Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Olek Wojciechowski
Pilne!
7 dni do końca
Olek Wojciechowski , 3 latka

❗️PILNA OPERACJA jeszcze w lutym❗️Zatrzymaj cierpienie dziecka❗️

Nasz synek przyszedł na świat w kwietniu 2021 roku, a wraz z nim rozpoczęła się nieustanna walka o jego sprawność! Już pod koniec lutego ma się odbyć PILNA operacja, która jest ratunkiem dla naszego dziecka! Prosimy o pomoc! Olek cierpi na rzadką chorobę genetyczną – wrodzoną łamliwość kości (typ 3). Ma uszkodzony gen kodujący kolagen, przez co jego kości są kruche jak zapałki i mogą się złamać przy każdym dotyku, codziennych czynnościach czy samoistnie podczas snu. Choroba syna jest nieuleczalna, a my jako rodzice, możemy tylko łagodzić jej skutki. Pierwsze kilka miesięcy życia Oluś noszony był na deseczce, aby zapewnić mu bezpieczeństwo. Każdy nieprawidłowy dotyk mógł doprowadzić do kolejnych złamań… Nie mogliśmy wziąć go w ramiona, przytulić jak inne zdrowe dziecko. Po urodzeniu Olek doznał sześciu złamań – zanim jeszcze został przewieziony z Rzeszowa do Łodzi na szczegółową diagnostykę. W placówce w Łodzi odbył się jego chrzest, gdyż baliśmy się, że mogą to być jego ostatnie dni... Jeździmy do Rzeszowa na cykliczną podaż leków wzmacniających kości, a od trzeciego miesiąca życia Olusia zaczęliśmy prywatną rehabilitację. Wzmacniamy jego mięśnie i kości, żeby nie doprowadzić do dalszych deformacji.  Widzimy efekty tej nieustannej walki o każdą umiejętność. Jednakże, aby się utrzymały, rehabilitacja musi być intensywna i ciągła. W związku z chorobą syna jesteśmy pod stałą opieką: audiologa, kardiologa, neurologopedy, dietetyka, ortopedy, osteopaty i fizjoterapeuty. Wielopłaszczyznowe leczenie Olusia wiąże się z ogromnymi wydatkami. Niestety w rodzinnym Sanoku nie ma specjalistów zajmujących się tak rzadką chorobą. W związku z tym jesteśmy zmuszeni do częstych wyjazdów do Łodzi, Rzeszowa, Warszawy, Poznania, które generują spore koszty. Jedyną szansą na to, żeby Olek chodził jest codzienna, intensywna rehabilitacja (nierefundowana) oraz operacje wstawiania prętów teleskopowych w Poznaniu oddalonym od rodzinnego Sanoka o 690 km! Niestety pręty śródszpikowe potrzebują ciągłej, cyklicznej wymiany w zależności od stanu zdrowia syna i tempa wzrostu jego kości...  W minionym roku 2023, syn przeszedł już dwie operacje ortopedyczne, a już za niespełna 2 tygodnie czeka go kolejna operacja, niestety nierefundowana.  Polegać ona będzie na wyprostowaniu zdeformowanych prenatalnie obu kości piszczelowych, czyli po prostu na ich łamaniu oraz wycinaniu najbardziej skrzywionych miejsc w kościach i wzmocnieniu prętami teleskopowymi. Potem synek zostanie unieruchomieniu na minimum 6 tygodni, a po ściągnięciu gipsów i wygojeniu się ran, rozpocznie intensywną rehabilitację.  Mając 2,5 roku Olek ma ze sobą około 17 złamań, o których wiemy. O niektórych, już zagojonych, dowiadujemy się przypadkowo podczas kolejnego zdjęcia RTG. Olek doznał również złamań prenatalnych, wtedy gdy powinien być bezpieczny pod sercem mamy!   Nam, rodzicom pęka serce widząc ile Oluś musi przejść, a przy każdym kolejnym złamaniu płaczemy razem z nim. Operacje połączone z intensywną rehabilitacją są jedyną szansą na to, żeby Olek chodził! Wszystko to generuje ogromne koszty, ale nie pozwolimy, aby nasz synek tyle cierpiał. Dzisiaj potrzebujemy Waszej pomocy, aby przeprowadzić operację. LICZY SIĘ CZAS I KAŻDA ZŁOTÓWKA! Rodzice Olusia

60 678,00 zł ( 71,29% )
Brakuje: 24 429,00 zł
Stanisław Olearka
2 dni do końca
Stanisław Olearka , 49 lat

Tragiczny wypadek odmienił życie Stanisława❗️Potrzebna pomoc 🚨

Wcześniej prowadziliśmy spokojne, poukładane życie. Mąż pracował i nic nie wskazywało, że tragiczny wypadek wywróci nasz świat do góry nogami.  Doszło u niego do urazu czaszkowo – mózgowego i kurczowego porażenia połowicznego, jak również niedowładu prawych kończyn z afazją. Stanisław jakiś czas spędził w szpitalu, gdzie mógł zawalczyć o odzyskanie sprawności.  Wypadek w jednej chwili zmienił wszystko. Od tamtej pory trwa walka o jego powrót do zdrowia i sprawności. Na początku mąż poruszał się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Na szczęście po kilku miesiącach rehabilitacji i ciężkiej pracy udało mu się stanąć na nogi! W tej chwili, z pomocą, jest w stanie pokonywać niewielkie odległości. Niestety, nadal nie jest samodzielny, nie porusza prawą ręką, wciąż utrzymuje się afazja. Rehabilitacja przyniosła bardzo pozytywne efekty, ale nadal jest niezbędna. Niestety koszty są porażające. Jesteśmy zmuszeni poprosić o pomoc! Półroczny pobyt w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym, który daje ogromną nadzieję, generuje również ogromne koszty. Czy możemy liczyć na Wasze wsparcie? Każda złotówka jest niezwykle cenna… Żona i najbliżsi Stasia

6 967,00 zł ( 5,64% )
Brakuje: 116 416,00 zł
Ewa Kukulska
Ewa Kukulska , 40 lat

Choroba każdego dnia odbiera mojej żonie sprawność, a ja wciąż nie znam diagnozy...

Wiedliśmy normalne, spokojne życie… Założyliśmy rodzinę, mamy dwóch nastoletnich synów. Choroba żony przyszła nieoczekiwanie i w jednej chwili wywróciła wszystko do góry nogami. Przez lata wykonaliśmy niezliczoną ilość badań, odbyliśmy wiele konsultacji lekarskich w całym kraju. Stan Ewy wciąż się pogarsza, a my do dziś nie znamy diagnozy! Nie chcę, by pomóc nam ulżyć w cierpieniu… Chcę ratować moją ukochaną żonę! Nasze problemy rozpoczęły się w 2016 roku, gdy Ewa miała 33 lata. Wtedy pojawiły się pierwsze niepokojące objawy, a lekarze podejrzewali, że żona choruje na stwardnienie rozsiane. Jednak żadne badania nie potwierdzały choroby. Szukaliśmy pomocy dosłownie wszędzie. I wciąż odbijaliśmy się od drzwi. Nikt nie potrafił nam pomóc. W 2018 roku żona przestała samodzielnie się poruszać i zaczęła korzystać z wózka inwalidzkiego. To wtedy pojawiły się też zaburzenia mowy. Nieustannie szukano przyczyny i próbowano odnaleźć odpowiedź. W końcu zlecono nam badanie DatScan. Czekaliśmy na nie bardzo długo… Nastała pandemia, a my zamknięci w domu tkwiliśmy w bezradności… Ewa przestała mówić, a ja byłem coraz bardziej załamany. Badania, wizyty lekarskie i  konieczna suplementacja, to studnia bez dna, która do dziś pochłania ogromne kwoty. Nie mogłem się jednak poddać. Zapisaliśmy się do Poradni Chorób Rzadkich. Diagnostyka wciąż nic nie wykazywała, jednak w końcu wykluczono stwardnienie rozsiane. Zalecono nam badanie DaTSCAN. Czekaliśmy na nie bardzo długo… W 2022 roku dowiedzieliśmy się, że mózg Ewy nie działa prawidłowo. Żona zmaga się z chorobą neurodegeneracyjną. Lekarze podejrzewają parkinsonizm atypowy. Jednak to diagnoza, która wymaga wieloletniej obserwacji. Czy jest jeszcze na świecie specjalista, który może nam pomóc? Lekarze rozkładają ręce, nikt nie jest w stanie jasno określić, co jest przyczyną wciąż pogarszającego się stanu zdrowia Ewy. Musiałem zrezygnować z pracy, żeby móc całodobowo zająć się ukochaną żoną. Obecnie Ewa jest żywiona przez PEG, nie porusza się bez mojego wparcia. Gdy chce się ze mną skomunikować, wskazuje literki na tablicy. Bez mojej pomocy nie zrobi nic.  Od początku choroby opiekuję się nią bez reszty, wspierając w codziennych zmaganiach i poszukiwaniu pomocy. Nie odpuszczę, ponieważ bardzo ją kocham i zależy mi na niej najbardziej na świecie. Muszę mieć pewność, że zrobiłem wszystko, żeby zatrzymać tak szybko postępującą, tajemniczą chorobę. Nie mogę patrzeć, jak Ewa każdego dnia gaśnie. W swojej bezradności wciąż staram się szukać nowych rozwiązań – proszę, pomóżcie mi zawalczyć o  ukochaną żonę. Wojciech

25 863 zł
Konrad Zawojowski
Pilne!
Konrad Zawojowski , 31 lat

Gdy rodził się mój syn, walczyłem o życie... Pomóż mi pokonać guza mózgu!

Czy to możliwe, że najpiękniejsze chwile w życiu są jednocześnie tymi najgorszymi? Mam na imię Konrad, mam 29 lat i właśnie tak się dziś czuję… Gdy rodził się mój synek, ja na sali operacyjnej walczyłem o życie. Mam guza mózgu. Czeka mnie długie i trudne leczenie i dlatego bardzo proszę o pomoc. Chcę żyć, chcę być z moją rodziną… Gdy okazało się, że spodziewamy się upragnionego dziecka, szczęście wydawało się nie mieć granic… Tak długo staraliśmy się o Frania! Wcześniej spotkała nas tragedia, moja kochana żona Justynka poroniła… Wierzyliśmy, że teraz przed nami już tylko piękne chwile. Najpiękniejsze… Los jednak postanowił zadrwić z naszych marzeń. Niedługo przed planowanym terminem porodu naszego synka, zacząłem czuć się bardzo źle. To żona zawiozła mnie do szpitala… Już wstępne rozpoznanie i pierwsze badania nie pozostawiały złudzeń – zmiana ogniskowa w prawym płacie czołowym, obrzęk mózgu. Nikt nie chce usłyszeć takich wiadomości, a nawet gdy je usłyszy, nie chce w nie wierzyć. Przecież to nie może być prawda! Jednak była, jest – najbrutalniejsza z możliwych. Jestem już po daniach histopatologicznych. Ostateczna diagnoza: złośliwy guz mózgu, Astrocytoma, III stopień złośliwości WHO. Od razu zaczęły się przygotowania do pilnej operacji… I wtedy niespodziewanie, przed terminem, na dzień przed planowaną operacją moja żona zaczęła rodzić! Na świecie pojawił się nasz ukochany, tak wyczekiwany synek Franio. Nie było jednak tak, jak sobie wymarzyliśmy… Zamiast być przy rodzinie, trafiłem na stół operacyjny. Najpiękniejsze chwile i najczarniejszy strach. Koktajl miłości, bezradności, szczęścia i przerażenia… Niestety, podczas operacji lekarzom nie udało się wyciąć guza w całości. Czeka mnie teraz długie i trudne leczenie. Rozpoczynamy walkę o moje życie i przyszłość całej mojej rodziny… Dwa lata temu wzięliśmy ślub, mamy mnóstwo marzeń do spełnienia i celów do zrealizowania. Jedyne, jakie mieliśmy, to największe już się spełniło – jest z nami nasz synek Franio. Teraz jest drugie, równie wielkie – bym wyzdrowiał i był z moją rodziną… Mówią, że w każdej chorobie, a w mojej szczególnie, bardzo ważne jest pozytywne nastawienie. Uśmiecham się zatem do mojej ukochanej rodziny i wierzę, że z Waszą pomocą wszystko się ułoży. W obliczu całej naszej trudnej sytuacji jest zawsze ogromna nadzieja, między innymi w Was, drodzy Pomagacze… Nie wiemy, co jeszcze nas czeka. Wiem jedynie, że przed nami nieopisanie trudny czas. Będą różne momenty, ale ja chcę walczyć. Niestety, nie mamy oszczędności, które mogłyby nam pomóc uporać się z tak trudną sytuacją. Mieszkamy u moich rodziców. Mamy ogromne wsparcie w rodzinie, jednak obawiamy się, że w pewnym momencie to może okazać się zbyt mało, aby przetrwać… Moje ostatnie dni są przepełnione strachem i niepewnością, ale jednocześnie niezmierną radością i miłością do mojej rodziny. Kocham moje życie, moją piękną rodzinę, którą założyłem. Wierzę, że możecie pomóc mi to przetrwać, o co bardzo Was proszę. Konrad z rodziną

88 773,00 zł ( 55,83% )
Brakuje: 70 227,00 zł
Magdalena Stachowicz-Hładyszewska
Magdalena Stachowicz-Hładyszewska , 33 lata

Mama dwójki dzieci walczy o powrót do sprawności! Pomóż!

Tego dnia nie zapomnę nigdy. 27 stycznia 2024 roku o godzinie 12:00 odebrałem telefon od mamy, która poinformowała mnie, że moja siostra Magda jest w szpitalu i czeka na operację. Byłem przerażony! Nogi ugięły mi się w kolanach, myślałem, że śnie najgorszy koszmar... Na miejscu okazało się, że Magda w nocy dostała rozległego udaru i jest na stole operacyjnym w szpitalu w Rzeszowie. Moja siostra tego dnia dostała dwóch ataków padaczkowych, naprzemiennie z dwoma bardzo ciężkimi i rozległymi udarami, które następowały jeden po drugim.  Lekarze podjęli szybką decyzję o zabiegu hemikraniektomii odbarczającej. Po operacji Madzia leżała na OIOMie w śpiączce farmakologicznej i walczyła o życie. Lekarze mówili, aby przygotować się na najgorsze... Po 4 dniach zdecydowano o wprowadzeniu jej w śpiączkę fizjologiczną. Całej rodzinie i przyjaciołom mojej siostry, dni ciągnęły się w nieskończoność… Wszyscy czekaliśmy na cud. 7 dni od operacji, zdarzył się wyczekiwany cud! Magdalena otworzyła oczy, a my wszyscy odczuliśmy ulgę, że do nas wróciła i jest nadzieja, że jeszcze będzie dobrze. Moja siostra pokazała nam wszystkim swoją siłę. Przez kolejne dni sytuacja rozwijała się bardzo dynamicznie, a Magda dzielnie robiła postępy. Madzia jest mamą dwóch cudownych chłopców. Przed tym nieszczęśliwym zajściem, wiodła radosne życie. Zawsze była jak słońce – wnosiła ciepło, dodawała otuchy, siły. A teraz sama potrzebuje pomocy. Ja, jej rodzina i przyjaciele pragniemy spełnić jej marzenie o powrocie do pełnej sprawności. Magda za sprawą ducha walki poczyniła olbrzymie postępy. Rokowania mówiły, że jeśli siostra przeżyje, będzie osoba w stanie wegetatywnym. A Madzia w tej chwili oddycha samodzielnie, rozmawia, sama je i pije, siedzi także stabilnie na wózku inwalidzkim. Pomimo porażenia lewostronnego, zaczęła delikatnie poruszać lewą nogą. Ma ogromną motywację, aby stanąć na nogi. Ogromną siłę Magda odnajduję w oczach swoich dzieci, które bardzo kocha. Pragnie znowu być dla nich wsparciem, być w pełni sprawną, aby towarzyszyć swoim synkom w ich podróży do dorosłości.  Madzia regularnie się rehabilituje, lecz to za mało. W tej chwili siostra korzysta z własnych oszczędności, które powoli się wyczerpują. Lekarze Magdy mówią, że najbliższe pół roku będzie decydujące. Czas odgrywa bardzo ważną rolę i bez środków na opłacenie dalszej rehabilitacji, szanse na powrót do pełnej sprawności są małe... Wraz z całą rodziną i przyjaciółmi bardzo prosimy ludzi dobrej woli o wsparcie dla Madzi. Pragnę, aby marzenie mojej siostry się spełniło – żeby mogła wrócić do normalnego funkcjonowania. Wierzę, że Magda będzie sprawna. Dziękuję za każdą złotówkę i dobre słowo. Dawid, brat Madzi

25 230 zł
Dominika Kluz
Dominika Kluz , 31 lat

Serce matki nagle przestało bić... Pomóż Dominice znów zobaczyć dzieci❗️

Dominika wstała rano do najmłodszego synka. Nagle w domu rozległ się huk… Antoś nie doczekał się mamy, Dominika upadła, jej serce przestało bić. Do dziś nikt nie wie dlaczego. Do przyjazdu karetki reanimował ją mąż, w szpitalu powiedzieli, że będzie “rośliną”. Rodzina nie uwierzyła w to i rozpoczęła walkę. Dzięki ogromnie ciężkiej pracy, małymi krokami odzyskuje sprawność. Niestety, niedotlenienie mózgu i 40-minutowe zatrzymanie akcji serca poczyniły ogromne spustoszenie… Przed mamą 4 dzieci daleka droga do zdrowia, które może zapewnić może tylko intensywna rehabilitacja. A ta bez pomocy nie będzie możliwa… Lenka, Emilka, Maja i Antoś tęsknią za dawną mamą. Pomóż, by mogły ją odzyskać! Dziś Dominika nie może nawet zobaczyć swoich dzieci… Przez niedotlenienie straciła wzrok. Jest szansa, że go odzyska – lekarze twierdzą, że nerwy nie są uszkodzone! Jednak to długa i kosztowna droga. Bardzo się boimy, że Dominika i jej rodzina po prostu się poddadzą. Sami nie dadzą rady… Dlatego jako rodzina i przyjaciele z całego serca prosimy o pomoc! Dramat rozegrał się 19 grudnia 2019 roku, chwilę przed Świętami Bożego Narodzenia. Dzień zaczął się jak każdy inny. Dominika była młodą, energiczną mamą czwórki maluchów, kochającą żoną, zdrową, pomocną i uwielbiającą życie kobietą. Nic nie zapowiadało, że w jednej chwili jej świat się zatrzyma… Do dzisiaj nieznana jest przyczyna nagłego zatrzymania akcji serca. Zatrzymało się na prawie 40 minut… W szpitalu, do którego trafiła mama Lenki, Mai, Emilki i Antosia powiedzieli, że nie ma szans z tego wyjść. Jeśli przeżyje, czeka ją wegetacja do końca jej dni… Nie chcieliśmy przyjąć tego do wiadomości. Dominika jest młoda, całe życie przed nią, jej dzieci jej potrzebują, wszyscy jej potrzebujemy! Ona jednak dzielnie walczyła, tak bardzo chciała tu zostać… Znaleźliśmy prywatny ośrodek rehabilitacyjny, który przyjął Dominikę. Od 10 lutego 2020 roku trwa walka o jej powrót. W swój powrót do zdrowia włożyła tak ogromny wysiłek. Jej stan był tragiczny i nic nie wskazywało na to, że Dominika będzie miała jakikolwiek kontakt z otaczającym światem. Dziś Dominika znów się uśmiecha do swoich dzieci, rozumie, co się do niej mówi, logicznie odpowiada na zadawane pytania, potrafi się kontrolować i utrzymywać zamknięte usta przez długi czas i przełyka ślinę (wcześniej miała cały czas otwarte usta i nie radziła sobie z nadmiarem śliny). Zaczyna kontrolować ruchy kończyn i potrafi wykonać ruchy pojedynczą kończyną. Powoli również psychika Dominiki wraca do zdrowia, bo napady lęku i ataki paniki, które towarzyszyły jej na samym początku, dziś zdarzają się bardzo sporadycznie i tylko w sytuacjach nieznanych Dominice. To wszystko, co osiągnęła to jej wielki wysiłek, ale nie byłoby najmniejszych szans na to, gdyby nie ogromne zaangażowanie rzeszy ludzi, którzy bezinteresownie wpłacają środki na powrót Dominiki do zdrowia. Największe wyzwanie na ten moment stanowi wzrok i determinacja, by go odzyskać…  Walka wciąż trwa, wciąż potrzebne są środki na rehabilitację, która przynosi niesamowite efekty. Rodzina jest motorem napędowym Dominiki, to dla nich codziennie daje z siebie wszystko! Dajmy jej szansę na powrót do życia i do bycia szczęśliwą mamą. Prosimy...   ➡️ Bazarek – Licytacje dla Dominiki Kulz  

71 100,00 zł ( 23,51% )
Brakuje: 231 220,00 zł
Michał Kulpaczyński
Michał Kulpaczyński , 23 lata

Jak dalej żyć, gdy nowotwór zabrał prawie wszystko?

Przez 17 lat miałam w domu zwykłego nastolatka. Dokazującego, zabawnego, ze swoimi planami, marzeniami. I nagle, bez żadnego ostrzeżenia ta normalność została nam odebrana!  U syna pojawił się nieznośny ból. Szybko trafiliśmy do szpitala, gdzie usłyszeliśmy diagnozę, która zwala z nóg - 4-centymetrowy guz w mózgu. Od 2017 roku mój syn przeżył już tak wiele… Ból, rozpacz, ogromne cierpienie. Nowotwór mózgu prawie pozbawił go życia, odcisnął ogromne piętno na zawsze. Czy to już koniec walki z guzem? Tego nie wiemy, możemy jedynie mieć nadzieję.  Michał, tocząc nierówną walkę z chorobą, przeszedł wiele operacji i zabiegów. Pojawiły się liczne powikłania jak ostre wodogłowie, udar mózgu, niedowład w lewej nodze, duże zaburzenia i zachwiania równowagi oraz problemy ze wzrokiem. To tylko nieliczne, z trwających do dziś skutków ubocznych. Syn nie może normalnie żyć, chodzić do szkoły, spotykać się z przyjaciółmi. Moje serce pęka na samą myśl, że nie ma możliwości szczęśliwie dorosnąć.  Jedyną nadzieją dla Michała są codzienne rehabilitacje. Już ponad 3 lata walczymy za ich pomocą z powikłaniami po operacjach i następstwami guza. Ćwiczenia ułatwiają synowi przejęcie kontroli nad swoim ciałem. Pomagają zwalczyć zawroty głowy i bóle. Jeszcze długa droga przed nami, ale już dziś widzimy pozytywne skutki regularnych rehabilitacji. Patrząc, jaką Michał czerpie radość z codziennych zajęć, ciepło i szczęście wypełniają moje matczyne serce. Syn chce walczyć, chce żyć! Ja z kolei, pragnę zrobić wszystko, aby mu w tym pomóc.  Już raz otrzymaliśmy ogromną pomoc, jednak jestem zmuszona prosić o nią po raz drugi. Ledwo wiążemy koniec z końcem. Tylko specjalistyczna rehabilitacja może uwolnić Michała z piętna nowotworu. Błagam, pomóż mojemu synowi. Daj mu szansę na dobre życie. Mama, Anna

14 389,00 zł ( 38,52% )
Brakuje: 22 965,00 zł
Filip Biniek
5 dni do końca
Filip Biniek , 4 latka

Mały Filip nadal Cię potrzebuje! Zostaniesz?

Dziękujemy za to, co dla nas zrobiliście! Filip miał okazję spędzić czas na turnusie. Tak aktywna i ciągła rehabilitacja oraz zajęcia na basenie przynoszą niesamowite efekty.  Chcielibyśmy dać Filipkowi jeszcze więcej powodów do radości, jeszcze więcej możliwości osiągania sukcesów. Zostaniecie z nami? Pomożecie nam?  Nasza historia: Tak bardzo pragnęłam zdrowego dziecka. Wiem, z czym się wiąże opieka nad dorosłą osobą z niepełnosprawnością… Wiem, że cała przyszłość zależy od tego, ile sił i środków włoży się w leczenie podczas dzieciństwa. Mój synek urodził się jako skrajny wcześniak w 27. tygodniu ciąży. Przyczyną najprawdopodobniej było zakażenie wewnątrzmaciczne. Ku naszemu przerażeniu w 3. dobie życia doszło do wylewu IV stopnia. Wiąże się on nie tylko z chwilowym strachem. Ogrom konsekwencji, które za sobą niesie, przygniata niewyobrażalnie. Trwałe uszkodzenie mózgu, uszkodzenie nerwów wzrokowych – takie sformułowania widnieją w dokumentacji medycznej… Filipek widzi  na odległość jedynie jednego metra! Z większych odległości nie rozpoznaje ani mnie, ani swojego tatę. Aż ciężko mi o tym mówić. Torbiele pokrwotoczne, wodogłowie nie ułatwiają sprawy. Zamontowana zastawka komorowo-otrzewna nie pracuje prawidłowo, ale lekarze na ten moment zdecydowali, że czekają z operacją. Następstwem wylewów jest niedowład lewej strony. Filipka rehabilitujemy prywatnie 8 razy w tygodniu. Dzięki temu usiadł. Chodzi przy pomocy drugiej osoby, ale stale się potyka. Teraz najbardziej obawiam się skoliozy i pogłębionej spastyki. Chcemy zrobić wszystko, by tego uniknąć. Nie damy rady bez Twojej pomocy. Leczenie pochłania zawrotne sumy. Proszę o wsparcie dla mojego synka, dla Filipka, bezbronnego, niewinnego dziecka. Z góry dziękuję za Twoje ogromne serce! Małgosia, mama

2 945 zł
Karol Deszczyński
Karol Deszczyński , 11 lat

Karol cierpi na okrutną chorobę! Potrzebna pomoc!

Karol nie może biegać, jeździć na rowerze, hulajnodze… Doskonale wie, że jego dzieciństwo różni się od życia rówieśników. Jako rodzice dokładamy wszelkich starań, aby załagodzić skutki okrutnej choroby naszego dziecka… Synek od początku nie rozwijał się prawidłowo… Karol przyszedł na świat w 7. miesiącu ciąży. Gdy skończył pół roku zaniepokoiło nas, że nadal nie raczkuje, nie siada… Zmartwieni udaliśmy się po pomoc. U synka stwierdzono obniżone napięcie mięśniowe. Niezwłocznie rozpoczęliśmy rehabilitację. Dzięki regularnej terapii zdarzył się moment, na który bardzo długo czekaliśmy. W wieku 2 lat synek zaczął chodzić! Nasze szczęście zakończyło się w 2012 roku – to wtedy pojawiły się problemy z chodzeniem. Karol przewracał się, a jego chód określono jako kołyszący. Synek trafił do szpitala z podejrzeniem dystrofii mięśniowej. Konieczna była dalsza, poszerzona diagnostyka. Dopiero po kilku latach otrzymaliśmy wyniki badań, które dały ostateczną diagnozę: dystrofia mięśniowa Duchenne'a. To bardzo rzadka choroba genetyczna, która prowadzi do nieodwracalnego zaniku mięśni, aż w końcu do przedwczesnej śmierci. Nasz cały świat w jednej chwili się zawalił… Nie mogliśmy się jednak załamywać  – musimy być wsparciem dla synka. Obecnie Karol chodzi do szkoły, gdzie objęty jest wczesnym wspomaganiem rozwoju. Uczęszcza na prywatną rehabilitację, bo tylko taka jest dostępna w okolicy, w której mieszkamy i to ona może spowolnić chorobę. Pochłania to znaczną część naszego domowego budżetu. Synek bierze leki, które mają za zadanie wzmacniać siłę mięśniową. Miesięczny koszt leczenia jest naprawdę duży… Do tego dochodzą koszty suplementacji i wizyt u specjalistów. Każda wpłata to dla nas nieocenione wsparcie. Ponad wszystko zależy nam, żeby Karol miał zapewnione wsparcie, którego tak bardzo potrzebuje. Chcemy, żeby pomimo choroby jego życie było możliwie jak najlepsze. Z całego serca dziękujemy za każdą pomoc! Rodzice

2 050,00 zł ( 7,7% )
Brakuje: 24 546,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki