieczna jest rehabilitacja. Bardzo droga… Proszę o pomoc, bym dalej mogła walczyć z niepełnosprawnością. Z góry dziękuję! Mieszkałam w małej miejscowości, gdzie nikt wcześniej nie powiedział nam o rehabilitacji, nie była tak dostępna, jak dziś. Jakoś musiałam sobie radzić z niedowładem prawej ręki i nogi, chociaż nie było lekko. Moja noga jest krótsza, przez co od dziecka trudno mi było utrzymać równowagę. Nie mogłam biegać jak inne dzieciaki, nosiłam specjalnego ortopedycznego buta. Mam dwie starsze siostry, które są zdrowe. Często było mi przykro, że nie jestem taka jak one, jednak nie mogłam pozwolić, by niepełnosprawność odebrała mi radość życia. Do 16 roku życia opiekowała się mną mama, potem dostałam rentę. Gdy stałam się pełnoletnia, decyzja o rencie nie została przedłużona, musiałam radzić sobie sama. Po gimnazjum poszłam do szkoły zawodowej, a potem do liceum. Wiedziałam, że muszę mieć zawód, by dać sobie w życiu radę. W 2010 roku zaczęłam pracować w Domu Pomocy Społecznej. Jestem tam do dziś! Ukończyłam odpowiednie szkolenia, które pomagają mi być lepszą w tym, co robię, a pracę mam naprawdę piękną. Na co dzień jestem terapeutką, zajmuję się starszymi osobami z chorobami psychicznymi. Moja praca daje mi wiele radość! Dzięki temu, że sama jestem niepełnosprawna, łatwiej mi zrozumieć innych, którzy też potrzebują pomocy. Wydawać by się mogło, że wszystko się dobrze ułożyło, ale jak cień ciągnie się za mną niedowład prawej nogi… Gdy chodzę i się zapominam, stopa wykrzywia mi się do środka, a kostka szoruje po ziemi. Przez to już wiele razy ją skręciłam… Raz po taki skręceniu poszłam prywatnie do lekarza, by mi pomógł. On wysłała mnie do jednego rehabilitanta, a tamten polecił kolejnego. Wtedy pierwszy raz w życiu doświadczyłam tego, jak wielkie znaczenie mają odpowiednie ćwiczenia! Teraz dwa razy w tygodniu przyjeżdża do mnie specjalista, który rehabilituje mnie metodą Vojty. Do dosyć bolesne, ale efekty są wspaniałe! Niestety, bym miała szansę na życie bez bólu i bez strachu o kolejne skręcenie kostki, bym już nie musiała chodzić na zwolnienie lekarskie i opuszczać moich podopiecznych, by mój kręgosłup i miednica się nie wykrzywiały, potrzebne są bardzo duże środki. Roczny koszt rehabilitacji to ok. 30 tysięcy złotych… Żyję skromnie i nie stać mnie na taki wydatek, dlatego postanowiłam poprosić o pomoc. Obiecuję, że nigdy się nie poddam! Paulina

7 897,00 zł ( 24,16% )
Brakuje: 24 784,00 zł
Lenka Krajnik
Lenka Krajnik , 6 lat

Turnusy rehabilitacyjne są szansą dla Lenki na lepszą przyszłość!

Poprzednia zbiórka bardzo nam pomogła! To dzięki Wam moja córeczka została objęta rehabilitacją i zaczęła już chodzić, ale do samodzielności jeszcze długa droga. Dziękuję za dobroć, którą otoczyliście Lenkę. Raz jeszcze muszę jednak poprosić o pomoc… Nasza historia: Na takie wiadomości nie da się w żaden sposób przygotować, a w jednej chwili burzą cały nasz dotychczasowy świat, nasze wszystkie wyobrażenia i plany na przyszłość. Jestem mamą piątki dzieci, w tym Lenki, którą los skazał na okrutną chorobę… Córeczka przyszła na świat wraz ze swoim braciszkiem bliźniakiem. Synek urodził się zdrowy, ale u Lenki już od pierwszych chwil życia pojawiały się komplikacje zdrowotne… Lenka miała zaledwie dwa miesiące, gdy trafiła do szpitala z powodu zaćmy urodzeniowej, a kilka miesięcy później musiała przejść skomplikowaną operację. Już wtedy znałam wyniki badań genetycznych i wiedziałam, że wada wzroku związana jest z bardzo rzadką chorobą genetyczną Dias-Logan.  Oznaczało to szereg współistniejących schorzeń m.in. głęboki obustronny niedosłuch, małoocze, oczopląs, afakię pooperacyjną obu oczu, zaburzenia soczewki.  Lenka nie potrafi jeszcze mówić i nie chodzi samodzielnie. Ma zaburzenia psychoruchowe, obniżone napięcie mięśniowe i nadwrażliwość sensoryczną. Tak naprawdę od 3. miesiąca życia córeczka jest pod opieką wielu specjalistów oraz rehabilitantów. Regularnie wykonujemy badania słuchu i wzroku. Rehabilitacja oraz terapia integracji sensorycznej są stałymi elementami każdego jej tygodnia.  Wszystko po to, by miała szansę jak najlepiej się rozwijać, by mogła w przyszłości samodzielnie sobie poradzić, by zawalczyła o swoją sprawność. Największą nadzieję na wzmocnienie jej rozwoju dają turnusy rehabilitacyjne, jednak jeden taki wyjazd kosztuje aż kilka tysięcy złotych! Boli mnie serce, gdy pomyślę, że dla jej rówieśników dzieciństwo to czas beztroskiej zabawy z kolegami i koleżankami. Prawdopodobnie jeden z najszczęśliwszych etapów życia człowieka. Wiem, że Lenka będzie zmagać się ze swoją chorobą już zawsze i muszę się starać najlepiej, jak tylko potrafię, by mogła normalnie funkcjonować. Robię co w mojej mocy, walczę o przyszłość córeczki każdego dnia, bo wierzę, że jeśli się nie poddam, terapia, rehabilitacja i leczenie przyniosą pozytywne efekty.  Codziennie trwam przy nadziei, że los mojej córeczki jeszcze się odmieni. Proszę, spraw, aby było to możliwe i pomóż wyjechać jej na turnus rehabilitacyjny. To dla Lenki wielka szansa i pragnę, aby z niej skorzystała! Joanna, mama

3 130,00 zł ( 14,71% )
Brakuje: 18 147,00 zł
Bruno Kowalczyk
Bruno Kowalczyk , 6 lat

Bruno potrzebuje wsparcia w rozwoju...

Nasz kochany synek, to wspaniały chłopiec, który już od czterech lat ma zdiagnozowany zespół Aspergera. Bruno jest bardzo mądry i zdolny, ale ma duże problemy z koncentracją. Potrzebuje dużo ruchu i zajęć SI, ponieważ jest bardzo energicznym chłopcem. Jego mocną stroną jest matematyka. W każdej wolnej chwili uczy się nowych obliczeń i wykorzystuje je w życiu codziennym. Teraz jest na etapie obliczania pierwiastków! To jeszcze dziecko, jednak już teraz wykazuje się dużą inteligencją! Z wielką ciekawością czekamy jak dalej będzie się rozwijał! We wrześniu br. Bruno rozpocznie naukę w pierwszej klasie. Rozważamy jednak szkołę terapeutyczną, która w większym stopniu zaspokoi jego potrzeby i specyficzne wymagania. Obawiamy się, że w szkole państwowej nie znajdzie tyle zrozumienia i akceptacji. Nie chcemy narażać naszego dziecka na dodatkowe stresy! Na razie Bruno uczęszcza do prywatnego przedszkola terapeutycznego, ale prowadzona tam terapia, to zdecydowanie za mało. Syn potrzebuje zdecydowanie więcej zajęć terapeutycznych, zwłaszcza z zakresu integracji sensorycznej.  Planujemy również zakupić system FM, który jest przeznaczony do terapii centralnego zaburzenia przetwarzania słuchowego. Chcemy zrobić wszystko, aby przygotować nasze dziecko do nauki w szkole, która niedługo się zacznie.  Zwracamy się z prośbą o pomoc w zapewnieniu Bruno dostępu do stałej terapii. Koszty tak specjalistycznej pomocy są dla nas zbyt wysokie, a nie możemy zostawić przecież naszego dziecka bez wsparcia! Będziemy wdzięczni za każdy, nawet najmniejszy gest.  Rodzice

700 zł
Dorota Postek
Pilne!
Dorota Postek , 58 lat

Dorota jest mamą, babcią i matką zastępczą! Nowotwór złośliwy próbuje wszystko zniszczyć!

Mam na imię Dorota i chciałabym podzielić się z Wami moją historią. W styczniu 2023 r. przeszłam zabieg usunięcia woreczka żółciowego, a potem rozpoczęła się lawina nieszczęść! Wycięto wtedy zmianę na wątrobie i wysłano do badania. 6 długich tygodni czekałam na wynik histopatologiczny. Diagnoza była druzgocąca – nowotwór złośliwy wątroby i kanałów żółciowych z rozsiewem. Tak zaczęłam walkę z czasem i trudnym przeciwnikiem. Od maja 2023 r. jeżdżę co 3 tygodnie do Instytutu Onkologi w Gliwicach. Przechodzę immunoterapię skojarzoną, która na ten moment przynosi niewielkie efekty. Mój stan poprawia się stopniowo, ale najważniejsze jest to, że nie ma przerzutów. To daje mi nadzieję na lepsze jutro.  Niestety koszty dojazdów 350 km w jedną stronę, leki, specjalna dieta oraz suplementacja, które są kluczowe dla efektów leczenia, przerastają moje możliwości… Do walki motywują mnie moje dzieci oraz wnuki. Dla młodszej 16-letniej wnuczki jestem rodzicem zastępczym, chcę patrzeć jak dorasta i być dla niej wsparciem. Zależy mi również, by najmłodsza 19-letnia córka mogła spełniać swoje marzenia i plany, które moja choroba zepchnęła na boczny tor. Niedługo zostanę prababcią i chciałabym móc uczestniczyć i pomoc wnuczce w wychowaniu. Chciałabym móc zobaczyć pierwsze kroki, pierwsze słowa maleństwa, na które wszyscy tak bardzo czekamy.  Nawet najmniejsza darowizna pomoże mi w opłaceniu kosztów związanych z leczeniem i wygraniem bitwy o życie. Bez Was nie dam jednak rady dalej walczyć. Proszę o pomoc! Dorota

1 688,00 zł ( 1,22% )
Brakuje: 136 610,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki