Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ignacy Sobczak
Ignacy Sobczak , 6 lat

Każdy dzień to walka... Pomóż Ignasiowi!

Patrzę na niego z dumą i wielką miłością. Patrzę na niego i przepełnia mnie nadzieja, że jeszcze zaświeci dla nas słońce... Ignaś walczy każdego dnia o swoją przyszłość, chociaż jest jeszcze małym dzieckiem!  Już raz nam pomogliśmy, dziś znów bardzo Cię potrzebujemy...  Nasza historia: Synek, mój największy skarb, zmaga się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Walka o jego sprawność zaczęła się z chwilą narodzin. Konsultacje, rozszerzona diagnostyka, leki i rehabilitacja. Setki godzin wykańczającej, żmudnej rehabilitacji. Krew, pot i łzy przelane na sali ćwiczeniowej.  Tak nie powinno wyglądać dzieciństwo. Niestety, mało w niej beztroski i przyjemności...  Tak wygląda nasze życie... Ale wiem, że nie możemy się poddać. Odpuścić, choć na krok. Na szali leży przyszłość mojego małego bohatera. Widzimy, jak wielką różnicę robi choć jedna opuszczona godzina rehabilitacji.  Widzimy też każdego dnia, jak pilna, regularna rehabilitacja poprawia jego sprawność i samodzielność. Wiemy, że nie możemy się zatrzymać. To przekreśli lata walki...  Ignaś swoją ciężką pracą osiągnął już tak wiele, ale przed nami jeszcze długa droga... Problemy niestety nas nie omijają. Piętrzą się trudności i wydatki. Wszystko, co staje się codziennością i koniecznością przybiera ogromnych kosztów. Wszystko z dnia na dzień staje się droższe, a mam świadomość, że rehabilitacja synka tak szybko się nie skończy.  Przyszedł dzień, w którym strach przed brakiem możliwości leczenia stał się silniejszy od strachu poproszenia o pomoc. Dlatego jesteśmy tu i prosimy o wsparcie.  Proszę, pomóż nam radzić sobie z każdym, kolejnym dniem! Mama Ignasia, Magda

6 108,00 zł ( 19,13% )
Brakuje: 25 807,00 zł
Abduś Azamov
Pilne!
Abduś Azamov , 13 lat

Stan jest KRYTYCZNY❗️Bez natychmiastowej pomocy nasz synek UMRZE, ratunku!

Jesteśmy rodzicami, którzy stoją w obliczu najgorszego dramatu, jaki może spotkać człowieka - śmiertelnej choroby własnego dziecka... Desperacko walczymy o jego życie 12 lat. Przez ten czas byliśmy na wielu pogrzebach dzieci, które nasz synek znał z oddziału, których życia przedwcześnie skończyła choroba. Widzieliśmy rozpacz ich rodziców... Śmierć dotyka swoimi wykręconymi szponami również naszego synka, dlatego, zdesperowani i bezsilni, prosimy Cię o pomoc! 12 lat temu spełniło się nasze największe marzenie - zostaliśmy rodzicami. Syn był spełnieniem naszych snów... Wydawało się, że urodził się zupełnie zdrowy. Wróciliśmy do domu w trójkę i nie dowierzaliśmy własnemu szczęściu. Z troską opiekowaliśmy się naszą malutką, kruchą istotką... Wszystko było wspaniałe, nawet nieprzespane noce nie wydawały się dużym zmartwieniem. Niestety, wkrótce wszystko się zmieniło... Nasz synek nie miał w ogóle apetytu... Wydawał się bardzo słaby, cały czas płakał, a potem nawet nie miał na to siły. Zaniepokojeni, zaczęliśmy bić na alarm... Przyjęto nas do szpitala, zaczęły się badania. Lekarze wiedzieli już, że coś mu dolega... Czekaliśmy na diagnozę, nie spodziewaliśmy się jednak, że będzie taka... Opuszczając szpital położniczy, niepokoiło nas tylko jedno - synek miał niespotykany odcień skóry, wydawało się lekko żółta. Lekarze jednak powiedzieli, że to nic złego - wszystkie parametry i badania wyszły prawidłowo i wykluczyli wszystkie choroby. Niestety nasza intuicja rodzicielska nas wtedy nie zawiodła... Przeżyliśmy najszczęśliwsze pół roku w naszym życiu, a potem, w ciągu jednego wieczora, bajka zamieniła się w najczarniejszy koszmar... Okazało się, że nasz syn cierpi na talasemię - genetyczną chorobę krwi.  Organizm Abdulka nie wytwarza odpowiedniej ilości hemoglobiny, niezbędnej do prawidłowego rozwoju...  Hemoglobina przenosi tlen i umożliwia właściwe funkcjonowanie komórek. Jej brak powoduje wady rozwojowe, zaburzenie życiowych procesów, a w najcięższych przypadkach po prostu śmierć, do której prowadzi niewydolne serce... Co czuje się w takich chwilach, kiedy słyszy się, że Twoje dziecko jest chore na chorobę, która powoli i boleśnie je zabija...? My mieliśmy wrażenie, że ktoś odciął nam dopływ tlenu... Nie mieliśmy czym oddychać, rozpacz i strach wypełniły wszystko, pojawiły się w naszym życiu i są do dziś. Nasz syn ma najcięższą postać tej choroby, od początku kazano nam się liczyć z najgorszym... Postanowiliśmy, że zrobimy wszystko, żeby go ratować, że nie pozwolimy mu umrzeć! Już wtedy mówiono nam, że leczenie będzie trudne i długie... Nie mieliśmy jednak pojęcia, jak ciężko będzie, że przez 12 lat choroba będzie deptać nam po piętach, że nasz syn przez 12 lat będzie torturowany ciągłymi transfuzjami krwi, że nie będzie mieć dzieciństwa, że lepiej niż dom będzie znać szpital... Niestety stan Abdula pogarsza się, jest coraz słabszy, narządy coraz gorzej funkcjonują, a my jesteśmy bezsilni. Kiedy synowi zaczęły puchnąć nóżki, spuchła buzia, a parametry pracy serca spadły do zagrażających życiu, wiedzieliśmy, że nie możemy dłużej czekać... Przyjechaliśmy do szpitala w Turcji, tutaj Abdul ma jeszcze szansę... Przejdzie przeszczep szpiku, to jedyna szansa na uratowanie życia. Zaczęliśmy leczenie, chociaż nasz syn jest tu prywatnym pacjentem, za wszystko trzeba płacić... Nasza rodzina sprzedała wszystko, co mieliśmy: mieszkanie, samochód, aby opłacić drogie leczenie przez 12 lat. A teraz mamy szansę uratować życie naszego synka, a nie mamy już pieniędzy... Nie możemy pozwolić mu umrzeć! Wskaźniki badań syna są krytyczne, lekarze powiedzieli nam, że jest bardzo źle... Abdul może umrzeć w dowolnym momencie. Musimy działać szybko! Trwają przygotowania do przeszczepu, dawca szpiku już się znalazł w międzynarodowej bazie - mamy ogromne szczęście, że będzie to osoba z Polski. Niestety, sama procedura jest bardzo kosztowna... Jesteśmy uzależnieni od pieniędzy, których nie mamy! Ścigamy się z czasem... Szpital robi, co może, aby stan naszego synka się polepszył i nadawał się do przeszczepu. Procedura rozpocznie się, gdy zbierzemy pieniądze. Błagamy Cię, pomóż ratować naszego syna, tak bardzo chcemy go uratować ze szponów śmierci, modlimy się za każdego Anioła Stróża, który da naszemu synowi szansę na życie! Z wyrazami szacunku i prośbą o pomoc,  Rodzice

79 572,00 zł ( 63,79% )
Brakuje: 45 162,00 zł
Amelka Kochanowska
Amelka Kochanowska , 13 miesięcy

Walczę o córeczkę z całych sił! Proszę, pomóż!

Po lekkiej, zdrowej ciąży szykowałam się na poród ambulatoryjny, czyli rodzę i po 4 godzinach z maleństwem wychodzę do domu. Niestety córeczka po urodzeniu była bardzo słaba, a po odpępnieniu PRZESTAŁA ODDYCHAĆ.  Widzieliśmy, jak sinieje i staje się bezwładna niczym szmaciana laleczka… Natychmiast została zabrana na oddział intensywnej terapii noworodka, gdzie była reanimowana. Nie mieliśmy możliwości przytulić córeczki ani usłyszeć jej krzyku.  Zobaczyliśmy ją dopiero po kilku godzinach, w inkubatorze, z sondą, podłączoną do tlenu – taką maleńką, delikatną i bezbronną. Dostaliśmy też informacje, że po reanimacji Amelka miała silny atak spastyczny do tego stopnia, że lekarze podjęli decyzję o podaniu leków uspokajających, żeby ją rozluźnić. Kiedy po paru dniach udało nam się wyjść do domu z zaleceniami obserwacji, kontroli neurologicznej i obserwacji fizjoterapeuty, myśleliśmy, że najgorsze chwile już za nami.  Niestety to, co na początku było brane za niewielkie wzmożone napięcie mięśniowe, aktualnie bardzo szybko się rozwija, uniemożliwiając naszej córeczce rozwój fizyczny. Jesteśmy na początku drogi do diagnostyki, co dokładnie powoduje u Ami takie trudności. Rehabilitantka sugeruje spastyczne mózgowe porażenie dziecięce. Czekamy na kolejną wizytę u neurologa, który potwierdzi, bądź zaprzeczy tym przypuszczeniom…  Dostaliśmy skierowania do wielu poradni: genetycznej, chorób metabolicznych, okulisty (mała nie wodzi płynnie wzrokiem), neurologa, neonatologa, logopedy (w związku z silnym napięciem Amelka zaczyna mieć asymetrię twarzy, nie pracuje językiem). Czekamy również na rehabilitację na NFZ.  Niestety terminy są koszmarnie odległe. Na ten moment wszystkie wizyty odbywają się prywatnie, bo wiadomo, że liczy się czas. Jest jeszcze szansa, że intensywną rehabilitacją przywrócimy jej lwią część utraconej sprawności. A może w przyszłości będzie mogła jednak zagrać z braciszkiem w piłkę. Synek bardzo na to czeka…  Amelka ma dwuletniego brata Julka i nas. Sami nie będziemy w stanie sfinansować wszystkich badań, które są potrzebne – między innymi badanie WES, które jako jedyne sprawdza wszystkie możliwe uszkodzenia genów, a nie jest ono refundowane. Dlatego bardzo prosimy, pomóżcie nam zawalczyć o sprawność naszej małej Żabki. Magda i Marek, rodzice ➡️ Licytuj i pomóż Amelce!

38 000 zł
Edyta Szczepanik
Pilne!
Edyta Szczepanik , 46 lat

Czas ucieka, a ja nadal nie wiem, jak powiedzieć córce, że niedługo będziemy musiały się rozstać…

Edyta ma 45 lata, ukochaną córeczkę Oliwię i męża Marcina. Ma też szpiczaka – nowotwór złośliwy układu krwiotwórczego z którym od 7 lat toczy nierówną walkę i który powoli, ale skutecznie ją wykańcza, zjadając jej kości.  Niestety wykorzystała już wszystkie możliwości leczenia w Polsce, na które było ją stać. Kosztowna terapia CAR-T Cell jest ostatnią szansą Edyty. Jej życie wycenione jest na ponad 1,8 miliona złotych.  Terapia CAR-T wykorzystuje własny układ odpornościowy pacjenta i zaawansowaną inżynierię genetyczną, aby walczyć z nowotworem dzięki zmodyfikowanym genetycznie limfocytom T. Terapia daje szansę na wydłużenie życia, a nawet wyleczenie choroby u osób, u których lekarze wyczerpali aktualnie dostępne metody postępowania ale niestety nie jest refundowana. Jesteśmy przyjaciółmi Edytki i po prostu nie zgadzamy się na to, aby zabrała ją choroba.  ______ Kilka słów od Edyty: Po raz pierwszy upubliczniam sprawy dla mnie intymne, nie czuję się z tym komfortowo, ale nie mogę dłużej czekać, bo rak też nie czeka, chce mnie zabić…  W 2015 roku z pozoru zwykły ból ramienia na zawsze zmienił moje życie. Dowiedziałam się, że mam szpiczaka. Niestety, choroba postępuje, zmian jest coraz więcej, nowotwór się rozsiewa, czyniąc coraz większe spustoszenie w moim ciele.  A ja chcę kochać, patrzeć jak moja córka dorasta, opiekować się swoją mamą, chodzić na spacery z psem... Chcę żyć! Kiedy słyszysz w wieku trzydziestu kilku lat, że masz trzy lata przed sobą trudno sobie z tym poradzić, ale później się podnosisz i walczysz. Teraz mam 45 lat i wiele już przeszłam na tej trudnej drodze, ale się nie poddaję, bo ciągle wierzę, że jeszcze się obudzę z tego okropnego snu! Moja córeczka Oliwka ma już 12 lat i wchodzi w okres w którym mama jest jej szczególnie potrzebna, więc jak mam jej powiedzieć, że niedługo będziemy musiały się rozstać… Wcześniej wiodłam normalne spokojne życie. Dom, praca, wakacje… Teraz trwa walka o każdy dzień, miesiąc, rok…  Pobyty na oddziałach onkologii, kolejne chemie, kolejne terapie, leki, po których trudno wstać z łóżka, jeść, normalnie funkcjonować. Cierpienie i strach. Ten okropny paraliżujący strach!. Jestem pod opieką wspaniałych lekarzy z Poznania, którzy dają mi nadzieję. Nadzieja niestety kosztuje ponad półtora miliona złotych. Suma dla mnie niewyobrażalna, kosmiczna, ale NIE CHCĘ UMIERAĆ!!! Kochani, dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna za ogrom wsparcia jakie już otrzymałam. To dla mnie bardzo cenne i budujące odnajdywać tyle serdeczności. Niestety, kwota, którą muszę zebrać, aby móc poddać się terapii jest ogromna!  Więc jeszcze raz proszę Was o wsparcie, każda najmniejsza złotówka się liczy, dla mnie jest to kwestia dosłownie – życia lub śmierci! ______ Uratujmy Edytkę! Możemy to zrobić. Razem! Nie zgadzamy się na to, aby się poddała i osierociła Oliwkę. Siedem lat intensywnego leczenia nie może pójść na marne! Każda wpłata jest ważna. Nie zwlekaj. Wspólne podarujmy Edytce życie!  Dziękujemy za każdą wpłatę, za każdą złotówkę. To dobro wróci do Was podwójnie! Najbliżsi ➤ kobieta.onet.pl – Edyta walczy ze szpiczakiem. "Jak mam powiedzieć córce, że niedługo będziemy musiały się rozstać?" ➤ wiadomosci.tvp.pl – Zdążyć przed chorobą

1 413 155,00 zł ( 60,26% )
Brakuje: 931 813,00 zł
Oliwier Bukowski
Pilne!
Oliwier Bukowski , 4 latka

Ma 2 latka i nowotwór❗️ Uratuj malutkiego Oliwierka❗️

Oliwierek rozwijał się normalnie. Wszystko było dobrze. Raczkował, siadał, chodził. Nie wiedziałam, co zwiastuje dziwnie duże oczko. Diagnoza nas przygniotła! Nie było to mocno zauważalne. Ludzie musieli się bardzo przyjrzeć, by zobaczyć, że jedno oczko Oliwierek ma większe. My też myśleliśmy, że taka po prostu jego uroda, ale jakoś nie dawało nam to spokoju. Znajoma podpowiedziała, że może to tarczyca. Zrobiliśmy badania. Jednak z tarczycą wszystko było w porządku. Poszliśmy do okulisty, on też nic nie stwierdził. Nie odpuściliśmy i zwróciliśmy na to uwagę naszemu lekarzowi rodzinnemu. Ten powiedział, że najszybszą drogą będzie SOR. Spakowaliśmy się i pojechaliśmy do szpitala. Tam lekarze wyglądali na mocno zaniepokojonych. Serce biło mi coraz szybciej. Co będzie z moim synkiem? Dlaczego lekarze mają takie pobladłe twarze? Do dziś nie mogę pojąć tego, co usłyszałam. Glejak nerwu wzrokowego. Nieoperacyjny. Musimy wprowadzić leczenie chemią. Wiedzieliśmy od razu, z czym Oliwierek musi się zmierzyć. Oczy zaszły mi mgłą. Czy moje maleństwo da radę z takim przeciwnikiem? Dorośli często nie dają rady… Czy nasze szczęście z powodu posiadania synka naprawdę ma trwać tak krótko?! Oliwuś dostaje chemię w zastrzykach i kroplówkach. Raz podczas podawania spuchła mu cała twarz, szyja, uszy. Znów strach i niepokój. Okazało się, że to objawy uczulenia. Mieliśmy kilkukrotnie taką sytuację i tym samym kilkukrotnie zmienianą chemię. Ciężko zachować spokój, gdy przytrafiają się niespodziewane komplikacje, a do tego często dochodzi samopoczucie naszego malca. To, że dzieci są osłabione po chemii, bolą je nóżki, to jest jeszcze do przełknięcia dla rodzica, ale serce mi pęka, gdy jedziemy autem do szpitala, a Oliwuś zaczyna płakać. Mimo że ma 2 latka, on wie, co go czeka. Pamięta bardzo dokładnie cierpienie, które za każdym razem przechodzi. Te łzy tak bolą. Te łzy to prawda o tym, co przeżywa… Bardzo proszę o pomoc. Chcę dać mu więcej radości, więcej uśmiechu i pięknych chwil. Dlatego musimy kontynuować walkę, by mogła szybko się zakończyć. Obecnie lekarze mówią, że guz nie rośnie, że się zatrzymał, ale dokładne wyniki dostaniemy dopiero po rezonansie oka.  Musimy pokonać ponad 100 km do szpitala, w którym Oluś dostaje chemię podtrzymującą. Według planu, jeżeli wszystko pójdzie dobrze, ma ją dostawać do czerwca. Do kosztów paliwa dochodzą leki, specjaliści, okulista… Nie jest łatwo prosić o pomoc, ale nie mam innego wyjścia. Wiem, że tylko tak możemy uratować synka. Już teraz dziękuję Ci za dobre serce! To bardzo wiele znaczy dla nas,  dla naszego synka! Rodzice Oliwierka

56 028 zł
Marcel Kubicki
Marcel Kubicki , 23 miesiące

Życie Marcelka dopiero się zaczęło! Pomóż mu przetrwać najtrudniejsze momenty!

Nigdy nie pomyślałam, że znajdę się po tej stronie zbiórki. Zawsze byłam po drugiej. Czytałam apele, płakałam i wspierałam na tyle, na ile mogłam. Dzisiaj muszę prosić Was o pomoc w walce o zdrowie mojego dziecka.  Marcelek przeszedł pierwszą operację jeszcze przed narodzinami. To był 25. tydzień ciąży, kiedy przeprowadzono fetoskopową operację rozszczepu kręgosłupa. Jego stan był określany jako ciężki. Zaraz po przyjściu na świat, w 32 tygodniu ciąży, zdiagnozowano u synka wadę serduszka, anemię oraz rozszczep podniebienia. Wciąż przebywamy w szpitalu, ponieważ synek jeszcze nie radzi sobie z samodzielnym oddychaniem. Każdego dnia jeździmy do synka i stale konsultujemy się z lekarzami. Gdy będziemy mogli zabrać Marcela ze szpitala – razem z nim otrzymamy masę recept i skierowań do specjalistów. Już dziś wiemy, że czas oczekiwania to długie, długie miesiące, więc większość będziemy musieli zrealizować prywatnie. Jesteśmy przerażeni, ponieważ koszta rosną z tygodnia na tydzień i zwyczajnie nas przerastają. Marcelek nie ma nawet trzech miesięcy. Przed nami długie miesiące, a może nawet lata, które pochłoną niezbędne wsparcie. Każda pomoc, wpłata i udostępnienie zbiórki Marcelka to nadzieja dla nas, że nie zabraknie nam sił, by codziennie stawiać czoła nowym wyzwaniom.Rodzice Marcelka

12 832 zł
Szymon Konieczny
Szymon Konieczny , 3 latka

Szansa na sprawność, której nie można zmarnować! Pomagamy Szymonowi!

Szymonek ma prawie 2 latka, ale moje obawy i obserwacje znajdują potwierdzenie w ocenach specjalistów. Rozwój synka nie przebiega tak jak powinien i trzeba zrobić wszystko, by go wesprzeć. Pomoc musi być dopasowana do potrzeb i możliwości mojego dziecka. Przede wszystkim zależy nam na prawidłowej diagnozie, która pozwoli przygotować program terapii. Jednak konsultacja z jednym specjalistą prowadzi do kolejnej, i jeszcze kolejnej. Na ten moment niezbędne są zajęcia z fizjoterapeutą, psychologiem oraz neurologopedą. W planie dalsze wizyty, które wiążą się wydatki. Nasze możliwości zaczynają się wyczerpywać i powoli brakuje nam środków, dlatego bardzo proszę o wsparcie, które umożliwi synkowi dobry start w przyszłość. Każdy rodzic pragnie, by jego dziecko żyło było zdrowe i szczęśliwe. Niestety, moje wyobrażenia tak bardzo odbiegają od rzeczywistości... Dzisiaj im więcej zrobimy, tym większe szanse na jego przyszłość. rodzice Szymka

2 150 zł
Michał Kaczyński
Michał Kaczyński , 39 lat

Jeden dzień zmienił życie w koszmar... Michał walczy o swoją szansę. Pomocy!

W jednej chwili całe życie zmieniło się nie do poznania. Kilka sekund sprawiło, że przyszłość jest dla nas wielką niewiadomą… Wypadek przekreślił plany i marzenia, ale to wydarzenie nie oznacza końca!  Michał to człowiek ze sportową duszą. Czasem miałam wrażenie, że on i rower to jedno. Dla niego nie było złego czasu ani miejsca - plan treningowy był dla niego wyznacznikiem, dla którego był w stanie podporządkować wiele. Cudowny, pełen energii tata, wspierający partner. Osoba, na którą zawsze można liczyć. Dziś to wszystko wspominam ze łzami w oczach, bo mój mąż w tym momencie jest zupełnie innym człowiekiem… Wypadek odebrał mu siły i możliwości. Zabrał to, co było dla niego naturalne.  Ten telefon zapamiętam na zawsze - nasz wspólny przyjaciel powiadomił mnie o wypadku. Nagle w głowie pojawiło się mnóstwo myśli. Strach, niepewność i nadzieja… trudno o tym wszystkim opowiedzieć… Nie wiedziałam, jak powiedzieć o tym dzieciom. Nie byłam przygotowana na to, co powiedzą mi lekarze. Nagle zostałam ze wszystkim sama. Mąż był w ciężkim stanie - nie tylko fizycznym, ale też psychicznym. Urazy doprowadziły do poważnych komplikacji i paraliżu. Nie doszło do uszkodzenia mózgu, dlatego Michał z całą świadomością konsekwencji musiał zmierzyć się z nową rzeczywistością. To nie było dla niego łatwe…  Do niedawna mieliśmy zapewnioną rehabilitację i ćwiczenia w ramach refundowanej opieki medycznej. Krok po kroku Michał starał się pokonywać kolejne ograniczenia. Niestety, ten etap powoli dobiega końca, a ja muszę szukać pomocy dalej. Otwierając zbiórkę początkowo traktowałam ją jako zabezpieczenie na przyszłość. Wiedziałam, że te środki mogą okazać się potrzebne w chwili kryzysu… W tym momencie stanęłam przed poważnym wyzwaniem, bo muszę zapewnić Michałowi pobyt w ośrodku, w którym będzie mógł kontynuować walkę. Niestety na dalszą refundację nie mamy już szans, a miesięczny koszt specjalistycznej opieki przekracza 20 tysięcy. W tym tempie, środki ze zbiórki wystarczą nam zaledwie na kilka miesięcy, a specjaliści nie pozostawiają wątpliwości, że czeka nas jeszcze długa i trudna walka. Muszę zawalczyć! Chcę stanąć na wysokości zadania i zapewnić mężowi możliwość powrotu.  Potrzebuję pomocy, bo sama nie jestem w stanie pokryć takich rachunków. Tragedia, która nas spotkała może mieć szczęśliwe zakończenie, jeśli każdy z Was przekażę swoją cegiełkę, która zapewni mojemu mężowi możliwość dalszej walki.  Michał pomimo kryzysów, pomimo tego, że rehabilitacja wymaga od niego ogromnego zaangażowania i siły, nie traci nadziei ani pogody ducha. Jak w planie treningowym krok po kroku z uporem podejmuje kolejne wyzwania. Specjaliści są zdziwieni jego energią i zaangażowaniem, a ja wiem, że mój mąż jest gotowy zrobić wiele, by wrócić do częściowej sprawności.  Marzę tylko o tym, by Michał wrócił do domu. Do dzieci. Do mnie. Do swojej pasji. Zdrowie i sprawność mojego męża wyceniono na ogromną cenę, ale dzięki Waszej mocy możemy dokonać niemożliwego. Proszę, nie zostawiaj nas w potrzebie. Twoje wsparcie to jedyna nadzieja na lepsze jutro nie tylko dla Michała, ale całej naszej rodziny.  *Szacunkowa kwota zbiórki

62 682,00 zł ( 23,95% )
Brakuje: 199 020,00 zł
Piotr Pilas
Piotr Pilas , 2 latka

By wyjątkowość nie zniszczyła dzieciństwa... Pomóż!

Wiadomość o ciąży była jedną z tych, które wspomina się, jako najpiękniejsze w życiu. Głęboko wierzyliśmy w to, że nasz synek przyjdzie na świat cały i zdrowy i za chwilę razem rozpoczniemy cudowną przygodę zwaną rodzicielstwem. I tak było...  Dzień narodzin Piotrusia był najlepszym dniem naszego życia. Gdy już mogliśmy wziąć go na ręce, czuliśmy, że mamy przy sobie cały świat. Niestety, dwa miesiące później Piotruś otrzymał druzgocącą diagnozę...  Kiedy usłyszeliśmy słowa: choroba genetyczna - Zespół Angelmana - nikt z nas nie myślał już o świętowaniu... Zamiast tego był strach – przeszywający strach o życie naszego dziecka. Nie wierzyliśmy… Nasz malutki synek cierpi na chorobę genetyczną. Nieuleczalną! Zaczęliśmy czytać, dowiadywać się czym jest w ogóle to zaburzenie. Niestety, z każdą kolejną informacją, nasze przerażenie rosło...  Mikroubytek w obrębie jednego chromosomu sprawia, że u dzieci z tym zespołem zaburzone jest działanie układu nerwowego. W efekcie często diagnozuje się u niech: niepełnosprawność intelektualną, padaczkę, zaburzenia ruchowe...  Strasznie boimy się o przyszłość syna, bo choroba ta jest bardzo rzadka i wciąż pozostaje praktycznie nieznana. Zespół Angelmana zdarza się 1: 150000 żywych urodzeń! Nie wiemy więc, w jakim stopniu schorzenie się rozwinie i jak będzie wyglądała przyszłość naszego dziecko…  Obecnie syn potrzebuje stałej rehabilitacji i wizyt u wielu specjalistów. Koszty walki o jak najlepszy rozwój Piotrusia stale rosną. To dlatego zdecydowaliśmy się prosić Was o pomoc! Każda złotówka da nam nadzieję, której nie może zabraknąć... Rodzice Piotrusia

65 450 zł

Obserwuj ważne zbiórki