Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Dobkowski
Michał Dobkowski , 32 lata

Brutalnie pobity Michał walczy o powrót do zdrowia - potrzebuje Twojego wsparcia!

7 sierpnia doszło do tragedii, która wstrząsnęła życiem całej naszej rodziny... Michał, nasz syn i brat, został napadnięty i brutalnie pobity w centrum miasta, na wrocławskim Rynku, gdy wracał spokojnie do domu. Wszystko działo się na oczach świadków. Michał nic nie zrobił, nikogo nie sprowokował do aktu przemocy, został zaatakowany bez powodu. Sprawców tego bestialskiego czynu do tej pory nie udało się zidentyfikować. Niestety, krzywda, jaką wyrządzili mu oprawcy, jest ogromna... W wyniku ataku Michał doznał poważnego urazu głowy. Uderzenie złamało mu nos, szczękę, doznał urazu mózgu... W trybie pilnym musiał przejść operację. Tylko to uratowało mu życie. Gdyby nie błyskawiczna interwencja lekarzy, Michała nie byłoby już z nami. Przez ponad 6 tygodni przebywał na szpitalnym oddziale intensywnej terapii, przez pierwsze 3 tygodnie pozostawał w stanie śpiączki... Umieraliśmy ze strachu o jego życie. Prognozy były bardzo kiepskie. Michał jest jednak wojownikiem, obudził się i w sposób ograniczony zaczął komunikować się z nami... Niestety, w jednej chwili z młodego, pełnego życia, humoru i miłości do bliskich mężczyzny Michał stał się osobą zależną od innych, potrzebującą całodobowej opieki… Z towarzyskiego, uwielbiającego filmy i podróże człowieka, bardzo aktywnego fizycznie i silnego, mającego przed sobą piękną przyszłość, stał się kimś, kto bez pomocy i wsparcia sobie nie poradzi... Nie mogliśmy uwierzyć w to, co się stało... Wciąż ciężko pogodzić się z tym, że ktoś tak brutalnie i bez powodu mu wszystko odebrał. Było wiele rozpaczy, wiele łez... Nie możemy jednak zmienić przyszłości, musimy walczyć o przyszłość... O to, by Michał odzyskał swoje dawne życie. Michał kilka dni temu został skierowany do ośrodka rehabilitacyjnego. To dla niego jedyna szansa... Koszt intensywnego turnusu rehabilitacyjnego, obejmującego m.in. przywrócenie funkcji ruchowych, jest  naprawdę ogromny. Nie wiadomo, jak długo potrwa hospitalizacja i powrót do zdrowia... Będzie to prawdopodobnie wymagać wielu miesięcy pracy, a także ogromnego wysiłku fizycznego i psychicznego ze strony Michała. To jednak od zawsze silny i zdeterminowany człowiek, dlatego wiemy, że warto mu pomóc. Sami nie podołamy opłaceniu kosztów rehabilitacji Michała. Są naprawdę gigantyczne... Nie poddamy się jednak nigdy w walce o jego powrót do zdrowia. Wierzymy, że wspólnie uda się tego dokonać! Bardzo serdecznie prosimy o wsparcie zbiórki, Michał ma dopiero 31 lat... Jeszcze całe życie przed nim. Liczy się każda złotówka.  Rodzina Michała

108 300,00 zł ( 92,24% )
Brakuje: 9 105,00 zł
Adam Sztangret
Adam Sztangret , 21 lat

Wypadek, który zmienił wszystko - ratujemy zdrowie Adama!

Dla wielu z nas 6 grudnia przywodzi na myśl świąteczny klimat, radosne chwile związane z otrzymywaniem i obdarowywaniem najbliższych drobiazgami. Jednak ten dzień już do końca życia zostanie zapisany w pamięci Adama i jego rodziny, jako chwile ogromnego bólu, smutku i strachu o życie. Nic nie zwiastowało, że może stać się tragedia… Adam, jak co dzień wracał samochodem z pracy. Jednak nie było mu dane dojechać do domu… W drodze powrotnej doszło do zderzenia z drugim pojazdem. Skutki tego wypadku okazały się dla Adama bardzo poważne. Przez wypadek komunikacyjny Adam stracił sprawność. Aktualnie przebywa na oddziale intensywnej terapii w jednym z wrocławskich szpitali. Wiemy jednak, że po wyjściu ze szpitala konieczna będzie intensywna rehabilitacja, która pomoże mu odzyskać sprawność. Na Adama czekamy wszyscy — rodzina, ukochana, przyjaciele… Jest to ogromna motywacja w walce o poprawę swojego zdrowia. Adaś to wesoły, uśmiechnięty i wartościowy młody człowiek — nie da się go nie lubić. Jest uczynny, zawsze chętny do pomocy każdemu. Konsekwentnie dąży do wyznaczonych celów, nie poddaje się mimo napotykanych przeszkód. Mamy nadzieję, że ta dobra energia wróci do niego ze zdwojoną siłą. Mamy pełną świadomość, iż Adaś po wyjściu ze szpitala będzie musiał poświęcić długie miesiące, aby wrócić do pełni sił. Sami jednak nie damy rady pokryć wszystkich kosztów z tym związanych, dlatego zwracamy się o pomoc. Prosimy o wsparcie w sfinansowaniu leczenia i rehabilitacji Adama. Przed nim jeszcze całe życie i plany, które pragnie zrealizować w przyszłości. Chciałby kontynuować swoje pasje, podróżować, poznawać nowe miejsca u boku ukochanej osoby. Dziękujemy Ci za każdy gest wsparcia. Rodzina

163 255,00 zł ( 92,23% )
Brakuje: 13 745,00 zł
Karol Mazur
Pilne!
Karol Mazur , 21 miesięcy

Ma zaledwie 7 miesięcy i walczy z nowotworem❗️POMÓŻ❗️

Siedzę przy łóżku, przyglądając się mojemu maleństwu, ściskam go za rękę i płaczę… Ból i rozpacz, jaka rozrywa matkę chorego dziecka, jest nie do opisania. Patrzę na spływające kropelki kolejnej chemii i zadaję sobie pytanie, kiedy to się skończy. Oddałabym wszystko, by zabrać choć trochę cierpienia z jego barków. Nasz Karolek ma zaledwie 7 miesięcy, a od kilku tygodni walczy z NOWOTWOREM, który dzień po dniu próbuje nam go odebrać. Wszystko zaczęło się dosyć niewinnie. Gdy Karolek miał 2,5 miesiąca, pojechaliśmy na kontrolne badanie USG bioderek. Zupełnie nie podejrzewałam, że opuszczę gabinet pełna obaw i pytań o zdrowie synka. Podczas badania lekarz zauważył niepokojące zmiany, które pilnie należało skonsultować ze specjalistami. Natychmiast skierowano nas do szpitala. Jeszcze tego samego dnia przyjęto nas na oddział. Na miejscu lekarze przeprowadzili szereg badań, pobrano krew i przeprowadzono tomograf, który potwierdził przypuszczenia pierwszego lekarza. Karol ma guza. Mój świat się zawalił… Tak właśnie rozpoczął się nasz koszmar. Koszmar, z którego do dzisiaj nie możemy się wybudzić. W trybie pilnym przetransportowano nas do Centrum Zdrowia Dziecka na oddział onkologiczny. Od razu wdrożyliśmy leczenie. Karol przyjmował sterydy. Wkrótce miał przejść także rezonans. Wiele konsultacji ze specjalistami, przeraźliwy lęk i strach, oczekiwanie na jakąkolwiek informację – tak właśnie zapamiętałam te dni. W końcu udało się poznać diagnozę. Niestety, nie taką chcieliśmy usłyszeć. Mieliśmy już pewność, że to nowotwór atakuje organizm Karolka. Jak później wykazała biopsja, to mięsak Ewinga.  Nasze serca rozpadły się na milion kawałków. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Nie było jednak czasu na rozpacz. Musieliśmy działać od razu, dla dobra Karolka. Obecnie synek jest już po 7. cyklach chemioterapii. Jego dzieciństwo to niekończąca się wędrówka pomiędzy jednym a drugim pobytem w szpitalu. Karolka czeka także operacja usunięcia guza. Kiedy to jednak nastąpi, jeszcze nie wiemy. Obecnie skupiamy się na pokonaniu nowotworu w zarodku i jego wycofanie się z kanału kręgowego.  Nie poddajemy się i walczymy dalej. Nie przestajemy wierzyć w to, że przyjdzie taki dzień, gdy raz na zawsze pokonamy raka. Wiemy jednak, że jesteśmy na samym początku tej drogi. Leczenie, dojazdy i konsultacje lekarskie oraz tak bardzo potrzebna rehabilitacja kosztuje wiele.  Nie jesteśmy w stanie samodzielnie pokryć wszystkich kosztów. Dlatego dziś prosimy Was o pomoc. Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie! Tylko tak będziemy w stanie zwyciężyć! Rodzice Karolka

78 495,00 zł ( 92,23% )
Brakuje: 6 612,00 zł
Michał Wójcik
Michał Wójcik , 4 latka

Każdy dzień Michała to walka o rozwój! Pomóż opłacić kosztowne leczenie!

U naszego synka we wczesnym dzieciństwie zdiagnozowano autyzm. Niestety, z czasem okazało się, że nie tylko on stoi za trudnościami w funkcjonowaniu Michała. Niedawno spadła na nas kolejna przerażająca diagnoza: zespół PANDAS.  Rozwój naszego synka znacznie różni się od jego rówieśników. Z powodu całościowych zaburzeń Michałek nie mówi i nie jest samodzielny. Gdy ktoś spotyka naszego synka, nie jest w stanie zauważyć żadnych problemów. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. W każdej codziennej czynności trzeba mu pomóc i dostosować się do jego schematów. Michał nie potrafi zakomunikować żadnej swojej potrzeby, kontrolować swoich emocji. Na każdą sytuację stresową reaguje agresją i autoagresją. Ciężko nam się z tym wszystkim pogodzić.  Choroba ta postępuje i objawy obsesyjno-kompulsywne coraz bardziej utrudniają efektywną rehabilitację oraz edukację syna. Michał po szczegółowej diagnostyce kwalifikuje się do leczenia wlewami immunoglobulin. Niestety, koszta comiesięcznej terapii oraz leków i suplementów, które zażywa Michał, mocno obciążyły nasz budżet. Średnio co pół roku musimy wykonywać drogie badania, by na bieżąco kontrolować stan syna.  Nie mamy możliwości na refundacje wlewów i jesteśmy zdani tylko na prywatne leczenie. Jest ono jednak bardzo kosztowne, a czas działa na niekorzyść powrotu syna do zdrowia.  Marzymy o odrobinie normalności, którą może dać nam leczenie immunoglobulinami. Koszt jednej dawki jest jednak zawrotny – wynosi około 30 tysięcy złotych! Aby móc walczyć o zdrowie synka, potrzebujemy aż 6 dawek leku, czyli około 180 tysięcy złotych. Pomimo faktu, że oboje jesteśmy aktywni zawodowo, nasze oszczędności i dochody pozwalają nam pokrywać jedynie dotychczasową diagnostykę i wizyty u specjalistów. Nie jesteśmy w stanie odłożyć tak ogromnej kwoty na immunoglobuliny… Im szybciej Michał przyjmie terapię immunoglobulinami, tym jego szanse na sprawną przyszłość wzrastają. Niestety, samodzielnie nie jesteśmy udźwignąć kosztów leczenia, dlatego prosimy Was o wsparcie. Prosimy, wyciągnijcie do Michałka pomocną dłoń! Rodzice

176 476,00 zł ( 92,15% )
Brakuje: 15 014,00 zł
Olga Stępień
4 dni do końca
Olga Stępień , 11 lat

Wznowa nowotworu u Olgi❗️

Dziękujemy za wsparcie poprzedniej zbiórki! To dzięki Wam miała zapewnioną najlepszą rehabilitację po operacji ręki! Niestety, we wrześniu dowiedzieliśmy się, że nastąpiła wznowa nowotworu! Ponownie prosimy o pomoc! Nasza historia Miesiąc przed 10. urodzinami, w listopadzie 2022, u Olgi zdiagnozowano guza kości ramiennej prawej. Dokładnie to nowotwór złośliwy kości – osteosarcoma wariant osteoblastyczny high-grade. Nasz świat runął, a wszystko inne przestało się liczyć w ciągu jednej minuty… Płacz, niedowierzanie, bezsilność, bezradność. Olga trafiła do szpitala w Szczecinie. Lekarze bardzo szybko zajęli się dokładnym diagnozowaniem. Olga przeszła wiele badań m.in. rezonans, tomografię, scyntygrafię kości, badanie PET. Została również wykonana biopsja na otwartej kości.  Zdecydowano się na wdrożenie chemii. Miała ona na celu zmniejszenie guza oraz ognisk przerzutowych. Wlewy były wielogodzinne i bardzo osłabiały córkę. Potem przyszedł czas na  operację wycięcia guza oraz wszczepienia endoprotezy. Zakończyła się ona sukcesem, a córka kontynuowała chemioterapię! Konieczna była też intensywna rehabilitacja ręki. W trakcie operacji okazało się, że trzeba usunąć część mięśni wraz z guzem. Mimo tego ręka jest coraz bardziej sprawna! We wrześniu myśleliśmy już, że wygraliśmy z tym strasznym przeciwnikiem! Olga biła w dzwon zwycięstwa! Jednak nasza radość nie trwała długo. Niestety w badaniach został wykryty guz w udzie… Badanie histopatologiczne potwierdziło osteosarcomę... Wznowa! Tego słowa boją się pacjenci i rodzice na onkologii… Od diagnozy w listopadzie 2022 roku do września 2023 roku przebiegliśmy maraton, jednak musimy biec dalej... Szukamy dla Olgi jak najlepszego leczenia. Przenosimy leczenie do Warszawy do Instytutu Matki i Dziecka. Niezależnie materiał z biopsji będzie wysłany do USA oraz Niemiec na badania molekularne w celu poszukania leku celowanego.  Serca nam pękają, że nasza córka musi wrócić na salę szpitalną, a nie do szkoły, do koleżanek... Leczenie Olgi będzie teraz generowało duże koszty oraz wymagało częstych dojazdów do Warszawy lub być może zamieszkania tam, w zależności od częstotliwości pobytów w szpitalu.  Nadal będzie też potrzebna rehabilitacja, zwłaszcza po kolejnej operacji... Musimy zrobić wszystko, aby nasza ukochana córka była zdrowa i mogła cieszyć się życiem. Tak jak powinna cieszyć się dziewczynka w jej wieku… Błagamy, pomóżcie nam! Rodzice

147 033,00 zł ( 92,14% )
Brakuje: 12 542,00 zł
Tereska Kajak
Tereska Kajak , 7 lat

Straszne ataki padaczki wykańczają Tereskę... Pomocy!

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie. To wiele dla mnie znaczy! Córeczka dalej bardzo Was potrzebuje, dlatego proszę o pomoc! Bądźcie z moją kochaną dziewczynką! Nasza historia Jestem mamą siedmioletniej Tereski, która od piątego miesiąca życia choruje na padaczkę lekooporną oraz ma opóźnienie psychoruchowe. Tereska otrzymała 10 punktów w skali Apgar. Była zdrowa i piękna – moja wymarzona córeczka. Wszystko szło dobrze, moja dziewczynka rozwijała się prawidłowo, była radosna, pogodna i silna.  Niestety wszystko się skończyło gdy miała 4,5 miesiąca. Wtedy wystąpił u niej pierwszy atak padaczki! Na początku nie wiedziałam, co się dzieje... W dniu pierwszego ataku wydarzyła się wielka tragedia, zmarł mój tata… Byłam przekonana, że dolegliwości u córki pojawiły się na tle nerwowym. Ataki zaczęły się od oczu. Gałki zatrzymywały się i szły w górę. Niestety później doszły też rączki i nóżki. Przez te wszystkie lata rodzaje ataków się zmieniały. Obecnie wyglądają tak, że na początku Tereska robi się sztywna, a następnie jej całe ciało podskakuje, a ona wydaje odgłosy bólu. Gdy się to dzieje, łamie mi się serce! Takie ataki potrafią występować przez 4 - 5 miesięcy po 20 razy dziennie! Następnie przez jakiś czas po 2 do 4 dziennie. Nikt nie potrafi wyjaśnić dlaczego...  Od początku jesteśmy pod stałą opieką neurologiczną. Obecnie korzystamy z pomocy neurologa w Poznaniu, który ma duże doświadczenie z padaczką lekooporną. Tereska miała kilkukrotnie już robione badanie EEG głowy oraz dwa rezonanse. Neurolog zaproponował również zrobienie badań genetycznych... Niestety okazało się, że u córki doszło do mutacji genu CDKL 5. Jest to pochodna Zespołu Retta. Córeczka pomimo swojego wieku nadal nie chodzi, nie siedzi, nie mówi, nie chwyta zabawek. Nie reaguje też na swoje imię. Wymaga całodobowej opieki.  Lekarze cały czas zalecają intensywną rehabilitację, aby jak najbardziej pomóc Teresce w jej rozwoju i polepszeniu samopoczucia. Jest rehabilitowana metodą Bobatha, ma masaże całego ciała, zajęcia z pedagogiem i logopedą. Uczęszcza też na zajęcia sensoryczne oraz jeździ na hipoterapię. Tereska niedawno zaczęła szkołę! To nauczanie indywidualne w domu, polegające na czytaniu jej przez nauczycieli bajek, śpiewaniu, malowaniu. Oprócz takiego rodzaju aktywizacji chciałabym też pojechać z córką na turnus rehabilitacyjny. Koszty walki o zdrowie i sprawność Tereski są naprawdę wysokie. Dlatego bardzo proszę o pomoc! Wierzę, że będziecie z moją kochaną córeczką!Weronika, mama ➡️ Licytacje na Facebooku

49 005,00 zł ( 92,12% )
Brakuje: 4 187,00 zł
Marcin Sobala
Pilne!
Marcin Sobala , 41 lat

Walka z systemem o lek i życie❗️Zrozpaczona matka błaga o pomoc!

Żeby żyć, Marcin musi brać lek, a ten nie jest refundowany! Stan mojego syna w ostatnich tygodniach bardzo się pogorszył... Stąd moja prośba z głębi serca – pomóżcie nam... U Marcina już zaczęły się problemy z pamięcią, mową, syn zamyka się we własnym świecie.  To znak, że choroba postępuje! Marcin powoli umiera… Jestem załamana, bo od pieniędzy, których nie mam, zależy życie mojej syna! Lek musi być podawany bez przerwy, bo w przeciwnym razie choroba natychmiast atakuje. A ja nie mam za co kupić kolejnych opakowań... W Polsce lek ratujący życie chorych na chorobę Niemanna-Picka typu C nie jest refundowany. Jego miesięczny koszt to 24 tysiące złotych... Od niedawna jest tańszy zamiennik, kosztujący ponad 8 tysięcy. To jednak kwota wciąż nie do zdobycia... Polska i Albania to jedyne kraje w Europie, w których rodzice muszą tak heroicznie walczyć o dzieci chore na Niemanna Picka, bo tylko w tych dwóch miejscach potrzebny lek nie jest refundowany! Nie mamy pieniędzy, by kupić  lek, który da mojemu synowi więcej czasu… Każda złotówka to kolejna minuta życia Marcina, dlatego błagamy o ten czas! Nasza historia:Co czuje matka, której zdrowe do tej pory dziecko zaczyna z dnia na dzień umierać? Co pojawia się w jej głowie i sercu, gdy słyszy diagnozę, która jest jak wyrok? Jak ma zachować się matka, której odbierają nadzieję we własnym kraju, a życie dziecka wyceniają na horrendalne sumy? Nie powstały słowa, które mogłyby to opisać. Marcin zachorował jako nastolatek. Dziś, choć już dorosły, nadal jest moim synem. Paradoksalnie teraz jeszcze bliżej mu do małego dziecka… Z całego serca proszę, pomóż mi ratować jego życie! Jest lek, który pomaga, który zatrzymuje chorobę! Lek, na którym pracowali tak długo, by ratować ludzi właśnie z tą chorobą! W większości krajów jest refundowany. Gdy pojawił się w Polsce, w naszych sercach, sercach rodziców śmiertelnie chorych dzieci, pojawiła się nadzieja! Jednak zaraz została brutalnie odebrana… Jeśli chcemy ratować własne dzieci, za leczenie musimy zapłacić sami. NFZ umywa ręce… Nasza historia, historia choroby Marcina, to opowieść pełna strachu, bólu, ale też nadziei. To historia walki z bezdusznym polskim systemem, który najchętniej by się pozbył takich dzieci. Dzieci z rzadkimi chorobami… Choroba Niemanna-Picka jest jak dziecięcy Alzheimer. Odbiera po kolei wszystkie umiejętności, pamięć, aż w końcu zabiera oddech... Chorych czeka przeraźliwa śmierć… Wszystko zaczęło się, gdy Marcin, wcześniej okaz zdrowia, uczeń 7 klasy podstawówki, nagle zaczął mieć problemy z pamięcią. Zamiast w piłkę, kopał obok niej. Przewracał się, jeżdżąc na rowerze. Wtedy jednak człowiek nawet nie pomyślał, z jak poważną chorobą przyjdzie się mu zmierzyć… Już wtedy zaczęła wyniszczać wzrok. Z czasem miało być coraz gorzej… Wtedy zaczęło się nasze drugie życie - jeżdżenie od specjalisty do specjalisty. Na diagnozę czekaliśmy 5 długich lat… Wcześniej każdy lekarz mówił coś innego. Gdy wypisywał swoje rozpoznanie, zawsze obok stawiał znaki zapytania. Tak wiele niewiadomych, brak skutecznego leczenia, a choroba się rozwijała  w zastraszającym tempie. Syn miał coraz częstsze napady padaczki. Miał problemy z chodzeniem i połykaniem. Do tego zaczął niewyraźnie mówić... Szukałam ratunku wszędzie, wysyłałam dokumenty do najlepszych europejskich klinik. W końcu stał się cud!  Rok po rozpoznaniu choroby Marcin zaczął przyjmować lek, który spowalnia jej objawy. Było to możliwe, bo Marcin został włączony do niemieckiego programu lekowego! Lekarz zgodził się za darmo prowadzić Marcina. Poprawa była ogromna. Syn lepiej chodził, a ataki padaczki ustąpiły. Powróciła nadzieja. Nasze szczęście trwało tylko 3 lata. Potem zapadła decyzja, że lek został wprowadzony do obrotu w Polsce. W tym momencie Marcin automatycznie wypadł z programu leczenia w Niemczech. W naszym kraju lek nie został objęty systemem refundacji, a miesięczny koszt jej podania określono na 24 tys. zł. Początkowo polskie Ministerstwo Zdrowia ogłosiło powstanie programu lekowego na chorobę Niemanna-Picka, jednak nic w tym zakresie się nie zmieniło! U Marcina choroba postępuje. To, co uzyskaliśmy w Niemczech, straciliśmy… Tam były takie badania dokładne co pół roku! W Polsce, jeśli któremuś z rodziców udaje się kupić lek, podaje go sam, na wyczucie. Lekarze odmawiają nam badań… Cały czas walczę, tak jak inni rodzice dzieci chorych na chorobę Niemanna-Picka. Cały czas jednak odbijamy się od ściany… NFZ odmówił nawet refundacji leczenia Marcina w Niemczech. Ciosy spadają ze wszystkich stron, a znikąd pomocy… Byliśmy z synem na komisji ZUS-u. Lekarz powiedział, że Marcin jest zdrowy, żadne świadczenia nie przysługują! Nie mogłam uwierzyć, cudowne ozdrowienie… A syn nawet kubka nie jest w stanie sobie przenieść… Z badaniami, z diagnozą wyroku śmierci, a “specjaliści powiedzą”, że zdrowy, żeby tylko pieniędzy nie dać… W Polsce uznają też, że lek to właściwie placebo. Lek ratujący życie to według nich placebo! To po co wprowadzili go do obrotu? Dlaczego w 44 krajach w Europie leczą nim pacjentów? Tylko polscy pacjenci są na niego oporni? A przecież u Marcina były znakomite rezultaty po leczeniu! Udokumentowane i widoczne gołym okiem! Skąd brać siłę w takich chwilach? Chyba właśnie z tego, że jest się matką chorego dziecka. Poza mną nie ma nikogo, kto będzie walczył o Marcina... Takim dzieciom, ludziom jak Marcin odbiera się nadzieję, pozbawia praw społecznych. Chorych jest garstka, dlatego nikt się nami nie przejmuje. Wydaje mi się, że program leczenia po to nie jest wdrażany, by zamknąć nam drogę do leczenia za granicą. Skazuje się nasze dzieci na śmierć… A skutki tej choroby, która nie jest powstrzymywana lekiem, są przerażające. Widzę je na własne oczy, choć Marcin jest jeszcze w dosyć dobrym stanie. To, że dożył 35 lat bez ciągłości leczenia, już jest cudem… Choroba Niemanna-Picka zabiera wzrok, słuch, po kolei wyłącza wszystkie procesy życiowe: połykanie, oddychanie. Człowiek ląduje pod respiratorem i egzystuje tak w bólu do powolnej śmierci... Oczywiście, że nie zawsze jestem taka silna, ale wyryczę się w nocy, w poduszkę uwolnię ból, który tłamsi od środka. Żeby tylko syn nie widział. Musi widzieć mnie silną… Nie mamy żadnych badań, ale wiem, że muszę kochać szybko. Nigdy nie wiem, kiedy nastąpi najgorsze… Proszę, pomóż Marcinowi. Ja się nie poddam, ale sama nie kupię leku. Będę walczyć o refundacje, będę w sama biła się z systemem, obiecuję. Proszę Cię tylko, bym mogła leczyć syna, by miał szansę żyć...****Obejrzyj koniecznie:KLIK  

97 277,00 zł ( 91,8% )
Brakuje: 8 681,00 zł
Marta Sprengel
Marta Sprengel , 35 lat

Po ciężkiej operacji walczy o powrót do zdrowia! Na pomoc Marcie!

Mam na imię Marta, mam 33 lata. Moje życie to koszmar... Ostatkami nadziei, bardzo Was proszę o pomoc! Jestem dorosłym wcześniakiem. Cierpię na wadę genetyczną. Medyczna nazwa to hipoplazja żuchwy i szczęki. Jest to wada szkieletu czaszkowo-twarzowego, objawia się widocznym niedoborem szczęki. Wada, która poważnie utrudnia mi życie i funkcjonowanie. Dodatkowo stwierdzono u mnie artropatie obu stawów skroniowo-żuchwowych, obciążonych przez wadę. Objawia się utratą funkcjonalności stawów i w dłuższej perspektywie może być przyczyną trwałego kalectwa i bezdechu sennego!  Mój stan pogarsza się każdego dnia... Od dziecka nosiłam aparaty. Ostatni, który zdjęłam 3 lata temu, miał polepszyć mój wygląd, ale pogorszył jeszcze bardziej mój stan zdrowia! Moja codzienność to: - nieustanny ból żuchwy i szczęki - zwalające z nóg migreny, piski w uszach - trudności w jedzeniu, życiu, mówieniu - okropne bóle szyjne, bóle pleców, drętwienie rąk i ramion (od stałej postawy głowy do przodu)  - obturacyjny bezdech senny, niedotlenienie przez niedrożność dróg oddechowych, problemy z sercem - dusze się własnym językiem (mało miejsca w jamie ustnej, blokowane drogi oddechowe przez język). Najskuteczniejszą metodą leczenia takiej wady jest zespołowe postępowanie ortodontyczno-chirurgiczne. Po przygotowaniu ortodontycznym aparatem stałym (wyrównaniu ustawienia zębów) wykonuje się wewnątrzustnie zabieg przecięcia kości żuchwy i ustawia się ją w wysunięciu tak, aby zęby górnej i dolnej szczęki składały się w prawidłowych warunkach zgryzowych. Zbierałam samodzielnie środki na operację, jednak po aktualizacji kosztorysu kwota wzrosła o ponad 100%, co przekracza całkowicie moje możliwości finansowe, a bardzo liczy się czas! Jestem załamana. Moje zdrowie psychiczne jest zrujnowane (tak wiele już nasłuchałam się okrutnych komentarzy dotyczących mojego wyglądu)... Wierzę jednak, że dobrzy ludzie istnieją. Dlatego błagam Was o pomoc, liczy się każda nawet najmniejsza wpłata! Z ogromną wdzięcznością przyjmę każdą złotówkę! Marta   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

97 513,00 zł ( 91,66% )
Brakuje: 8 870,00 zł
Mariusz Kocielnik
Mariusz Kocielnik , 38 lat

Udar podczas dziecięcych urodzin – walczymy o sprawność Mariusza❗️

W naszej rodzinie ciągle powtarzaliśmy: „kto jak kto, ale Mariusz zawsze spada na cztery łapy”. Co sobie zamierzył, to osiągnął. Był jak MacGyver – umiał dosłownie wszystko. Skąd czas przeszły? Bo Mariusza, jakiego wszyscy znamy i kochamy, obecnie z nami nie ma… Chcemy zrobić wszystko, aby do nas wrócił. Mariusz, a dla wszystkich, którzy go znają, Mario, ma 37 lat. Jest wspaniałym ojcem 5-letniego Piotrusia i 8-letniego Kacpra. Jest wspaniałym mężem, bratem, synem i przyjacielem. Pracowitym, kreatywnym, mądrym, lojalnym człowiekiem.  13 maja nasze spokojne, szczęśliwe życie runęło. Mariusz pojechał z najmłodszym synkiem na urodziny. Tam zemdlał i dostał przejściowego udaru niedokrwiennego, a zaraz drugiego, bardzo rozległego. Okazało się, że udar jest spowodowany dużym rozwarstwieniem tętnicy szyjnej! Skąd coś takiego?! Zawsze dbał o zdrowie, nie leczył się przewlekle… Lekarze pytali, czy miał jakiś uraz? Nic, o czym byśmy wiedzieli! Pojawiły się rozległe komplikacje. Lekarze robili wszystko, co mogli, jednak szczęście jakby Mariusza opuściło… Nie udało się usunąć skrzepu ani farmakologicznie, ani chirurgicznie – istniało zbyt duże ryzyko, że rozwarstwiona tętnica pęknie. Niestety, narastający obrzęk mózgu zagrażał jego życiu, dlatego przeszedł operację ściągnięcia płata czaszki i pozostawał w śpiączce farmakologicznej, z której mimo odstawienia leków nie wybudził się do tej pory… Mariusz cały czas pozostaje w stanie zagrożenia życia. Wiemy, że szkody, które wyrządziło niedokrwienie mózgu, są bardzo rozległe, ale walczymy o lepsze jutro. Dostaliśmy zgodę na to, by przenieść Mariusza do prywatnego ośrodka wyspecjalizowanego w rehabilitacji neurologicznej. Koszt 4 tygodni pobytu w tym ośrodku to aż 26 tysięcy złotych, a my już teraz wiemy, że rehabilitacja będzie bardzo długa. Do tego dochodzi specjalistyczne żywienie i wiele innych wydatków. Jeśli chcesz z nami zawalczyć o Mariusza, będziemy wdzięczni za każdą złotówkę. Mariusz nigdy się nie poddawał i my też się nie poddajemy! Walczymy o niego każdego dnia. Codziennie jesteśmy u niego całą rodziną. Czekają na niego dzieci, żona, rodzeństwo, rodzice, przyjaciele, jego biurko w pracy, jego plany budowlane. Czeka na niego prezent z okazji 10. rocznicy ślubu, którego nie zdążył otrzymać. To po prostu nie może skończyć się inaczej niż odzyskaniem przez niego świadomości. Jesteśmy zdruzgotani, ale cały czas mamy nadzieję, że jeszcze coś można dla Mariusza zrobić. Rodzina

185 209,00 zł ( 91,62% )
Brakuje: 16 919,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki