Your browser is out-of-date and some website features may not work properly.

We recommend updating your browser to the latest version.

On siepomaga.pl we use cookies and similar technologies (own and from third parties) for the purpose of, among others, the website proper performance, traffic analysis, matching fundraisers, or the Foundation website according to your preferences. Read more Detailed rules for the use of cookies and their types are described in our Privacy Policy .

You can define the preferences for storing and accessing cookies in your web browser settings at any time.

If you continue to use the siepomaga.pl portal (e.g. scroll the portal page, close messages, click on the elements located outside messages) without changing privacy-related browser settings, you automatically give us the consent to letting us and cooperating entities use cookies and similar technologies. You can withdraw your consent at any time by changing your browser settings.

Serduszko Amelki chce dalej bić

Amelia Brzezińska
Fundraiser goal:

Operacja wady serca w Munster - II etap

Fundraiser started by: Fundacja Serce Dziecka
Amelia Brzezińska
Głogów, dolnośląskie
Wada serca: serce jednokomorowe, wspólny kanał przedsionkowo-komorowy, odejście naczyń tętniczych z prawej komory, przełożenie wielkich pni tętniczych, zwężenie pnia płucnego, wspólny przedsionek
Starts on: 23 October 2015
Ends on: 06 December 2015

Fundraiser result

7 lipca 2016 roku, w dniu w którym Amelka skończyła 10 miesięcy, odbyła się operacja serduszka w Munster. Amelka dostała od profesora Malca drugie życie!

Ku zaskoczeniu i uciesze rodziców z sali operacyjnej wyjechała na własnym oddechu, a na OIOM-ie była niecałe 4 dni i ponownie powitała kardiologię, na której pod opieką wspaniałych lekarzy i pielęgniarek zbierała siły, by uciec do domku. Mimo że operacja była bardzo trudna, Amelka szybciutko doszła do siebie.

Wielkie DZIĘKUJĘ dla Was wszystkich!

Fundraiser description

Lekarze powiedzieli nam, że nie mają już pomysłu, co robić... Przychodzą tylko rano i patrzą, czy serduszko naszej córeczki jeszcze bije. Kardiochirurdzy z CZD nie dają nam większej nadziei. Ale my wierzymy w cud. Gdybyśmy nie wierzyli, spakowalibyśmy się i pojechali do domu. Czekalibyśmy na telefon, kiedy przyjechać po córkę, której życie trwałoby tak długo, jak długo maszyny zapisywałyby skaczące kreski na monitorach maszyn.

Jak znaleźliśmy się w takiej dramatycznej sytuacji? W szóstym czy siódmym tygodniu ciąży pierwszy raz słyszeliśmy bicie serduszka Amelki. To był taki maleńki migoczący punkt na USG, jak gwiazdka, która pokazywała nam, że zaczęło się malutkie życie. A kilka miesięcy później, podczas połówkowego USG to samo serduszko okazało się chore. Dopiero pani profesor z Warszawy wyjaśniła nam, co nas czeka. Od razu skonsultowaliśmy się z kardiochirurgiem, który powiedział, że wada serca będzie z Amelką całe życie, ponieważ nie można jej całkowicie wyleczyć. Jednak nie pozbawił nas nadziei, zapewnił, że Amelka może żyć, tylko będzie potrzebowała trzech operacji, które zabezpieczą serduszko na lata.

To nie był jedyny pomysł, jak nam pomóc. W takich sytuacjach lekarze musieli też nas poinformować, że aborcja to też możliwe rozwiązanie. Nie oceniając, czy dobre, czy złe - po prostu możliwe. Na Zachodzie 70% ciąż z wadami serca jest usuwanych. Boże, pomyślałem sobie, jakim trzeba być człowiekiem, żeby usunąć ciążę w 22 tygodniu... przecież to już jest dziecko, widać rączki, nóżki, czuć, jak się porusza, jak żyje. Nie mogliśmy tego zrobić.

Do narodzin Amelki żona szukała w internecie innych mam dzieci z wadami serca - pomagało jej czytanie historii dzieci, które żyją z chorymi serduszkami. Jednocześnie mieliśmy nadzieję, że gdy Amelka się urodzi, to okaże się, że jest zdrowa, że lekarze się pomylili - przecież takie historie też sie zdarzają! Niestety, u nas się nie zdarzyło. Amelka urodziła się 7 września 2015 roku, z potwierdzoną wadą serca. Po dwóch dniach jej w miarę stabilny stan się załamał - nastąpiło niedotlenienie, lekarze robili wszystko, żeby ją uratować. Od tamtej pory jest cały czas podłączona do respiratora. Lekarze uratowali jej życie i wstępnie zakwalifikowali do operacji Norwooda, ale, niestety, była za słaba i zamiast planowanej operacji została przeprowadzona 2-etapowa operacja hybrydowa: w pierwszym etapie założono bandingi, a w drugim stent.

Jesteśmy z żoną u Amelki codziennie. Od 12:00 do 15:00, potem zmiana pielęgniarek, wychodzimy o 22:00. Głaszczemy ją, patrzymy na nią godzinami. Ostatnio mogliśmy ją sami ubrać. Cały czas też mówimy do niej, rozmawiamy, żeby poznała nasze głosy, żeby wiedziała, że mama i tata są obok, że jej nie zostawią samej. Każdego dnia jest podobnie, widzimy, jak przychodzą lekarze, patrzą na Amelkę, jakby byli zdzwieni, że wciąż żyje. Podają jej adrenalinę, żeby popędzić serduszko, tak jak konia bije się batem, żeby jechał szybciej. Mamy wrażenie, że lekarze postawili na Amelce krzyżyk - jest za słaba na kolejny etap operacji, nie jest na własnym oddechu, tylko podłączona do maszyny - nie wierzą w cuda. A my - przeciwnie.

Zamiast pozwalać naszej bezradności zamieniać się w żal do lekarzy, że nie widzą ratunku dla Amelki, postanowiliśmy sami poszukać rozwiązania. Nikomu tak jak nam nie zależy na życiu naszej córeczki. Jak wielu rodziców przed nami, skierowaliśmy swoje kroki do profesora Malca z nadzieją, że znajdzie sposób, żeby zrobić korektę wady serca Amelki. Kolejnego dnia przyszliśmy do Amelki z nową informacją. "Znaleźliśmy lekarza, który Ci pomoże" - szeptaliśmy jej do ucha. Żona tuliła Amelkę razem ze wszystkimi kabelkami, które są do niej poprzypinane. Poczuliśmy wtedy, że jeszcze możemy żyć poza szpitalem, a serce Amelki nie jest beznadziejnym przypadkiem.

Kwalifikacja do II etapu operacji to dopiero początek. Aby ten papier był prawdziwą przepustką do życia z naprawionym serduszkiem, w ciągu kilku miesięcy musimy zebrać naprawdę dużą kwotę 36.500 euro. Na początku wahaliśmy się, nie wierzyliśmy we własne siły, jednak każda kolejna godzina przy łóżeczku Amelki dodawała nam odwagi. Zapisaliśmy córeczkę do fundacji i zaczęliśmy zbierać pieniądze. Liczy się dla nas tylko to, żeby mogła mieć operację, żebyśmy zdążyli na czas, żeby nie było za późno. Nie jesteśmy wyjątkowymi rodzicami, każdy rodzic na naszym miejscu nie chciałby patrzeć, jak serduszko jego dziecka przestaje bić, tylko walczyłby o to, żeby nigdy bić nie przestało. Dlatego prosimy o pomoc, bo sami nie wygramy tej walki.

This fundraiser is finished. You can support other People in need.

Follow important fundraisers