Samotna mama walczy o los niepełnosprawnego synka

intensywna rehabilitacja - jedyny sposób, by Adaś nauczył się mówić i chodzić
Ends on: 26 July 2018
Fundraiser description
Jesteśmy tylko we dwoje – ja i mój synek. Adaś ma 7 lat i nie mówi – ja mówię za niego; nie umie powiedzieć, czy chce jeść lub pić – czytam więc z jego twarzy i gestów… Ciężko mu chodzić, noszę więc na rękach lub ciągnę za sobą w spacerówce. Jestem stale przy nim, karmię, ubieram, przewijam... i kocham. Odkąd Adaś przyszedł na świat, wszystko robię dla niego. To dla niego proszę o pomoc, bo nie wiem, co bez niej zrobimy…
Adaś jest wcześniakiem. Pamiętam, że przyszedł na świat w ciszy. Nie płakał… Czy się bałam? Wtedy jeszcze nie. Lekarze powiedzieli mi, że doszło do niedotlenienia, ale że wszystko będzie dobrze. Adaś był badany każdego dnia. Wynik każdego badania był taki sam – synek jest zdrowy. Cieszyłam się każdą chwilą, spędzoną z moim dzieckiem. Nosiłam na rękach, głaskałam włoski, całowałam pulchne policzki. Bać zaczęłam się później. Adaś nie wodził wzrokiem, nie siadał, nie reagował na mój głos, gdy mówiłam do niego, wołałam jego imię… To wcześniak, uspokajali lekarze. Jeszcze nadrobi. Wierzyłam. Chciałam wierzyć.
Wszystko zmieniło się jednej nocy. Przebudziłam się gwałtownie, serce matki czuło… Adaś trząsł się cały, jego ciałem szarpały drgawki. Szpital. Płacz. Strach… I diagnoza, pierwsza z wielu, które widnieją w karcie Adasia – padaczka. W główce synka dochodzi do wyładowania elektrycznego. Mózg staje się na chwilę niesprawny. Nie zawsze jest to wstrząs wraz z utratą przytomności. Okazało się, że Adaś ma wiele ataków w ciągu dnia. Gdy wybudza się i wodzi wokół niewidzącym wzrokiem – to też atak. Każdy z nich to wysiłek niczym przebiegnięcie maratonu. Tyle że to wysiłek dla mózgu. Adaś ma wiele ataków w ciągu dnia…
Szybko okazało się, że padaczka u synka ma wyjątkowo ciężką postać. Lekooporną. To znaczy, że żadne lekarstwa nie są w stanie zlikwidować ataków… Do diagnozy doszły kolejne. Upośledzenie umysłowe. Autyzm. I kolejne wieści – to, że Adaś wymaga opieki 24 godziny na dobę, to, że potrzebuje stałej, intensywnej rehabilitacji, bez niej nie zmieni się nic, dla mojego synka nie ma wtedy nadziei...
Co się zmieniło od momentu diagnozy? Wszystko. Zostałam sama… Mój były mąż odszedł, gdy tylko dowiedzieliśmy się o chorobie naszego synka. Nie interesuje się jego losem. Nie pomaga. Nie chce go. Dla niego nie istniejemy…
Musiałam odejść z pracy. Zrezygnować z życia zawodowego, towarzyskiego… To jednak nieważne – każda mama dla swojego dziecka przecież zrobi wszystko... Adaś potrzebuje mnie cały czas. Póki co nie chcą go przyjąć do przedszkola, bo nikt inny, poza mną, go nie rozumie… Uczę więc synka wszystkiego. Objaśniam świat. Tłumaczę. Codziennie staram się, żeby zaczął mówić. Autyzm zamknął Adasia w świecie, do którego ciężko się dostać, zbudował wokół niego mur… Robię, co mogę, żeby kruszyć go dzień po dniu. Nie poddam się, nigdy…
Czasami jest ciężko, bardzo. Ale trzeba wstać, zająć się synkiem, żyć dalej. On mnie potrzebuje. W końcu ma tylko mnie. Sen z powiek spędza mi jedna myśl – co będzie z Adasiem, gdy mnie zabraknie? Kto się nim zajmie, gdzie on się podzieje? Muszę zrobić wszystko, żeby był najbardziej samodzielny, żeby sobie poradził… Musi nauczyć się chociaż najprostszych czynności, jeść, mówić! Rehabilitacja jest potrzebna także po to, by wzmocnić jego mięśnie, by Adaś chodził, a nie męczył się po kilku krokach… Jak jednak to zrobić, gdy nie ma się pieniędzy?
Koszty terapii przerażają mnie. To straszne, wiedzieć, że jest sposób, by pomóc dziecku, ale poza zasięgiem, z powodu braku pieniędzy… Dlatego chcę prosić o pomoc, a w zasadzie błagać. Przełamałam wstyd, bo bez wsparcia dobrych ludzi sobie nie poradzimy. Dlatego bardzo proszę, jeśli chcesz zrobić dobry uczynek, zostań ciocią lub wujkiem Adasia… Będziemy wdzięczni za każde wsparcie. Naprawdę każde. Każda złotówka może być tą, która sprawi, że Adaś w końcu powie do mnie to jedno, upragnione słowo… „Mamo”.