Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Renata Sabal
Renata Sabal , 46 lat

Postawmy Renię na nogi, by dalej mogła ruszyć już sama! Nie czekaj, wesprzyj!

Są historie i prośby o pomoc, które można zamknąć w kilku zdaniach. Moja niestety do takich nie należy. Zaczęła się ona lata temu, ale ciągle pamiętam ten feralny dzień, który wszystko zmienił. Miałam zaledwie 13 lat, gdy w drodze ze szkoły, na przejściu dla pieszych potrąciło mnie auto ciężarowe. Samochód ciężarowy zahaczył mnie i przeciągnął sporą odległość za sobą. Prawa noga została zdarta do kości – niestety nie udało się jej uratować. Amputowano mi ją powyżej kolana. Na szczęście uratowano lewą nogę pomimo ciężkich obrażeń. W przeciągu chwili radosna, pełna energii i bardzo aktywna nastolatka stała się niepełnosprawną dziewczyną, wytykaną i wyśmiewaną przez rówieśników. Nie potrafię nawet opisać tego, co wtedy przeszłam. Wszystko było wtedy inne – nie otrzymałam renty, nikt też nie zadbał o moje zdrowie psychiczne i wsparcie.  Nauczyłam się żyć z jedną nogą, czerpać radość z tego co mam i chciałam być szczęśliwa pomimo ograniczeń i codziennego bólu. Wyszłam za mąż i urodziłam dwójkę cudownych dzieci. Dzisiaj moim szczęściem są przede wszystkim dzieci. Problemy małżeńskie musiałam przepracować z terapeutą, a choroby, które pojawiły się na skutek owych problemów – prawidłowo zdiagnozować oraz leczyć. Potrzebowałam czasu, by trudne doświadczenia nie zaważyły na mojej przyszłości - planach i marzeniach. Chciałam zostać zawodowym kierowcą i marzyłam o długich trasach. Udało się i dopięłam swego! Zostałam kierowcą C+E, zaczęłam jeździć na międzynarodowe trasy. Wreszcie poczułam, że moja niepełnosprawność mnie nie ogranicza. Byłam i jestem z siebie dumna. Kocham moją pracę, czerpię radość z każdego wyjazdu, a nowe wyzwania mnie ubogacają. Jestem jedyną w Polsce kobietą z protezą, która jest zawodowym kierowcą. Chcę nią być i chcę pokazywać, że wiele barier można pokonać.Jednak to nie koniec mojej historii. W trakcie badań okazało się, że mam mutację genu BRCA1. W ramach profilaktyki usunięto mi dolne narządy rozrodcze oraz poddano podwójnej mastektomii. Od tego czasu mój stan zdrowia bardzo się pogorszył i na chwilę obecną nie mogę wrócić do pracy. Usunięcie piersi uniemożliwia nawet nakładanie protezy! Tworzą się rany i ból nie do przeskoczenia. Jest to też efekt wielu lat obtarć i kontaktu skóry z protezą.  Na chwilę obecną potrzebuję kolejnej operacji polegającej na skróceniu kikuta o dodatkowe 5 cm i wszczepieniu implantu w kość nogi tzw. osseointegracja, ponieważ ból z którym się zmagam od dnia wypadku jest wynikiem złej amputacji – moja kość jest amputowana z ukosa, co powoduje nieustanny ból. Myślałam, że tak musi być. Po badaniach zostałam zakwalifikowana do operacji w Niemczech i tylko finanse dzielą mnie od powrotu do mojej normalności. Koszt takiej zabiegu przewyższa moje możliwości finansowe i potrzebuję wsparcia finansowego. Dlatego bardzo proszę Cię o pomoc – o najmniejszy datek, który pomoże mi odzyskać moje życie i moją poprzednią sprawność. Bez niej będę musiała spędzić resztę życia na wózku inwalidzkim. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Teraz gdy naprawdę zaczęłam żyć, przestałam się bać, a zaczęłam marzyć i wierzyć w swoją sprawczość.Chcę wrócić do pracy, zarabiać, być niezależna, pokazać każdemu, kto znajduje się w podobnej sytuacji, że niepełnosprawni również mogą spełniać marzenia, wykonywać różne zawody, że nie muszą się bać przyszłości. Pomóż mi stanąć o własnych siłach, abym mogła iść do przodu.Za każdy grosz, za każde wsparcie będę niezmiernie wdzięczna. Zapewniam też, że otrzymane od Was dobro, puszczę dalej w świat w odpowiedniej formie.Renia

104 668,00 zł ( 69,65% )
Brakuje: 45 592,00 zł
Julia Ochterska
Julia Ochterska , 7 lat

❗️Wyrwana z rąk śmierci, walczy o każdy dzień - pomóż Julce wygrać z nieludzkim bólem!

Nasze córeczki urodziły się miesiąc przed czasem. Julcia praktycznie nie żyła. Przyszła na świat w ciężkiej zamartwicy i nie oddychała. Lekarze cudem przywrócili jej bicie serca... Po 5 dniach otrzymaliśmy telefon, aby przyjechać i się z nią pożegnać. Nasze serca pękły... Tak zaczęła się nasza walka, która trwa do dziś... Walka o to każdy dzień życia maleństwa wyrwanego z rąk śmierci. Julcia nie siedzi samodzielnie, nie czworakuje, ani nie chodzi... Do tego doszły nam problemy z biodrami. Operacja musi odbyć się jak najszybciej! Inaczej Julcia skazana będzie na ciągłe cierpienie... Nie mogę już dłużej patrzeć na jej ból! Pomocy... Siostra bliźniaczka Julci, Polcia, urodziła się zdrowa. Julka nie miała tyle szczęścia... Myślałam, że umrze. Jej stan był tragiczny. Małe, bezbronne życie wisiało na włosku i w każdej chwili miało się skończyć. Przez kilka kolejnych tygodni balansowaliśmy z naszą córeczką na granicy, za którą czeka śmierć. Lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie. Po 50 dobach wyszliśmy ze szpitala prosto do hospicjum Gajusz. Lekarze określili jej stan jako paliatywny, hospicyjny. My się jednak nie poddawaliśmy. Skutki zamartwicy i niedotlenienia sprawiły, że Julka będzie do końca życia niepełnosprawna. Z każdym miesiącem dystans między dziewczynkami niestety się powiększa. Pola jest świetną terapeutką dla swojej o minutę starszej siostry i świata poza nią nie widzi. Wspólnymi zabawami motywuje Julkę do podejmowania wysiłku i jak najlepszego rozwoju. Niestety to jednak za mało... Chore ciało Julki jest jej najgorszym wrogiem... Córeczka ma Mózgowe Porażenie Dziecięce, sama nie siedzi, nie porusza się na czworakach, nie chodzi... Pola tymczasem skacze i biega, przemierzając świat na własnych nóżkach. Julcia jest zależna od naszej pomocy i wymaga specjalistycznej opieki... Do wszystkich dolegliwości córeczki doszły problemy z biodrami. Niestety podwichnięte biodra sprawiają Julci straszny ból! Operacja musi się odbyć jak najszybciej, by nie narażać Julci na dłuższe cierpienie... Bez niej nie ma szans, by Julcia zrobiła jakiekolwiek postępy. Po operacji konieczna będzie systematyczna rehabilitacja, którą zapewni nam instytut doktora Paley'a, w którym to Julcia ma przejść operację.  Niestety koszt operacji jest ogromny. Do tego dochodzi jeszcze koszt pobytu na miejscu w Warszawie. Na szczęście dzięki Wam już raz przekonaliśmy się, że dla ludzi o wielkich sercach nie ma rzeczy niemożliwych! Pierwsza zbiórka dla Julci zakończyła się sukcesem. Dziś bardzo wierzymy w to, że i tym razem pasek na zbiórce naszej córeczki zazieleni się dobrocią. Bardzo prosimy o pomoc, aby zaoszczędzić bólu naszemu maleństwu... Rodzice Julii 

19 463,00 zł ( 11,09% )
Brakuje: 155 922,00 zł
Maciej Łukowicz
Maciej Łukowicz , 2 latka

Serduszko Maciusia potrzebuje Twojej pomocy! Ratuj, by nie było za późno...

Jesteśmy tu, by opowiedzieć Ci historię naszego synka. Maciuś jest naszym cudem. Urodził się z chorym serduszkiem – dużym ubytkiem przegrody międzykomorowej. Ta okrutna wiadomość wniosła ogromny strach do naszego życia. Nasze maleństwo od pierwszych dni życia musi pokazywać ogromną wolę walki. Jest bardzo dzielny! Jednak czy starczy mu sił na pokonanie tej trudnej walki? Ciężko opisać słowami, co czuliśmy, gdy dowiedzieliśmy się, że nasz synek jest chory. Jesteśmy wdzięczni za każda dotychczasową pomoc, jednak walka o Maćka cały czas trwa. Wada, z którą się zmaga, jest naprawdę poważna… Synek wymaga operacji, jednak jego organizm wyniszczony jest po przejściu COVID-19 i pneumocytozę. Częste infekcje z dusznościami, zła saturacja oraz krwotoki z przewodu pokarmowego sprawiają, że synek więcej czasu spędza w szpitalu niż w naszym domu...  Z każdą kolejną wizytą u lekarzy, wypisywane są inne leki, coraz mocniejsze, coraz droższe... Do tego dochodzą dojazdy, badania, kolejni specjaliści. Trudna sytuacja finansowa zmusiła nas do poproszenia o pomoc.  Stan Maciusia jest krytyczny, a my każdego dnia stajemy przed bardzo trudnym wyborem – zakupić leki dla naszego ciężko chorego synka, czy opłacić rachunki za dom… Mąż nie pracuje, bo ciągłe pobyty synka w szpitalu wiązały się ze zwolnieniami na resztę rodzeństwa. Ja również nie pracuję ze względu na chorobę synka.  Sami nie jesteśmy w stanie zapewnić Maciusiowi godnego leczenia. Błagamy Was o pomoc. Każda złotówka da nam szansę na zapewnienie dziecku jak najlepszej opieki medycznej. Dzięki Tobie przyszłość Maciusia może malować się w kolorowych barwach! Mamy jeszcze dwójkę dzieci, która także potrzebuje nas – szczęśliwych rodziców… Zofia i Radek, rodzice

6 802 zł
Maciej Kamiński
Maciej Kamiński , 62 lata

Tutaj liczy się czas – pomóż Maciejowi odzyskać sprawność!

Tętniak. Dramatyczna walka o życie, a teraz tytaniczna praca o przywrócenie minimum sprawności. Troskliwy ojciec i mąż, kochający pan dla swojego psa Leona. Kilka minut zmieniło wszystko.  Maciej przeżył te dramatyczne momenty, gdzie balansował na krawędzi. Szpital opuścił z niedowładem czterokończynowym. Jest po zatorowości płucnej i zatorze w lewej tętnicy biodrowej. Miał ostrą niewydolność oddechową i zawał śledziony. Jest też po przejściowej tracheostomii.Całe życie był aktywny, zawsze otwarty na innych, gotowy im pomóc o każdej porze dnia i nocy. Każdego dnia z wielką determinacją ćwiczy pod okiem specjalistów. Dzięki szybko podjętej rehabilitacji widać postępy, ale niestety będzie to bardzo długotrwały i kosztowny proces, lecz on się nie poddaje!Potrzebna jest dalsza, intensywna rehabilitacja. Jej koszty są ogromne i przewyższają możliwości finansowe naszej rodziny. Dlatego bardzo prosimy o wsparcie – cenna jest każda złotówka. Powrót do sprawności, która pozwoli Maciejowi na samodzielne funkcjonowanie jest możliwy, ale liczy się czas. Bez pomocy nie będzie to możliwe. Nadzieja na polepszenie życia jest warta każdej chwili!Kochająca rodzina – Beata, Piotrek i Ania

7 344,00 zł ( 6,9% )
Brakuje: 99 039,00 zł
Adam Wawrzyniak
Adam Wawrzyniak , 27 lat

Adam żyje w swoim świecie, ale jest dla mnie całym światem. Pomóż nam!

Codziennie wstaję godzinę przed synem, aby mieć chwilę dla siebie. Wypić gorącą kawę, zebrać myśli i siły. Gdy budzi się Adam, zaczynam żyć rytmem jego dnia. Zapominam o sobie i jestem dla niego wsparciem i opoką, dopóki nie zaśnie. Mój syn będzie potrzebować pomocy do końca życia, a ja chcę zadbać o niego, póki jestem… Poranek jest cichy, rześki, wolny. Zaraz obudzi się Adam i rozpoczniemy kolejny wspólny dzień. Pomagam mu we wszystkich czynnościach. I tak każdego dnia - od 26 lat. Miało być inaczej. Ze szpitala wyszłam ze zdrowym dzieckiem. Po miesiącu wykryto u Adama celiakię. Przeszedł na specjalistyczną dietę, ale nic nie układało się, jak powinno. Gdy syn miał rok, nie umiał jeszcze siedzieć. Szukałam przyczyny,  prosiłam wielu lekarzy o pomoc. Po rezonansie głowy neurolog stwierdził, że Adam ma w mózgu ogniska zapalne, które mogą być przyczyną jego opóźnień. Gdy żadne leczenie nie przynosiło rezultatu, usłyszałam diagnozę dziecięcego porażenia mózgowego. Początkowo nie docierało do mnie, jak ze zdrowego dziecka lekarze chcą zrobić chore. Przeplatały się we mnie złość, smutek, niedowierzanie, rozpacz. Przez kilka dni odpierałam tę informację. Jednocześnie wiedziałam, że to nic nie da i nikt nie będzie w stanie pomóc Adamowi, jak ja… Małe sukcesy syna podnosiły mnie na duchu. Pierwszy uśmiech, słowo. Codzienne wyjazdy na rehabilitacje, walka o sprawność. Adam zaczął chodzić, dopiero gdy miał 6 lat… Płakałam ze szczęścia. Gdy pojawiła się nadzieja, że zaczynamy wychodzić na prostą, pojawiła się padaczka. Wdarła się w życie mojego syna jak tornado i zabrała wszystko, co udało nam się wypracować. Musiałam kolejny raz podnieść się i na nowo walczyć o sprawność Adama. Niestety, nic już nie było takie, jak przed pierwszym atakiem. Synek zaczął cofać się w rozwoju, a każdy rzut padaczki jeszcze bardziej ciągnął go w dół. Nawet wahania pogodowe wywierają bardzo duży wpływ na jego zachowanie. Gdy Adam ma atak, nic nie mogę zrobić. Muszę przeczekać i pilnować, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Nie możemy iść na spacer, do sklepu, bo w każdej chwili Adama mogą złapać drgawki. Moim wsparciem jest starszy syn Łukasz, który zostaje z bratem w domu, a ja mogę pójść do lekarza czy zrobić zakupy. Od lat muszę radzić sobie ze wszystkim sama. Mój mąż nie podołał wychowaniu niepełnosprawnego dziecka. Przez to, że Adam wymaga całodobowej opieki, zrezygnowałam z pracy. Wychowanie mojego dziecka jest najważniejsze.  Jestem matką, która się nigdy nie poddaje. Wiem, że mój wysiłek w rozwój Adama, to jego jedyna perspektywa, aby normalnie żyć, kiedy mnie zabraknie. Czas nie stoi w miejscu, a ja nie robię się młodsza. Dlatego tak bardzo mi zależy, żeby mój synek mógł być, jak najbardziej samodzielny. Proszę, pomóż mi zapewnić Adamowi godną przyszłość! Mariola, mama Adama

3 520,00 zł ( 20,67% )
Brakuje: 13 502,00 zł
Karolina Kluzek
Karolina Kluzek , 10 lat

By nie uzależniać życia od choroby… Pomóżmy Karolince❗️

Żyliśmy sobie spokojnie, a dziewczynka o wielu pomysłach, planach, wiecznie uśmiechnięta i rozgadana — to w wielkim skrócie nasza córka. Karolinka miała swoje ulubione zajęcia, kochała pływać i od zawsze pełna zachwytu nad zwierzętami mówiła, że będzie weterynarzem. Nagle jednego dnia wszystko stanęło do góry nogami. Nasza córka miała wyjątkowo duże zapotrzebowanie na wodę, była nieswoja i bardzo nas zaniepokoiła. Ku wielkiemu zdziwieniu kontrolny pomiar domowym glukometrem wskazał wtedy wynik 488! Później pamiętamy już tylko światła karetek, szpital i diagnozę — cukrzyca typu I…  Chyba żaden rodzic nie jest przygotowany na takie informacje. Towarzyszyły nam w tamtej chwili łzy, ogrom pytań i niedowierzanie. Jak to możliwe, że spotkało to akurat nas i że stało się to tak nagle? Po konsultacjach i próbie zrozumienia tego, co mówią do nas lekarze, wiedzieliśmy jedno — będziemy szukać wszystkich możliwych rozwiązań.  W obecnej chwili każdy dzień uzależniamy od tego, co pokazuje pomiar pompy. Nakłucia, kontrola, dawkowanie leków, glukoza… i tak właściwie cały czas. Karolinka nie może rozpocząć żadnej codziennej aktywności bez wcześniejszego sprawdzenia stanu cukru w jej organizmie. Nie ma mowy o spontaniczności oraz o tzw. życiu tu i teraz. Jak to zaakceptować, gdy ma się tak niewiele lat? Jak pomóc zrozumieć, że najfajniejsze chwile dzieciństwa ulatniają się przez palce?  Wiedzieliśmy, że musimy działać i długo szukaliśmy sposobów na normalne życie dla Karoliny. Córka zakwalifikowała się do wzięcia udziału w terapii TREGS, która może przynieść rewelacyjne skutki. Beztroska i swoboda mogą na nowo zagościć w jej życiu! To byłaby bezcenna szansa dla naszej małej wojowniczki!  Niestety koszt terapii to ponad 300 000 złotych… Ta kwota przekracza znacznie nasze możliwości finansowe, a potrzeby wciąż rosną. W chorobie Karolinki bardzo ważne jest też zakupienie nowocześniejszej pompy, która pozwoliłaby jej uwolnić się od codziennego strachu… Karolcia jest naszym oczkiem w głowie. Pomimo tego jak wiele cierpi i ile traci, uśmiech nie schodzi z jej buzi. Nie narzeka, wszystko przyjmuje z pokorą i nadal wierzy, że jeszcze będzie w przyszłości spełniała swoje marzenia. My jako rodzice zrobimy wszystko, żeby jej w tym pomóc!  Bardzo prosimy o pomoc, o nawet najmniejsze wsparcie, które pozwoli nam zapewnić córce beztroskie dzieciństwo i piękną przyszłość.  Z góry dziękujemy za każdy gest Waszych serc!  Rodzice Karolinki

11 935 zł
Olek Kropidłowski
Olek Kropidłowski , 3 latka

Rehabilitacja to szansa na sprawną przyszłość Olka! Wesprzyj jego rozwój!

Olek jest jeszcze za mały, by zrozumieć, że będzie się różnił od innych dzieci. Nie wie, że urodził się z porażeniem mózgowym z niedowładem lewostronnym. Każdego dnia widzę, jak zmaga się ze swoją niepełnosprawnością, ile wysiłku w każdy najmniejszy ruch. Lekarze nie potrafią nam powiedzieć, jaka będzie przyszłość Olka. Jesteśmy przerażeni. Boimy się, że z roku na rok może być gorzej… Ta zbiórka to nasza nadzieja i ogromna szansa!  Nasz syn Olek ma niedowład lewej strony, wzmożone napięcie mięśniowe. Jego ograniczenia ruchowe nie dają mu możliwości swobodnego poruszania się. Oluś, ze względu na swój niedowład, nie potrafi chwytać i wspomagać się lewą rączką. Dzięki rehabilitacji nauczył się siadać, próbuje przesuwać się na pupie. Mimo że ciągnie za sobą lewą nóżkę, daje radę i nie poddaje się! Walczy! Obserwuje starszego brata i chce jak on, wstać, chodzić, móc biegać i bawić się razem z nim. Dzięki zbiórce Oluś ma szansę na lepsze życie. Syn wymaga ciągłej rehabilitacji, co wiąże się z ogromnymi kosztami zakupu specjalistycznego sprzętu, ortez na nóżki i innych sprzętów rehabilitacyjnych. To wszystko jest tak bardzo potrzebne, by mógł w jakimś stopniu funkcjonować samodzielnie i nie czuł wykluczenia. Niestety to duży koszt, który przekracza nasz budżet domowy. Dlatego po konsultacji z lekarzem zdecydowaliśmy się na założenie zbiórki. Zbiórka ma na celu umożliwić zebranie odpowiednich środków na rehabilitację oraz sprzęt. Dzięki waszemu wsparciu możemy zmniejszyć cierpienie naszego syna.  U Olusia zaczyna postępować choroba. Dochodzą kolejne dolegliwości takie, jak: nerwica, nadwrażliwość, nadpobudliwość. Mimo intensywnej rehabilitacji w rączce postępuje zastój i zanik mięśni. Wiąże się to z koniecznością ostrzykiwania toksyną botulinową. Olek będzie musiał też przejść operację, która jest bardzo kosztowna. Bardzo gorąco prosimy o wsparcie!  Choroba dziecka – to nie kara, lecz sprawdzian z miłości i odpowiedzialności, dlatego dla naszego Olusia zrobimy wszystko, co się tylko da, aby porażenie mózgowe nie odebrało mu chęci do życia i dążenia do sprawności! Nie mamy czasu. Musimy zadziałać teraz, by jak najszybciej wesprzeć codzienność naszego maleństwa. Pomożesz nam? Rodzice Aleksandra  

11 950 zł
Mikołaj Sławik
Mikołaj Sławik , 18 lat

Kiedy młode życie zatrzymuje choroba... Ratuj Mikołaja!

Kiedy dostał się do szkoły sportowej, niemal unosił się nad ziemią. Spełniały się jego marzenia. Miał przeświadczenie, że świat leży u jego stóp. Byliśmy z niego tacy dumni! Nasza radość nie trwała jednak długo... Mikołaj zupełnie bez powodu zaczął odczuwać drętwienie dłoni. Zaniepokojeni udaliśmy się do lekarza, który uspokoił nas i zalecił przyjmowanie witamin. Objawy na chwilę się wycofały, jednak po kilku dniach wróciły wraz ze słabnącą nogą. To był początek najgorszej w życiu przygody. Długo trwało szukanie pomocy, wieczorem zostaliśmy przyjęci na SOR, rano syn przeszedł już pierwsze badanie rezonansem magnetycznym. Stres sięgał zenitu. Gdy objawy zaczęły się cofać, w celach dalszej diagnostyki zlecono wykonanie punkcji lędźwiowej. I tego dnia nasz świat zmienił się bezpowrotnie... Mikołaj dzielnie leżał 24 godziny, by uniknąć bólu głowy. Zostaliśmy poinformowani, że to może potrwać kilka dni. Ostatecznie po kilku dniach syn opuścił szpital z diagnozą stwardnienia rozsianego i z uporczywym bólem głowy. W pierwszych dniach Mikołaj czuł się bardzo źle, że nawet lekarz przyjechał do domu. I choć wracał do siebie, powoli, to jednak ból głowy nie ustępował. Wtedy czekaliśmy cierpliwie, że minie po kilku dniach. Później, że może po trzech miesiącach. Ale nie mijał. I nie minął aż do teraz. To już ponad osiem miesięcy przyjmowania dużej ilości leków przeciwbólowych. W tak trudnej sytuacji szukaliśmy różnych rozwiązań. Syn skorzystał z zabiegów akupunktury, które miały szybko przynieść ulgę. Nawet po wielu spotkaniach nie było poprawy. Syn zaczął stosować osteopatię. Kilka długich i obiecujących zabiegów, również nie przyniosło poprawy. Terapię czaszkowo – krzyżową, klawiterapię, terapię pijawkami, bioenergoterapię. Zasięgaliśmy porad wielu neurologów i Mikołaj przyjmował coraz to różniejsze lekarstwa, ale nadal bez skutku. My przecież nie możemy się poddać! Udało nam skontaktować się z niemiecką kliniką, która daje nadzieję pacjentom takim, jak Mikołaj. Proszę, pomóż nam zapłacić za leczenie i zawalczyć o lepsze jutro! 25 kwietnia musimy stawić się w klinice!

52 925,00 zł ( 56,75% )
Brakuje: 40 330,00 zł
Krzyś Filipiak
Krzyś Filipiak , 7 lat

Na ratunek Krzysiowi❗️Potrzebna pilna pomoc!

Nasz kochany synek Krzyś urodził się całkowicie zdrowy. Dostał 10 punktów, rozwijał się wspaniale. Tak było do ukończenia przez niego pierwszego roku życia. Potem naszą codzienność, niczym mroczna mgła, nakryło widmo choroby… Dziś walczymy o synka i prosimy o pomoc, by odzyskać ukochane dziecko! Krzyś rozwijał się wspaniale – zarówno pod względem motorycznym, jak i psychicznym. Pogodne, szczęśliwe i ciekawe świata dziecko. Spełnione marzenie każdego rodzina. Rozwijał się nawet lepiej, niż jego rówieśnicy! Zaczynał mówić pierwsze słowa, był taki mądry i radosny… A potem wszystko się skończyło. Około roczku, prawdopodobnie po przebytej infekcji,  jego rozwój nagle się cofnął, pojawiły się zaburzenia widzenia, świadomości, problemy z chodzeniem oraz napięciem mięśniowym. Przestał nas rozpoznawać! Byliśmy w szoku. W jednej chwili z energicznego malucha stał się wycofanym, zamkniętym w sobie, zupełnie obcym dzieckiem. Nie mogliśmy i nadal nie możemy się z tym pogodzić… Bardzo tęsknimy za naszym ukochanym synkiem, za tym, jaki był, za jego blaskiem, radością, uśmiechem… Niedawno w końcu zdiagnozowano, co jest przyczyną stanu zdrowia Krzysia. To autoimmunologiczne zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego! Nasz synek ma dopiero 5 lat, a choroba już zdążyła wyrządzić ogromną krzywdę w jego organizmie. Zabiera mu szansę na sprawną przyszłość, na życie! Choroba Krzysia jest wynikiem źle ukierunkowanej odpowiedzi immunologicznej. Jego organizm podczas infekcji, zamiast wirusów i bakterii, atakuje różne obszary mózgu. To zaburza funkcjonowanie neurologiczne oraz daje szereg negatywnych objawów: agresję, autoagresje, mioklonie, zaburzenia poznawcze, obsesyjno-kompulsywne oraz niekontrolowane ruchy ciała, brak mowy, brak zrozumienia mowy… Brak leczenia powoduje trwałe uszkodzenie mózgu, uniemożliwiając wykonywanie zwykłych czynności, uniemożliwiając normalne życie! Gdy już znamy przyczynę, musimy działać jak najszybciej! Jest ogromna nadzieja na zdrowie i lepsze funkcjonowanie w przyszłości naszego Krzysia. Poznaliśmy wroga, wiemy jak z nim walczyć i wygrać. Właśnie rozpoczęliśmy leczenie w Centrum Medycznym w Gdańsku, gdzie pracują wspaniali lekarze, którzy dali szansę Krzysiowi na terapię immunoglobulinami podawanymi dożylne. Niestety, koszt całego leczenia znacznie przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego bardzo prosimy o wsparcie… Pomimo że tak krótko był z nami zdrowy, to dał się kochać całym sercem.  Poświęcimy nasze życie, aby jeszcze do nas wrócił! Bardzo Was prosimy, pomóżcie nam wygrać walkę z okrutną  chorobą i odzyskać nasze ukochane dziecko!

95 891,00 zł ( 61,75% )
Brakuje: 59 375,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki