Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotr Krot
Pilne!
Piotr Krot , 32 lata

KILKA TYGODNI, by ratować życie polskiego żołnierza❗️Mam 32 lata, rodzinę i BIAŁACZKĘ - pomocy!

KRYTYCZNIE PILNE! Mamy czas zaledwie do czerwca, by uratować życie Piotrka! Piotr ma 33 lata, jest ukochanym mężem, bratem, synem... Chłopak pełen życia, dobry, szczery, pomocny, pełen empatii. Dziś to on potrzebuje pomocy... Były żołnierz zawodowy, oddany naszej ojczyźnie, przebywający obecnie na rencie przez chorobę. Jego życie wyceniono na 1,5 miliona złotych... Ta kwota bez wsparcia jest dla nas nieosiągalna. Mamy dramatycznie mało czasu, dlatego prosimy o ratunek! Nawet nie wiemy, od czego zacząć… Po prostu nasz świat się zawalił… Nie tak miało wyglądać nasze życie… Od czego to wszystko się zaczęło…? Pierwszego urazu Piotr doznał podczas pełnienia służby, strzegąc polskiej granicy... Wówczas nic nie wskazywało jeszcze na to, aby uraz kręgosłupa był w jakikolwiek sposób związany z chorobą nowotworową! Podczas dalszej diagnostyki, pod kątem właśnie bólu kręgosłupa, stwierdzono dyskopatię. Niestety ból cały czas się nasilał, zastrzyki ani blokady już nie pomagały... Lekarz skierował Piotrka do sanatorium. Przez 2 miesiące pobytu, ciągłej rehabilitacji, kiedy leczenie nie przynosiło efektów, skierowano Piotra na rezonans magnetyczny. Po kilku szczegółowych badaniach usłyszeliśmy diagnozę, po której świat się dosłownie zawalił... CHŁONIAK DROBNOZIARNICZY LIMFOBLASTYCZNY! SZYBKIE DZIAŁANIE! -  udało nam się trafić do wspaniałego  prof. dr hab. n. med.  Wróbla i jego zespołu na Odział Hematologii Kliniki Hematologii, Nowotworów Krwi i Transplantacji Szpiku we Wrocławiu. Zostało dobrane indywidualne leczenie. Piotr przeszedł kilkanaście cykli chemii i dodatkowo chemii celowanej w kręgosłup.... To był ciężki czas, ale daliśmy radę - Piotr dzielnie walczył, wierząc, że wyzdrowieje. Po leczeniu znów chciało się żyć! Wszystkie wyniki były doskonałe -  żadnego śladu po RAKU! Organizm zregenerował się, włosy odrosły.... Wydawało się, że to koniec koszmaru... Niestety, nasza radość nie trwała długo… W maju mieliśmy być na tak upragnionych przez Piotrka wakacjach, które miały być wytchnieniem po ciężkim leczeniu i walce o życie… Niestety, Piotrowi znów zaczął dokuczać ból, dokładnie taki jak przedtem... I tu strzał prosto w nasze serca - TO WZNOWA! Badania kontrolne zaprzepaściły wszystkie plany i marzenia... Odkładamy je w czasie i walczymy dalej - teraz najważniejsze jest życie zdrowie Piotrka. Kolejna diagnoza, z jaką przyszło nam się zmierzyć - OSTRA BIAŁACZKA LIMFOBLASTYCZNA... Druga walka z nowotworem jest zawsze trudniejsza, bo przeciwnik jest bardziej podstępny i bezwzględny... Lekarze dają jednak nadzieję! Mówią o szansach i nie odmawiają leczenia! To nam daje nadzieję i siłę do walki oraz wiarę w to, że się uda. Potrzebujemy jednak wsparcia... Piotr w tej chwili jest leczony immunologicznie i przygotowywany do przeszczepu szpiku. Następnym krokiem ma terapia Car-T, przełomowa metoda w leczeniu nowotworów. Polega na pobraniu i zaprogramowaniu limfocytów pacjenta w ten sposób, by rozpoznawały i zwalczały komórki nowotworowe. Prostymi słowami mówiąc, organizm sam zaczyna zwalczać raka, dzięki czemu jest w stanie go pokonać i wyzdrowieć. Niestety, terapia ta nie jest obecnie refundowana... Musimy za nią zapłacić sami. Jej koszt to około 1,5 miliona złotych... Żeby Piotr przeszedł leczenie, musimy mieć całość kwoty. Terapia musi rozpocząć się pod koniec czerwca, a to oznacza, że mamy zaledwie kilka tygodni na ratunek! Tak bardzo kochamy Piotra - my - żona, siostry, rodzina... Poruszymy niebo i ziemię, by uratować jego życie! Piotr jest jeszcze taki młody, tyle jeszcze chce zrobić dobrego dla innych... Aby jednak tak się stało, musi pokonać chorobę i żyć! Prosimy o udostępnianie i o każdą wpłatę! Wszystkie ręce i serca na pokład! Wierzymy, że z Waszą pomocą damy radę. Dziękujemy za każdą złotówkę i udostępnienie. Żona Elwira, siostry Gosia i Iwona, rodzice i rodzina ➡️ Licytacje dla Piotrka

194 753,00 zł ( 12,2% )
Brakuje: 1 400 992,00 zł
Aniela Wróblewska
Aniela Wróblewska , 9 lat

"Ta cisza zabiera ci mnie..." - pomóż Anielce słyszeć i mówić!

Ile dla Ciebie warte jest to, że możesz słyszeć? Jeśli nigdy o tym nie myślałeś, wyobraź sobie życie w ciszy. Nie słyszysz głosów bliskich, dźwięków świata, ulubionych piosenek… Nic. Oprócz ciszy jest też milczenie. To jak zamknięcie w szklanej bańce. Obok świata, a jednak daleko… Cisza i pustka, a razem z nimi - samotność. Nic więcej. Przed tym właśnie muszę ochronić Anielkę! To, co nam przychodzi łatwo, naturalnie – oddychanie, mówienie – dla niej jest wyzwaniem… Wszystkiego musi się uczyć. Zaczęła mówić dopiero, gdy miała 3 lata. Myli słowa, przekręca końcówki… Nie słyszy. Ma niedosłuch poziomu 60 decybeli… To poziom natężenia dźwięku hałasu odkurzacza czy gwar ulicy. Zwykłej rozmowy, szeptu, śpiewu ptaków, domowego szmeru – Anielka nie usłyszy. Urodziła się taka mała, krucha, najpiękniejsza na świecie… I zdrowa – tak myśleliśmy. Przepełniała mnie taka miłość, takie szczęście… Zabrano ją na badania, które miały być tylko formalnością. Stało się inaczej… Przesiewowe badanie słuchu pokazało nieprawidłowości. Wymagało powtórzenia. Wszyscy pocieszali mnie, że to jeszcze nic nie znaczy, że wyniki w pierwszych dniach życia dziecka mogą być mało wiarygodne… Bardzo bałam się, co pokaże powtórne badanie. Nie spodziewałam się, że złe wieści przekaże mi także pediatra… Pierwszy cios, po którym ledwo mogłam się podnieść: Anielka urodziła się z rozszczepem podniebienia. To bardzo poważna wada, którą trzeba leczyć. Inaczej dziecko może nie mowić. Ratunkiem jest tylko operacja. Drugi cios – Anielka niedosłyszy. Poziom niedosłuchu poziomu 60 decybeli to bardzo dużo. Natychmiast kazano nam zacząć rehabilitację słuchu i kupić Anielce aparaty słuchowe. W walce o zdrowie dziecka matka nie podda się nigdy. Żeby jednak walczyć, trzeba odbić się od dna… Przez pewien czas właśnie tam byłam, tam, gdzie jest tylko niemoc i rozpacz… Byłam przerażona, że moja córeczka nigdy nic nie usłyszy, nigdy nic nie powie… Że nie będę mogła się z nią porozumieć. Nie będę wiedzieć, czy jest głodna, czy coś ją boli, co myśli, czego pragnie… Będę obok, a jednak daleko od własnego dziecka. Nasze życie zmieniło się diametralnie od momentu diagnozy Anielki. Drugim domem stał się szpital… Szpitalne łóżeczko, w którym leżała ona – taka mała, śpiąca z pokłutymi rączkami, podłączana do kolejnych kroplówek – stało się centrum wszechświata. Anielka przeszła operacje podniebienia – jej słuch nieznacznie się polepszył. Szczęście nie trwało długo… To miała być tylko kontrolna tomografia. Nie sądziłam, że znów wszystko się zmieni. Że będzie jeszcze gorzej… W prawym uszku odkryto guz. Guz przypomina swoim kształtem perłę, stąd jego nazwa – perlak, rozrasta się w uchu, upośledza słuch. U Anielki rozrósł się tak bardzo, że zniszczył jedną kosteczkę słuchową! Konieczna była kolejna operacja, a po niej – stała obserwacja, która trwa do dziś. Perlak w każdej chwili może odrosnąć. Córeczka jest niestety ciężkim przypadkiem dla medycyny. Skumulowały się u niej dwa problemy - z prawidłową mową (po rozszczepie podniebienia) i słuchem (obustronny niedosłuch). Trzeba działać dwutorowo, korzystając z pomocy różnych logopedów – takich, którzy skupiają się na mowie i takich, którzy skupiają się na słuchu. „Tata”. 3 lata czekaliśmy na jej pierwsze słowo… Niestety, Anielkę wciąż trudno zrozumieć. Ma bardzo słabą artykulację… Anielka bardzo lubi śpiewać, ale ma problemy z prawidłowym odtworzeniem tekstu. Często zastępuje jedne słowa drugimi, które podobnie brzmią. Jest jednak pogodnym, bardzo towarzyskim dzieckiem. Zdaję sobie sprawę, że Anielkę czeka jeszcze wiele lat ciężkiej pracy. Wiem jednak, że ma szansę normalnie mówić. Konieczna jest dalsza praca nad wymową, nad rozróżnianiem zgłosek, nad pracą mięśni aparatu mowy, które umożliwią też prawidłowe oddychanie i jedzenie. Konieczne są też aparaty słuchowe. Dostaliśmy dofinansowanie, ale to wciąż mało, bo potrzebne są 2 aparaty – po jednym na uszko. Bardzo proszę o pomoc, bez niej będzie ciężko. To dzięki Tobie Anielka będzie mogła słyszeć, mówić, oddychać… Jeśli otworzysz na nią swoje serce, wierzę, że kiedyś sama powie Ci „dziękuję”.

27 681,00 zł ( 62,54% )
Brakuje: 16 574,00 zł
Oliwka Kraczek
Pilne!
Oliwka Kraczek , 3 latka

PILNE: Potrzebujemy 10 MILIONÓW, by powstrzymać SMA❗️Czas Oliwki się kończy❗️

BARDZO PILNE! U naszej 3-letniej córeczki lekarze zdiagnozowali SMA – chorobę, która każdego dnia zabija jej malutkie mięśnie! Jedyną szansą na ratunek jest terapia genowa, za którą musimy zapłacić blisko 10 MILIONÓW ZŁOTYCH!  Czas naszej córeczki liczony jest w kilogramach, ponieważ zostały jej ostanie 2 kilogramy do przyjęcia leku! Terapię mogą przyjąć jedynie te dzieci, które nie przekroczyły wagi 13,5 kg, a dziś Oliwka waży już 11,5 kg. Oznacza to, że mamy niewyobrażalnie mało czasu, by jej pomóc! Gdy córeczka przekroczy granicę, lekarze odmówią jej leczenia... Błagamy o POMOC! Postawienie ostatecznej diagnozy w przypadku Oliwki zajęło naprawdę wiele czasu, bardzo cennego czasu. Córeczka urodziła się zdrowa. Przez pierwsze miesiące rozwijała się prawidłowo. Dopiero z czasem zaczęliśmy zauważać, niepokojące objawy. Inne dzieci w jej wieku potrafiły już siadać i raczkować, ona wciąż nie umiała utrzymać równowagi. To bardzo nas niepokoiło… Lekarze uspokajali nas, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie i powinniśmy dać Oliwce jeszcze trochę czasu. I faktycznie, ku naszemu zaskoczeniu i oczywiście ogromnej radości, po kilku tygodniach córeczka zaczęła siadać. Odetchnęliśmy z ulgą. Mijały kolejne miesiące. Córeczka skończyła rok, więc z niecierpliwością czekaliśmy na jej pierwsze kroki. Niestety, choć próbowaliśmy różnych sposobów, Oliwka nie zaczęła chodzić. Mimo kolejnych zapewnień lekarzy, że ma na to jeszcze czas, nie odpuszczaliśmy, bo w głębi duszy czuliśmy, że coś jest jednak nie tak. Biegaliśmy od lekarza do lekarza, szukając przyczyny. Byliśmy u pediatrów, ortopedów, genetyków, neurologów. W międzyczasie też u kilku fizjoterapeutów, z którymi już wtedy rozpoczęliśmy rehabilitację.  Wciąż nie znaliśmy powodów, dla których Oliwka zmagała się z takimi problemami. Dopiero po wielu wizytach jeden z lekarzy zaproponował diagnostykę w kierunku SMA. To był dla nas ogromny szok, nie mogliśmy uwierzyć w to, co usłyszeliśmy. SMA? Jak to możliwe? Przecież Oliwka urodziła się jako zdrowa dziewczynka…  Niestety, wynik pierwszego badania był niejednoznaczny i wskazywał tylko na nosicielstwo. Za radą lekarza wykonaliśmy jeszcze jedno, bardziej wnikliwe badanie. Na jego wyniki musieliśmy czekać ponad 2 miesiące! Przeprowadzone wtedy badanie wykluczyło SMA, co spowodowało zmianę kierunku dalszej diagnostyki. Oczywiście ucieszyło nas to, że Oliwka nie jest chora, ale wciąż nie wiedzieliśmy, co jej dolega. Czuliśmy, że straciliśmy kolejne cenne miesiące.  Z bólem patrzyliśmy, z jakim trudem nasza córeczka próbuje się poruszać. Czekaliśmy na dzień, w którym ktoś w końcu powie nam, co się dzieje i dlaczego nasze dziecko przestało się rozwijać. Nie potrafiliśmy przespać  spokojnie nocy, wciąż zadawaliśmy sobie pytania, czekając na cud.  Zrozpaczeni i zupełnie bezradni zdecydowaliśmy się zgłosić do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Tam przeprowadzono trzecie, rzadsze badanie w kierunku SMA i ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu badanie potwierdziło chorobę.  Byliśmy zrozpaczeni… Do tego świadomość, że straciliśmy prawie 1.5 roku na diagnostykę, była przygnębiająca. Kosztowało nas to mnóstwo nerwów i stresu. Dziś Oliwka ma już 3 latka! Wciąż nie chodzi ani nie stoi samodzielnie.  SMA to bardzo rzadka, niezwykle podstępna choroba genetyczna, która krok po kroku zabija jej mięśnie. Co to oznacza? Z każdym dniem Oliwka będzie coraz słabsza, aż z czasem zupełnie utraci sprawność. Najpierw przestanie raczkować, później nie będzie miała siły nawet usiąść, aż w końcu choroba przykuje ją do łóżka na zawsze! Nie możemy przecież na to pozwolić! Szansą jest dla niej wyłącznie terapia genowa jednym z najdroższych leków na świecie, na którą potrzebujemy blisko 10 MILIONÓW ZŁOTYCH! Wciąż nie potrafimy pogodzić się z diagnozą, wciąż nie rozumiemy, dlaczego nas to spotkało. Jednak teraz najważniejsze jest zdrowie i życie Oliwki, dlatego nie wahając się ani chwili rozpoczynamy zbiórkę. Równocześnie córeczka pozostaje pod opieką lekarzy, przyjmuje zastrzyki, które choć spowalniają rozwój SMA, nigdy nie zatrzymają tej okrutnej choroby...  Nie będziemy w stanie zebrać takiej sumy własnymi siłami. W obecnej sytuacji musimy Was już nie tylko prosić, lecz BŁAGAĆ o pomoc! Każda wpłata, udostępnienie zbiórki i Wasze wsparcie są dla nas na wagę złota.  Staramy się wierzyć w CUD, w cud, który musi się wydarzyć, abyśmy zdążyli uratować Oliwkę… Rodzice Oliwki ➡️ Śledź losy Oliwki na Facebooku! ➡️ Razem dla Oliwki – LICYTACJE ➡️ Instagram oliwka_kraczek_walczy_z_sma  ✍🏻 Dwa kilogramy czasu. Oliwka z Lublina potrzebuje najdroższego leku świata 🎥 TVP3 LUBLIN - 08.01.2024 🎥 Panorama Lubelska TVP3 LUBLIN 📣 Radio Plus – "SMA i pilna pomoc dla chorej Oliwki Kraczek" 📣 Polskie Radio Lublin  ✍🏻 Wspólnota Opolska (lublin24.pl) – "Oliwce zostały już tylko dwa kilogramy do zebrania 10 mln zł" 🎥 TVP3 Lublin – Między Wisłą i Bugiem (wywiad od 01:45:40)

1 539 295,00 zł ( 15,2% )
Brakuje: 8 586 237,00 zł
Mariusz Nowakowski
Pilne!
Mariusz Nowakowski , 47 lat

Chcę być tatą, a nie wspomnieniem...❗️Ratunku❗️

Jestem Mariusz. Mam 48 lat, jestem z Pułtuska. Strach paraliżuje mnie każdego dnia... O chorobie dowiedziałem się w listopadzie 2023 r. Zaczęło się od krwotoku z nosa, skoków ciśnienia i problemów z poruszaniem się. Najpierw szpital w Ciechanowie, gdzie zapadł wyrok: ostra białaczka limfoblastyczna. Świat runął... Po 10 dniach trafiłem do Kliniki Onkologii w Olsztynie, gdzie zostałem poddany leczeniu chemioterapią. Ale sama chemia nie wystarczy, aby zwalczyć tego potwora, jakim jest rak. Chemia za chemią, toczenie krwi, badania i kolejne dni, tygodnie, miesiące spędzone na oddziałach onkologicznych. Tylko przeszczep szpiku dawał szansę na przeżycie. Na szczęście znalazł się dawca. Już jestem po przeszczepie. Obecnie jestem leczony w Katowicach na Oddziale Hematologii i Transplantacji Szpiku. Liczę na to, że za kilka tygodni opuszczę szpital i wrócę do mojej rodziny, by walczyć o zdrowie otoczony miłością bliskich. Przede mną długa, ciężka i kosztowna rehabilitacja. Co najmniej raz w tygodniu, kiedy już będę mógł opuścić szpital, czekają mnie wizyty kontrolne w Katowicach. Przyznana mi renta nie starczy nawet na finansowanie wyjazdów, nie mówiąc o opłatach, jedzeniu i lekach. Koszty związane z leczeniem już teraz zaczynają przytłaczać mnie i moją rodzinę. Zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Nie chcę i nie mogę sobie pozwolić na życie na 20 %. Chcę i muszę wrócić do pełni sprawności i witalności. Chce żyć, bo mam dla kogo żyć! Pomóżcie mi być silnym ojcem prowadzącym dzieci przez życie i pokazującym im, że świat i ludzie są dobrzy. Pomóżcie mi być Mariuszem sprzed roku. Mariusz

18 513 zł
Noemi Drajer
Noemi Drajer , 3 latka

Ogromny guz w ciele 3-latki... Ratuj Noemi❗️

4 kwietnia 2024. Tego dnia beztroskie dzieciństwo mojej Noemi się skończyło. Zamiast przedszkola i zabaw z rodzeństwem, jest szpitalna sala i chemioterapia… Do teraz trudno uwierzyć w to, co się stało. U mojej 3-letniej córeczki zdiagnozowano neuroblastomę IV stopnia! Okrutny guz przyszedł zabrać życie Noemi… Błagam o pomoc! Ta diagnoza to jeden z najgorszych rodzajów nowotworu. Guz jest ogromny i obecnie nie można go usunąć… Przylega bezpośrednio do przepony, uciska na wątrobę, prawą nerkę i rdzeń kręgowy. A przecież córeczkę tylko bolał brzuszek… Wiele razy przeszła USG i nikt nie zauważył nic niepokojącego! W październiku zeszłego roku Noemi zaczęła skarżyć się na ból brzucha, który nie pozwalał w nocy spać. Od razu zaczęliśmy szukać powodu tego stanu. Wizyta za wizytą, badania za badaniami, a diagnozy dalej nie było. Ból niestety powracał, a ja tak bardzo chciałam pomóc mojej kochanej dziewczynce. Nie wiedziałam już, co robić. A ona ciągle budziła się w nocy i płakała, prosiła, żeby już nie bolało… Przed świętami wielkanocnymi ponownie trafiliśmy do szpitala, ponieważ ból był już nie do zniesienia. Pojawiła się także gorączka. Wstępnie zdiagnozowano u córki zapalenie wyrostka robaczkowego. Wiedziałam, że w takich przypadkach trzeba działać szybko. Następnego dnia chirurg nie potwierdził jednak tej diagnozy! W szpitalu powiedziano, że możemy zostać na obserwacji, ale oni nie widzą takiej potrzeby… Kilka dni później, 4 kwietnia, znów pojawił się ból, temperatura. Córka odczuwała też ból nóżki. Na SORze lekarz wykrył coś niepokojącego i skierował nas na oddział onkologiczny. Z jednej strony cieszyliśmy się, że nie zostaliśmy po raz kolejni odesłani do domu, z drugiej było przerażenie… I nadzieja, że może jednak nie jest to nic aż tak poważnego… Ta nadzieja szybko umarła… Kolejne badania przyniosły okrutną diagnozę. Chyba najgorszą z możliwych… NEUROBLASTOMA IV stopnia! Ogromny guz o wielkości ponad 7 centymetrów w malutkim ciele Noemi… Niedowierzanie, złość, łzy i pytanie dlaczego?! Dlaczego moja córeczka?! Noemi rozpoczęła już chemioterapię. Jest tak niesamowicie dzielna! Chociaż pojawia się ból i pytania, o to dlaczego musi tu być… Trudno widzieć swoje malutkie dziecko na szpitalnej sali. Ta cała aparatura, igły, kroplówka, płacz innych dzieci i ich rodziców… Chciałabym, żeby ten koszmar się nie wydarzył. Ale musimy być silni dla córeczki! Z tatą Noemi jesteśmy przy niej cały czas. W szpitalu odwiedza ją rodzeństwo i rodzina. Jesteśmy w tym razem i wierzę, że przejdziemy przez te najgorsze momenty życia. Niedługo zostanie podjęta decyzja, czy będzie możliwa operacja wycięcia guza. Drżę też, czy nie pojawiły się przerzuty… Walka z nowotworem będzie długa i kosztowna. Po operacji i zakończeniu chemioterapii Noemi będzie potrzebować szczepionki przeciw wznowie. Niestety jest ona nierefundowana i kosztuje prawie 2 miliony złotych! Nie mamy takich pieniędzy… Dlatego przychodzę błagać Was o pomoc!  Jesteście naszą jedyną nadzieją. Ta droga dopiero się rozpoczęła, ale Noemi nie pokona jej sama. Wiele w rękach lekarzy, ale także każdej dobrej osoby, która zdecyduje się wspomóc tę zbiórkę. Liczy się każda złotówka i każde udostępnienie. Proszę, jak prosić może tylko matka śmiertelnie chorego dziecka...Katarzyna, mama Noemi ➡️ Facebook - Waleczna Noemi VS Neuroblastoma

83 274,00 zł ( 4,62% )
Brakuje: 1 718 726,00 zł
Michał Maj
Pilne!
Michał Maj , 32 lata

To nie zły sen... Grozi mi AMPUTACJA lewej nogi, pomocy❗️

Znasz to uczucie, kiedy budzisz się zlany potem, bo śnił Ci się koszmarny sen? Mój zły sen to niestety rzeczywistość, która legła w gruzach w lutym 2024. roku… Proszę, zapoznaj się z moją historią.  Wcześniej? Kochałem życie, biegałem, pracowałem. Zupełnie tak jak Ty. Dramat rozpoczął się od bólu na wysokości lewego pośladka. Po kilku konsultacjach z różnymi lekarzami usłyszałem, że powodem jest rwa kulszowa. Zacząłem więc prywatną rehabilitację, bo ból znacznie utrudniał mi codzienne, aktywne funkcjonowanie, a każdego dnia przecież było tyle rzeczy do zrobienia…  Niestety poprawy nie było… Dopiero po zmianie przychodni dostałem skierowanie na RTG kręgosłupa lędźwiowego, jednak na zdjęciach nic nie wyszło… Kolejne leki, kolejne skierowania – tym razem do ortopedy, który wystawił receptę na leki. Niedługo później trafiłem do neurologa. Przeprowadzono rezonans magnetyczny i mój świat runął… Wynik badania – struktura guzowa na miednicy, wymagał pilnej konsultacji z onkologiem. Trafiłem do Instytutu Onkologii w Warszawie, do Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków. To właśnie tutaj postawiono ostateczną diagnozę: guz miednicy. Moje życie zatrzymało się w miejscu. Od tamtej pory przeszedłem niezliczoną ilość badań i na szczęście do dziś nie stwierdzono przerzutów… Usłyszałem jednak, że jedyną szansą w moim przypadku jest radykalna operacja, która zakłada wycięcie połowy miednicy, części kości krzyżowej i całej, lewej nogi… Ta informacja sprawiła, że się poddałem… Człowiek zastanawia się w takich chwilach: dlaczego? Co złego zrobiłem? Dlaczego ja? A może zaraz się obudzę? Dziś już wiem, że to nie czas na stawianie takich pytań. Dzięki moim bliskim i ich ogromnej motywacji wiem, że mimo braku alternatywnego leczenia w Polsce, jest szansa za granicą. Dalsze konsultacje, leczenie, rehabilitacja to jednak ogromne koszty, których po prostu – pracując na etacie w małej, prywatnej firmie nie udało mi się zgromadzić… Gdybym mógł cofnąć czas… badać się regularnie, choć przecież czułem się zdrowy, może wszystko potoczyłoby się inaczej? Takie pytania jednak nie mają dziś już sensu. Muszę rozpocząć najcięższą bitwę w moim życiu. Walkę o zdrowie – i życie, które dzielę z bliskimi mi ludźmi. Potrzebuję Twojej pomocy! Dziś proszę z całego serca o dwie rzeczy: badaj się regularnie i pomóż mi, choćby symboliczną złotówką... Ciężko jest pogodzić się z faktem, że trzeba błagać o pomoc innych, że właśnie od tej pomocy zależy całe Twoje życie, jednak nie mam wyjścia… Chcę żyć. Chcę być sprawnym człowiekiem, który może wyjść na własnych nogach po to, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Obiecuję Ci i sobie, że się nie poddam i że będę możliwie najlepszym człowiekiem. Błagam – daj mi tę szansę… Moim największym wsparciem są ludzie – żona, rodzina i przyjaciele. Oni nie pozwalają mi się poddać. Wiem, że mam dla kogo i to właśnie dla nich muszę walczyć… Mam 33 lata, ogromną wolę walki, plany i marzenia. Proszę Cię o pomoc – bez Ciebie NIC z tego, co daje mi szansę na uratowanie nogi i normalne życie mi się nie uda… Michał

134 454 zł
Martyna Nowak
Pilne!
Martyna Nowak , 27 lat

Operacja kręgosłupa to ostatnia szansa, aby Martyna mogła pozbyć się bólu! Pomóż!

Jestem Martyna, mam 27 lat i od dziecka zmagam się ze skoliozą, która obecnie bardzo komplikuje mi życie. Dotychczas miałam do wyboru operację, która na zawsze usztywni moje plecy rujnując wiele moich marzeń lub życie ze skoliozą, która z każdym kolejnym rokiem boli mocniej – fizycznie i psychicznie... Przez wiele lat nie wiedziałam, co powinnam zrobić, jaką podjąć decyzję.... I kiedy już prawie pogodziłam się z nieuchronnym, pojawiła się iskierka nadziei. Przypadkowo natknęłam się na informację o nowej metodzie operacyjnego leczenia skoliozy – ASC, czyli zabiegu, który prostuje kręgosłup nie usztywniając go! Wiedziałam, że ten zabieg może być moim jedynym ratunkiem. Niestety, metoda ta nie jest stosowana w naszym kraju... Pełna obaw i lęku pojechałam na wizytę do Eifelklinik St. Brigida w Simmerath w Niemczech. Do samego końca nie wierzyłam, że to wszystko jest możliwe. Jednak udało się! Przeszłam kwalifikację i otrzymałam zgodę na operację. Poczułam wielką radość i strach jednocześnie, ponieważ dowiedziałam się, że zabieg powinien odbyć się jak najszybciej. Jeśli mój kręgosłup przestanie być wystarczająco elastyczny, raz na zawsze stracę szansę na operację metodą ASC i powrót do moich pasji.... Niestety, koszt jest ogromny i znacznie przekracza moje możliwości.  Tak bardzo boję się, że nie zdążę, że moja ostatnia nadzieja na komfortowe życie i pokonanie choroby zgaśnie.   Chciałabym móc żyć jak inne osoby w moim wieku, bez ciągłego zastanawiania się co będzie dalej... Chciałabym realizować swoje pasje i marzenia, nie myśląc o chorobie i ograniczeniach. Niestety, koszt operacji to około 240 tys. zł! Na chwilę obecną udało mi się zgromadzi około 100 tys. zł, jednak to wciąż za mało...  Jeżeli chciałbyś mi pomóc i wpłacić, choć symboliczną złotówkę – będę Ci bardzo wdzięczna... Twoje wsparcie będzie nieocenione!  Martyna Dowiedz się więcej:  ➡️ Operacja skoliozy, by wreszcie zacząć żyć 💚 Licytacja na Facebooku:  ➡️ Licytacje dla Martyny!

187 322,00 zł ( 59,85% )
Brakuje: 125 623,00 zł
Honorata Oberman
Pilne!
Honorata Oberman , 40 lat

Pomóż wygrać walkę z NOWOTWOREM❗️

Jestem kolorową i chyba trochę zwariowaną terapeutką dzieci, młodzieży i dorosłych w spektrum autyzmu. Moje życie to praca z ludźmi, poprzez tworzenie autentycznych relacji. Prywatnie jestem też mamą… Mamą dwójki wspaniałych dzieci, które kocham nad życie… Niestety w pewnym momencie na mojej drodze stanął nieprzyjaciel, który próbuje odebrać mi wszystko, co mam… Zdrowie, radość z życia, realizowanie pasji, marzeń. Próbuje odebrać mi możliwość pomocy innym. Cierpię na oponiaka – nowotwór mózgu… Zostałam zdiagnozowana przypadkowo, dokładnie rok temu, gdy po dłuższym leczeniu stomatologicznym ból nie ustępował. Rezonans głowy wykazał guza po prawej stronie. Choroba powoli wyłącza mnie z codziennego funkcjonowania i uniemożliwia realizowanie moich projektów oraz prowadzenie normalnego życia, które z dnia na dzień wywróciło się do góry nogami… Dotknięta bólem i paraliżem nie jestem w stanie realizować się w pracy, pomagać dzieciom i ich rodzinom, a była to dotychczas moja pasja i praca… Guz uciska na nerw twarzowy i znajduje się bardzo blisko nerwu słuchowego, co grozi całkowitą utratą słuchu…  Daje objawy w postaci częściowego paraliżu twarzy, bólu głowy oraz zaburzenia równowagi i widzenia.  Choroba postępuje i coraz częściej zdarzają się dni, w których nie jestem w stanie wykonać najprostszych czynności. Po konsultacji w klinice w Niemczech lekarze zaproponowali zabieg operacyjny, a potem leczenie, które obarczone jest ryzykiem powikłań mniejszym niż 5%. Ten rodzaj operacji pozwoli mi na powrót do normalnego życia. Powrót do moich podopiecznych. Niestety nie posiadam takich środków i nie jestem w stanie sama tego udźwignąć. Dotychczas to ja zawsze pomagałam innym. To dla mnie bardzo trudne, prosić Państwa o pomoc, ale nie mam innego wyjścia. Mam wspaniałe dzieci, męża, rodzinę, przyjaciół, podopiecznych… Oni wszyscy bardzo mnie potrzebują. Nie mogę przegrać tej walki. Bardzo proszę o wsparcie. Honorata z rodziną

129 859,00 zł ( 58,12% )
Brakuje: 93 546,00 zł
Jakub Fila
Pilne!
Jakub Fila , 21 lat

Pokonałem białaczkę, zaatakował mnie złośliwy glejak❗️Pomóż mi wygrać życie, proszę!

Jestem Jakub, mam 21 lat. To zdecydowanie za szybko na to, by umierać… Nie jestem gotowy, nie zdążyłem jeszcze żyć pełnią życia… Tymczasem w listopadzie 2023 roku dowiedziałem się, że mam w głowie dużego guza. Okazał się być nim glejak w IV, najgorszym stopniu złośliwości…  Rokowania nie są dobre… Nie chcę się pogodzić z wyrokiem – ani ja, ani moja mama i bliscy. Dlatego ta zbiórka, dlatego chęć podjęcia leczenia za granicą i wykorzystania wszystkich możliwości, jakie daje mi medycyna! Nie jestem “syty dni”, jakie przeżyłem. Wiele z tych dotychczasowych było bardzo ciężkich. Kilka walk o życie już stoczyłem, prawie już byłem na tamtym świecie. Ale o tym później… Obecnie jestem studentem informatyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Uwielbiam grać na fortepianie, chciałbym rozwijać swoją pasję na Akademii Muzycznej. Kocham wspinaczkę górską i nasze polskie Tatry. Najbardziej na świecie jednak kocham moich przyjaciół, z którymi wiele już przeżyliśmy. I mamy tyle planów na przyszłość… Myśl o tym, że za chwilę to może wszystko się skończyć, paraliżuje… To nie może być koniec. Nie mogę teraz umrzeć – właśnie teraz, gdy życie się dopiero zaczyna…  Żeby mieć jakąkolwiek szansę, oprócz podstawowego protokołu leczenia dostępnego w Polsce, muszę skorzystać z nierefundowanej terapii. I to niejednej… Kosztorys pierwszej to ok. milion złotych. Ale to na pewno nie koniec, bo właśnie trwają konsultacje z innymi klinikami…  Glejak nie poczeka kilkudziesięciu lat, aż sam postaram się zarobić tak gigantyczne pieniądze… Mnie i mojej rodziny nie stać na tak kolosalnie drogie leczenie, dlatego moja prośba o pomoc. Proszę Was o wsparcie w tym trudnym dla mnie czasie. Za wszystko dziękuję.  Historia Kuby oczami jego mamy: Był środek wakacji. Zabrałam swoich synów do parku rozrywki. Starszy, Kuba, wtedy dziesięcioletni, zagorączkował, osłabł i leciała mu krew z nosa. Kolejnego dnia wykonaliśmy morfologię krwi – 80 tys. leukocytów, płytki krwi nieoznaczane… Skojarzyłam, że od dłuższego czasu synek miał “siniaki”  i już wiedziałam, że to białaczka. W trakcie leczenia wydawało mi się, że nic gorszego nie może spotkać dziecka, a tym samym rodzica. Z perspektywy tego, przez co Kuba przeszedł w kolejnych latach wiem, że to był dopiero początek… Po roku od remisji przyszła wznowa. Zaczęliśmy ekstremalnie ciężkie leczenie, które Kuba zaczynał w stanie prawie agonalnym… Lekarz dyżurny mówił, że to najcięższy przypadek w Przylądku Nadziei na tamten moment…  Kuba przeżył dzięki dawcom krwi, od których dostał hektolitry osocza. W trakcie chemioterapii znaleziono w jego głowie zmiany – podejrzewane o nacieki białaczkowe lub zmiany udarowe, co w jego stanie oznaczało przegraną… Zmiany okazały się na szczęście odwracalne. Nieopisana ulga… Trzeci raz Kuba otarł się o śmierć, kiedy przeoczono u niego zakrzepicę 4. stopnia, grożącą zatorem płuc. Została wykryta w ostatniej chwili… I na szczęście wyleczona.  Kiedy już wydawało się, że wychodzimy na prostą, okazało się, że jego białaczka jest chemiooporna, a w płucach ma ogromny ropień naciekający na serce! Bez przeszczepu Kuba miał 10% szans na przeżycie, a ropień go z tego przeszczepu dyskwalifikował. Operacji podjął się doskonały torakochirurg, Doktor Joachim Buchwald. Wyciął mu ropień. Mieliśmy 25% szans na to, że jedyny brat Kuby, 3 lata młodszy Tomek będzie zgodnym dawcą. Był.  Nigdy nie zapytał, jak będzie wyglądało pobranie szpiku, czy będzie bolało… Był przeszczęśliwy, że ratuje życie bratu! Jestem z niego bardzo dumna. Chłopcy zawsze mieli dobrą relację, ale od czasu przeszczepu ich więź stała się jeszcze silniejsza. Mają swój świat, swój język, swoje żarty, tajemnice, plany…  Kuba, mimo tak ciężkiej choroby, zdał maturę z rewelacyjnymi wynikami. Dostał się na informatykę z zapasem 100 punktów. Poznał wspaniałych przyjaciół. Z wielką pasją angażował się w projekty społeczne, jak pomoc uchodźcom, czy wsparcie dla młodzieży. Czerpał z życia garściami i służył ludziom swoim czasem i talentami, całym sobą. Chciał nadrobić czas, jaki zabrała mu choroba. Kocha i docenia życie znacznie bardziej… A teraz przyszła kolejna ciężka próba… W listopadzie, podczas kolacji z przyjaciółką, zaczęła mu drżeć ręka. Przyjechała karetka, a w szpitalu Kuba dostał napadu padaczkowego. Stracił przytomność.  Tomografia głowy wykazała guza mózgu… Kolejne badania obrazowe pokazały, że to glejak motyli, bardzo złośliwy. Jednym z markerów jest Ki67. Kiedy nowotwór jest bardzo agresywny, przyjmuje on wartość 30-40%. Guz Kuby ma aż 80%!  Zbieramy na leczenie zagraniczne, które daje Kubie nadzieję. Pierwszą z terapii są dedykowane szczepionki, tworzone indywidualnie dla pacjenta z izolowanych komórek dendrytycznych. Zmodyfikowane i ponownie wszczepione są w stanie rozpoznać i niszczyć cel – czyli komórki nowotworowe. Dostępne badania pokazują, że terapia ta w połączeniu z immunoterapią daje bardzo dobre efekty przy leczeniu nawet zaawansowanych glejaków! Trwa walka z czasem. Straciliśmy go już za dużo… Chcemy i musimy zrobić wszystko, co oferuje teraz medycyna, by zyskać kolejne miesiące i lata życia Kuby. I mieć nadzieję, że przez ten czas nauka pójdzie jeszcze bardziej do przodu, dając możliwość całkowitego wyleczenia glejaka!  Taka choroba to bardzo ciężki krzyż, to często samotne zmaganie – choćbym chciała, nie zabiorę choroby synowi. Nie pojadę z nim na badania, nie zabiorę czarnych myśli.... Kuba niesie swój krzyż z niezwykłą pokorą, niezłomnością i godnością, a często nawet z uśmiechem.  Możemy mu pomóc, dlatego bardzo proszę o każdą cegiełkę, która pozwoli nam opłacić niezwykle drogie leczenie. Pozwoli Kubie walczyć i żyć dłużej i pełniej. Pokażmy Kubie, że nie jest z tym całkiem sam…  Wygramy razem! Mocno w to wierzymy! Mama, rodzina i przyjaciele Kuby *Kwota zbiórki jest szacunkowa, jednak po otrzymaniu kosztorysów kolejnych możliwych terapii dla Kuby, cel zbiórki może wynieść nawet kilka milionów złotych.

304 832,00 zł ( 28,65% )
Brakuje: 758 998,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki