Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Henio Maciocha
Pilne!
11 dni do końca
Henio Maciocha , 4 latka

Ratujemy życie małego dziecka❗️Pomóż wyrwać Henia ze szponów raka!

Henio walczy z bardzo złośliwym nowotworem – neuroblastomą! Jego życie jest w poważnym niebezpieczeństwie.  Po zakończonym leczeniu w Polsce musimy trafić do specjalistycznej kliniki w USA, gdzie podawana jest nowoczesna szczepionka chroniąca dzieci przed nawrotem choroby. To jedyna szansa, aby nasz przeciwnik już nigdy nie wrócił... Niestety, cena jest ogromna i wynosi 1 500 000 złotych❗ Proszę, pomóż nam!  -------  Gdy w kwietniu Henio zaczął kuleć myśleliśmy, że jest to efekt jego „super biegu”. 3-latek to chodząca bomba energetyczna i nasz synek zawsze był tego świetnym przykładem. Jednak mimo wszystko, postanowiliśmy skonsultować to ze specjalistą. Ortopeda wstępnie stwierdził "samoistne zapalenie stawu biodrowego”. Po krótkim czasie sytuacja została opanowana, a nasza czujność uśpiona – na miesiąc. Aż miesiąc... W maju objawy powróciły ze zdwojoną siłą. Czuliśmy, że dzieje się coś niepokojącego. Tym razem nie odpuściliśmy. Szybko zaczęliśmy działać – badania krwi, kilka konsultacji lekarskich, czujna obserwacja. Niestety, wyniki nie były jednoznaczne... Szukaliśmy dalej. W ten sposób trafiliśmy na świetną panią doktor z Gdańska, która podobnie jak my, dostrzegła w dolegliwościach Henia coś niepokojącego. Zasugerowała pilną konsultację u hematologa...  Podczas wizyty po raz pierwszy padły słowa – białaczka, nowotwór. W głowie tysiące pytań. Dlaczego? Jak? Czuliśmy, że coś jest nie tak, ale żeby od razu wyciągać ciężkie działa? Jeszcze wczoraj większość lekarzy mówiła, że Henio jest zupełnie zdrowy!  W szybkim czasie trafiliśmy do polecanego lekarza w Warszawie. Po długim wywiadzie i pierwszych badaniach, pani doktor podjęła decyzję o szerszej diagnostyce w celu wykluczenia: białaczki i neuroblastomy. Byliśmy w szoku... Słyszysz te słowa i patrzysz na swoje dziecko – wulkan energii, radości i szczęścia. Przecież to nie może być prawda. Nie tak wyglądają dzieci z nowotworem!  Badania krwi, prześwietlenie klatki piersiowej, USG i wymowne spojrzenia radiologów. Za chwilę wszystko było jasne. Spełnił się najgorszy z możliwych scenariuszy. Usłyszałam: „USG wykazało guza nadnercza typowego dla nowotworu Neuroblastoma. Musicie zostać na oddziale, zrobić bardziej szczegółowe badania”.  Henio patrzy na mnie ze swoim rozbrajającym uśmiechem, a ja mam ochotę krzyczeć z przerażenia… Ból rozrywa mi serce, a nogi stają się miękkie jak z waty...  Trafiamy na oddział, gdzie nasza diagnostyka trwa 2 tygodnie. Całe 14 dni niepewności, gorzkich łez, wiary w to, że to zwykła pomyłka. Niestety, kolejne wyniki badań nie pozostawiają złudzeń i potwierdzają postawioną wcześniej diagnozę. Tomografia pokazuje, że guz jest większy niż początkowo zakładano – 10 x 10 x 7.5 cm, scyntygrafia wskazuje dodatkowe ogniska choroby w płacie czołowym prawym i kości biodrowej lewej (utykanie spowodowane było przerzutami), a biopsja – zajęty szpik… I za chwilę te bolesne słowa… „Bardzo nam przykro. Państwa syn miał pecha. Mamy bardzo trudnego przeciwnika nerwiak zarodkowy – Neuroblastoma 4. stopnia. Rokowania są słabe. Wdrażamy szybkie i agresywne leczenie”.  Czujemy, jakby ktoś wyrwał nam serce i pozbawił wszelkiej radości… Dołączamy do grona Onkorodziców… Stajemy się innymi ludźmi. Wszystko jest inne... Dotychczasowe problemy stają się nieistotne, błahe… Najważniejsze jest życie naszego synka. Rozpoczynamy walkę. 16.06.2021 Henio otrzymuje pierwszą dawkę „kroplówki życia”. Mimo znużenia szpitalnym łóżkiem i żalem za każde wkłucie – dzielnie znosi kolejne wlewy… Staramy się być dobrej myśli, choć wiemy, że przed nami długa droga do zdrowia: chemioterapia, operacja wycięcia guza, radioterapia, autoprzeszczep szpiku, immunoterapia. To jednak nie wszystko. Neuroblastoma to podstępny nowotwór – bardzo często wraca. Dlatego zaraz po zakończonym leczeniu, należy Heniowi podać specjalną szczepionkę przeciwko wznowie. Niestety, jej koszt jest ogromny i wynosi około 1.500.000 złotych! Odkąd rak wdarł się bez pytania do naszego życia, liczy się tylko jedno – to, by nasz synek żył. Z zaciśniętymi zębami przejdziemy przez piekło, które zgotowała nam choroba, by tylko ratować  nasze dziecko. Niestety, choćbyśmy stawali na głowie, sami nie zapłacimy olbrzymiej ceny za ostatni etap jej leczenia.  Ze łzami w oczach prosimy Cię o pomoc, bo to jedyna szansa, aby uratować Henia… Rodzice Zobacz filmik, który łamie serce:  Kupując, ratujesz życie! Weź udział w licytacjach:  ➡️ Henio Maciocha biegnie poMOC 💚 ➡️ Wygraj rękawice i koszulkę Jana Błachowicza z autografem!🔥 Dowiedz się więcej:  ➡️ Henio Maciocha biegnie PoMoc 🔥 ➡️ Kanał Sportowy: Dla Henia❗️ ➡️ o2: Zostało tylko siedem dni. "Nie wiemy, jak spojrzeć dziecku w oczy" ➡️ TVP INFO: Pomóżmy Heniowi. Mały wojownik walczy o życie! ➡️ mama:Du: Mały wojownik walczy z czasem o życie! ➡️ Onet: "Przejdziemy przez piekło, żeby tylko żył" ➡️ Super Express: Ratunkiem dla Henia jest tylko 1,5 mln zł. "Ból rozrywa mi serce" ➡️ TVP: Wiadomości: Walka Henia!➡️ TVP3: Walka Henia ➡️ Małgorzata Socha i Jan Błachowicz walczą dla Henia! 🔥➡️ TVP: Sprawa dla reportera❗️  ➡️ Pomóż Heniowi wygrać walkę z rakiem! ➡️ TVP3: Ratunek dla Henia! Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

1 479 288,00 zł ( 98,61% )
Brakuje: 20 712,00 zł
Julia Buda-Łabajska
Pilne!
Julia Buda-Łabajska , 15 lat

PILNE❗️Nowotwór zabija młodą dziewczynę! Pomóż Julii!

Mam na imię Julia i chciałabym przybliżyć Wam moją historię. We wrześniu 2022 roku skończyłam 15 lat. Miesiąc później tj. 19-stego października moje dotychczasowe życie stanęło mi przed oczami... Mój świat, beztroski świat wesołej nastolatki runął jak domek z kart. Wszystko zaczęło się w drugiej połowie wakacji. Wraz z kuzynką i koleżanką spałyśmy w domu u cioci. Świetnie się razem bawiłyśmy, wygłupiałyśmy się i pech a może raczej fart chciał, że uderzyłam się o rant łóżka w lewą nogę. Po uderzeniu noga nie przestawała boleć. Zasypiałam z bólem, a na drugi dzień rano wróciłam do domu. Mama dała mi tabletkę przeciwbólową i posmarowała obolałą nogę maścią na urazy i stłuczenia. Następnego dnia udałam się z mamą do lekarza rodzinnego i pani doktor skierowała nas do ortopedy dziecięcego. Termin u ortopedy miałyśmy już po dwóch dnia. Na wizycie u ortopedy zostało wykonane USG kolana, po czym ortopeda przepisał leki i skierował nas na rezonans magnetyczny, ponieważ w kolanie był stan zapalny. Po kilku dniach noga przestała boleć co w wówczas wydawało się czymś zwyczajnym, uderzyłam się, pobolało i przeszło... Jednak nie na długo. Po dwóch tygodniach ból powrócił. Po kilku dniach od powrotu bólu noga zaczęła dziwnie puchnąć. Zaniepokoiło nas to. Razem z mamą pojechaliśmy na SOR we Wrześni. Pani doktor przyjęła nas, zbadała nogę i zleciła RTG. Po otrzymaniu płyty z wynikiem wróciłyśmy do pani doktor i usłyszałyśmy od niej, że pilnie mamy udać się do ortopedy. Następnego dnia razem z mamą udało nam się dostać do ortopedy, który wcześniej zlecił nam rezonans. Nie miałyśmy żadnego skierowania, ale moja mama była mocno zaniepokojona całą sytuacją, próbując zarazem nakłonić ortopedę, aby spojrzał na wyniki. Lekarz widząc to poświęcił nam "dwie minuty". Po zbadaniu moje nogi i odczytu z rezonansu ortopedę jakby zamurowało. Oznajmił nam, że widzi tutaj guza kości... Ortopeda skontaktował się z lekarzem z MSWiA w Poznaniu i jeszcze tego samego dnia udaliśmy się na spotkanie ze specjalistą. Po przekazaniu płyt z wynikami czekaliśmy na wieści od lekarzy. Pan doktor zaprosi nas do gabinetu i powiedział, że nie ma dobrych wieści. Diagnoza była jednoznaczna - 2-centymetrowy nowotwór kości. Byłam zrozpaczona po tym, co usłyszałam. Lekarz z MSWiA po konsultacji z profesorem ze Szczecina umówił i zaproponował wizytę w Klinice Ortopedii Dziecięcej i Onkologii Narządu Ruchu w Szczecin. 26 października udaliśmy się na wcześniej umówioną wizytę. Po rozmowie z profesorem zostałam przyjęta na oddział. Profesor zlecił wszystkie niezbędne badania do przeprowadzenia biopsji. 29 października lekarze przeprowadzili biopsję. Lekarz po wykonaniu biopsji otwartej guza okolicy przynasady dalszej kości udowej lewej przekazał mamie, że najprawdopodobniej jest to osteosarcoma. Po dwóch tygodniach wynik z biopsji potwierdził podejrzenia lekarzy – kostniakomięsak nowotwór złośliwy kości. Następnie 23 listopada zostałam przyjęta do Kliniki Pediatrii, Onkologii i Immunologii Dziecięcej. Zlecono mi szereg badań wraz z dodatkowym badaniem PET, aby wykluczyć ewentualne przerzuty. Aktualnie jestem już po pierwszym cyklu leczenia cytotoksycznego. Niedługo stracę włosy. Kolejnym krokiem będzie operacja mająca na celu usunięcie ogniwa i zastąpienie protezą. Następnie rehabilitacja, ciąg dalszy leczenia cytotoksycznego (chemia) i radioterapia. Będę wdzięczna za każdą okazaną pomoc, która pozwoli mi wygrać z chorobą nowotworową! Julia

311 774,00 zł ( 97,68% )
Brakuje: 7 375,00 zł
Szymon Mizerski
Pilne!
Szymon Mizerski , 6 lat

Choroba zdeformowała rączki Szymka! Operacje jedyną nadzieją na sprawność!

„On ma dziwne rączki” - usłyszałam 5 lat temu, kiedy Szymonek przyszedł na świat. Mój upragniony synek, który miał się urodzić zdrowy, leżał w otoczeniu lekarzy i pielęgniarek, walczył o oddech, a jego rączki były strasznie zdeformowane. Ten widok mam przed oczami do dziś… Diagnoza nie pozostawiała złudzeń – okazała się druzgocąca: brak kości promieniowych w obu rączkach, a w prawej ponadto brak najważniejszego palca – kciuka, który w 90% odpowiada za funkcję dłoni. Po szczęśliwym okresie macierzyństwa, w tak bardzo upragnionym i wyczekiwanym dniu narodzin dziecka, wszystkie moje ambitne plany i marzenia legły w gruzach. Odtąd zaczęła się nieustanna walka o sprawność Szymka. Obecnie, po wielu przebytych operacjach, niezliczonych konsultacjach u lekarzy specjalistów z całej Polski, po szeregu zajęć rehabilitacyjnych musimy z bólem serca stwierdzić, że znaleźliśmy się w punkcie wyjścia. Niestety, synek nadal ma problemy z podstawowymi czynnościami, np. z samodzielnym ubieraniem się, spożywaniem posiłków, prawidłowym chwytaniem, m.in. większych i cięższych przedmiotów. Szymek używa chwytu pęsetowego - słabego i nieprecyzyjnego – na skutek braku kciuka w prawej dłoni i hipoplazji, czyli niefunkcjonalności lewego kciuka. Dłonie wciąż są mocno odwiedzione, co jeszcze bardziej utrudnia każdą czynność, a nawet zabawę. Perspektywy na w miarę normalne funkcjonowanie w dalszym życiu, nie napawają optymizmem. Dowiedzieliśmy się, że istnieje jednak niezwykła i niepowtarzalna szansa znaczącej poprawy losu naszego dziecka! Dzięki operacji w Paley European Institute w Warszawie Szymuś może mieć proste rączki, jak inne dzieci, oraz dwa funkcjonalne kciuki, dzięki czemu odzyskałby 90% sprawności dłoni! Dla niego byłaby to niezwykła zmiana: początkowo strach przed nieznanym, ogromny ból pooperacyjny i unieruchomienie obu rąk na pół roku, a następnie mozolne ćwiczenia posługiwania się nimi w nowy, nieznany dotąd sposób, aż do uzyskania niemal pełnej sprawności manualnej. Barierę nie do pokonania stanowi dla nas cena operacji – ponad 700 tysięcy złotych. Przerasta ona nasze możliwości finansowe, dlatego jesteśmy zmuszeni szukać źródeł pomocy i prosić wszystkich ludzi dobrej woli o wsparcie. Nigdy nie przypuszczaliśmy, że będziemy zmuszeni prosić kogokolwiek o pomoc finansową. Jednak dla dobra naszego dziecka czynimy to teraz, mając iskierkę nadziei na odmianę jego losu, za który czujemy się odpowiedzialni! Proszę Was o pomoc, aby ratować sprawność Szymka! Z całego serca dziękujemy za zrozumienie i wsparcie! Mama Szymonka ➡️ Historię Szymka możesz śledzić na Facebooku: Szymek kontra codzienność oraz Instagramie: @szymek_kontra_codziennosc ➡️ Możesz również pomóc, biorąc udział w licytacjach: Licytacje na Szymka operacje

708 491,00 zł ( 96,95% )
Brakuje: 22 250,00 zł
Jagoda Staś
12 dni do końca
Jagoda Staś , 6 miesięcy

By wiele chorób nie przekreśliło dobrego życia... Pomagamy Jagódce!

Moja córka Jagoda urodziła się w sierpniu w 2022 roku i od pierwszych dni dzielnie walczy o swoje życie... Przyszła na świat z zespołem Beckwitha-Widemanna. Cierpi także na ciężką hipoglikemię, połowiczny przerost ciała, przerost języka i przepuklinę pępkową. Nasza codzienność jest niezwykle trudna. Nie zamierzamy się jednak poddać. Nadal głęboko wierzę w to, że Jagódka zasługuje na dobrą przyszłość. Poruszę niebo i ziemię, by tak się właśnie stało! Ze względu na choroby Jagódka karmiona jest sondą żołądkową przez pompę. W przyszłym miesiącu czeka ją operacja przepukliny pępkowej, a w planach jest jeszcze operacja zmniejszenia języka.  Chciałabym móc zapewnić mojej córeczce odpowiednie leczenie, by mogła się dalej rozwijać. Niestety wszystkie koszty związane z zakupieniem leków, zajęciami z fizjoterapeutą oraz konsultacjami z neurologopedą, znacznie przewyższają moje możliwości finansowe. Dlatego jestem tu i proszę Was o pomoc! Każde wsparcie będzie dla mnie dużym odciążeniem!  Z całego serca już teraz dziękuję. Iga, mama Jagódki Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

51 297,00 zł ( 96,43% )
Brakuje: 1 895,00 zł
Agnieszka Bartos
Pilne!
Agnieszka Bartos , 45 lat

PILNE🚨Czas to nasz największy wróg! Tylko kilka dni, by stanąć do równej walki z rakiem!

Nowotwór piersi – taka diagnoza rujnuje życie każdej kobiety. Żadna z nas nie chce jej usłyszeć i żadna z nas nie jest w stanie się na nią przygotować. Choroba wkrada się po cichu i w jednej chwili brutalnie przekreśla dosłownie wszystko...  Mój dramat zaczął się w październiku. Podczas rutynowej samokontroli wyczułam niewielkie zgrubienie na piersi... Później wszystko działo się tak szybko! Szpital, strach, przerażenie i diagnoza, która brzmiała jak wyrok – rak piersi, III stopnia złośliwości, nieoperacyjny.  Przez długi czas nie mogłam w to uwierzyć. Przecież jeszcze kilka dni temu wszystko było dobrze. Wraz z mężem niedawno przywitaliśmy na świecie naszego upragnionego wnuczka. Uśmiech nie nie schodził nam z twarzy, a nagle, w mgnieniu oka znaleźliśmy się w środku onkologicznego koszmaru. Byłam przerażona i zdezorientowana, jednak wiedziałem, że nie mogę się poddać. Mam dla kogo żyć! Po kilku dniach, gdy minął pierwszy szok, dzięki wsparciu rodziny i bliskich - zaczęłam działać. Obecnie przebywam w Instytucie Matki i Dziecka w Łodzi, gdzie czekam na podanie pierwszej dawki chemii. Pierwszej z wielu... Mamy ogromną nadzieję, że zakwalifikuję się do immunoterapii drugim lekiem, jednak lek ten jest bardzo kosztowny, bo nierefundowany. Tylko on jest w stanie wzmocnić odporność mojego organizmu, złagodzić objawy długotrwałej chemii, a co najważniejsze podwoić szanse na wyzdrowienie!  Niestety, wczoraj lekarze przekazali nam informację, że muszę przyjąć lek jak najszybciej – najlepiej jeszcze w tym tygodniu! Co gorsze, instytut może podać lek dopiero po otrzymaniu niezbędnych środków!  Dlatego nie mamy czasu do stracenia! Rozpoczynamy dramatyczny wyścig z czasem! Niestety, bez Waszej pomocy nie uda się go wygrać. Błagam Was o pomoc i wsparcie. Jesteście moją największą nadzieją! Nadzieją na pokonanie nowotworu i długie, szczęśliwe życie... Proszę,  nie odwracajcie wzroku! Walczcie ze mną! Agnieszka  Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

256 061,00 zł ( 96,27% )
Brakuje: 9 897,00 zł
Marcin Kaszkowiak
Marcin Kaszkowiak , 41 lat

Walczę o wzrok, walczę o normalne życie... Proszę, pomóż!

Nigdy nie sądziłem, że całe życie może zmienić się tak szybko. Żyłem, spełniałem swoje marzenia, realizowałem plany i nie byłem świadomy, że w moim organizmie po cichu zadamawia się niewidzialny wróg, który lada moment będzie usiłował zabrać mi to, co najcenniejsze – zdrowie i samodzielność...  Mam na imię Marcin. Na 40. urodziny otrzymałem od losu prezent, którego nikt nie chciałby dostać - straszliwą diagnozę, cukrzycę typu I. Trafiłem wtedy do szpitala, gdzie przebywałem 11 dni. Moje wyniki były zatrważające, a stan został określony jako zagrażający życiu...  W wyniku choroby, wykryto u mnie polineuropatię cukrzycową. Jesienią ubiegłego roku przez niedokrwienie nerwów zacząłem stopniowo tracić wzrok. Obecnie mam już znacznie obniżoną ostrość widzenia – nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Z trudnością poznaje twarze, nie czytam, nie jeżdżę autem, nie pracuję na etacie, nie korzystam z wyświetlaczy LCD.... Problemy z widzeniem z każdym dniem się pogłębiają.  Niestety, w Polsce nie ma już dla mnie ratunku. Według opinii lekarzy utrata ostrości widzenia jest nieodwracalna... Wiem jednak, że nie mogę się poddać. Szukając pomocy dalej, trafiłem na specjalistyczną klinikę w Tajlandii, specjalizującą się leczeniem komórkami macierzystymi. Terapia ta została mi polecona przez znajomego, któremu w ten sposób skutecznie odbudowano nerwy wzrokowe. Powróciła  więc nadzieja...  Niestety, koszt takiego leczenie jest całkowicie poza moim zasięgiem... Wraz z utratą wzroku straciłem również możliwość wykonywania pracy w pełnym wymiarze. Aktualnie utrzymuje się z zasiłków i sporadycznie prowadzonych korepetycji z języka angielskiego... To zdecydowanie za mało. Dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak prosić ludzi dobrej woli o wsparcie. Leczenie to moja jedyna szansa, abym mógł odzyskać wzrok i wrócić do normalnego i szczęśliwego życia. Proszę, pomóż!  Marcin

135 267,00 zł ( 96,03% )
Brakuje: 5 585,00 zł
Jakub Kolek
Pilne!
Jakub Kolek , 8 lat

Cierpienie po sepsie się nie kończy... Na pomoc Kubusiowi❗️Operacja 14 kwietnia!

Mój synek miał 18 miesięcy, kiedy zachorował na sepsę! Ledwo uszedł z życiem w starciu z tą okrutną chorobą… Jego stan pogarszał się z sekundy na sekundę. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie… Szalałam z rozpaczy i strachu, że mogę stracić mojego synka! Choć Kubuś jest dziś ze mną, SEPSA pozostawiła trwałe i widoczne blizny na jego małym ciele… Od lat walczymy z dramatycznymi skutkami choroby. Dziś przed synkiem kolejna, bardzo droga operacja, dlatego z całego serca proszę o pomoc… W wyniku zniszczeń spowodowanych przez sepsę lekarze musieli amputować paluszki w obu nóżkach i częściowo w ręce. Ciało Kubusia pokrywają niezliczone blizny po chorobie… Tych blizn, fizycznych i emocjonalnych, nie pozbędzie się nigdy. Dziś walczymy o to, by był jak najbardziej sprawny!  Dziś mój synek ma tylko 8 lat, a wycierpiał tak wiele… Zbyt wiele na jednego człowieka, a co dopiero na tak małe dziecko! Jego życie to w dużej mierze ból – pęka mi serce, gdy przypominam sobie, ile przeszedł. I gdy uświadamiam sobie, jak wiele przed nim… Synek przeszedł już 2 operacje, ale czeka nas kolejna. Kuba ma uszkodzone płytki wzrostu zarówno w rączkach, jak i w nóżkach. Operacja, na którą teraz zbieramy, dotyczy jednoczesnej korekcji wszystkich kończyn. Dostaliśmy już kosztorys i znów musimy prosić o wsparcie, bo kwota nas przerasta… Gdyby nie dr. Paley, mój synek nie miałby szansy na normalne życie. To właśnie on rozpoczął leczenie mojego synka i dzięki niemu Kubuś ma szansę na sprawność! To jednak droga, której nie mamy szans przejść sami. Jako mama nie tracę jednak nadziei i wierzę, że uda się Kubusiowi odzyskać sprawność i co najważniejsze, ocalić go przed zagrożeniem, jakim jest zakażenie szpiku kostnego… To wciąż jest realne.  Chciałabym, aby mój synek miał szanse na normalne życie, które zabrała mu sepsa… Dlatego kolejne operacje, dlatego to wszystko… Nie poddam się, nigdy. W dniu, w którym trzymałam na rękach moje umierające dziecko, przysięgłam mu, że nie oddam go śmierci i zrobię wszystko, żeby żył. Normalnie żył… Mój synek jest moim szczęściem i zrobię wszystko, aby w przyszłości był sprawny i samodzielny. O niczym innym nie marzę. Dziś mogę prosić o pomoc, bym mogła uchronić moje dziecko przed cierpieniem… Czy dasz Kubusiowi szansę? Bardzo proszę, nie przechodź obojętnie… Mama ➡️ Losy Kubusia możesz śledzić także tutaj: fanpage Kubuś cud życia ➡️ Licytacje dla Kubusia ➡️ Licytacje UK dla Kubusia

32 998,00 zł ( 96,01% )
Brakuje: 1 371,00 zł
Vasilisa Shchipakova
Pilne!
Vasilisa Shchipakova , 11 miesięcy

❗️Śmierć zabiera nam córeczkę, a w naszym kraju wybuchła wojna - potrzebna PILNA pomoc!

Śmierć dziecka - dobrze wiemy, czym jest. Straciliśmy dwoje, zanim zdążyliśmy je wziąć na ręce i przytulić... Gdy po latach starań zobaczyliśmy dwie kreski na teście ciążowym, byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Do czasu... Nasza córeczka jest śmiertelnie chora. Bez pilnej operacji umrze... Mamy czas do lutego, by uratować jej życie. W ciągu tygodnia musimy zapłacić klinice 50 tysięcy euro! Błagamy o ratunek! Dziesięć lat marzyliśmy o dziecku. Staraniom o jego pojawienie się na świecie poświęciliśmy wszystko... W nic tak bardzo nie wierzyliśmy, jak w to, że w końcu uda nam się zostać rodzicami. Pierwszą ciążę straciliśmy. Dwie kreski na teście, wybuch szczęścia, a potem poronienie w siódmym tygodniu ciąży... Morze wylanych łez. Lekarze rozłożyli ręce, mówili, że jesteśmy zdrowi, ale tak się czasami zdarza.  Druga ciąża. Niestety okazało się, że pozamaciczna. Druga strata.... Ciężkie doświadczenie, trudne, przerażające, wyniszczające psychicznie. Depresja. Postanowiliśmy jednak nie poddawać się, walczyć. Wierzyłam, że kiedyś się uda, że wezmę na ręce swoje dziecko, że zostanę matką. Pod koniec sierpnia tego roku obudziłam się i poczułam, że coś się zmieniło. Intuicja...? Nie umiem tego wytłumaczyć. Po kilku dniach wykonałam test, który okazał się pozytywny. Jestem w ciąży! Po raz kolejny poczuliśmy ogromną radość, ale i też strach, w obawie, czy tym razem się uda...  Bałam się, że nie przeżyję kolejnej straty... Euforia, że już niedługo wezmę na ręce swoje maleństwo, zawróciła mi w głowie. Dbałam o siebie ze wszystkich sił... Regularnie robiłam wszystkie potrzebne badania, odwiedzałam lekarzy, dużo spacerowałam i wyobrażałam sobie moment, w którym pierwszy raz przytulę moją kruszynkę. Nie potrafię opisać, co czułam, gdy po raz pierwszy w życiu usłyszałam na USG serce dziecka... Gdy usłyszałam „Gratuluję, będziesz mieć zdrową dziewczynkę ”. Codziennie rozmawiałam z moją córeczką...  Mówiłam jej, jaki kolor będzie mieć jej pokój, jak będziemy spędzać wakacje u babci, że będziemy mieć psa... 21 grudnia brutalnie skończyła się moja bajka... Szłam na kolejne badanie USG... Pamiętam, że mój mąż ubierał choinkę, że czekały pod nią nowe zabawki, które kupiliśmy maleństwu... Wychodziłam z uśmiechem na ustach, wyobrażając sobie, że kolejne Święta spędzimy już we trójkę. Wracałam zrozpaczona, ze złamanym sercem... USG. Gabinet. Długa cisza... A potem słowa lekarza. Powiedział, że nie może zrozumieć, dlaczego nie widzi prawej strony przepony i że widzi jakiś dziwny cień w miejscu prawego płuca... Dostałam skierowanie na szczegółowe badania. Mąż towarzyszył mi tym razem, podczas badania USG oboje płakaliśmy i nie mogliśmy przestać... Nasza córeczka ma jedną z najcięższych wad, rozpoznawanych w ciąży - prawostronną przepuklinę przeponową... To bardzo rzadka wada, która powoduje, że narządy znajdujące się w jamie brzusznej przesuwają się do klatki piersiowej, powodując zakłócenia w pracy płuc i serca... Wasilisę uratuje tylko operacja. Jeśli nie pomożemy jej teraz, po narodzinach czeka ją śmierć!   Wśród dzieci, cierpiących na to schorzenie, tylko 15% przypadków ma odmianę prawostronną... Na Ukrainie, gdzie mieszkamy, nie ma ani jednej specjalistycznej kliniki, która pomaga takim dzieciom... Nie ma specjalistów ani sprzętu. Tutaj nasza córka umrze w ciągu kilku minut po porodzie. Lekarze rozłożyli ręce... Dostałam skierowanie na sztuczne przerwanie ciąży. Jak jednak mogę to zrobić? Moja córeczka rośnie pod moim sercem, czuję jej ruchy - lubi, gdy jem coś słodkiego, gdy gram na pianinie, gdy śpiewam... Każdy ruch uświadamia mi, że ona żyje! Jej życie można uratować, ale poza granicami naszego kraju... Skontaktowaliśmy się ze szpitalem Sant João de Déu w Barcelonie, z doktorem Eduardem Gratakosem, który jest czołowym specjalistą chirurgii płodowej. Był jednym z pierwszych, którzy wykonali takie operacje na świecie... Powiedział, że może i wie, jak nam pomóc, że już przeprowadzał takie operacje i dzieci przeżyły, że postara się zrobić wszystko, co w jego mocy, aby uratować naszą córeczkę. Koszt operacji to jednak 171 tysięcy euro! Na początku lutego muszę znaleźć się w szpitalu. Najpóźniej pod koniec miesiąca, kiedy będę w 28. tygodniu ciąży, lekarze muszą przeprowadzić operację... Wprowadzą specjalny balon, dzięki któremu płuca rosną i wypychają z klatki piersiowej nadmiar narządów, co po urodzeniu pozwoli na pracę płuc dziecka. Nasza córeczka może żyć! Sami nigdy nie uzbieramy tych pieniędzy... Jesteśmy zwykłym małżeństwem, które tylko chce, by ich upragnione dziecko żyło. Jestem w 22. tygodniu ciąży, operacja musi się odbyć maksymalnie za 6 tygodni. Wiemy, że naszej dziewczynce można pomóc i nigdy sobie nie wybaczymy, że tego nie zrobiliśmy. Bardzo się boimy, ale mamy nadzieję i wierzymy, że nam się uda! Prosić to za mało - błagamy! Uratuj życie naszego dziecka...

824 200,00 zł ( 95,41% )
Brakuje: 39 620,00 zł
Dawid Możuch
Dawid Możuch , 32 lata

Przeżył wypadek z pociągiem, teraz walczy o sprawność! Samotny ojciec potrzebuje wsparcia!

Mam na imię Dawid, mam 32 lata. W październiku tego roku przeżyłem wypadek kolejowy, który omal nie pozbawił mnie życia... Zajrzałem śmierci głęboko w oczy, jednak postanowiłem się jej nie poddać!  Wszystko wydarzyło się 27.10.2022 roku. Zaledwie sekunda i chwila nieuwagi doprowadziły do tragedii... Pociąg uciął mi prawą nogę, a lewa została zmiażdżona. To cud i wielkie szczęście, że wypadek tak się skończył...  Obecnie, od tych dramatycznych chwil dzieli mnie kilka tygodni. I choć pierwszy szok minął, wciąż pozostaje pytanie „Co dalej?”. Poddanie się nie wchodzi w grę – przecież mam dla kogo żyć. Mam dwójkę wspaniałych dzieci, które wychowuję sam. Nikola - 9 lat i Bartek - 13 lat. Oni tak bardzo potrzebują taty...  To zwłaszcza dla nich muszę walczyć!  Walka o samodzielność okupiona będzie ogromną pracą, bólem i wielkim wysiłkiem. Jednak mam w sobie dużo siły i determinacji. Wierzę, że po wypadku moje życie zaczyna się na nowo... Że dostałem od losu szansę, której nie mogę zmarnować. Obecnie nadal przebywam w szpitalu. I choć wiem, że przede mną długa i kosztowna droga leczenia i rehabilitacji – chcę zrobić wszystko, aby wrócić do pracy i móc w pełni opiekować się moimi dziećmi.  Wielką szansą jest dla mnie specjalistyczna proteza, która dzięki nowoczesnym rozwiązaniom technicznym będzie w stanie zastąpić mi nogę.  Niestety, zarówno koszt protezy, jak i dalszego leczenia oraz rehabilitacji jest ogromny i znacznie przekracza moje możliwości finansowe. Dlatego nie pozostaje mi więc nic innego, jak błagać ludzi dobrego serca o pomoc! Jesteście moją ostatnią deską ratunku...  Dawid ➡️ Licytacje dla Dawida z Tczewa! Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

121 795,00 zł ( 95,4% )
Brakuje: 5 865,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki