Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dorian Dzieża
Pilne!
Dorian Dzieża , 14 lat

❗️DRAMATYCZNIE PILNA ZBIÓRKA❗️Doriana zabija jego własne ciało - uratuj życie!

DRAMATYCZNIE PILNE❗️W tej zbiórce czas jest nie na wagę złota, lecz życia! Kręgosłup Doriana jest wygięty w literę S - skrzywiony w 150% uciska narządy wewnętrzne, w tym serce i płuca. Dorian oddycha już z ogromnym trudem... Potrzebna jest natychmiastowa pomoc, by ratować życie! Dorian ma dopiero 14 lat, przed nim powinno być wiele szczęśliwych lat... Prosimy o pomoc, nie ma czasu do stracenia - liczy się każda minuta, RATUNKU! Judyta, mama Doriana: Moje serce każdego dnia przeszywa ból. Bardzo boję się o życie mojego syna. Ma 14 lat, chciałby być tacy jak jego koledzy. Biegać za piłką, chodzić po mieście, skakać po schodach, żyć bez bólu, normalnie. Tak nie jest, a może być jeszcze gorzej. Lekarze powiedzieli, że bez operacji kręgosłupa jego serce i płuca ulegną zniszczeniu, że grozi mu najgorsze. Powiedzieli też, że w Polsce go nie uratują… Dorian był bardzo wyczekiwanym dzieckiem. W ciąży jeździłam do najlepszego lekarza, robiłam wszystkie możliwe badania. Ich wyniki do 7. miesiąca wskazywały, że mój synek jest zdrowy. Nic nie zapowiadało tragedii... Pierwszy szok przeżyłam, gdy dowiedziałam się, że moje dziecko ma wodogłowie, a potem było tylko gorzej... Na początku 9. miesiąca ciąży, po badaniu u ginekologa, zostałam w trybie pilnym wysłana do szpitala. Po wielu badaniach i konsultacjach lekarze oznajmili mi, że Dorian cierpi na przepuklinę oponowo-rdzeniową. Mój dotychczasowy świat się zawalił, legł w gruzach... Cały czas płakałam. Choć nie wiedziałam jeszcze, co oznacza ta diagnoza i z czym się wiąże, po twarzach lekarzy wyczytałam, że musi być bardzo źle. Po przyjściu na świat widziałam mojego synka tylko przez moment. Zdążyłam ucałować moją kruszynkę i powiedziałam, że go kocham. Potem Dorianek został przewieziony do innego szpitala na intensywną terapię. Już w pierwszej dobie swojego życia przeszedł operacje zamknięcia przepukliny oponowo – rdzeniowej. Ja zostałam w innym szpitalu. Strach i tęsknota za maleństwem rozdzierały mi serce. Potem była potrzebna kolejna operacja wstawienia zastawki... Do dnia dzisiejszego mój syn przeszedł w sumie 9 operacji. Po wielu badaniach okazało się, że Dorian choruje na zespół Arnolda – Chiariego typu II. Jest to wada genetyczna, w której dochodzi do przemieszczenia struktury tyłomózgowia poniżej otworu potylicznego, w głąb kanału kręgowego. Wynikiem tej wady jest wodogłowie, niedowład nóg, przepuklina oponowo – rdzeniowa oraz pęcherz neurogenny. Życie Doriana jest znowu w śmiertelnym niebezpieczeństwie! Mimo wszelkich naszych starań, stałych rehabilitacji, wielu wizyt u specjalistów, przebytych operacji, skolioza nadal się pogłębia i to w zastraszającym tempie. Dzisiaj skrzywienie wynosi już 150%. Kręgosłup uciska na narządy wewnętrzne, w szczególności serce i płuca. Dorian oddycha z trudem, bardzo szybko się męczy... Porusza się na wózku, ale kiedy przychodzi ze szkoły, nie jest w stanie nawet na nim siedzieć... Kładzie się do łóżka, boli go całe ciało. W nocy często nie może zasnąć z bólu, jest mocno wykrzywiony i stale pochylony. W Polsce nikt nie chce podjąć się tak skomplikowanej operacji, mimo że sami lekarze mówią, że bez niej mój syn nie będzie żył! Ryzyko operacji jest ogromne ze względu na chorobę Arnolda–Chiariego. Ratunek dla Doriana znalazł się dopiero za oceanem, gdzie operuje się tak chore dzieci jak mój synek... Wieloetapowa i bardzo trudna interwencja chirurgiczna w asyście neurochirurga uratuje życie Doriana. Przeprowadzi ją doktor Feldman, światowej sławy chirurg ortopeda z USA. To nasza szansa, jedyna, jaką mamy. Niestety jej koszt jest ogromny... Życie mojego dziecka wyceniono na kilka milionów złotych! Dorian: Wiem, że to nie tylko operacja kręgosłupa, to operacja ratująca moje życie. Staram się nie skarżyć, uśmiechać się mimo trudów, ale czasami ból jest nie do wytrzymania.  Koszt operacji przeraża, ale jeszcze bardziej przeraża mnie to, co się stanie ze mną, jeśli nie uzbieramy tych pieniędzy… Proszę Cię, pomóż mi. Jak każdy mam wiele marzeń... Kocham piłkę nożną i samochody. W odróżnieniu od zdrowych dzieci moim największym marzeniem jest po prostu ZDROWIE I ŻYCIE. Jestem wzruszony tym, ile osób otwiera swoje serce i chce mi pomóc, to dodaje mi otuchy i siły do walki. Mama: Dorian jest pogodnym, wyjątkowym chłopcem, zasługuje na to, by dostać szansę... Błagam, pomóżcie mi ocalić moje dziecko!  

3 140 115,00 zł ( 99,63% )
Brakuje: 11 485,00 zł
Paulina Zaborowska
Pilne!
Paulina Zaborowska , 28 lat

KRYTYCZNIE PILNE❗️Krzyk o pomoc pełen cierpienia - Paulina potrzebuje operacji! Ratunku!

BARDZO PILNE❗️Historia Pauliny brzmi jak film - to jednak nie kino, ale brutalna rzeczywistość... Ciężka,  nieuleczalna choroba nie powstrzymała jej w zostaniu prawnikiem - miała szansę być jednym z najlepszych w kraju... Niestety, gwałtowne zaostrzenie choroby wyłączyło ją z życia zawodowego. Paulinie grozi wózek inwalidzki, zmaga się z potwornym bólem... Potrzebna jest operacja, to naprawdę jedyna szansa! Prosimy - usłysz ten krzyk o pomoc i uratuj Paulinę! "Nazywam się Paulina Zaborowska i od urodzenia cierpię na nieuleczalną chorobę, jaką jest dysplazja diastroficzna. To bardzo rzadka choroba genetyczna, która objawia się m.in. niskim wzrostem, skróceniem kończyn, specyficznym ustawieniem oraz kształtem stóp i dłoni, poważnymi deformacjami stawów i ich przedwczesnymi zwyrodnieniami, a także pogłębiającymi się z wiekiem poważnymi wadami kręgosłupa. Co istotne, choroba z wiekiem postępuje i prowadzi do dalszego ograniczenia ruchu chorych... Jest to jedna z najcięższych i najtrudniejszych w leczeniu odmian karłowatości. Choć choroba stanowi nieodłączną część mojego życia, zawsze dążyłam do tego, by nie definiowała mnie jako osobę. Walczyłam o to, by postrzegano mnie przede wszystkim jako młodego człowieka z dużym potencjałem intelektualnym, a nie osobę niepełnosprawną. Niewiele osób wierzyło w to, że będę w stanie zrealizować marzenia o studiach prawniczych. Dziś wiadomo, że nie mieli racji... Nie tylko uzyskałam magisterium na kierunku prawo, ale osiągnęłam więcej. Jestem doktorantką nauk prawnych w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, a także w miarę możliwości prowadzę na Uniwersytecie Warszawskim zajęcia z postępowania cywilnego. Droga do realizacji marzeń o karierze prawniczej była jednak w moim przypadku długa i kręta. Niewiele zabrakło, a w ogóle nie miałabym szansy na naukę w publicznej szkole... Przychylność lokalnych władz umożliwiła mi jednak planowe rozpoczęcie edukacji. Dzięki temu ukończyłam z najlepszymi wynikami najpierw szkołę podstawową, następnie gimnazjum, a wreszcie liceum. 1 października 2014 r. rozpoczęłam studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i z dala od rodzinnego domu osiągnęłam niezależność, której od zawsze pragnęłam. 11 czerwca 2019 r. ziściły się natomiast moje dziecięce marzenia i zostałam pierwszym w rodzinie prawnikiem. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale niepełnosprawna dziewczyna ze wsi, zmagająca się nie tylko z niskim wzrostem, ale z wieloma innymi ograniczeniami, spowodowanymi bardzo rzadką chorobą genetyczną, ukończyła studia prawnicze na najlepszej uczelni w Polsce z najwyższą średnią ocen spośród ponad 600 absolwentów! Choć wydaje się to mało realne, nie jest to fabuła filmu ani książki, a rzeczywiste osiągnięcie, będące efektem wieloletniej pracy. Dzięki wytrwałości zdobyłam to, o czym marzyłam i tym, którzy we mnie wątpili, udowodniłam, jak bardzo się mylili... Choć doświadczyłam wielu trudnych chwil, nigdy nie zabrakło mi motywacji. Kierowało mną przeświadczenie, że moja historia może stać się inspiracją dla innych. Po ukończeniu studiów postanowiłam kontynuować karierę prawniczą. Z pomyślnym skutkiem wzięłam udział w rekrutacji do Szkoły Doktorskiej Nauk Społecznych UW i przystąpiłam do egzaminu wstępnego na aplikację radcowską, który zdałam z najlepszym wynikiem w Warszawie spośród ponad 1000 osób do niego przystępujących. W międzyczasie podjęłam też pracę na stanowisku asystenta sędziego w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Gdy wydawało się, że jestem na najlepszej drodze do imponującej kariery prawniczej, to, na co tak ciężko pracowałam, zaczęła rujnować choroba. W 2021 roku czas się dla mnie zatrzymał, a wrodzony optymizm przerodził się w bezsilność. Z dnia na dzień musiałam porzucić dotychczasowe plany, marzenia i ambicje. Gwałtowne i nagłe zaostrzenie choroby zmusiło mnie do podjęcia bardzo trudnej decyzji o rezygnacji z aplikacji radcowskiej i pracy w sądzie... Postęp choroby pozbawił mnie także niezależności i uczynił mnie ponownie osobą zależną od innych... Przez wiele lat akceptowałam niepełnosprawność, nie miałam żalu, że nie jestem w stanie chodzić po górach, jeździć rowerem, nie założę szpilek. Pogodziłam się nawet z tym, że do końca życia będę musiała mierzyć się z nieprzyjemnymi komentarzami i złośliwymi uwagami dotyczącymi mojego wyglądu. Miałam swój życiowy cel, jakim była przydatna dla społeczeństwa praca naukowa i zawodowa. Gdy jednak choroba odebrała mi i to, stała się dla mnie cierpieniem nie do zniesienia. Obecnie moja codzienność to walka z postępującą chorobą. Jest to nierówne starcie niosące ogrom cierpienia fizycznego i psychicznego. Stan mojego zdrowia stale się pogarsza. Przemieszczam się o kulach, grozi mi wózek inwalidzki... Coraz silniejsze dolegliwości bólowe uniemożliwiają mi podjęcie pracy zawodowej. Znacząco utrudniają też przygotowywanie rozprawy doktorskiej oraz prowadzenie zajęć na uczelni. Niestety krajowi specjaliści, mimo dużej otwartości, nie widzą szans na powodzenie mojego leczenia. Wszelkie interwencje ortopedyczne wykluczają do czasu zagrożenia życia. To oznacza dla mnie konieczność zmagania się z coraz silniejszym bólem i wieloletniego wykluczenia zawodowego i społecznego. To niewyobrażalny cios... Istnieje jednak szansa na powrót do mojego życia i codzienność bez bólu. Jest nią wdrożenie kompleksowego, ale niestety bardzo kosztownego leczenia w Paley Orthopedic and Spine Institute w USA. Koszty leczenia są bardzo wysokie, ale uzasadnione koniecznością przeprowadzenia bardzo skomplikowanych operacji. Doktor Paley i doktor T. Minas są światowej klasy specjalistami w zakresie ortopedii. Podejmą się operacji z wykorzystaniem indywidualnie zaprojektowanych endoprotez, leczenie będzie też wspomagane nieodzowną rehabilitacją. To dla mnie szansa, aby pozbyć się bólu, aby chodzić, aby pracować, aby uczyć - aby żyć. Niestety ze środków finansowych, którymi dysponuję, nie jestem w stanie pokryć nawet ich części. Sytuacja życiowa mojej rodziny jest wyjątkowo trudna i uniemożliwia uzyskanie wsparcia także od najbliższych. Wszyscy wymagają stałej opieki lekarskiej; moja starsza siostra także cierpi na dysplazję diastroficzną. Niestety także u niej w każdej chwili może dojść do nagłego zaostrzenia choroby... Aby moja historia miała szansę na szczęśliwe zakończenie, potrzebne jest wsparcie finansowe ludzi dobrej woli. Choć nigdy nie prosiłam o pomoc, teraz o nią błagam! Ja niestety już nie mam wpływu na własne życie, ale Państwo możecie je odmienić... Dziękuję za każde wsparcie. Paulina ➡️ W drodze po marzenia i życie bez bólu - pomóż Paulinie odmienić jej los ➡️ Paulinie możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik! ➡️ Mimo ciężkiej choroby sięgnęła zawodowych szczytów. 27-letnia Paulina potrzebuje pomocy / Polsat News ➡️ O Paulinie w programie "Twoje Sprawy" w TVP3 Warszawa

1 295 039,00 zł ( 98,96% )
Brakuje: 13 546,00 zł
Aneta Knop
Aneta Knop , 36 lat

Dla moich dzieci musze pokonać ból! Proszę, pomóż mi...

Mam na imię Aneta, mam 35 lat. Jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci, które są dla mnie wszystkim. Od ok. 8 lat choruję na nieuleczalną chorobę, jaką jest endometrioza. Choroba ta zadaje mi ogromny ból i cierpienie, zabierając radość z życia mnie oraz moim najbliższym. 6 lutego 2023 roku czeka mnie pierwsza z dwóch trudnych operacji, polegająca na usunięciu guza platformy brzucha (wymiary guza 6,7 x 2 cm), który zajmuje 90 % grubości mięśni prostych brzucha i mięśni piramidalnych, naciekając na okostną spojenia łonowego. Niestety guz może naciekać także na pęcherz moczowy, co okaże się dopiero w trakcie operacji. Ze względu na wycięcie części mięśni brzucha oraz powięzi podczas operacji będzie wszczepiona w miejsce ubytku siatka implantowa. Po operacji czeka mnie długa rehabilitacja. Pragnę zawalczyć o tę operację, która jest jedynym rozwiązaniem, abym mogła żyć dalej i da mi nadzieję na pokonanie bólu. Z całego serca proszę Was o wsparcie. Zostało mi bardzo mało czasu! OPERACJE Czekają mnie dwie trudne operacje. Każda ma trwać po około 4-5 godzin. Zakresy operacji są tak duże, że nie można ich wykonać równocześnie. Pierwszy etap leczenia polega na operacji usunięcia guza endometrialnego platformy brzucha z jednoczesnym wszczepieniem siatki implantowej. Drugi etap leczenia ma nastąpić po roku od pierwszej operacji i będzie polegał na laparoskopowym usunięciu macicy oraz usunięciu ognisk endometriozy zaszyjkowej. Jedynie skomplikowane operacje przeprowadzone przez specjalistów w zakresie endometriozy mogą zahamować dalszy rozwój mojej choroby. Niestety, nie jest ona refundowana, dlatego za lepsze życie muszę zapłacić sama. Zostałam już zakwalifikowana do pierwszego etapu leczenia operacyjnego w pełnym znieczuleniu w Medicus Clinic we Wrocławiu, polegającej na usunięciu guza platformy brzucha. Termin tej operacji to 6 lutego 2023 r. Koszt operacji to 50 000 zł, przy czym zaliczkę na operację w kwocie 5 000 zł muszę zapłacić do 15 grudnia 2022 r. HISTORIA CHOROBY Od kilku lat zgłaszałam lekarzom dolegliwości bólowe w obrębie blizny po cesarskim cięciu, które szczególnie występowały w trakcie miesiączki. Niestety ginekolodzy, do których przychodziłam z problemem, nie zdiagnozowali mojej choroby odpowiednio wcześnie. Twierdzili, że wszystko jest w porządku - byli w błędzie! Od kilku miesięcy ból podczas miesiączki stał się tak silny, że nie jestem w stanie normalnie żyć. Ponadto dolegliwości bólowe zaczęły mi doskwierać bez przerwy, a leki przeciwbólowe nie pomagają. Zdesperowana zaczęłam sama szukać przyczyny moich dolegliwości. Trafiłam do ginekologów specjalizujących się w leczeniu endometriozy. Diagnoza była szokująca. Okazało się, że w mięśniach piramidalnych i mięśniach prostych brzucha zlokalizowany jest duży guz endometrialny  o wymiarach 6,7 x 2 cm. Guz nacieka na 90% grubości mięśni brzucha, aż do okostnej spojenia łonowego. Oba mięśnie są zniszczone, a choroba postępuje i powoduje ciągły, ogromny ból. Guz ednometrialny jest powikłaniem po cesarskich cięciach, które miałam w 2014 i 2016 roku. Urodziłam wtedy dwójkę moich kochanych dzieci. Od tego czasu guz w powłokach brzusznych rósł i nie został zauważony przez ginekologów, którym sygnalizowałam ból. Wiadomość o guzie była dla mnie szokująca. Jak to możliwe? Przecież badałam się regularnie! Nawet ginekolog specjalizujący się w endometriozie był zdziwiony, że tak duży guz nie został do tej pory zauważony. Wystarczyło jedynie badanie palpacyjne, aby go wyczuć. Badanie USG potwierdziło diagnozę. Po wykonanym badaniu USG dowiedziałam się, że choruję także na adenomiozę, która rozproszona jest na tylnej ścianie macicy oraz mam endometriozę głęboko naciekającą umiejscowioną w przymaciczu lewym na więzadle krzyżowym. Proszę Cię, wspomóż mnie w walce z chorobą. Aneta

52 512,00 zł ( 98,72% )
Brakuje: 680,00 zł
Wojciech Klaba
14 dni do końca
Wojciech Klaba , 5 lat

Wojtuś pilnie potrzebuje nowych ortez❗️Prosimy, pomóż❗️

8 miesięcy temu z sukcesem zakończyliśmy zbiórkę na usunięcie bolesnych przykurczy nóżek! Niestety, dziś kolejny raz musimy dźwignąć chorobę naszego Wojtusia. Pilnie potrzebne są nowe ortezy, ponieważ te, które ma aktualnie, są zwyczajnie ciasne.  Nasza historia:  Jeszcze zanim synek przyszedł na świat, wymarzyliśmy sobie dla niego cudowne i piękne dzieciństwo. Niestety, wszystkie plany i wyobrażenia zostały boleśnie przekreślone przez rzeczywistość, która napisała zupełnie odmienny scenariusz… Wojtek przyszedł na świat 26 kwietnia 2019 roku i już od samego początku pojawiło się u niego wiele komplikacji zdrowotnych. Nasz malutki synek urodził z rozszczepem kręgosłupa, wodogłowiem, zespół Arnolda Chiarego stopnia II, pęcherzem neurogennym, porażeniem i niedowładem kończyn dolnych.  W swoim życiu Wojtuś przeszedł już cztery operacje ratujące życie, mnóstwo zabiegów i niezliczoną ilość wyczerpujących badań. Często odwiedzaliśmy szpitale i różnych specjalistów. I kiedy w końcu, po wiele miesiącach stan naszego dziecka zaczął się stabilizować, a my zaczęliśmy odzyskiwać nadzieję na lepsze jutro – los postanowił wymierzyć nam kolejny brutalny cios.  U naszego małego wojownika pojawił się problem z biodrami. Niestety, dopiero kiedy trafiliśmy do niemieckiego ortopedy, usłyszeliśmy, że prawe biodro Wojtka było zwichnięte, a w lewym był duży przykurcz. Dzięki Waszemu dotychczasowemu wsparciu i ogromnemu zaangażowaniu udało się zebrać kwotę potrzebną na operację!  Teraz po konsultacjach z ortotykiem usłyszeliśmy, że mamy 4 MIESIĄCE na zebranie funduszy na zakup nowych ortez! Jeśli nie zdążymy, koszmar Wojtusia zacznie się na nowo i cały wysiłek pójdzie na marne. Dlatego znów zwracamy się z prośbą o wsparcie. Nie samy rady sprostać tej sytuacji bez pomocy ludzi o wielkich sercach. Choroba naszego synka to studnia bez dna, kumulująca coraz więcej kosztów i strachu, że dzieciństwo Wojtusia pogrąży się w bólu i strachu. Proszę, spraw, aby tak się nie stało... Rodzice Wojtka ➡️ Licytuj i pomóż Wojtusiowi!

73 600,00 zł ( 98,67% )
Brakuje: 990,00 zł
Tatiana Baranowa
Pilne!
Tatiana Baranowa , 5 lat

Modlę się, by ratunek przyszedł szybciej niż śmierć... Błagam o pomoc dla córeczki❗️

Jeszcze niedawno trzymałam moją 5-letnią córeczkę w ramionach. Teraz leży w szpitalnym łóżeczku, podłączona pod kroplówkę. Jej małe dziecięce żyły żrą kolejne dawki chemii, a z główki wypadają delikatne blond włoski.  Dziś nie patrzymy na wskazówki zegara, tylko nasłuchujemy dźwięku kroplówki. To kolejne krople chemioterapii odliczają nasze sekundy. To w ich rytm MODLIMY SIĘ, BY RATUNEK PRZYSZEDŁ SZYBCIEJ NIŻ ŚMIERĆ. Zaledwie parę miesięcy temu w okolicach kości biodrowej u Tatianki pojawił się guz. Kolor skóry w tym miejscu zmienił się na siny. Niezwłocznie zwróciliśmy się do chirurga, który powiedział, że nie ma się czym przejmować. Uderzyła się, bywa. Po prostu miejsce jest niefortunne. Nie było żadnych innych oznak, że dzieje się coś złego. Odetchnęłam wówczas z ulgą.  Niestety, za kilka miesięcy pojawił się nowy guz, tym razem na małżowinie usznej. Po raz kolejny zabrałam ją do lekarza, zrobiliśmy USG. I znów: "Nic poważnego się nie dzieje, nie przejmujcie się!". Odwiedziliśmy jeszcze dwóch chirurgów i jednego pediatrę. I wciąż — to tylko krwiak i bliznowiec, nie ma czym się przejmować.  Jesienią oba guza zaczęły rosnąć w zawrotnym tempie. Ten na udzie jeszcze bardziej zmienił kolor. W grudniu 2023 roku po raz kolejny udaliśmy się do lekarza specjalisty, jednak tym razem po raz pierwszy sprawdzono na USG węzły chłonne. W jednej krótkiej chwili wyraz twarzy lekarza się zmienił. Powiedział, że to na pewno nie jest zwykły krwiak – zmiana wygląda na nowotwór. Dostaliśmy skierowanie na kolejne badania. Dzień później zaczęły się święta. Ludzie w całym kraju świętowali, jedli, wymieniali się prezentami i cieszyli się – a my odliczaliśmy minuty, kiedy już się w skończą. Nasze dzieci rozpakowywały prezenty, a ja jako mama zbierałam w sobie wszystkie siły, by przy nich nie płakać. Wiedziałam, w jak ogromnym niebezpieczeństwie znajduje się nasza córeczka i za wszelką cenę chciałam  podarować jej spokojne święta.  Natychmiast po Bożym Narodzeniu trafiliśmy do szpitala na dalsze badania. W ciągu 10 dni córeczce pobrano krew, zrobiono ponownie USG i wykonano biopsję guza na udzie. Wszystkie wyniki były jednoznaczne i bezlitosne. Chłoniak limfoblastyczny. Te słowa onkologa brzmiały jak WYROK ŚMIERCI wydany na moją 5-letnią córeczkę. Świat wokół mnie się zatrzymał. Nagle zrobiło się bardzo ciemno i cicho. Gardło zacisnęło się z przerażenia, a po twarzy popłynęły palące łzy rozpaczy. Przez moment zobaczyłam swoją małą, bezbronną Kruszynkę w trumience – bladą, zimną, nieruchomą… Chciałam wyć z rozpaczy, póki nie usłyszy mnie ktoś, kto to będzie w stanie przerwać ten koszmar.  Niestety, chłoniak stał się naszą rzeczywistością. Dziś trzymam małą rączkę Tatianki przy kolejnych wkłuciach i ocieram łezki płynące po buzi. Tulę moją małą wstrząsaną płaczem Kruszynkę – obiecując, że ból już niedługo się skończy.  Przy kolejnych wymiotach odgarniam ze zlanego potem czoła włoski – te, które jeszcze zostały. Nachylam się nad główką Tatianki i szepczę, że wszystko będzie dobrze. Powtarzam to raz za razem. Jednak, gdy tylko córeczka zaśnie ze zmęczenia – wychodzę na szpitalny korytarz i dławię się łzami. Gdybym tylko mogła, zajęłabym jej miejsce. Gdybym mogła w ten sposób uratować moje dziecko, każdą kolejną dawkę chemioterapii przyjęłabym z wdzięcznością. Zniosłabym każde cierpienie, jeżeli tylko zabrałoby to ból mojej Kruszynki. Niestety, nie jest to możliwe.  W kraju nie dają nam szans na wygraną z chłoniakiem. Jedyną nadzieją na uratowanie mojej córeczki jest niezwykle kosztowne leczenie onkologiczne w Izraelu. Jeżeli nie uda się nam zgromadzić pieniędzy niezbędnych do rozpoczęcia terapii – MOJE DZIECKO CZEKA ŚMIERĆ. Nie mam tak ogromnych pieniędzy. Jedyne co mogę zrobić, to tylko błagać o Twoją litość! Proszę, nie pozwól, aby po mojej córeczce zostały jedynie zdjęcia w albumie rodzinnym i ogromna pustka, której nic nie będzie w stanie już nigdy wypełnić. Wiem, że jeżeli Tatianka zgaśnie – umrę razem z nią. Błagam, nie pozwól mi przeżyć najgorszego koszmaru każdego rodzica – pochować własnego dziecka! Mama

136 250,00 zł ( 98,51% )
Brakuje: 2 048,00 zł
Oliwia Jędrysiak
Oliwia Jędrysiak , 6 lat

Lekarze byli w szoku... Operacja naszego dziecka musi odbyć się w lipcu❗️

Nasza Oliwia jest uroczą i pełną charakteru 5-latką. Od urodzenia zmaga się jednak z wadami genetycznymi. Wielu lekarzy dziwi się ile w niej siły i pogody ducha. Jeszcze szerzej otwierają oczy, gdy uświadamiają sobie, z czym musi się mierzyć... Córeczka ma ogromną skoliozę! Skrzywienie ciągnie się od łopatek aż po szyję! Przez lata szukaliśmy sposobów jak jej pomóc. Lekarze rozkładali ręce, twierdząc, że nikt na świecie nie podjął się jeszcze leczenia tak skomplikowanego przypadku! Wielu twierdziło, że „już bardziej nie da się skrzywić jej kręgosłupa!”. Lata mijały, a my nadal szukaliśmy. Nie mogliśmy przecież dać za wygraną. Tutaj chodziło o zdrowie naszego dziecka, a to dodawało nam jeszcze więcej determinacji.  W końcu pojawiła się nadzieja. Lekarze z Niemiec postanowili podjąć się naprawy kręgosłupa Oliwii. Planują przeprowadzić dwie operacje. Nie ukrywamy, że się boimy. To poważny, inwazyjny zabieg. Nie mamy jednak innego wyjścia. Jeżeli operacja nie zostanie przeprowadzona odpowiednio szybko, może być tylko gorzej! Specjaliści już mówią, że jeżeli teraz nie zadziałamy, skrzywienie może wystąpić w innym odcinku kręgosłupa! Już teraz dochodzi do dużego ucisku na klatkę piersiową, zwłaszcza na serce. Oliwka rośnie, skolioza może sprawić, że w jej ciele nie będzie wystarczająco miejsca na płuca! Jesteśmy przerażeni, gdy myślimy, że w przyszłości mogą wystąpić problemy z oddychaniem! Termin operacji został zaplanowany na lipiec. To już niedługo. Obawiamy się, że sami możemy nie uzbierać potrzebnej kwoty na leczenie własnego dziecka. Dlatego postanowiliśmy zwrócić się z prośbą o Waszą pomoc.  Wiele lat żyliśmy w niepewności i ciągłym strachu. W końcu znalazł się lekarz, który może uratować kręgosłup naszego dziecka! Z Waszą pomocą możemy wspólnie zawalczyć o lepszą przyszłość Oliwii! Rodzice ➡️ FB Oliwia-wyjątkowa dziewczynka ➡️ Licytacje Oliwia-wyjątkowa dziewczynka

387 305,00 zł ( 98,49% )
Brakuje: 5 937,00 zł
Filip Martyniuk
Pilne!
4 dni do końca
Filip Martyniuk , 21 miesięcy

Krótsza nóżka odbiera szansę na normalne życie! Pomóż!

Od 31 tygodnia ciąży wiedzieliśmy, że nasz synek urodzi się z wadą ortopedyczną. Niestety nie mieliśmy pojęcia, jak ta wada jest poważna oraz ile pieniędzy i siły będzie nam potrzebne, aby był w pełni sprawnym chłopcem. Gdy Filipek przyszedł na świat, jego prawa nóżka była już krótsza a około 4 cm. Dziś, gdy ma 15 miesięcy różnica powiększyła się do 10 cm!!! Widzimy z jaką determinacją nasz kochany maluch próbuje stanąć przy kanapie, stoliku... Widzimy jego upadki, ale za chwilę wstaje i próbuję kolejny raz! To właśnie Filipek daje nam siłę, motywację i wiarę w to, że warto! Że naprawdę musimy zawalczyć o jego pełno sprawność! Mimo tylu przeciwności pozostaje on wiecznie uśmiechniętym chłopcem. Jego uśmiech zaraża i dodaje otuchy! Aby nie doszło do nienaturalnego wygięcia ciała, wytrwale ćwiczymy kręgosłup oraz obciążamy prawą nóżkę. Niestety bez udziału licznych operacji jego nóżka może być krótsza o nawet 30 cm! Nie możemy do tego dopuścić! Musimy walczyć o sprawność naszego synka! Dlatego nadzieją na "lepsze jutro" dała nam klinika Paley European Institute w Warszawie. To tu odbyła się nasza pierwsza konsultacja na której dostaliśmy plan leczenia. Lekarze zaplanowali 4, a nawet 5 operacji w odstępach kilku letnich, które gwarantują normalny rozwój Filipka. Dzięki ogromnemu wsparciu z Waszej strony udało nam się uzbierać pieniądze na pierwszą operację SUPERHIP i SUPERKNEE. Czyli na rekonstrukcji stawu biodrowego mającego na celu odtworzyć anatomię biodra oraz przygotować kość udową do wydłużania. Na ten moment zwracamy się do Was z kolejną prośbą o pomoc. Sami nie damy rady... Potrzebujemy Twojego dobrego serca... Chcemy uzbierać pieniądze potrzebne do opłacenia drugiej zaplanowanej operacji Filipka, czyli do pierwszego wydłużenia kości udowej założeniem zewnętrznego aparatu monolateralnego celem wydłużenia 8 cm. Wydłużanie zaplanowano na rok po pierwszej operacji z jednoczesnym usunięciem zespolenia wewnętrznego. Filipek jeszcze nie jest świadomy co się wokół niego dzieje. Jest tak mały, że nie będzie pamiętał bólu pooperacyjnego ani żmudnej rehabilitacji, która go czeka. Przed nami długa droga do sprawności. Prosimy, pomóż mu stanąć na zdrowych i równych nóżkach!! Kupując i sprzedając, też pomagasz Filipowi! ➡️  LICYTACJE DLA FILIPA NA FACEBOOKU –––––––––––––– * Szacunkowa kwota zbiórki

261 358,00 zł ( 98,27% )
Brakuje: 4 599,00 zł
Wojtek Baszura
Wojtek Baszura , 19 lat

Po śmierci rodziców walczę o godne życie brata... Dziś znów potrzebuję Twojego wsparcia!

Darczyńcy Fundacji Siepomaga mają wielkie serca! Dzięki Waszej pomocy udało nam się zapewnić Wojtkowi turnus rehabilitacyjny i operację, która poprawiła jego sprawność i dała ulgę w cierpieniu.  Trudno wyrazić słowami, jak bardzo jestem Wam wdzięczna! Niestety nasza walka cały czas trwa, a przed nami jeszcze długa droga, dlatego dziś ponownie proszę Was o wsparcie. Oto nasza historia: Najpierw, po długiej chorobie, odeszła mama. Tato zmarł rok później. Śmierć obojga rodziców była ciosem dla mnie i mojego rodzeństwa. Najmłodszy z nas, Wojtek, od urodzenia zmaga się z mózgowym porażeniem dziecięcym. Gdy straciliśmy rodziców, miał tylko dziesięć lat. Nie było nawet mowy, by mój młodszy braciszek trafił do domu opieki. Od siedmiu lat jestem jego prawnym opiekunem i zajmuję się Wojtkiem najlepiej, jak potrafię...  Wiedziałam, że nie mogę się załamać. Niepełnosprawność zdeterminowała nasze całe życie. Wojtek nie potrafi samodzielnie się poruszać, wymaga całodobowej opieki. Jest nastolatkiem zamkniętym w swoim ciele i potrzebuje specjalnych warunków, by mógł codziennie funkcjonować.  Śmierć rodziców była początkiem naszej wspólnej walki, nierównej i okrutnej, ale przecież mamy siebie...  Dzięki Waszemu wsparciu Wojtek przeszedł operację fibrotomii i poczuł w końcu ogromną ulgę. Przestały go męczyć ciągłe przykurcze mięśni, dzięki czemu dużo łatwiej mu się walczy o lepszą sprawność. Po operacji musi nadal intensywnie ćwiczyć, co oznacza kolejne długie godziny na sali rehabilitacyjnej. Turnusy rehabilitacyjne to kroki milowe dla jego sprawności. Pozwalają bratu na największe postępu, wspierają jego samodzielność, jak i pewność siebie.  To wszystko, chociaż tak bardzo potrzebne, jest potwornie drogie. Sama nie zdołam pomóc mojemu bratu. Dlatego znów proszę Cię o pomoc. Już raz poznaliśmy tę ogromną moc pomagania. Proszę, pozwól nam ją znowu poczuć. Zawalcz razem ze mną o lepsze jutro dla Wojtka! Ola, siostra Wojtka Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

53 051,00 zł ( 98,06% )
Brakuje: 1 045,00 zł
Blanka Garus
Blanka Garus , 3 latka

Potrzebne specjalistyczne badania! Pomagamy Blance!

Dziękuję, że od tylu lat jesteście razem z nami. Pomogliście nam przejść przez wiele trudnych chwil, a moje serca matki już zawsze będzie wypełnione wdzięcznością.  Muszę jednak kolejny raz poprosić Was o pomoc. Znowu stanęłam przed trudnościami, których sama nie pokonam.  Nasza historia: Blanka urodziła się jako wcześniak, co od początku wiązało się z licznymi problemami zdrowotnymi. U córki zdiagnozowano m.in. obniżone napięcie mięśniowe, zaburzenia wzroku i układu nerwowego oraz zaburzenia integracji sensorycznej. Ostatnie badania wykazały: hiperlordoze lędźwiową, koślawość kolan i stóp.  Wciąż przybywają kolejne bolesne diagnozy, a ja starałam się robić, co w mojej mocy, aby walczyć z ich konsekwencjami… Blanka miała zaledwie kilka miesięcy, gdy musiała rozpocząć intensywną rehabilitację. Do tej pory regularnie ćwiczy pod czujnym okiem fizjoterapeuty. Cały czas uczęszcza także na terapię sensoryczną, które wzmacnia jej funkcjonowanie.  Córeczka codziennie przyjmuje wielkie ilości leków, aby jej organizm dobrze pracował. Niestety przybywa mi zmartwień. Niedługo czeka nas wizyta w szpitalu i badania gastrologiczne, które mają wykluczyć lub potwierdzić choroby układu pokarmowego. Na razie Blanka jest na specjalistycznej diecie...  Staram się poradzić sobie z tymi wszystkimi kosztami. Jednak teraz muszę uzbierać kilka tysięcy złotych, aby wykonać badania genetyczne WES. Niestety nie są refundowane. Wydałam do tej pory bardzo dużo na leczenie córki i wiem, że są to najlepiej zainwestowane pieniądze! Niestety, teraz brakuje mi już środków, a badanie powinno być jak najszybciej… Raz jeszcze proszę o dobry gest Waszych serc!  Marta, mama

6 240,00 zł ( 97,75% )
Brakuje: 143,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki