Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Katarzyna Ryszka
Pilne!
Katarzyna Ryszka , 32 lata

Dopóki nadzieja nie umrze... Ratujmy Kasię!

Wasza pomoc sprawiła, że odżyła nadzieja! Kasia wciąż walczy z guzem mózgu. Musi kontynuować terapię, by guz nadal pozostawał w uśpieniu! Tylko to daje nam czas, tak bezcenny. Dzięki immunoterapii Kasia nadal żyje i może tym życiem się cieszyć! Prosimy z całego serca - bądźcie z nami. Pomóżcie nam opłacić kolejne cykle leczenia - naszej jedynej szansy na wygrywanie kolejnych bitew ze złośliwym nowotworem! Nasza historia: Tak bardzo potrzebujemy nadziei... Guz mózgu, wyrok. Immunoterapia odroczyła jego wykonanie, ale musimy ją kontynuować. Na to brakuje środków…  Świat zatrzymał się dla nas 13 lipca 2018 roku. To właśnie wtedy usłyszeliśmy wyrok wydany nie tylko na Kasię, ale na całą naszą rodzinę. Guz mózgu. Bardzo duży, nieoperacyjny. Usłyszeliśmy, że nic nie da się już zrobić, zostało 5-6 miesięcy życia. Ale przecież to nie mogło się tak skończyć! Kasia miała wtedy tylko 26 lat! Zaczęło się od drżenia ręki. Wtedy Kasia, nasza delikatna, nieśmiała Kasia, poszła do lekarza rodzinnego. Ten stwierdził anemię, przepisał witaminy. Niestety, nie pomagały, a było tylko gorzej… W końcu starsza siostra Kasi ponownie zabrała ją do lekarza i wtedy wymusiły skierowanie do neurologa. A potem posypała się lawina… Tomografia komputerowa wykazała ogromny guz na mózgu z licznymi naciekami. Lekarze mogli zaproponować tylko chemię z zastrzeżeniem, że niewiele może pomóc. Zgodziliśmy się, nie można było czekać, a alternatywy nie było… Po chemii była tragedia. Straciliśmy naszą Kasię na długie miesiące, nie było z nią właściwie kontaktu, to dla niej czas wyjęty z życia. Skutkiem ubocznym chemii było ogromne łaknienie, Kasia non stop była głodna. W krótkim czasie przytyła 15 kilogramów… Gdy chemia przestała działać, wróciła świadomość i rozpacz, co się właściwie stało przez ostatnie miesiące… W desperacji przemierzyliśmy Europę wzdłuż i wszerz, szukając nadziei. Znaleźliśmy ją dopiero w Niemczech. Lekarze zaproponowali leczenie metodą immunoterapii. Między kwietniem a sierpniem 2019 Kasia poddała się pięciu seriom takiego leczenia. Po całej rodzinie pozbieraliśmy środki, zapożyczyliśmy się, gdzie się dało, by Kasia mogła przejść leczenie. Te przyniosło znakomite rezultaty! Całkowicie zniknęły nacieki, a guz został ustabilizowany. Dziś jest pod kontrolą, ale zagrożenie, że się rozrośnie, spędza nam sen z powiek. Dzięki Wam mogliśmy kontynuować terapię, a ostatnie badania są pozytywne - guz nadal jest trzymany w ryzach, a nawet zaczął się zmniejszać! Nie ma wątpliwości, że leczenie działa i musi być kontynuowane tak długo, jak długo będzie przynosiło dobre rezultaty! Niestety, na to nie mamy pieniędzy... Immunoterapia to nasza jedyna nadzieja. Po diagnozie Kasia dostała maksymalnie pół roku życia, a minęły już dwa lata. Poza drgającą ręką, szczęśliwie nie ma innych objawów. Kasia żyje, normalnie żyje i cieszy się każdym dniem. Dziś jednak paraliżuje nas wszystkich strach, co będzie jutro… Dlatego z całego serca wciąż prosimy o pomoc. Rodzina i przyjaciele

191 874,00 zł ( 91,52% )
Brakuje: 17 758,00 zł
Małgorzata Ostrowska
Pilne!
2 dni do końca
Małgorzata Ostrowska , 50 lat

Trwa walka ze złośliwym nowotworem❗️POMÓŻ❗️

Całe życie byłam aktywną osobą. Zawsze dbałam o swoje zdrowie. W momencie, gdy zobaczyłam zmianę w piersi, natychmiast zaczęłam działać. Długie miesiące, wiele badań i wizyt lekarskich doprowadziły mnie do diagnozy. Zapadł wyrok na moje życie – złośliwy nowotwór piersi. Rozpoczął się wycieńczający maraton. Kolejne badania, planowanie leczenia… W październiku 2023 rozpoczęłam chemioterapię i terapię celowaną.  Nie potrafię opisać słowami, jak człowiek się czuje po pierwszej chemii. Obecnie jestem już po 5 podaniach. Za każdym razem wyłącza mnie to z normalnego funkcjonowania na co najmniej 2 tygodnie. Nie jestem w stanie wówczas samodzielnie funkcjonować, w codziennych czynnościach muszę liczyć na wsparcie męża, syna i córki.  Ciężko zliczyć wszystkie skutki uboczne…  Moja skóra, jest w tragicznym stanie, wszędzie tworzą się rany z bąblami. Mój wzrok i stan oczu uległ radykalnemu pogorszeniu, co wymaga intensywnej terapii okulistycznej. Muszę jeść, żeby mieć siłę, ale jest to bardzo trudne. Nie czuję smaku, wszystko jest dla mnie słone. Często towarzyszą mi mdłości, które ustają jedynie, gdy zażywam leki.  Najgorszy jest jednak potworny ból, którego nie da się opisać słowami. Po chemii towarzyszy mi uczucie, jakby ktoś łamał mi kości. Żadne leki nie potrafią go uśmierzyć… Każdego dnia doświadczam skurczy palców, tracę czucie w rękach. Ta sytuacja wymaga pilnego leczenia neurologicznego. A wszystko co pilne, niestety kosztuje. Obecnie oprócz neurologa, pilnie potrzebuję opieki dermatologa, diabetologa, psychiatry… Wydatki wciąż rosną, a choroba na ten moment uniemożliwia mi powrót do pracy. Wciąż martwię się, co będzie dalej… Przede mną operacja, a po niej radioterapia i kolejne cykle chemii. Staram się być dobrej myśli i nie tracić nadziei. Nigdy nie prosiłam o pomoc, jest to dla mnie bardzo trudne... Każda wpłata będzie dla mnie nieocenionym wsparciem. Chcę wierzyć, że leczenie przyniesie rezultaty i uda mi się wyzdrowieć. Mam dla kogo żyć. Będę walczyć, żeby spędzić jeszcze wiele lat z moją rodziną, zobaczyć jak moje dzieci układają sobie życie… Proszę, nie odwracaj wzroku od mojego apelu... Małgorzata

41 729,00 zł ( 91,43% )
Brakuje: 3 910,00 zł
Gosia Dyrenko
Pilne!
Gosia Dyrenko , 4 latka

Gosia walczy z ciężką chorobą❗️Pomóż!

Okrutna choroba sprawiła, że Gosia umierała z głodu! Wciąż trwa walka o zdrowie dziewczynki - pomóż zapewnić jej leczenie!Gdy lekarze kazali mi się żegnać z córką i pogodzić z tym, że umrze, ja się nie poddałam. Dzięki setkom Darczyńców o wielkich sercach udało nam się wyjechać z kraju na leczenie do Barcelony! To w Hiszpanii uratowano życie mojej córeczce, w końcu postawiono właściwą diagnozę i rozpoczęto leczenie! Teraz Gosia nie przypomina tej wychudzonej dziewczynki sprzed pół roku - za jej życie będę Wam wdzięczna do końca moich dni! Jednak to nie koniec. Leczenie trwa, dlatego z całego serca proszę o pomoc.  Nasza historia: Gosieńka urodziła się 10 lipca 2019 r. Ciąża przebiegła bez powikłań, nie wykryto patologii rozwoju jelit, córeczka dobrze się rozwijała, nie cierpiała na kolki, zawsze dobrze spała, bawiła się i rozwijała. Do czasu… 10 stycznia 2020 roku wieczorem zaczęła wymiotować na zielono. Zaczęły się badania, leczenie zatruć - taką wtedy diagnozę postawili lekarze na Ukrainie. Zapadła decyzja o operacji, ale ta się nie powiodła. Potem była kolejna i jeszcze następna… W końcu Gosia dostała sepsę, pojawiły się wrzodu żołądka… Od błahego wydawało się zatrucia, zaczęła się seria koszmarnych zdarzeń, a potem walka o życie mojego dziecka. Leczenie trwało rok, jednak nie przynosiło żadnych rezultatów. Raz za razem lekarze przygotowywali mnie na najgorsze… Nie zliczę, ile razy miałam żegnać się z córeczką… Mimo całego dramatu nie poddałam się. Zaczęłam szukać pomocy za granicą. I udało się! Dzięki wielu osobom o wspaniałych sercach z Ukrainy i Polski udało się zebrać środki na badania i leczenie w szpitalu San Juan de Deu w Barcelonie w Hiszpanii. Od 21 stycznia 2021 jesteśmy tutaj. Wykonano wiele badań, testów, a także analiz genetycznych. Włączono żywienie dojelitowe i pozajelitowe, leki na perystaltykę jelit. Wymioty występowały okresowo przez kilka miesięcy, nadmiar gazów i kału usuwano przez stymulację sondą gazową. W rezultacie wykonano podwójną gastrostomię.  Po otrzymaniu wyników analizy genetycznej i biopsji jelita cienkiego, które potwierdziły wady genetyczne w budowie jelita, podjęto decyzję o wykonaniu zabiegu ileostomii w celu swobodnego usunięcia gazów i kału w celu uniknięcia zastoju, infekcji i zatrucia.  Diagnoz postawiona w Hiszpanii brzmi: przewlekła ideopatyczna pseudoobstrukcja początku noworodka – rzadka choroba genetyczna, której nie można wyleczyć, ale można ją skorygować za pomocą stomii, leków, żywienia. Ponieważ tacy pacjenci ja Gosia potrzebują wsparcia poprzez żywienie pozajelitowe, córeczka przeszła operację zainstalowania systemu długotrwałego żywienia dożylnego „portokat”.  Przez cały ten czas z Małgosia współpracował fizjoterapeuta – efekty można zobaczyć na zdjęciach! W zeszłym roku tylko marzyłam o tym, by córeczka była w takim stanie jak dziś. To cud, który udało się sprawić dzięki Waszej pomocy!  Kolejnym celem, do którego dążymy wraz z lekarzami, jest stopniowe minimalizowanie potrzeby wsparcia pozajelitowego. Proces jest powolny, ale wierzymy, że tak się stanie i Gosia będzie mogła aktywnie rosnąć, rozwijać się, spędzać czas z dziećmi na świeżym powietrzu, na placach zabaw. Że pójdzie do przedszkola, szkoły, a jej życie w końcu będzie wyglądało normalnie... Dążymy do pełnego, długiego i szczęśliwego życia Gosi. Dlatego tak ważne jest, aby córeczka została w Hiszpanii, aby kontynuować leczenie przez co najmniej kolejne sześć miesięcy! Niestety, środki się wyczerpały. Nie jesteśmy w stanie opłacić kolejnych tygodni leczenia. Jako mama z całego serca proszę o pomoc w zebraniu środków na kontynuację leczenia mojej Małgosi w Szpitalu San Juan de Deu w Barcelonie. To tu ocalili życie mojej córki, to tu dają jej szansę na normalną przyszłość!  Mama Małgosi Irena, mama   16.11.2021:Zmniejszamy kwotę zbiórki! Decyzją rodziny ŚP. Ewy Wasiliwy, niewykorzystania kwota na leczenie dziewczynki została w części przekazana na leczenie Gosi. ➡️ Licytacje dla Gosi ➡️ Licytacje dla Gosi UK➡️ Instagram Gosia Dyrenko

983 361,00 zł ( 91,25% )
Brakuje: 94 209,00 zł
Michał Nowakowski
1 dzień do końca
Michał Nowakowski , 15 lat

Ogrom chorób! Michałek cierpi i potrzebuje pomocy

Michał urodził się 7 listopada 2008 roku. Już przy porodzie stwierdzono u niego zespół wad wrodzonych: wodogłowie, dysmorfię twarzy – spłaszczona nasada nosowa, wąskie usta, nisko osadzone małżowiny uszne. Widoczne na pierwszy rzut oka choroby, nie są wszystkim, z czym się mierzymy. Kolejne przeszkody to hipoplazja, niedorozwój narządów wewnętrznych i nerek, wada serca  PFO, ASDII, DA, syndaktylia rąk i stóp, palcozrost, konskoszpotawość, niedoczynność tarczycy, nadciśnienie tętnicze, refluks żołądkowo-przełykowy, przepuklinę pachwinową, padaczkę objawową, wadę wzroku, która nie została do końca zdiagnozowana. Nasz syn w 2010 roku przeszedł operację przepukliny i narządów wewnętrznych. Kolejną niezbędną hospitalizację przeszedł w 2013 roku. Wtedy też odbył operację serca, która polegała na zamknięciu przewodu tętniczego oraz sprawdzeniu, jak duży jest ubytek przedsionkowo-komorowy. Nie był to koniec bolesnych doświadczeń naszego synka. Ścięgna Achillesa musiały zostać przecięta. Tak też się stało w 2021 roku. Rok później nadeszła pora na operację wnętrostwa.  Michał wymaga jeszcze wielu operacji, jednak ze względu na wąski przełyk anestezjolodzy nie zgadzają się na zbyt częstą narkozę, gdyż przez nią występuje pooperacyjny obrzęk krtani. Jesteśmy pięcioosobową rodziną i tylko mąż pracuje zawodowo.  Ja jako mama cały swój czas poświęca dzieciom i nie jest w stanie podjąć pracy. Wydatki związane z częstymi wizytami w szpitalach, zakup leków i sprzętu rehabilitacyjnego przerastają nasze możliwości.  Zwracam się więc do ludzi dobrej woli o dar serca, który umożliwi Michałowi lepsze i łatwiejsze życie. Jako rodzice będziemy wdzięczni za okazaną pomoc. Wsparcie, które nam przekażesz, w całości będzie przekazane na rehabilitację oraz zakup sprzętu rehabilitacyjnego dla naszego syna. Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

29 095,00 zł ( 91,16% )
Brakuje: 2 820,00 zł
Liwia Giłka
Liwia Giłka , 3 latka

Pomoc dla Liwki – by z uśmiechem mogła witać każdy dzień❗️

Liwia urodziła się w październiku 2020 roku. Była to najszczęśliwsza chwila w naszym życiu! Nie ma nic piękniejszego niż po raz pierwszy zobaczyć swoje dziecko, wyczekiwaną córeczkę. Euforia, wzruszenie i nieskończona miłość mieszały się ze sobą, dając poczucie wielkiej radości. Niestety, ten piękny obrazek nie trwał długo... Pierwsza diagnoza usłyszana tuż po porodzie była ciosem dla wszystkich – przepuklina oponowo-rdzeniowa, wskutek której uaktywniło się wodogłowie. Brak świadomości, co dzieje się z dzieckiem, które jest natychmiast zabierane z rąk matki, jest niewyobrażalnym bólem. Mimo ciężkiego stanu Liwka dzielnie walczyła pod respiratorem Z każdym dniem pokazywała nam, jak bardzo chce żyć. Niestety, kolejne diagnozy coraz bardziej łamały nam serca – wiotkość krtani, niedowład nóżek, Zespół Arnolda Chiariego typu 2, opóźniony rozwój psychoruchowy, pęcherz i jelita neurogenne, zwichnięte bioderka oraz zez zbieżny. Ta lista wydawała się nie mieć końca...  Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie i rehabilitację, które trwają do dziś. Liwka przeszła 15 skomplikowanych operacji, w tym kilkukrotnie wymieniano jej zastawkę... Nieustająca obawa o życie córeczki pogłębia się z każdą operacją i odczuwamy ją w każdej chwili.  Córka jest nadzwyczaj waleczną dziewczynką. Uśmiech dziecka, które budzi się po kolejnej pełnej narkozie, daje niesamowitą siłę. Wiemy, że przed nami długa droga do zdrowia. W tym zabieg odkotwiczenia rdzenia oraz odbarczania w główce – to planowane operacje, po których czeka nas rehabilitacja. Niestety, koszty leczenia oraz kontynuacji zalecanych ćwiczeń są bardzo wysokie, a to jedyna szansa, aby Liwka mogła żyć, pokonując te wszystkie trudności. Dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc do wszystkich ludzi dobrej woli, o ogromnym pokładzie ciepła i miłości… Każdy gest, który pozwoli nam zawalczyć o rozwój naszego dziecka, będzie dla nas niezwykle ważny! Utarte hasło „dobro wraca” naprawdę działa, a dla nas każda pomoc jest na wagę złota...  Rodzice Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

67 879,00 zł ( 91,15% )
Brakuje: 6 590,00 zł
Gabriela Chrzanowska
Gabriela Chrzanowska , 9 lat

Jedna na 10 milionów! 5. w Polsce! To niestety nie osiągnięcie, a okrutna diagnoza...

Gabrysia w wieku 4 lat przeszła ospę wietrzną. Zwykła choroba wieku dziecięcego, która zamieniła zarówno jej, jak i nasze życie w koszmar!  Wszystko zaczęło się w sierpniu 2019 roku. Zaledwie miesiąc wcześniej Gabrysia chorowała na ospę. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że powinniśmy te fakty ze sobą połączyć… W drugim miesiącu wakacji na 15 minut dosłownie ścięło ją z nóg! Jak się okazało, był to silny atak padaczki. Pierwszy w jej życiu, choć jak się później okazało, nie ostatni… W październiku przyszedł kolejny, na tyle niepokojący, że wezwałem pogotowie. W szpitalu oficjalnie postawiono diagnozę o padaczce. Wiadomość była dla nas, jako rodziców druzgocąca, ale postanowiliśmy się oswoić z tą myślą i starać się żyć dalej w miarę normalnie. Udawało się to do 9 marca 2022 roku. Tego dnia Gabrysi zaczęły drżeć palce w lewej dłoni. Od tego momentu naszym domem stał się szpital. Spędzaliśmy w nim po 3 tygodnie, by na tydzień wracać do domu i znów na kolejne 3 do szpitala. Poprawy nie było. W maju doszły wręcz kolejne objawy w postaci drgań lewej nogi. Wyglądało to jak takie losowe wykopy. We wrześniu zaczęła jeszcze drgać lewa strona twarzy oraz lewa powieka oka. Jednak już wtedy znaliśmy nową, niesamowicie okrutną  diagnozę… Gabrysia w czerwcu 2022 roku miała wykonywaną biopsję mózgu, by potwierdzić obawy lekarzy. W lipcu nadszedł wynik. Mimo że przygotowywano nas do tego, to jednak tak bardzo chcieliśmy wierzyć, że wszyscy się mylą – że to nie będzie to!  Niestety… Ich obawy zostały potwierdzone. Gabrysia jest przypadkiem jednym na dziesięć milionów! Jest 5 dzieckiem w Polsce z tym schorzeniem – zespołem Rasmussena. Zespół Rasmussena jest postępującym zapaleniem mózgu o nieznanej etiologii, przypuszczalnie związanym z infekcją wirusową i wtórną odpowiedzią autoimmunologiczną. Jest to rzadka, postępująca choroba mózgu, cechująca się opornymi na leczenie napadami padaczkowymi, często pod postacią padaczki częściowej ciągłej, regresem funkcji poznawczych i postępującymi deficytami neurologicznymi, głównie połowiczym niedowładem kończyn. Niestety, ze względu na zintensyfikowane objawy oraz wysoką oporność, choroba ta jest niezwykle trudna w leczeniu.  Neurochirurdzy zaproponowali nam operację powstrzymującą chorobę. 27 stycznia 2023 roku wykonano jej zabieg hemisferektomii prawej półkuli mózgu, który polega na odłączeniu połączeń nerwowych pomiędzy półkulami. Stresu, który przeżywaliśmy tego dnia, nie da rady opisać słowami… Na szczęście operacja się udała! Lekarze oceniają, że w 80% nastąpiła poprawa stanu zdrowia Gabrysi!  Niestety są i złe wieści… Mimo że ciało naszej córeczki nie drga, to ma niedowład lewej nogi i ręki. W związku z tym nie jest w stanie wykonać nic sama. Potrzebuje stałej pomocy. Trzymana pod pachami idzie – poruszając prawą nogą, a lewą ciągnie za sobą… Lewą ręką nie jest w stanie nawet nic uchwycić… Jednak jest szansa, że wróci do sprawności! Codzienna, intensywna rehabilitacja może zdziałać cuda! Staramy się z żoną, jak możemy, zapewnić nam byt, równocześnie na zmianę opiekując się córką. To wszystko jednak za mało, aby zapewnić Gabrysi taką pomoc, jakiej potrzebuje. Dlatego ośmielamy się prosić o wsparcie. Opłacenie prywatnych rehabilitacji, turnusów –  najchętniej również tych zagranicznych, wiąże się z horrendalnymi kosztami. Jednak dzięki Waszej pomocy uda nam się je zapewnić, dzięki czemu wyjątkowość naszej córki będzie jej osiągnięciem, a nie zdrowotnym koszmarem… Adrian, tata Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

96 858,00 zł ( 91,04% )
Brakuje: 9 525,00 zł
Tymoteusz Chruściński
11 dni do końca
Tymoteusz Chruściński , 8 lat

Walczymy o zdrowie i pewną przyszłość – Pomóż Tymkowi❗️

Mój kochany synek Tymek urodził się w 37 tygodniu ciąży z hipotrofią (2290g i 44cm). Dwie godziny po porodzie mały przestał oddychać… Na tydzień trafił do inkubatora, gdzie leczono go z silnej żółtaczki. Po pierwszych urodzinach miał dwa zabiegi, ponieważ Tymek urodził się z wnętrostwem obustronnym i przepukliną. Dzisiaj ma 8 lat, słaby wzrok, zez zbieżny, astygmatyzm, problemy z jelitami… W wieku 6 lat otrzymał hormon wzrostu i od 2021 roku (miał wtedy 86 cm wzrostu i ważył 12 kg) kontynuujemy terapię pod opieką endokrynologa. Ciągle walczymy też o mowę, której do tej pory nie ma… Tymek nawet nie sylabizuje, wydaje z siebie mało dźwięków, ma słabą odporność i alergie na różne rzeczy.  Powód złego stanu zdrowia, opóźnienia psychoruchowego i braku mowy to, jak się okazało aberracja chromosomu oraz autyzm atypowy. Do tego leczymy się neurologicznie, ponieważ syn ma bezdechy afektywne. Przy jego chorobie może wystąpić epilepsja, na co musimy bardzo uważać. Nasza codzienność to rehabilitacja – zajęcia SI, fizjoterapia, hydromasaże, zajęcia logopedyczne, zajęcia z psychologiem, hipoterapia, nauka mowy alternatywnej… To wszystko ogromne koszty. Dlatego prosimy o wsparcie. Każda złotówka ma ogromne znaczenie w walce o przyszłość Tymka. Patrycja, mama

9 682,00 zł ( 91% )
Brakuje: 957,00 zł
Maria Warchoł
8 dni do końca
Maria Warchoł , 7 lat

By MPD nigdy nie odebrało nadziei... Marysia czeka na Twoją pomoc!

Marysia urodziła się w czerwcu 2016 roku o czasie z prawidłową wagą i 10 punktami Apgar. Jednak już w pierwszej dobie życia zaczęły się problemy z oddychaniem, trafiła na intensywną terapię, gdzie spędziła aż pół roku swojego życia. Stwierdzono tam wrodzone zapalenie płuc niewydolność oddechową, obniżone napięcie mięśniowe, nieprawidłowe odruchy, brak odruchu ssania i połykania. Podczas tego czasu przeszła wiele badań w kierunku diagnozy, a po wyczerpaniu możliwości była konsultowana w Warszawie w CZD, gdzie również nie postawiono diagnozy. Po ciężkiej walce została wypisana do domu, jednak ciągle wracała na oddział szpitalny z powodu zachłystowych zapaleń płuc. W sumie spędziła w szpitalach 1,5 roku życia przeszła 3 zabiegi: założenie PEGa z powodu trudności w karmieniu, fundoplikacji przełyku z powodu refluksu żołądkowego i usunięcia migdałka z powodu przerostu i ciągłych infekcji dróg oddechowych. Gdy tylko stan zdrowia pozwalał, Marysia była rehabilitowana na wszystkich płaszczyznach, aby poprawić funkcjonowanie. Udało się odbyć parę turnusów rehabilitacyjnych, jednak każda godzina była okupiona rozpaczliwym płaczem. Najważniejsze było to, że efekty ciężkiej pracy były widoczne. Niestety w wieku niespełna 3 lat doszła padaczka lekooporna, która zabrała wszystko, co wypracowaliśmy. W dodatku zaczęły się długie pobyty w szpitalu, problem z żyłami, brak możliwości założenia wkucia i tak minął kolejny rok. Po tym czasie nauczyliśmy się żyć i z tym problemem.  Obecnie Marysia ma 6 lat ma stwierdzone dyskinetyczne MPD czterokończynowe, opóźnienie psychoruchowe, hipotonię mięśniową, padaczkę lekooporną, encefalopatie, brak odruchu połykania, karmiona przez PEG, słaby odruch kaszlu wymaga odsysania parę razy dziennie, nie siedzi samodzielnie, nie chodzi, ma duża ilość ruchów mimowolnych, nie mówi.  Rehabilitacja, która pozwala lepiej funkcjonować to logopedia, neurologopedia, terapia karmienia, terapia SI, terapia ręki, basen, hipoterapia, komunikacja alternatywna, tlenoterapia, a także turnusy rehabilitacyjne. Wizyty lekarskie między innymi neurolog, laryngolog, gastrolog, stomatolog, pulmonolog, ortopeda, rehabilitant. Wszystkie te terapie oraz dojazdy pochłaniają ogromne nakłady finansowe. Oprócz tego Marysia wymaga sprzętu medycznego, z którego tylko niewielka cześć jest refundowana. Posiada ortezy, kombinezon Spio, wózek, pionizator, pionizator dynamiczny nf walker, ssak medyczny, pulsoksymetr, maska ambu.  Obecnie staramy się uzbierać na wózek inwalidzki, w którym Marysia mogłaby być bezpiecznie i wygodnie transportowana na zajęcia. Niestety koszt przerósł nasze możliwości. Mimo  tego, co Marysia przeszła, potrafi się uśmiechać i cieszyć się codziennym życiem. Lubi oglądać bajki, słuchać piosenek, bawić się w lekarza czy gotowanie posiłków. Nasze życie to ciągła walka, na którą mam nadzieje, nigdy nie braknie nam sił! Izabela, mama Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

38 665,00 zł ( 90,86% )
Brakuje: 3 889,00 zł
Natalka Stępień
Natalka Stępień , 5 lat

Chory na nowotwór, samotny tata walczy o zdrowie córeczki❗️

Jestem samotnym tatą dwójki dzieci – 7-letniego syna i 5-letniej córki. To cały mój świat i sens życia. Natalka walczy z Dziecięcym Porażeniem Mózgowym. A ja walczę z nowotworem… Póki tu jestem, chcę zapewnić moim dzieciom wszystko, co najważniejsze, ale przede wszystkim – zabezpieczyć przyszłość mojej córeczki. Ona będzie potrzebowała rehabilitacji, zabiegów, opieki lekarskiej przez wiele, wiele lat! A ja mam nadzieję być przy niej jak najdłużej. Dlatego bardzo proszę o pomoc dla Natalki. Trudno mi mówić o sobie, bo to zbiórka dla mojej córeczki. Jednak moja choroba też ma na nią wpływ, na całą naszą rodzinę. Od 2019 roku zmagam się z chorobą nowotworową. To nie poprawia naszej sytuacji… Za mną radioterapia, która nie dała efektów. Przede mną operacja. Póki walczę i są metody walki, jestem szczęśliwy. Jeśli dostanę chemię – będzie to już leczenie paliatywne. Czas, jaki mi pozostał, chcę wykorzystać na przygotowanie dzieci, najlepiej jak umiem, do trudnych wyzwań późniejszego życia. O Natalkę, z racji jej niepełnosprawności, martwię się najbardziej… Na pozór wygląda jak jej rówieśniczki, szczególnie na zdjęciach – śliczna dziewczynka z uśmiechem na twarzy. Niestety, mój ukochany uśmiech często zastępuje grymas cierpienia… Wspieram Natalkę na każdym kroku, ale nie mogę odebrać tego bólu, nie mogę sprawić, że postępy będą pojawiały się szybciej. Moje dziecko musi stoczyć tę walkę samodzielnie, ale ja, zgodnie z daną obietnicą, zawsze kroczę obok, by wspierać w najtrudniejszych sytuacjach.  Nawet sobie nie wyobrażacie z jak wielką determinacją i samozaparciem zaciska zęby i uczestniczy w rehabilitacji i zabiegach tak bolesnych, że niejeden dorosły płakałby z bólu. Ona nie.  Rzecz w tym, by mogła kontynuować  leczenie, potrzeba pieniędzy – dla nas nieosiągalnych... Operacje, zabiegi, dojazdy, rehabilitacja, ortezy, wózek, logopeda i szereg innych wydatków powodują, że jest ciężko, a nawet czasowe zaprzestanie leczenia to regres w tak wielki, iż uniemożliwiający dziecku samodzielne poruszanie się. Przed moją córeczką operacja, która kosztuje z rehabilitacją ok. 50 tysięcy złotych. Na NFZ i inną metodą byłaby za ok. 2 lata. A my nie mamy tyle czasu…  Obserwowanie cierpienia własnego dziecka to najgorsze, co może się przydarzyć… Wychowuję moje dzieci sam - to na mnie spoczywa odpowiedzialność związana z opieką, planowaniem, logistyką oraz zapewnieniem odpowiednich warunków. W przypadku Natalki to podwójne wyzwanie, bo koszty leczenia, rehabilitacji przekraczają moje możliwości finansowe. W bardzo skromnym budżecie muszę uwzględnić zakup bardzo drogiego sprzętu rehabilitacyjnego oraz specjalistycznych bucików czy ortez, które wymagają wymiany wraz ze wzrostem. Bez pomocy ludzi o wielkich sercach nie jestem w stanie dać Natalce najlepszej opieki, jakiej potrzebuje przy swojej chorobie… Każda cegiełka przekazana na zbiórkę to dla nas ogromne wsparcie w walce o lepszą codzienność. Szansa na lepsze życie dla mojej córeczki, którą choroba skazała na taki los… Dlatego z całego serca proszę o wsparcie. Za wszystko dziękuję! Jacek Stępień, tata Natalki

144 960,00 zł ( 90,84% )
Brakuje: 14 615,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki