Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zuzanna Bryndal-Rost
Zuzanna Bryndal-Rost , 8 lat

Zuzia ma szansę na sprawną przyszłość. Pomożesz?

Zuzia zbyt szybko przyszła na świat. Nagły poród spowodował, że moja córeczka urodziła się w zamartwicy, z niską wagą urodzeniową i leukomalacją okołokomorową. Oznaczało to, że jej mózg nie będzie rozwijał się tak jak u innych dzieci. Od początku swojego życia musiała zacząć mierzyć się ze skutkami nieznanej wtedy choroby... Dostała tylko 3 punkty w skali Apgar. Musiała walczyć od pierwszych minut życia. Każdego dnia marzyłam, by ten koszmar się skończył. Tak bardzo chciałam zamienić chłodne szpitalne sale na pokój z łóżeczkiem, pachnącymi ubrankami i kolorowymi zabawkami. Na miejsce, w którym obie poczujemy się bezpieczne i szczęśliwe. Dopiero po miesiącu mogłyśmy wyjść do domu.  Zuzia była cały czas pod opieką specjalistów, którzy po kilku tygodniach postawili diagnozę. Mózgowe porażenie dziecięce – tak brzmiał wyrok, z którego konsekwencjami Zuzia będzie się mierzyć do końca życia.  To nie był koniec problemów, to tak naprawdę początek bardzo trudnej drogi. Córeczka przeszła transfuzję krwi i operację oczu. Do tej pory, każdego dnia musi być też rehabilitowana, ponieważ MPD powoduje u niej spastykę. Ból, jaki codziennie towarzyszy jej życiu, jest nie do opisania. Jednak mój dzielny promyczek się nie poddaje i na każdym kroku pokazuje, że warto mieć nadzieję!  Niedawno Zuzia uczestniczyła w turnusie rehabilitacyjnym, gdzie miała okazję samodzielnie się poruszać dzięki NF Walkerowi. Widok córeczki, która podąża do mnie na własnych nogach to jeden z najbardziej wzruszających momentów w życiu, a jej szczęście po samodzielnym pokonaniu tego dystansu było nie do opisania słowami. Dla takich chwil warto żyć! Zuzia rośnie, a wraz z tym sprzęty potrzebne do codziennego funkcjonowania robią się po prostu za małe. By miała szansę na sprawną przyszłość, te najważniejsze musimy wymienić. Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Razem na pewno się uda! Kasia, mama Zuzi

6 565,00 zł ( 19,9% )
Brakuje: 26 413,00 zł
Milenka Hołubiec
Milenka Hołubiec , 14 lat

Wcześniactwo przekreśliło szansę na przyszłość! Pomóż Milence w walce...

Nie zliczę godzin, które spędziłam czekając pod salą operacyjną na wiadomości od lekarzy, kiedy Milenka po raz kolejny była operowana. Nie zliczę łez wylanych na OIOMie i oczekiwania na każdy oddech… Trauma zostanie ze mną na zawsze. Dziękuję losowi, że moja córeczka tego nie pamięta. Patrzę na jej uśmiechniętą twarz i jedyne o czym marzę to namiastka zdrowia i normalnego życia… Rok 2009 to dla mnie wciąż przerażające wspomnienia. Radosne oczekiwanie na córeczkę zostało brutalnie przerwane komplikacjami, które pojawiły się już w połowie ciąży. Ich konsekwencje ponosimy i będziemy ponosić do końca życia… Milenka przyszła na świat w 25 tygodniu ciąży jako skrajny wcześniak. Ważyła mniej niż torebka cukru, zaledwie 820 gramów. Lekarze o szansach mówili niewiele. Kazali uzbroić się w cierpliwość… Tak mijały dni, moja kruszynka na OIOMie spędziła 7 miesięcy. Ponad pół roku walki o wszystko.   Myślałam, że ciężki start przygotował nas na wszystko. Wtedy nawet nie przypuszczałam jak bardzo się myliłam… To był dopiero początek, od tego czasu żyliśmy na tykającej bombie. Najmniejsze komplikacje, przeoczone objawy mogły w ciągu kilku sekund doprowadzić do tragedii. Co kilka miesięcy wizyta u neurochirurga kończyła się zabiegiem ratującym życie. W sumie Milenka przeszła 21 operacji. Tę liczbę spokojnie można byłoby podzielić pomiędzy kilku dorosłych ludzi… Rodzice: W momentach, kiedy akurat nie byliśmy w szpitalach, staraliśmy się zapewnić Milence wszystko, co najlepsze. Z czasem zaczęliśmy odkrywać w niej ogromne pokłady miłości, radości i chęci poznawania świata. Czasem zdawało się, że ona te okresy szpitalne zwyczajnie wyrzucała z pamięci, że nie przejmowała się tym, co nieistotne. Wiele nas to nauczyło i tak naprawdę czasem mamy wrażenie, że to ona przekazuje nam cenną wiedzę…  Niedawno Milena stała się nastolatką. To dla nas duża radość, że na co dzień możemy obserwować jak się rozwija, ale ogromny problem związany ze wzrostem w okresie dojrzewania. Córka nie siedzi, nie stoi, potrafi jedynie pełzać samodzielnie, a sprzęt ortopedyczny, z którego korzystaliśmy dotychczas jest zwyczajnie za mały. Nie pionuzujemy jej, bo nie mieści się w pionizatorze, nie może korzystać z ortez, bo nie pasują, a wózek, który służył jej przez 7 długich lat jest już tak wyeksploatowany i mały, że musimy się z nim pożegnać jak najszybciej. W tej sytuacji mamy wielki kłopot, bo zakup wszystkich sprzętów to wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. A najgorsza jest świadomość, że za kilka lat będziemy potrzebowali takiej samej kwoty, jeśli nie większej…  Bez wózka nasza codzienność jest niezwykle trudna. Przenoszenie córki do wanny, łóżka, pomiędzy pokojami to ogromne wyzwanie. To tylko warunki domowe, a co z wychodzeniem z domu? Nie chcemy skazać Milenki na wykluczenie i domowe więzienie… Jesteśmy jej to winni, bardzo chcemy pokazać jej świat. Bardzo chcemy zapewnić jej możliwość stałej rehabilitacji i życie bez bólu. Niestety, sami nie możemy jej tego zapewnić, brakuje nam na to środków. Proszę o pomoc! To Wy możecie dać szansę na nowy start w rozwoju córeczki, pomóc zapewnić jej komfort mimo wad i poważnych chorób.  Nie możemy ochronić naszego dziecka przed wszystkim, ale jeśli możemy zapewnić jej lepszą przyszłość, musimy zrobić wszystko! Proszę, wyciągnij do nas pomocną dłoń…   

10 922,00 zł ( 23,8% )
Brakuje: 34 962,00 zł
Alicja Magdańska
Alicja Magdańska , 20 lat

Kiedy ból nie daje o sobie zapomnieć... Pomocy!

Myśleliśmy, że choroba to wystarczające obciążenie. Wydawało nam się, że to doświadczenie to najgorsze, co wydarzyło się w naszym życiu, ale to, co przeszliśmy przez ostatnie lata, pokazało, że w naszej sytuacji niczego nie można być pewnym.  Alicja chorowała od urodzenia, na zespół wad wrodzonych, kiedy miała 4 latka zachorowała na skoliozę. Najgorsze jest to, że minęło kilkanaście lat, a nasze zmagania z chorobą wciąż trwają. Niestety, w tym przypadku czas nie leczy ran, a jedynie sprawia, że cierpienie jest coraz większe… To nie tak miało wyglądać. Alicja zamiast cieszyć się życiem, została naznaczona skoliozą mięśniowo-nerwową. Początkowo nie wyglądało to na poważnie, mieliśmy nadzieję, że lekarze pomogą nam szybko zapanować nad sytuacją.  Niestety, z biegiem czasu, przekonaliśmy się, że wada postępuje, a sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna. Głównie ze względu na to, że kąt nachylenia jest coraz większy, co utrudnia poruszanie czy chociażby siedzenie na wózku. W obliczu poważnego pogłębiającego się skrzywienia każda pozycja zdaje się być niewygodna… W 2016 roku miała zostać przeprowadzona operacja, wtedy kąt nachylenia kręgosłupa wynosił zaledwie 63 stopni. Splot nieszczęśliwych wypadków, komplikacji zdrowotnych doprowadził do tego, że operacja była odraczana co najmniej 5 razy. Wiodła nas nadzieja na poprawę, ale tak naprawdę sytuacja stawała się coraz gorsza. Skolioza postępowała tak szybko, że kąt nachylenia kręgosłupa wyniósł 124 stopnie. To niemalże dwa razy więcej niż początkowo! Niestety, kolejne ośrodki odmawiały operacji, a my mieliśmy uzbroić się w cierpliwość.  I właśnie to słowo: cierpliwość, już z nami zostało. Operacja, na którą tak czekaliśmy, skomplikowała naszą sytuację jeszcze bardziej. Liczyliśmy, że to koniec cierpienia Ali, że od tego momentu rozpocznie się całkiem nowy etap. Mieliśmy rację, ale ten etap nie należy do lepszych i szczęśliwszych… Po operacji stan Alicji był poważny, lekarze szybko podjęli decyzję o reoperacji. Niestety, ta również nie przyniosła oczekiwanych efektów. Nasze szanse malały w zastraszającym tempie… Komplikacje po operacji doprowadziły do tego, że Alicja straciła czucie w nogach, jej ciało jest jeszcze słabsze, odruchy neurologiczne nieprawidłowe…  Ciężko wyobrazić sobie skalę cierpienia, której doświadczyła nasza córeczka. Lata bólu, nawarstwiających się dolegliwości. Czujemy się jakbyśmy ją oszukali, bo zapewnialiśmy, że ta operacja wiele zmieni. Alicja doświadczona chorobą nauczyła się radzić sobie w najcięższych sytuacjach - nie załamuje rąk, mimo niepowodzeń bardzo intensywnie pracuje z rehabilitantami. Większość zabiegów, które musimy zapewnić naszej córce jest nierefundowana, a koszty rosną w zastraszającym tempie. By zadbać o nasze dziecko i walczyć z chorobą potrzebujemy wsparcia. Bez niego nie mamy szans zapewnić naszemu dziecku tego, co potrzebuje najbardziej. Bez niego nasze nadzieje na poprawę przepadną… Jedyne marzenie o tym, by Alicja w końcu przestała cierpieć, byśmy wreszcie odzyskali nadzieję na umiejętności, które w wyniku komplikacji po operacji wciąż pozostają poza zasięgiem naszej córki. Jeśli możesz, pomóż naszej córeczce w tej walce!  Życie nauczyło nas przygotowywać się na każdą sytuację, ale z ogromnym wyzwaniem wynikającym ze zdrowotnych problemów Alicji nie jesteśmy w stanie poradzić sobie sami. Od tego, czy zdecydujesz się nam pomóc, zależy nasza przyszłość. Możemy tylko prosić. W imieniu własnym i naszej córki, która pokonała drogę pełną przeszkód. 

17 151,00 zł ( 46,64% )
Brakuje: 19 615,00 zł
Maja Sobczak
Maja Sobczak , 6 lat

By trudne dzieciństwo nie przekreśliło szansy na dobrą przyszłość

Kiedy Maja przyszła na świat, nie myślałam, że pierwsze lata jej życia będą aż tak trudne... Córeczka, mimo że urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową oraz wodogłowiem, otrzymała 10 punktów w skali Apgar. Chwilę po porodzie przeszła z tego powodu operację, kolejną, założenie zastawki komorowo-otrzewną gdy miała 2,5 miesiąca. Od początku życia trwa nierówna walka o odzyskanie choć części utraconej sprawności. Bez intensywnej rehabilitacji nam się nie uda...  Każda mama będąc w ciąży wyobraża sobie, jak będą wyglądały pierwsze i kolejne miesiące życia jej dziecka. O ile wszelkie poradniki podpowiadają, jak przygotować się na wychowywanie maleństwa, to żaden nie uwzględnia sytuacji nadzwyczajnych. Co zrobić, kiedy córeczka rodzi się z poważnymi wadami i trzeba właściwie codziennie stawać na głowie, żeby zapewnić jej jak najlepszy rozwój. Córka musi być cewnikowania co 4 godziny z powodu zalegania moczu w pęcherzu moczowym. Co 4 godziny! Nie ma znaczenia, czy jest dzień, czy noc. Nie ma znaczenia, czy jesteśmy w domu, czy w podróży. W naszym przypadku fizjologia rozdziela karty i ustawia zwyczajną codzienność.  Jakby tego było mało, Maja ma również zwichnięte bioderka, ale pierwsza operacja jest przewidywana, gdy Maja skończy trzy latka. Niedowład nóżek wymusza na nas intensywną i kosztowną rehabilitację, a na noc trzeba zakładać ortezy. Nie mogę pracować, ponieważ córka stale potrzebuje mojej pomocy. Nie tylko jest malutkim dzieckiem, jest chorym dzieckiem, które nie może być bez mamy. Zwyczajne życie wymaga przecież pieniędzy, a co dopiero w naszym przypadku, kiedy tych środków brakuje, a ja nie mam jak ich zarobić...  Proszę, pomóż mi walczyć o dobrą przyszłość córeczki! Ona tak bardzo potrzebuje Twojego wsparcia! Agata - mama

9 810,00 zł ( 53,36% )
Brakuje: 8 573,00 zł
Stanisław Bereza
Pilne!
Stanisław Bereza , 29 lat

Staś został zaatakowany na rynku w Poznaniu. Pilnie potrzebna pomoc!

W listopadzie zeszłego roku świat Staśka nagle się zatrzymał. Właściwie nie zatrzymał się sam… Zniszczył go napastnik, który zaatakował Staśka. Nie miał powodu, ale miał szklaną butelkę w ręce. Rozbijając ją na głowie młodego mężczyzny, skreślił wszystko: przyszłość, życie, szansę na szczęście i zdrowie. Choć cały czas wobec napastnika toczy się postępowanie, Staśkowi nie zwróci to zdrowia. Dlatego prosimy o pomoc… Nie wiemy do dzisiaj, dlaczego ten człowiek wybrał sobie na ofiarę akurat Staśka. Dlaczego na niego padło - młodego chłopaka, pełnego marzeń i planów na przyszłość. Czasu jednak nikt nie jest w stanie cofnąć. Tamtego listopadowego dnia 2019 roku Stasiek omal nie stracił życia. Trafił do szpitala z ciężkim urazem czaszkowo-mózgowym, krwiakiem śródmózgowym i wieloogniskowym stłuczeniem mózgu.  Przeżył, jednak nic już nie będzie takie, jak kiedyś… Stasiek niedługo skończy 25 lat i choć mówi się, że to początek życia, to życie prawie się skończyło. Nie samo. Ktoś chciał je odebrać… Jeszcze trzy miesiące temu Stanisław układał sobie plany na przyszłość i marzył o lepszym życiu. Jak wiele młodych osób w Ukrainie, zdecydował się wyjechać do Polski. 24 listopada,  zaledwie po tygodniu od przyjazdu do Poznania, rodzina chłopaka dostała szokującą wiadomość: Stasiek w ciężkim stanie trafił do szpitala. W tym momencie ziemia usunęła im się spod stóp… Rodzice przyjechali do Polski, pierwszy był szok. Nie mogli uwierzyć w to, że wszystko wydarzyło się naprawdę… Rodzicom Staśka powiedziano, że wieczorem 24 listopada 2019 roku na poznańskim starym rynku doszło do bójki. Stanisław stanął w obronie zaatakowanej osoby, za co dostał w głowę butelką. Napastnikiem był Polak. Stasiek trafił do szpitala, założono mu szwy i wysłano do domu. Na drugi dzień poczuł się bardzo źle, trafił do tego samego szpitala. Wtedy zapadła diagnoza: krwiak śródczaszkowy z efektem masy. Złamanie czaszki. Chwilę później Stasiek zapadł w śpiączkę. Do dziś się z niej nie wybudził… Dwie operacje, wycięta jedna czwarta kości czaszki a do tego okazało się, że Stanisław ma wrodzoną chorobę von Willebranda (forma hemofilii). To jeszcze bardziej utrudnia sytuację. Rodzice Staśka są załamani. Nadal nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Mama nie odstępuje jego łóżka na krok… Terapeuci i rehabilitanci robią co w ich mocy, by Stanisław wrócił do swoich bliskich, by się obudził. To jednak długi i niestety bardzo kosztowny proces… Obecnie u Staśka zaczynają być widoczne niewielkie postępy i reakcje na otoczenie. Z dnia na dzień może być coraz lepiej, o ile chłopak będzie rehabilitowany. Jego rodziny niestety na to nie stać… Skutki zwlekania z terapią będą katastrofalne…  Na ten moment myślimy o najbliższych 6 miesiącach, bo tyle minimum potrzeba, by ratować Staśka. On chciał wyjechać, iść do pracy, zarobić, żeby pomóc schorowanym rodzicom - oboje byli na rencie, bez pracy… Teraz rodzice są przy Staśku, w Polsce, daleko od domu i ludzi, których znają. Będą jednak przy synu tak długo, jak to będzie konieczne… Bardzo prosimy o pomoc dla Staśka. Jego ciągle można uratować! Potrzebne są jednak ogromne pieniądze… Przeciwko sprawcy cały czas toczy się postępowanie. Nie wiadomo, czy Stasiek uzyska kiedykolwiek odszkodowanie, a nie można czekać latami - pomoc potrzebna jest teraz, natychmiast… Wierzymy, że mu się uda, że jeszcze wróci do swoich rodziców, którzy teraz toną we łzach rozpaczy...*******Czytaj także: plus.gloswielkopolski.pl - Stanisław, którego zaatakowano butelką na Starym Rynku potrzebuje pomocy. Wybudził się ze śpiączki i walczy o życie

82 007,00 zł ( 52,59% )
Brakuje: 73 908,00 zł
Violetta Kuchcińska
Violetta Kuchcińska

Kłody rzucane pod nogi zmienić w schody na szczyt sprawności - pomagamy Violi!

Moja córeczka urodziła się z wrodzonym zakażeniem wirusa cytomegalii. To wystarczyło, by cała jej przyszłość została przekreślona… Skutkiem zakażenia jest dziecięce porażenie mózgowe, wada rozwojowa mózgu polimikrogyria, małogłowie, głęboki niedosłuch lewego ucha, opóźnienie psychoruchowe. To, że Viola różni się od innych dzieci, widać gołym okiem. Nigdy nie będzie żyć tak, jak żyją jej rówieśnicy… Nie oznacza to jednak, że mam zrezygnować z walki o córeczkę! Dzięki rehabilitacji Viola robi ogromne postępy. Brakuje nam jednak środków, by ją opłacić, dlatego bardzo proszę o pomoc... Viola ma 10 lat, uczęszcza do Szkoły Specjalnej, do 4 klasy. Mimo tak wielu trudności, z którymi zmaga się każdego dnia, jest niezwykle pogodna, ciekawa otaczającego ją świata. Choć moja córka nie mówi, porozumiewa się za pośrednictwem alternatywnej komunikacji za pomocą znaków PCS umieszczonych w książce komunikacyjnej, gestów, a także nie przez wszystkich rozumianych dźwięków. Viola nie chodzi samodzielnie. Niewielkie odległości pokonuje o kulach, ale na co dzień jeździ na wózku inwalidzki. Wiele czasu zajmuje nam intensywna rehabilitacja stacjonarna, a kilka razy w roku, jeśli tylko środki nam pozwalają, jeździmy na turnusy rehabilitacyjne, które bardzo pomagają Violi walczyć o sprawność.  Moja córeczka wymaga intensywnej rehabilitacji ruchowej, logopedycznej i psychologicznej. Jedna godzina zajęć to koszt około 100 zł. Do rehabilitacji niezbędny jest jej profesjonalny sprzęt ortopedyczny, m.in. ortezy do nauki prawidłowego chodzenie i przeciwdziałania przykurczy w nogach, obuwie ortopedyczne, pionizator. Najlepsze efekty przynosi specjalistyczna rehabilitacja na turnusach tygodniowych, podczas których wykorzystywane są najnowsze metody rehabilitacji. Koszt takiego turnusu wynosi ok. 4 000 złotych…  Koszty związane z opieką nad chorym dzieckiem są ogromne. Łatwo się domyślić, że to, co oferuje NFZ, to zaledwie kropla w morzu potrzeb… Ja nie pracuję, bo Viola wymaga opieki. Mamy jeszcze 3-letniego synka. Utrzymanie rodziny spoczywa na mężu, który bardzo dużo pracuje jako kierowca. Jednak wydatki związane z rehabilitacją i leczeniem córki cały czas się mnożą.  Niestety, mimo że wkładamy dużo serca i wysiłku w rehabilitację Violi, z naszych dochodów nie jesteśmy w stanie zapewnić jej takiej stymulacji, jakiej wymaga. Dlatego też proszę każdego, dotarł nasz apel, o wsparcie, dzięki któremu Viola będzie mogła tak jak inne dzieci funkcjonować samodzielnie. O niczym innym nie marzymy… Mama

9 001,00 zł ( 43,49% )
Brakuje: 11 691,00 zł
Renata Drozdowska
5 dni do końca
Renata Drozdowska , 44 lata

Nie będę już w pełni sprawna, ale mogę być samodzielna!

Zaczęło się od braku czucia w nogach, potem był ogromny ból kręgosłupa. Nogi coraz częściej odmawiały mi posłuszeństwa. Dowiedziałam się, że mam dużego guza rdzenia kręgowego w odcinku lędźwiowym i drugiego w odcinku piersiowym. Od tej diagnozy zaczął się dramat… Niestety, choć trafiłam do szpitala, nikt nie chciał się podjąć operacji. Lekarze mówili, że ryzyko uszkodzenia rdzenia w trakcie operacji jest zbyt duże. Powiedziano mi wprost - lepiej stopniowo tracić władzę w nogach, niż od razu trafić na wózek. Ja nie chciałam się z tym pogodzić… Znalazłam profesora, który podjął się operacji. Po samym zabiegu czułam się o niebo lepiej. Kilka dni chodziłam sama, aż nagle w jednej chwili przestałam. Okazało się, że potrzebna będzie kolejna operacja. Półtora roku później znów trafiłam na stół, jednak zabieg zakończył się nieszczęśliwie - zrobił się krwiak z uciskiem na rdzeń. To doprowadziło do porażenia nóg. Od tamtego czasu poruszam się na wózku… Na początku było najgorzej - nie miałam władzy nad całym ciałem, jednak dzięki ciężkiej pracy sprawność zaczęła wracać. Jednak dotychczasowa rehabilitacja była prowadzona z ramienia NFZ i polegała tylko i włącznie na biernych ćwiczeniach, przez co mój stan znacznie się pogorszył... Dziś jakoś sobie radzę, mam wózek, jestem w miarę samodzielna. W tym, czego nie daję rady zrobić sama, pomagają mi mąż i dzieci. Największy problem mam ze spastyką nóg… Mam ograniczone czucie, które jednak dzięki intensywnej rehabilitacji wraca! Ta jednak kosztuje… Chciałabym znaleźć pracę, jednak w moim obecnym stanie będzie to bardzo trudne… Dlatego walczę o jak największą sprawność i samodzielność. Abym miała szansę chodzić o własnych siłach, potrzebuję długiej i intensywnej rehabilitacji w specjalistycznym ośrodku.  Dlatego zwracam się do wszystkich ludzi dobrej woli, którzy chcieliby i mogliby wesprzeć mnie choćby najdrobniejszą wpłatą w celu umożliwienia odzyskania sprawności. Za każdą okazaną mi pomoc i zrozumienie bardzo dziękuję. Renata

17 601,00 zł ( 28,54% )
Brakuje: 44 069,00 zł
Michał Pacek
Michał Pacek , 25 lat

Michał prawie stracił życie w tragicznym wypadku. Walczymy o jego powrót do zdrowia!

To był piękny majowy dzień. Niedzielne popołudnie. Nic nie wskazywało na to, że będzie to najgorszy dzień w naszym życiu, dzień tragedii. Że zmieni wszystko na zawsze. Michał jechał samochodem z dziewczyną. Mieli wypadek, auto wyleciało z trasy. Michał wypadł z samochodu i z ogromnym impetem uderzył głową prosto o asfalt… Od tamtej chwili nic nie jest takie jak wcześniej. Michał doznał wielu urazów, w szczególności głowy. Doszło do zatrzymania krążenia. W bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala na OIOM – lekarze nie dawali nam żadnych szans na to, że przeżyje. Walka o życie trwała godzinami, a potem tygodniami. Syn przeszedł kilka operacji. Krwiaki, obrzęk mózgu… Całkowicie uszkodzony ośrodkowy układ nerwowy i w wyniku tego śpiączka... Codziennie budziliśmy się ze strachem, co przyniesie nowy dzień, czy nie jest tym, w którym widzimy naszego syna po raz ostatni… Lekarze byli pewni, że Michał umrze. Sugerowali tylko hospicjum. W tamtym momencie pozostała nam tylko modlitwa do Boga. Cała bliska rodzina czuwała przy łóżku Michała. Znajomi przychodzili do szpitala, aby być obok, wesprzeć nas w tym czasie. To był straszny czas, najgorszy w naszym życiu. Były chwile zwątpienia i totalnej rozpaczy. Po 3 miesiącach pobytu na OIOM-ie Michała przeniesiono do innego szpitala na oddział neurologiczny. Tam nastąpił przełom. Pomimo bardzo ciężkiego stanu nasz syn małymi kroczkami do nas „WRACAŁ”! Był jednak jak dziecko, jak niemowlę, które musi od początku uczyć się żyć… Michał nie umiał wykonać żadnej z podstawowych czynności: oddychania, jedzenia, picia, mówienia, siedzenia, ubierania.... Tego wszystkiego uczył się na oddziale rehabilitacyjnym przy pomocy fizjoterapeutów, pielęgniarek i naszej. W szpitalu syn spędził 9 miesięcy. Teraz jest w domu, tutaj też jest cały czas rehabilitowany. Przynosi to ogromne efekty. Michał mówi, jednak czasami myli słowa, ma problemy z pamięcią… Ogromny kłopot sprawia mu też równowaga. Zrobi kilka kroków tylko wtedy, gdy ktoś go podtrzymuje i pomaga mu iść. Rehabilitacja jest jego jedyną szansą na powrót do życia sprzed wypadku. Potrzeba wielu godzin ćwiczeń, tylko one mogą go postawić na nogi. Niedaleko nas otwarto Ośrodek Neurorehabilitacji. Ćwiczenia w nim są ogromną nadzieją dla Michała. Cieszy nas też to, że ośrodek jest blisko, nie będziemy musieli tracić czasu i pieniędzy na dojazdy. Za samą rehabilitację musimy jednak zapłacić. Michał to pogodny, uczynny, pracowity chłopak; nigdy nikomu nie odmówił pomocy. Ma 21 lat i kocha życie, jeszcze bardziej od chwili, kiedy nieomal go nie stracił. Jest bardzo zdeterminowany, chce ćwiczyć i walczyć, aby odzyskać sprawność i samodzielność. Coraz częściej pyta się o koszt rehabilitacji i martwi się, jak za to zapłacimy… Niestety rehabilitacja pochłonęła wszystkie nasze oszczędności. Nie mamy z czego zapłacić za dalsze leczenie syna. Bardzo prosimy o pomoc. Michał jest jeszcze taki młody, może wrócić do normalnego życia. Wiemy, że wykorzysta daną mu szansę i odpłaci się innym za pomoc. Każda złotówka to inwestycja w to, że Michał będzie mógł znowu być sprawnym człowiekiem, pracować, założyć rodzinę… Wierzymy, że dobro, które mu dasz, powróci do Ciebie ze zdwojoną siłą.

25 243,00 zł ( 36,84% )
Brakuje: 43 267,00 zł
Łukasz Majdan
7 dni do końca
Łukasz Majdan , 40 lat

Łukasz został zrzucony z wiaduktu kolejowego! Teraz walczy o powrót do sprawności

Życie Łukasza zniszczyła jedna chwila blisko 14 lat temu... W 2006 roku został napadnięty i zrzucony z wiaduktu kolejowego. Brzmi jak kiepski żart, ale to wszystko wydarzyło się naprawdę. Dzisiaj, choć minęło już tak wiele czasu, tamte wspomnienia wciąż powodują strach i niepewność. Ze zwykłego zdrowego chłopaka, Łukasz stał się osobą niepełnosprawną, która już do końca swoich dni będzie poruszała się jedynie za pomocą wózka inwalidzkiego. Łukasz miał wtedy 22 lata. Można śmiało powiedzieć, że stał na progu dorosłości. Wiele osób mówi, że to najlepszy wiek. Człowiek ma na wszystko jeszcze dużo energii i poczucie, że mógłby góry przenosić. Od tego feralnego dnia nic już jednak nie było takie, jak przedtem. Koszmar tamtych bolesnych chwil, będzie mu towarzyszyć już zawsze, ale jest coś, o co może walczyć — o sprawność. Na skutek  wypadku doznał urazu wielomiejscowego i wielonarządowego, między innymi kręgosłupa. Jest sparaliżowany, porusza się jedynie na wózku, ale to nie przeszkadza mu oddawać się swojej pasji, jaką jest wędkarstwo. Często można go spotkać nad brzegiem zbiorników wodnych z wędką w ręku i siecią pełną ryb. Łukasz codziennie walczy o to, by móc być samodzielnym, sprawnym człowiekiem. By to marzenie się spełniło, konieczna jest intensywna rehabilitacja. Koszty związane z leczeniem są duże dla pracującego człowieka, co dopiero dla osoby niepełnosprawnej... Wierzymy, że przyszłość Łukasza może być lepsza, dzięki ludziom, którzy nie są obojętni na potrzeby drugiego człowieka. Pomóż!

8 305,00 zł ( 38,76% )
Brakuje: 13 120,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki