Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Arkadiusz Dorosz
5 dni do końca
Arkadiusz Dorosz , 38 lat

Chciałem pomóc koledze, zostałem sparaliżowany... Proszę o pomoc!

Skoczyłem do wody, bo chciałem pomóc koledze. Nie wypłynąłem już o własnych siłach… Nie mogę się pogodzić z tym, co się stało, nie umiem tak żyć, przykuty do wózka inwalidzkiego, z mnóstwem problemów ze zdrowiem. Jestem jeszcze młody, a nagle straciłem niemal wszystko. Siły do tego, by walczyć, daje mi żona i córeczka. Dzisiaj proszę Cię o pomoc, bo niestety chęci to za mało. By opłacić rehabilitację, potrzebne są duże pieniądze, których nie mam... Zawsze byłem aktywny, wszędzie było mnie pełno. Uwielbiałem podróże z plecakiem po Azji. W czerwcu 2019 straciłem dotychczasowe życie. Niedługo minie rok… Skoczyłem do wody, aby pomóc koledze, któremu zablokował się silnik w łódce. Wystarczyła sekunda, by wszystko legło w gruzach… Złamałem kręgosłup i uszkodziłem rdzeń kręgowy. Konsekwencją jest porażenie czterokończynowe spastyczne, co oznacza całkowitą zależność od innych ludzi. Jestem przykuty do wózka inwalidzkiego, bez możliwości poruszania się. Mam problemy z termoregulacją i wydalaniem, przykurcze i duże skoki ciśnienia, które uszkadzają mój wzrok i mogą spowodować udar. Przeszedłem zakrzepicę żył głębokich kończyn dolnych, często zapadam na różne infekcje. Nie mogę się pogodzić z tym, co się stało, nie potrafię tak żyć...  Moim jedynym marzeniem jest powrót do samodzielności. Wspiera mnie żona i córka Weronika, której chciałem pokazać świat i tak wiele ją nauczyć. Wypadek zmienił życie naszej rodziny w codzienną walkę i niepewność o jutro. Tak bardzo chciałbym znów zabrać córkę na rower, wieczorem okryć ją kołdrą i pocałować na dobranoc... To, co kiedyś było oczywiste i normalne, dziś jest nieosiągalne. Nie chcę być ciężarem dla mojej rodziny - chce ją wspierać! Moją szansą jest nowoczesna terapia z wykorzystaniem japońskiej, innowacyjnej technologii HAL® Rehabilitacja polega na intensywnych ćwiczeniach w jedynym na świecie aktywnym egzoszkielecie. Urządzenie to jest aktywowane i sterowane bezpośrednio przez układ nerwowy. Powstające w mózgu polecenie ruchu przekazywane jest do mięśni w postaci impulsu nerwowego, przesyłanego rdzeniem kręgowym i nerwami obwodowymi. Po otrzymaniu takiego impulsu mięsień napręża się, wywołując ruch. W moim przypadku wywołanie takiego sygnału i jego przepływ są znacząco ograniczone. Dzięki egzoszkieletowi istniejące szczątkowe sygnały nerwowe są odbierane przez czujniki, a następnie wzmacniane i przekazywane do robota. System rozpoznaje je i dostarcza niezbędne wsparcie siłowe, umożliwiając wykonanie żądanego, celowego ruchu. Wpływa to na maksymalną stymulację zjawiska zwanego neuroplastycznością. Powstają nowe połączenia pomiędzy neuronami, polepsza się przepływ sygnału nerwowo-mięśniowego, co jeszcze efektywniej pobudza centralny układ nerwowy. Brzmi jak spełnienie marzeń! To marzenie ma jednak swoją cenę. Bardzo wysoką... Koszt tej terapii przekracza moje możliwości finansowe. Proszę Was więc o wsparcie. Wiem, że nie wszystko jest stracone, że jeszcze mogę odzyskać dawne życie.! Będę bardzo, bardzo wdzięczny, jeśli mi w tym pomożecie. Obiecuję nie zmarnować tej szansy. Walczę nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla mojej rodziny… Arek _______Zobacz także:

59 722 zł
Konrad Kalinowski
Konrad Kalinowski , 24 lata

Wypadek zabrał dwie nogi, trwa walka o spełnienie marzeń

Mówi się, że wypadki chodzą po ludziach. I zwykle, gdy człowiek słucha takich informacji w mediach, myśli sobie, że jego to nie dotyczy. Że to się dzieje innym, a mnie nie może spotkać. Dopiero kiedy zły los wypatrzy sobie właśnie ciebie, wszystko nabiera zupełnie nowego wymiaru. Wiele rzeczy przestaje być oczywistych, takich jak na przykład zrobienie kilku kroków o własnych siłach. To miało być miłe zakończenie wakacji. Koncert, na którym wszyscy mieli się dobrze bawić, okazał się przekleństwem. Jadąc na niego, Konrad miał wypadek komunikacyjny. Przeżył, ale poniósł ogromne straty, bo konieczna była amputacja nóg… Napisać, że wszystko poleciało w jego życiu na łeb, na szyję - to jak nic nie napisać. Szok, rozpacz, niedowierzanie. Mimo że minęły już trzy lata, Konrad nadal nie może się z tym pogodzić. Jak każdy młody człowiek miał plany i marzenia, z których musiał zrezygnować. Strasznie trudno dopuszcza się do siebie myśl, że tamto życie już skończyło i teraz trzeba zacząć inne, nowe. Z bólem, ograniczeniami i piętrzącymi się na każdym kroku trudnościami. Konrad bardzo mocno walczy o to, by znów być sprawny. Chciałby żyć tak jak każdy inny zdrowy, młody człowiek. Głęboko wierzy w to, że dzięki specjalistycznym protezom to mu się uda! Konrad musiał zrezygnować ze swojej wielkiej pasji, jaką jest piłka nożna, ale nigdy nie zrezygnuje z walki o samego siebie! Teraz swoje emocje wyraża w muzyce. Dobrze się czuje w tej dziedzinie i ma nadzieję, że będzie mu dane zajmować się tym zawodowo. Dlatego tak bardzo chce odzyskać sprawność. Pomóż!

10 099,00 zł ( 13,44% )
Brakuje: 65 038,00 zł
Beata Komornicka
Beata Komornicka , 56 lat

Zwykły upadek spowodował tragedię... Proteza jest moją szansą na powrót do pracy! Proszę o pomoc

Moje spokojne życie zmieniło się całkowicie, kiedy po operacji nogi upadłam. To spowodowało uszkodzenie, które doprowadziło do amputacji nogi... W szpitalu musiałam leżeć kilka tygodni. Najbardziej bałam się wtedy o przyszłość, o moją córkę, jak sobie teraz poradzimy. Do tej pory pracowałam w sklepie jako ekspedientka i jakoś dawałyśmy sobie ze wszystkim radę, choć byłyśmy same. Po operacji musiałam przesiąść się na wózek inwalidzki… Zmieniło się wszystko, a ja proszę Was bardzo o pomoc. Jedyną szansą na poprawę mojego stanu i sytuacji, w jakiej się znalazłam, jest proteza nogi. Dzięki niej będę mogła wrócić do pracy, bardzo tego potrzebuję. Zapisałam się do projektu społecznego dla osób niepełnosprawnych, dzięki któremu łatwiej jest znaleźć pracę i wrócić do aktywności. Aby tak się stało, muszę posiadać protezę. Jej zakup przekracza jednak moje możliwości finansowe. Sama nie dam rady za nią zapłacić, a bez niej nie wrócę do pracy...  Wierzę, że uda mi się zebrać na protezę środki i będę mogła znowu być samodzielna, dlatego z całego serca proszę o wsparcie. Beata _______ Przyjaciele Beaty: Beatka to skromna osoba, z trudem mówi o tym, że sama czegoś potrzebuje. Prośba o pomoc dla siebie wiele ją kosztowała. Zawsze przecież to ona pomagała... To człowiek z wielkim sercem, zawsze gotowa nieść pomoc. Mimo że dziś sama potrzebuje wsparcia, wciąż troszczy się o innych. Z wielką skromnością mówi o swoich potrzebach, zawsze cudze potrzeby przedkłada ponad swoje.  Wychowuje córkę, Martynę, która jest uczennicą szkoły średniej. W wolnych chwilach lubi czytać książki, oglądać programy telewizyjne, spędzać czas z bliskimi. Zawsze liczyła sama na siebie, nigdy nie korzystała z żadnych form pomocy, mimo że nie zawsze było łatwo. Dla takiej osoby fakt, że zwraca się o wsparcie do innych, jest bardzo trudne, jest ostatecznością. Dlatego tym bardziej prosimy - daj jej szansę na lepsze jutro. Beata bardzo chce wrócić do pracy, znów być samodzielna. Od lat pracowała w Środzie Śląskiej jako ekspedientka, gdzie z życzliwością i uśmiech witała swoich klientów. Obecnie nie może pracować, porusza się tylko na wózku inwalidzkim. Jedyną szansą na poprawę jakości życia Beaty jest proteza nogi. Koszty tego przedsięwzięcia są niestety ogromne i Beata nie jest w stanie im sprostać.  Mimo nieszczęścia, jakie ją spotkało, nie poddaje się. Zapisała się do programu “Samodzielni-Niezależni”, chce wrócić do aktywności zawodowej, znów móc sama utrzymać siebie i swoją córkę. Będzie to możliwe z nową protezą! Jeśli tylko możesz - pomóż. Dasz wsparcie naprawdę dobremu człowiekowi, który jak nikt na to zasługuje...

15 614,00 zł ( 26,68% )
Brakuje: 42 897,00 zł
Alicja Ludwikowska
9 dni do końca
Alicja Ludwikowska , 32 lata

Wypadek prawie odebrał Alicji życie! Wygrała, ale przed nią długa walka...

Moment, w którym wszystko runęło… Sekundy, które zdecydowały o tym, że całe życie zmieniło bieg. Teraz najważniejsza jest walka. Jej wyniku nie jesteśmy w stanie przewidzieć, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że musi ją podjąć, by nadzieja na przyszłość nie pękła jak bańka mydlana.  Początek roku to dla wielu stawianie sobie nowych celów, snucie nowych planów. Dla Alicji zaczął się tragicznie, 21 stycznia zdarzył się wypadek. Alicja upadła z dużej wysokości. To wyglądało jak w filmie, ale mi zabrakło umiejętności superbohaterów, by w kilka sekund przemieścić się, złapać ją i ochronić. Zamiast tego na własne oczy widziałem jej upadek i tragedię, która rozegrała się przede mną w kilku aktach. Z samego wypadku pamiętam niewiele, rzuciłem się na pomoc niemal natychmiast. Sztuczne oddychanie, wzywanie pogotowia, poszukiwanie pomocy. Desperacja. Sekundy i minuty, które dłużyły się w nieskończoność... Mieliśmy szczęście, że ratownicy przybyli na czas, to był ostatni moment na ratowanie życia Alicji.  Skutki wypadku są opłakane. Mijają miesiące, Alicja wciąż jest w szpitalu. Przed nami walka, od której zależy wszystko. Już na tym etapie lekarze mówią, że istnieją szanse na powrót do sprawności. Wiąże się to jednak z długotrwałą i rehabilitacją w specjalistycznym ośrodku, gdzie zostanie poddana zabiegom mającym przywrócić podstawowe umiejętności. Pobyt i opieka rehabilitantów to ogromne koszty. Każdy miesiąc wyceniany jest na kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale to jedyna szansa! Nie mamy innego wyjścia, zostaliśmy postawieni pod ścianą. Musimy zrobić wszystko, by spieszyć jej na ratunek. Ona nie może stać się zakładnikiem własnego ciała, nie w momencie, kiedy pojawia się realna możliwość na poprawę sytuacji. Błagam, pomóż mi ją ratować. Ja i jej rodzina każdego dnia czekamy na kolejne pozytywne informacje, cieszymy się małymi postępami, obserwujemy. Robimy wszystko, by znów stanęła na nogi, ale sami nie damy rady. Potrzebujemy wsparcia! Proszę w imieniu Alicji, swoim i wszystkich jej bliskich. Alicja zawsze w swoim życiu była dla innych. Pracowała w przedszkolu przez co całe jej życie toczyło się wokół dzieci. Uwielbiała to, co robiła, a ja zawsze byłem pod wrażeniem, jak fantastycznie udaje jej się łączyć pracę z pasją.  Wypadek przerwał wszystko, odebrał Alicji możliwość kontaktu z bliskimi. Obecna sytuacja jest dla nas potworna, bo przez kwarantannę nie mogę zajrzeć do niej nawet na kilka minut. Wiem, że ona zdezorientowana każdego dnia czeka na mój głos, na najnowsze informacje. Mam tylko nadzieję, że ta sytuacja jej nie załamie, nie złamie jej woli walki, pozwoli iść dalej, by w końcu powiedzieć po raz kolejny “to mój sukces”. Wypadek uświadomił nam, jak sekunda może przekreślić długie lata pracy. Przed nami jeszcze mnóstwo łez, wzlotów i upadków, ale z twoją pomocą możemy stanąć na własnych nogach. Proszę, o pomoc, mam nadzieję, że Alicja zaskoczy nas jak tylko otrzyma na to szansę. 

20 104,00 zł ( 29,02% )
Brakuje: 49 151,00 zł
Patryk Bodanka
Patryk Bodanka , 16 lat

Rozpaczliwa potrzeba światła! Walczymy o wzrok Patryka

Moje serce nieustannie drży z niepokoju. Tak bardzo się boję, że mój syn straci wzrok. Gdy pomyślę, że może nie udać nam się zdążyć na czas, chcę krzyczeć z bezsilności. Rodzic nigdy nie jest przygotowany na krzywdę swojego dziecka. Świadomość, że nie można nic zrobić, a ratunek jest tak bardzo odległy, to najgorsze uczucie, jakie istnieje. Od kiedy pamiętam, Patryk miał problemy ze wzrokiem. Robiłam, co w mojej mocy, by mu pomóc – jeździliśmy na konsultacje, badania, wykonywałam z synem ćwiczenia rehabilitacyjne wzroku – jednak ostatecznie konieczna była operacja, która zakończyła się sukcesem. Ustawienie oczu stało się lepsze, co sprawiło, że Patryk lepiej widział. Pozostawał pod opieką okulisty, aby kontrolować wzrok. Podczas kwietniowej wizyty w 2019 roku, pani doktor nie zauważyła niczego, co mogłoby ją zaniepokoić. Zakończył się rok szkolny, początek wakacji – powinny być beztroskie i pełne odpoczynku, a właśnie wtedy zaczął się nasz koszmar. Syn chciał poczytać książkę i z przerażeniem odkrył, że widzi bardzo niewyraźnie.  Natychmiast udaliśmy się na wizytę. Nie spodziewaliśmy się tego, co usłyszymy. Okulista stwierdził nagłe pogorszenie wzroku i skierował na dokładniejszą diagnostykę do kliniki. Po wielu badaniach wysunięto podejrzenie zaniku nerwu wzrokowego w obu oczach. Kiedy zapytałam o leczenie, usłyszałam od lekarzy, że na obecnie nie ma możliwości operacyjnych ani farmakologicznych… Nie wiedziałam, w jaki sposób powiedzieć Patrykowi, że może być już tylko gorzej. Czułam, że to nie może się tak skończyć – nie wierzyłam, że mój syn może stać się niepełnosprawny, że dotknie go tragedia, która sprawi, że przestanie widzieć! Nie poddałam się. Szukałam ratunku dla mojego dziecka. Nie mogłam odpuścić i skazać go na powolną utratę jednego z najważniejszych zmysłów. Moje starania się opłaciły – pojawiło się światło, którego tak rozpaczliwie potrzebowaliśmy. Wbrew temu, co usłyszałam na początku, istnieje szansa! Jest nią przeszczep komórek macierzystych – terapia bardzo kosztowna, nierefundowana. Jedyna, która ma szansę zmienić życie mojego dziecka na lepsze. Tylko podania komórek mogą zatrzymać postęp choroby, mogą pozwolić Patrykowi widzieć. Mój syn chce się uczyć, podróżować, ma plany. Tak bardzo boję się, że choroba odbierz mu wzrok, bez którego nigdy nie zobaczy świata z całym jego pięknem. Nie zobaczy też mnie, co sprawia mi straszny ból. Jestem jego mamą… Patryk nie musi czekać, aż jego wzrok zniknie na zawsze. Jestem nadzieja, a my będziemy się jej trzymać i wierzyć, że wszystko jest możliwe. Niestety, kwota terapii to blisko 130 tysięcy złotych – pierwsze podanie komórek to koszt około 10 tysięcy złotych. Nie mamy takich pieniędzy. Proszę, pomóż mi zawalczyć o wzrok mojego dziecka! ––––––––––– Licytacje –> KLIK

68 507,00 zł ( 59,63% )
Brakuje: 46 370,00 zł
Kacper Błaszczyk
Kacper Błaszczyk , 20 lat

Wypadek zabrał nogę, ale nie odebrał nadziei. Kacper potrzebuje pomocy!

Tragiczny wypadek niemal odebrał młode życie. 21.10.2018 - ta data była końcem i początkiem. Końca wszystkiego, co Kacper znał do tej pory i początkiem dramatycznej walki najpierw o życie, potem o zdrowie i normalność. Drugie życie, które Kacper otrzymał tamtego dnia, nie jest łatwe. Nie wtedy, kiedy budzisz się bez nogi i na nowo musisz uczyć się funkcjonować… Ale Kacper się nie poddaje. Potrzebuje jednak Twojej pomocy! Stan krytyczny, śmierć, której oddech czuć na plecach… W wyniku tragicznego wypadku Kacper musiał mieć amputowaną lewą nogę. W tamtym momencie to jednak nie było największym koszmarem… Utrata ogromnej ilości krwi spowodowała uszkodzenie nerek i serca. Lekarze nie dawali właściwie żadnych szans na przeżycie… Póki jednak tliła się ta iskierka, my nie traciliśmy nadziei. Kacper był taki młody, całe życie było przed nim. Musiał sobie poradzić, musiał do nas wrócić! Tak wiele jeszcze na niego czekało… Po wielu kryzysowych momentach, do których trudno wracać choćby myślami, po śpiączce i pobycie na intensywnej terapii, Kacper zaczął wygrywać bitwę o życie! Dziś ma już 16 lat. Pomimo traumatycznych przeżyć, pomimo straty nogi, radzi sobie jak może. Docenia codzienność, każdą chwilę. Wie, że mogłoby go już nie być. To pogodny, bardzo mądry chłopak. Poradził sobie z traumą, z którą pewnie nie dałoby sobie rady wielu dorosłych. Ale to nie koniec… Chociaż Kacper pogodził się z faktem utraty nogi, pozostają ogromne problemy z dopasowaniem odpowiedniej protezy. Szczególnie teraz, gdy syn rośnie, dojrzewa. Jest już za wysoki na protezę, którą otrzymał po wypadku. Ta jest za krótka, a chodzenie na niej powoduje coraz większe problemy z kręgosłupem. Nie możemy dopuścić do ich pogłębiania! To będzie oznaczało więcej rehabilitacji, więcej bólu, dodatkowe kłopoty w walce o sprawność… Niestety, nowa, dopasowana proteza kosztuje ponad 50 tysięcy złotych. To kwota, której sami nie jesteśmy w stanie zdobyć… Łączny dochód dla naszej rodziny to około 4000 złotych. Radzimy sobie, ale na takie wydatki, nawet jeśli są niezbędne, po prostu nas nie stać. Bardzo chcielibyśmy, żeby Kacper miał “nową nogę”, która sprawi, że będzie mógł w miarę normalnie żyć, jak każdy nastolatek... Dlatego też bardzo prosimy o pomoc Kacprowi, każda złotówka jest ważna! Dziękujemy z całego serca!

21 768,00 zł ( 39,9% )
Brakuje: 32 786,00 zł
Antoni Mierzejewski
Pilne!
1 dzień do końca
Antoni Mierzejewski , 7 lat

Zdrowie warte fortunę – przyszłość Antosia można jeszcze odmienić!

Jesteśmy w połowie drogi po zdrowie naszego synka. Antoś jest po pierwszej operacji nóżki, ale by leczenie przyniosło oczekiwany skutek, konieczny jest drugi etap operacji. Już raz dobrzy ludzie nam pomogli – nigdy o tym nie zapomnimy. Niestety sytuacja, w której się znaleźliśmy sprawia, że musimy poprosić o pomoc jeszcze raz. Prosimy, poznaj historię naszej walki i pomóż nam ratować sprawność Antosia... Istnieje tylko jedna rzecz, która boli o wiele bardziej, niż własne cierpienie – to cierpienie dziecka, które kocha się całym sercem. Gdybym mogła zamienić się z Antosiem, zrobiłabym to bez wahania. Zabrałabym ból i dała przyszłość, na jaką zasługuje. Dzisiaj nad przyszłością Antka ciąży widmo kalectwa. Mój synek urodził z brakiem kości strzałkowej, zdeformowaną nóżką i rączką. 17 lipca 2016 roku zostałam mamą! Wcześniej długo wyobrażałam ten dzień, ale żadne z moich wyobrażeń nie zakładało tego, co wydarzyło się w rzeczywistości. Zanim lekarz zdążył cokolwiek powiedzieć, zobaczyłam prawą nóżkę Antosia. Była zdeformowana, krótsza od lewej. To samo było z prawą rączką. W głowie zadawałam sobie pytania: jak to możliwe, że badania w czasie ciąży nic nie pokazały? dlaczego nikt tego nie zauważył? Nawet nie brałam pod uwagę tego, że Antoś może nie chodzić. Od razu obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by był sprawny, by ta wada nie zniszczyła mu życia. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będzie to aż tak trudne... Antek urodził się z prawostronnym zniekształceniem kończyn oraz przykurczem w kolanie. Jego prawa noga jest znacznie krótsza od lewej, brakuje w niej kości strzałkowej. Stópka wygląda inaczej niż zdrowa, bo ma tylko trzy paluszki. Tak samo zdeformowana jest prawa dłoń. Antoś wciąż próbuje naśladować inne dzieci – te zdrowe, które już dawno zaczęły chodzić. Kiedy próbuje wstać tak jak one, upada i patrzy na mnie, nie rozumiejąc, dlaczego tak się stało. Kiedy chwyta zabawkę w obie rączki, zabawka często wypada, bo prawa rączka nie jest w stanie jej utrzymać. Jeszcze teraz Antoś jest mały i całkowicie nieświadomy tego, co czeka go, jeśli nie dojdzie do operacji. Boję się, że niedługo zrozumie, a ja wtedy stanę przed najtrudniejszym pytaniem w swoim życiu. Rok temu Antek przeszedł swoją pierwszą i najważniejszą operację nóżki/ przeprowadził ją dr Paley – światowej sławy lekarz, który specjalizuje się w tak skomplikowanych przypadkach jak nasz. Teraz Antosia czeka kolejna operacja, która będzie polegała na założeniu zewnętrznego aparatu do podudzia oraz stopy prawej, osteotomii kości piszczelowej oraz korekcji prawej stopy. Niestety operacja kosztuje ponad 100 tys. złotych! Antoś ma tylko jedną szansę, aby być sprawnym, bo tylko operacja może postawić go na nóżki i pozwolić być szczęśliwym. Lekarze w Polsce zaoferowali nam wieloetapowy, znacznie dłuższy proces naprawiania wady. Przeraża mnie wizja długotrwałego narażania Antosia na ból. Jako matka muszę zrobić wszystko, by moje dziecko cierpiało jak najmniej.  Kosztorys, który otrzymaliśmy powalił nas na kolana. Choćbyśmy razem z mężem stawali na głowie, nigdy nie zdobędziemy takich pieniędzy. Jako rodzice nie możemy jednak przestać wierzyć w cud. Dzisiaj nie ma dla nas nic ważniejszego,  niż zdrowie Antka. Prosimy, pomóżcie nam w tej walce… Mama

13 252,00 zł ( 33,94% )
Brakuje: 25 789,00 zł
Wojtek Kędzierawski
Wojtek Kędzierawski , 25 lat

Sekunda, która zmieniła życie Wojtka! Pomóżmy mu wrócić do zdrowia!

Jedna chwila, czyjaś błędna decyzja potrafiła złamać życie, zniszczyć świat wielu osób… Najgorszy dla nas jest brak odpowiedzi, wyjaśnienia. Bo w jaki sposób mamy sobie wytłumaczyć to, co się stało i w jakim stanie jest teraz nasz syn? Wojtek, jak zawsze jechał do pracy. Trasę znał niemalże na pamięć. Nagle, obok jadącego z naprzeciwka samochodu ciężarowego, pojawił się dostawczy BUS, który próbował wyprzedzić ciężarówkę. Kierowcy BUS-a wydawało się, że zdąży… Stało się to tak nagle i w takim momencie, że Wojtek nie miał wielkiego pola manewru. Zaczął gwałtownie hamować, w wyniku czego wpadł wprost pod koła TIRa. Z jego samochodu została pozgniatana kupka złomu. Strażacy, którzy przyjechali na miejsce wypadku, przez godzinę wydobywali naszego syna z samochodu przy pomocy sprzętu hydraulicznego. Wojtek został natychmiast przetransportowany do najbliższego szpitala i w stanie bardzo ciężkim trafił na OIOM. Lekarze przez wiele godzin próbowali wyrwać go z bezlitosnych szponów śmierci i jakimś cudem się udało. Wojtek doznał wielonarządowych obrażeń, bardzo mocne uderzenie w głowę spowodowało obrzęk mózgu, poza tym lekarze stwierdzili niedowład czterech kończyn, złamania otwarte obu nóg oraz obu rąk.  Od tego wypadku minęło już kilka miesięcy, ale ból i niepewność wciąż nam towarzyszą. Tragedia wydarzyła się w listopadzie, jednak Wojtek do tej pory nie wybudził się ze śpiączki. Został wypisany do innego szpitala, ale chcemy zapewnić mu dodatkową rehabilitację. To jedyny sposób, żeby utrzymywać “w gotowości” nieużywane od wielu tygodni mięśnie. Ta jest koszmarnie droga, a nas na nią po prostu nie stać. Dlatego prosimy o pomoc i wsparcie. W tym trudnym czasie, kiedy wszyscy dookoła muszą się mierzyć z epidemią i jej skutkami. Błagamy, pomóż ratować nasze dziecko! Rodzice Wojtka

39 130,00 zł ( 79,82% )
Brakuje: 9 892,00 zł
Piotr Popławski
Piotr Popławski , 6 lat

Dramatyczny start w życie - Piotruś czeka na pomoc!

Nasz synek nie ma jeszcze dwóch lat, a przeszedł więcej, niż niejeden dorosły. Gdy się urodził, nikomu nawet do głowy nie przyszło, z czym przyjdzie nam się mierzyć… Piotruś był zdrowym, silnym chłopcem, ciąża przebiegała prawidłowo. Nasze szczęście trwało tydzień. Po tym czasie na klatce piersiowej naszego synka wyrósł guz. Wtedy zaczęło się piekło... Od razu dostaliśmy skierowanie do szpitala. Piotruś trafił na oddział onkologii z podejrzeniem guza tkanki miękkiej z przerzutami na kości. Byliśmy przerażeni, nie mogliśmy w to uwierzyć… Przecież nasz synek dopiero przyszedł na świat, nie zdążyliśmy się jeszcze sobą nacieszyć. Jak to możliwe, że w tym maleńkim organizmie rozwinął się tak szybko guz? Mogliśmy tylko czekać… Gdy Piotruś miał 3 tygodnie, trafił na stół operacyjny. Lekarze wycięli guza razem z 5 i 6 żebrem. Potem w ranę pooperacyjną wdało się zakażenie… Kolejne dwa miesiące to była walka z infekcją. Nasz synek pierwsze tygodnie swojego życia spędził w szpitalnych, czując wkłucia kroplówek, zapach środków do dezynfekcji… Ciepły dom, własne łóżeczko było już tylko w trefie marzeń… Badania wykazały, że nasz synek jest nosicielem gronkowca złośliwego. Tak wiele złych wiadomości, tak wiele strachu… W tym wszystkim iskierka nadziei - przyszły wyniki, które potwierdziły, że guz nie jest nowotworem, lecz guzem zapalnym z naciekiem. Mieliśmy nadzieję, że najgorsze za nami. Niestety… Wciąż dochodziły nowe diagnozy, nowe ciosy, które zadawał nam los na ringu walki o życie i zdrowie Piotrusia: zaburzenie odporności, zmiany na płucach, zrosty, włókniste guzki, astma oskrzelowa, pooperacyjne zapalenie osierdzia serca, bladsza tarcz nerwu wzrokowego, torbiel pajęczynkowa, zespół piramidowy prawostronny, skolioza wtórna oraz garb żebrowy. Dziś wiemy także, że Piotrek ma opóźnienie psychoruchowe, lekarze podejrzewają też refluks. Nasz synek jest dla nas najważniejszy, kochamy go bardzo i robimy wszystko, by ten trudny start w życie miał jak najmniejsze konsekwencje w przyszłości. Piotruś musi być pod kontrolą wielu specjalistów: chirurga dziecięcego, immunologa, pulmonologa, neurologa, neurochirurga, kardiologa, okulisty, gastrologa, poradni rehabilitacyjnej, poradni psychologiczno-pedagogicznej… Mało ma to wspólnego z beztroskim dzieciństwem, które i tak - w ramach możliwości - staramy się zapewniać synkowi. Niestety, sen z powiek spędzają nam koszty leczenia, rehabilitacji i specjalistycznego sprzętu. Piotruś potrzebuje gorsetu do leczenia skoliozy u dzieci, bo przez ubytek żeber postępuje skolioza oraz garb żebrowy. Musi być intensywnie rehabilitowany, ale to, co oferuje NFZ, jest zaledwie kroplą w morzu potrzeb. Dlatego bardzo prosimy o pomoc… Z każdym miesiącem dochodzi coraz więcej schorzeń, z którymi walczymy, jednak ta walka jest bardzo droga. Z całego serca dziękujemy za każdy gest dobroci dla Piotrusia. Rodzice _________________➡️ Pomóż Piotrusiowi, biorąc udział w licytacjach: Licytacja dla Piotrusia

47 709 zł

Obserwuj ważne zbiórki