Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dominika Kluz
4 dni do końca
Dominika Kluz , 31 lat

Serce matki nagle przestało bić... Pomóż Dominice znów zobaczyć dzieci❗️

Dominika wstała rano do najmłodszego synka. Nagle w domu rozległ się huk… Antoś nie doczekał się mamy, Dominika upadła, jej serce przestało bić. Do dziś nikt nie wie dlaczego. Do przyjazdu karetki reanimował ją mąż, w szpitalu powiedzieli, że będzie “rośliną”. Rodzina nie uwierzyła w to i rozpoczęła walkę. Dzięki ogromnie ciężkiej pracy, małymi krokami odzyskuje sprawność. Niestety, niedotlenienie mózgu i 40-minutowe zatrzymanie akcji serca poczyniły ogromne spustoszenie… Przed mamą 4 dzieci daleka droga do zdrowia, które może zapewnić może tylko intensywna rehabilitacja. A ta bez pomocy nie będzie możliwa… Lenka, Emilka, Maja i Antoś tęsknią za dawną mamą. Pomóż, by mogły ją odzyskać! Dziś Dominika nie może nawet zobaczyć swoich dzieci… Przez niedotlenienie straciła wzrok. Jest szansa, że go odzyska – lekarze twierdzą, że nerwy nie są uszkodzone! Jednak to długa i kosztowna droga. Bardzo się boimy, że Dominika i jej rodzina po prostu się poddadzą. Sami nie dadzą rady… Dlatego jako rodzina i przyjaciele z całego serca prosimy o pomoc! Dramat rozegrał się 19 grudnia 2019 roku, chwilę przed Świętami Bożego Narodzenia. Dzień zaczął się jak każdy inny. Dominika była młodą, energiczną mamą czwórki maluchów, kochającą żoną, zdrową, pomocną i uwielbiającą życie kobietą. Nic nie zapowiadało, że w jednej chwili jej świat się zatrzyma… Do dzisiaj nieznana jest przyczyna nagłego zatrzymania akcji serca. Zatrzymało się na prawie 40 minut… W szpitalu, do którego trafiła mama Lenki, Mai, Emilki i Antosia powiedzieli, że nie ma szans z tego wyjść. Jeśli przeżyje, czeka ją wegetacja do końca jej dni… Nie chcieliśmy przyjąć tego do wiadomości. Dominika jest młoda, całe życie przed nią, jej dzieci jej potrzebują, wszyscy jej potrzebujemy! Ona jednak dzielnie walczyła, tak bardzo chciała tu zostać… Znaleźliśmy prywatny ośrodek rehabilitacyjny, który przyjął Dominikę. Od 10 lutego 2020 roku trwa walka o jej powrót. W swój powrót do zdrowia włożyła tak ogromny wysiłek. Jej stan był tragiczny i nic nie wskazywało na to, że Dominika będzie miała jakikolwiek kontakt z otaczającym światem. Dziś Dominika znów się uśmiecha do swoich dzieci, rozumie, co się do niej mówi, logicznie odpowiada na zadawane pytania, potrafi się kontrolować i utrzymywać zamknięte usta przez długi czas i przełyka ślinę (wcześniej miała cały czas otwarte usta i nie radziła sobie z nadmiarem śliny). Zaczyna kontrolować ruchy kończyn i potrafi wykonać ruchy pojedynczą kończyną. Powoli również psychika Dominiki wraca do zdrowia, bo napady lęku i ataki paniki, które towarzyszyły jej na samym początku, dziś zdarzają się bardzo sporadycznie i tylko w sytuacjach nieznanych Dominice. To wszystko, co osiągnęła to jej wielki wysiłek, ale nie byłoby najmniejszych szans na to, gdyby nie ogromne zaangażowanie rzeszy ludzi, którzy bezinteresownie wpłacają środki na powrót Dominiki do zdrowia. Największe wyzwanie na ten moment stanowi wzrok i determinacja, by go odzyskać…  Walka wciąż trwa, wciąż potrzebne są środki na rehabilitację, która przynosi niesamowite efekty. Rodzina jest motorem napędowym Dominiki, to dla nich codziennie daje z siebie wszystko! Dajmy jej szansę na powrót do życia i do bycia szczęśliwą mamą. Prosimy...   ➡️ Bazarek – Licytacje dla Dominiki Kulz  

69 415,00 zł ( 22,96% )
Brakuje: 232 905,00 zł
Kacper Turek
4 dni do końca
Kacper Turek , 21 lat

Umysł w ogniu❗️Trzeci atak choroby - proszę, pomóż Kacprowi!

Kiedy na początku 2018 roku czytałam książkę ‘Umysł w ogniu”, nie myślałam, że kilka miesięcy później coś podobnego wydarzy się z moim życiu... Czym jest autoimmunologiczne zapalenie mózgu? W najprostszych słowach organizm sam atakuje mózg. Można to porównać do tego, że mózg płonie i jest w ciągłym ogniu. Na przełomie czerwca i lipca 2018 roku mój syn Kacper miał pierwszy atak. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że jest to autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Kacper był kilkukrotnie przewożony z oddziału psychiatrycznego na oddział neurologiczny. Nigdzie nie wiedzieli, co mu jest. Pierwszy atak trwał dwa miesiące. Kacper miał wtedy 15 lat. Zaczął zachowywać się nielogicznie... Miał lęki, omamy, momentami zastygał, nie było z nim kontaktu, czasami był agresywny. Lekarzom nie udało się wtedy postawić właściwej diagnozy. Po dwóch miesiącach wyszedł do domu. Dalej był pod stałą opieką psychiatryczną i neurologiczną. Byłam najszczęśliwszą matką, że moje dziecko może powrócić do normalnego życia, do domu i rówieśników. Kacper był wtedy cały czas na lekach psychiatrycznych, dlatego przez pół roku miał jeszcze nauczanie indywidualne. Później wrócił do szkoły, sportu, po prostu do życia. W czerwcu 2020 roku, dokładnie dwa lata po pierwszym ataku, zauważyłam, że Kacper znów zachowuje się “dziwnie”. Pewnego dnia mnie nie poznał, zapytał, czy jestem jego matką. Od razu wezwałam karetkę... Wtedy z badań krwi wyszły przeciwciała NMDA - najgroźniejsze przeciwciała, które atakowały mózg Kacpra. W szpitalu podjęli leczenie sterydami i psychiatryczne. Robiłam wszystko, co mogłam, żeby pomóc mojemu synowi. Bezradność, która wtedy mnie ogarniała, to najgorsze uczucie, jakiego doświadczyłam, będąc matką. Lekarze wykluczyli obecność narkotyków i alkoholu. Szukałam rozwiązania wszędzie, dlatego sprawdziłam najlepsze kliniki w Polsce, które zajmują się podobnymi przypadkami. Tak trafiłam na klinikę ze Szczecina. Niestety okazało się, że konieczne są dalsze badania i konsultacje, które nie są refundowane. Po miesiącu Kacper znów wrócił do normalnego życia. Poznał dziewczynę, zaczął uprawiać sport, zdał prawo jazdy i cieszył się życiem. Teraz po kolejnych dwóch latach, kiedy Kacper ma już 19 lat, musimy przechodzić przez to jeszcze raz. Patrze na moje dziecko, które jest chore i nie mogę mu pomóc. Teraz, kiedy zachorował trzeci raz, pojawiają się kolejne pytania bez odpowiedzi... Dlaczego się to powtarza co 2 lata i w tym samym okresie? Niestety szpital leczy go neurologicznie sterydami i przeciwciałami, ale nikt nie umie znaleźć przyczyny nawracającego zapalenia mózgu. Muszę szukać pomocy gdzieś dalej, nie w Polsce... Kacper jest w lepszym stanie, jednak nie rozumie, co się z nim działo, dlaczego teraz trafił do szpitala... Szukamy pomocy, bo dotychczasowe leczenie nie przyniosło efektów ani znalezienia konkretnej przyczyny zapalenia mózgu. Dlatego teraz potrzebujemy pieniędzy na konsultacje, żeby móc znaleźć przyczynę i zaplanować nową ścieżkę leczenia. Wychowuję Kacpra sama z pomocą cudownych rodziców, niestety nie stać nas na prywatną diagnostykę. Piszę tutaj, bo wierzę, że znajdą się ludzie, którzy pomogą razem z nami wyleczyć Kacpra, żeby mógł żyć pełnią życia, bez obawy o kolejny atak... Nikt z nas nie chciałby znaleźć się w takiej sytuacji jak Kacper, nie kontrolować swojego zachowania i nie wiedzieć, co się z nim dzieje, co go czeka. Każda złotówka zbliża nas do celu, jakim jest zdrowe, szczęśliwe życie mojego dziecka. Za każde wsparcie, każdą złotówkę bardzo dziękuje i obiecuję, że zrobię wszystko, żeby Kacper wyzdrowiał...

16 454 zł
Mateusz Ciupiński
7 dni do końca
Mateusz Ciupiński , 9 lat

Dogonić rówieśników... Twoje wsparcie może mu w tym pomóc!

Mimo że nasz synek ma skończone 7 lat, to nie chodzi jeszcze do szkoły. Chociaż na pierwszy rzut oka wygląda całkiem zwyczajnie, to jego rozwój odbiega od rówieśników. Nie byłby w stanie się z nimi porozumieć. Wszystko przez to, że praktycznie nie mówi… Mateusz boryka się z zaburzeniami głosu i mowy, co znacznie ogranicza mu komunikację z otaczającym go światem. Na domiar złego ma stwierdzone całościowe zaburzenia rozwojowe, czyli autyzm co już samo w sobie obniża mu zdolności poznawcze. Niestety w 2021 roku doszła nam trzecia diagnoza – młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów.  To takie okrutne, co rusz dostawać od życia takie wiadomości…  Przez rok Mateusz był praktycznie wyłączony z życia. Zapalenie stawów powodowało na tyle złe samopoczucie, że nie był w stanie uczestniczyć w terapii. To z kolei doprowadziło do spowolnienia jego rozwoju, a przez absencje – konieczność odroczenia edukacji w pierwszej klasie szkoły podstawowej…  Na chwilę obecną synek chodzi do przedszkola przy szkole ogólnodostępnej. Zajęcia, jakie ma tam zapewnianie, nie wyczerpują jego potrzeb. Cały czas walczymy o postępy w jego rozwoju, a szczególnie rozwoju mowy. Dlatego od maja 2022 roku dojeżdżamy ponad 70 km na prywatne zajęcia terapii logopedycznej raz w tygodniu.  Jest to ogromny wysiłek finansowy dla naszej rodziny, ale podejmujemy go, ponieważ przynosi efekty. Następuje postęp w rozwoju mowy i ogólnym funkcjonowaniu Mateusza. Chcielibyśmy prosić o wsparcie w dofinansowaniu tej terapii, która daje nadzieje na lepsze jutro naszego dziecka – rozwój mowy, który pozwoli mu na wyjście ze swojej ciasnej skorupy. To właśnie brak mowy  w znacznym stopniu pogarsza jakość życia naszego synka, ogranicza jego interakcje z rówieśnikami i rodzeństwem. Prosimy o wsparcie nas w tej trudnej drodze.  Elżbieta i Marek, rodzice 

8 915 zł
Brajan Prętnik i Franio Goc
7 dni do końca
Brajan Prętnik i Franio Goc , 15 lat

Dwaj bracia i jedna walka❗️POMÓŻMY❗️

Brajan to nastoletni chłopak, który żył jak każdy inny chłopak w jego wieku. Niestety, nagle z dnia na dzień jego życie się zmieniło. Od tego czasu nowotwór próbuje zabrać wszystko, co ważne... A syn potrzebuje pilnie naszej pomocy i wsparcia!  12 grudnia 2022 roku zdiagnozowano u niego guza nerwu słuchowego o nieokreślonym charakterze! Świat się zatrzymał...  Zgłosiliśmy się chwilę przed świętami Bożego Narodzenia do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie 24 stycznia Brajan przeszedł skomplikowaną operację neurochirurgiczną. Kosztowało nas to wiele nerwów i nieopisanego, nieznanego wcześniej stresu.  Obecnie przebywa na oddziale neurochirurgii i nie ma zbyt dobrych wieści. Niestety nie udało się uratować słuchu w prawym uchu. Czeka go jeszcze długie leczenie i wizyty w szpitalu, które nie należą do przyjemnych... Brajan ma brata Franka, który też wymaga rehabilitacji i leczenia. Nie poradzimy sobie sami finansowo...  Proszę ludzi dobrej woli o pomoc w walce o zdrowie i życie!  Nie możemy pozwolić, by o tym zadecydowały pieniądze, a raczej ich brak...  Mama Brajana

41 646 zł
Renata Drozdowska
7 dni do końca
Renata Drozdowska , 44 lata

Nie będę już w pełni sprawna, ale mogę być samodzielna!

Zaczęło się od braku czucia w nogach, potem był ogromny ból kręgosłupa. Nogi coraz częściej odmawiały mi posłuszeństwa. Dowiedziałam się, że mam dużego guza rdzenia kręgowego w odcinku lędźwiowym i drugiego w odcinku piersiowym. Od tej diagnozy zaczął się dramat… Niestety, choć trafiłam do szpitala, nikt nie chciał się podjąć operacji. Lekarze mówili, że ryzyko uszkodzenia rdzenia w trakcie operacji jest zbyt duże. Powiedziano mi wprost - lepiej stopniowo tracić władzę w nogach, niż od razu trafić na wózek. Ja nie chciałam się z tym pogodzić… Znalazłam profesora, który podjął się operacji. Po samym zabiegu czułam się o niebo lepiej. Kilka dni chodziłam sama, aż nagle w jednej chwili przestałam. Okazało się, że potrzebna będzie kolejna operacja. Półtora roku później znów trafiłam na stół, jednak zabieg zakończył się nieszczęśliwie - zrobił się krwiak z uciskiem na rdzeń. To doprowadziło do porażenia nóg. Od tamtego czasu poruszam się na wózku… Na początku było najgorzej - nie miałam władzy nad całym ciałem, jednak dzięki ciężkiej pracy sprawność zaczęła wracać. Jednak dotychczasowa rehabilitacja była prowadzona z ramienia NFZ i polegała tylko i włącznie na biernych ćwiczeniach, przez co mój stan znacznie się pogorszył... Dziś jakoś sobie radzę, mam wózek, jestem w miarę samodzielna. W tym, czego nie daję rady zrobić sama, pomagają mi mąż i dzieci. Największy problem mam ze spastyką nóg… Mam ograniczone czucie, które jednak dzięki intensywnej rehabilitacji wraca! Ta jednak kosztuje… Chciałabym znaleźć pracę, jednak w moim obecnym stanie będzie to bardzo trudne… Dlatego walczę o jak największą sprawność i samodzielność. Abym miała szansę chodzić o własnych siłach, potrzebuję długiej i intensywnej rehabilitacji w specjalistycznym ośrodku.  Dlatego zwracam się do wszystkich ludzi dobrej woli, którzy chcieliby i mogliby wesprzeć mnie choćby najdrobniejszą wpłatą w celu umożliwienia odzyskania sprawności. Za każdą okazaną mi pomoc i zrozumienie bardzo dziękuję. Renata

17 601,00 zł ( 28,54% )
Brakuje: 44 069,00 zł
Adam i Mikołaj Myćka
Pilne!
8 dni do końca
Adam i Mikołaj Myćka , 4 latka

Dzieci płaczą i błagają, by to cierpienie się skończyło...❗️Ratuj naszych chłopców 🚨

Jak to możliwe, że ta choroba doświadczyła nas dwukrotnie? Bezlitośnie zaatakowała dwójkę naszych małych synków. Do dziś nie możemy zrozumieć dlaczego… Mikołaj i Adaś cierpią na zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Mózg jest w ciągłym stanie zapalnym, dochodzi do niszczenia układu nerwowego... Choroba zmieniła nasze życie w koszmar! Musimy zrobić wszystko, by uratować chłopców! Mikołaj zaczął ciężko chorować, jak skończył pierwszy rok życia. Kilka infekcji, które nastąpiły jedna po drugiej, spowodowały, że synek zmienił się nie do poznania. Zaczęliśmy szukać przyczyny, wykonaliśmy setki badań i szereg konsultacji ze specjalistami w całej Polsce. Dopiero po kilku latach poznaliśmy diagnozę. To choroba układu nerwowego, którego przyczyną jest nieprawidłowo funkcjonujący układ immunologiczny. Jego system odpornościowy nie broni się przed infekcjami, atakuje różne obszary mózgu, co objawia się szeregiem zaburzeń neurologicznych oraz trudnych zachowań psychiatrycznych. Pomimo wielomiesięcznej terapii antybiotykami oraz lekami przeciwwirusowymi i przeciwzapalnymi nie udało się powstrzymać choroby. Synek zmaga się z silnymi bólami głowy, brzucha, jego zachowania są zagrożeniem dla młodszego syna. Pojawiły się napady padaczkowe, które powodują poważne zaburzenia snu. Leki nie są refundowane, a bez intensywnego leczenia choroba doprowadzi do poważnej niepełnosprawności. Jakby choroba jednego dziecka nie była wystarczającą tragedią, dotknęła również Adasia… Drugi synek też urodził się zdrowy. Był wesołym, pogodnym dzieckiem a uśmiech nie schodził z jego buzi od rana do wieczora. Bardzo dobrze się rozwijał. Niestety swoje pierwsze urodziny spędził w szpitalu, który stał się dla niego drugim domem... Był bardzo pobudzony, drażliwy, płakał cały czas. Nosiliśmy go całymi dniami na rękach, jednak nie umieliśmy go w żaden sposób uspokoić. Wiedzieliśmy, że coś mu dolega, ale nikt nie był w stanie nam pomóc, a jego stan cały czas się pogarszał. Adaś zaczął chorować na wielonarządowe infekcje bakteryjne i ciężkie zakażenia wirusowe. Przebył neuroinfekcję. Zrobiliśmy całą masę badań, ale nie dały nam one odpowiedzi, dlaczego dziecko tak ciężko choruje. Adaś otrzymał diagnozę niedoborów odporności o nieokreślonej przyczynie i rozpoczął leczenie. Okazało się, że synek również zachorował na autoimmunizacyjne zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Cierpi również na  tiki i zaburzenia metaboliczne. Od kilku miesięcy sytuacja Adasia jest dramatyczna. Cierpi z powodu drżeń całego ciała, tików, pląsawicy, mioklonii w dzień i w nocy. Synek nie rozumie co się z nim dzieje. Nie może przez to zasnąć, a jak uśnie, to szarpnięcia ciałem wybudzają go co chwilę. Płacze codziennie... W dzień jego urodzin, zamiast świętować, próbowaliśmy opanować ataki drgania całego ciała i nieustannego płaczu... Jego układ immunologiczny jest niewydolny. Stan zapalny jest obecny w całym organizmie. Ciągłe podawanie leków przeciwzapalnych powoduje ból i krwawienia w przewodzie pokarmowym. Sterydy sieją jeszcze większe spustoszenie. Synek musi otrzymać wlewy immunoglobulin w wysokiej dawce. Nie mamy złudzeń — chłopcy w ramach NFZ nie otrzymają leczenia. Pomimo szpitalnej diagnozy zapalenia mózgu nie otrzymali ani jednej dawki leku. Dotychczasowe leczenie i badania pochłonęły 100 000 zł. Potrzebujemy jeszcze MINIMUM 400 TYSIĘCY, aby zatrzymać rozwój choroby. Do tego dochodzi konieczność drogich badań kontrolnych, specjalna dieta. Stan Adasia się pogarsza, zaczęły pojawiać się bezdechy i mnóstwo innych objawów: zaburzenia poznawcze, obsesyjno-kompulsywne, ataksja, dystonia, pląsawica i inne niekontrolowane ruchy ciała, podczas których dziecko prosi, by to cierpienie się skończyło...  Nie mogę patrzeć na jego cierpienie i ból. Ciężko powstrzymać łzy. Brak leczenia spowoduje coraz gorszy stan — zagrażający życiu. Najmniejsza infekcja powoduje kolejny regres. Adaś jest izolowany – szansa na kontakt z rówieśnikami i pójście do przedszkola pojawi się dopiero wtedy, kiedy uda się unormować jego układ immunologiczny, ale do tego potrzebne jest kosztowne leczenie. Brak leczenia to dla naszych chłopców wyrok. My nie prosimy – BŁAGAMY WAS O POMOC. Brakuje nam już sił, pieniędzy, nawet łez... Dlatego tak potworna choroba atakuje nasze bezbronne i niewinne dzieci? Ratunku... Rodzice Adasia i Mikołaja ➡️ Adaś i Mikołaj kontra zapalenie mózgu - Licytacje ➡️ Przeczytaj o Adasiu i Mikołaju ➡️ Apel o pomoc dla 4-letniego Adama i 6-letniego Mikołaja z Rzeszowa ➡️ Pomóżmy chorym braciom z Rzeszowa

82 370,00 zł ( 19,35% )
Brakuje: 343 162,00 zł
Jerzy Albrycht
8 dni do końca
Jerzy Albrycht , 67 lat

Jerzy kontra rak krtani❗️Trwa dramatyczna walka o życie - pomocy❗️

Zdaję sobie sprawę, że takich sytuacji i osób w potrzebie jest bardzo dużo, ale tym razem dotknęło to jedną z bliższych mi osób mojego kochanego tatę. Zawsze jak tylko mogę, to staram się pomagać innym, tego właśnie nauczył mnie mój tata. Jednak tym razem to ja potrzebuję pomocy od Was. Jest mi bardzo ciężko prosić o pomoc – rodzinę, przyjaciół, znajomych oraz osoby, których być może nawet nie znam. Nie mam wyboru. Bez wsparcia może stać się najgorsze, a na to nie mogę pozwolić… Mój tata Jerzy zawsze pomagał innym, nikomu nie odmawiał wsparcia. Uwielbiany przez wszystkich wokół, z ogromnym poczuciem humoru.  Dopóki tato nie zachorował, przez 50 lat (od nastolatka) oddawał krew. Posiada masę medali i wyróżnień. Serce na dłoni... Nasz kochany Jureczek musi jeszcze być tutaj z nami i nadal nas rozśmieszać, dlatego będziemy o niego walczyć.  Tata zachorował w 2009 na raka krtani. Udało mu się wygrać z pierwszym ciosem, a teraz niestety znowu jest nawrót. Jedynym ratunkiem dla taty jest rekonstrukcja przełyku. Niestety koszt operacji wynosi ponad 130 tysięcy złotych. Operacja będzie przeprowadzona w prywatnej specjalistycznej klinice w Gliwicach. Mamy czas tylko do 3 sierpnia. Lekarze niestety nie rokują nic dobrego, jeśli operacja się nie odbędzie. Jeśli do tego czasu nie zbierzemy całej kwoty, tata nas opuści. Dlatego bardzo proszę, błagam o pomoc.  Na co dzień jestem prezenterem Polskiego Radia Londyn, być może niektórzy z Was mnie kojarzą, z wieloma z Was znam się osobiście. Przez to, że codziennie wkładam całe swoje serce w programy w radiu, mówiąc do Was, czuję, że mogę liczyć na Wasze wsparcie. Liczy się każda, nawet drobna wpłata. Za każdą będę Wam bardzo wdzięczny. Nie tracę nadziei, bo wiem, że się uda wygrać ponowne życie dla mojego taty. W Was jest jedyna nadzieja i wspólna siła. Dziękuję i proszę raz jeszcze… Grzegorz Albrycht

75 042,00 zł ( 54,26% )
Brakuje: 63 256,00 zł
Sabina Szeliga
8 dni do końca
Sabina Szeliga , 37 lat

Chcę żyć dla dzieci! Przeszywający ból zabiera mi codzienność

Od ponad 5 lat cierpię na chroniczny ból. Wszystko to za sprawą endometriozy, adenomiozy oraz zespołu przekrwienia biernego miednicy mniejszej. Chcąc znaleźć przyczynę bólu, chodziłam od lekarza do lekarza, przeszłam szereg przeróżnych badań, wydając na to niemałe pieniądze. W zamian słyszałam tylko, że wyniki są dobre, więc na tym nasza współpraca się kończy. Myślałam, że może ze mną jest coś nie tak, że wmawiam sobie ten ból, skoro żaden lekarz nie widział przyczyny.  W 2021 roku zostałam skierowana na laparoskopię zwiadowczą na NFZ. Ordynator szpitala oznajmił mi, że mam endometriozę. Zapewnił, że usunęli wszystkie zrosty i żebym sie nie martwiła, gdyż endometrioza to nic strasznego… Usłyszawszy diagnozę, dzięki mojej koleżance trafiłam do innego prywatnego specjalisty. Już na pierwszej wizycie lekarz potwierdził endometriozę. Niestety, jak się okazało, zrosty nie zostały usunięte. Część narządów jest przyklejona do macicy, a do tego doszła adenomioza oraz zespół przekrwienia biernego miednicy mniejszej. Byłam w szoku, że do tej pory żaden lekarz tego nie widział, a zwłaszcza lekarze przeprowadzający laparoskopię.  Kolejnym krokiem do życia bez bólu był zabieg embolizacji. Udało się zoperować lewą stronę, jednak prawej strony przez dużą ilość zrostów nie udało się zrobić.  Każdego dnia zbieram się w sobie, żeby wstać z łóżka, ubrać się w coś, co zakryje "ciężarny brzuszek" będący efektem choroby. Zaciskam zęby, przyklejam uśmiech i ruszam na moją codzienną, nierówną walkę z bólem. Niestety przegrywam. Po powrocie z pracy do domu mój organizm odmawia współpracy i zamiast spędzić czas z rodziną, z bólu usypiam. Można powiedzieć, że moje dzieci widują mnie nieustannie śpiącą. Nie taką matką chciałam być.  Zanim zaczęłam chorować sport i zdrowy styl były obecne na każdym etapie naszego życia. Jeździliśmy z dzieciakami na rowerach, chodziliśmy po górach i żadne z nas nie myślało, że pewnego dnia ból zabierze nam to wszystko. Nasze rodzinne wypady w góry zamieniliśmy na rodzinne wyjazdy po klinikach m.in. w Krakowie, Lublinie, Warszawie czy też Wrocławiu. Z każdego wyjazdu poza diagnozami mimo wszystko staramy się wywieźć miłe wspomnienia. Ze względu na bardzo zaawansowaną adenomiozę, dużą ilość zrostów oraz masywne żylaki przymacicza zostałam zakwalifikowana do laparoskopii usunięcia endometriozy miednicy mniejszej z jednoczesnym usunięciem macicy z przydatkami prawymi. Niestety koszt takiej operacji to około 60 tysięcy złotych plus opłaty za rehabilitację pooperacyjną. Operacja jest jedynym wyjściem, które daje mi nadzieję na życie bez bólu oraz znacząco może poprawić komfort życia zarówno mój, jak i mojej rodziny. Pozwoli mi znowu zdobywać szczyty gór, wygłupiać się z dziećmi, tańczyć do upadłego oraz podbijać świat.  Jestem wdzięczna za każda pomoc! Sabina Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

20 937,00 zł ( 34,22% )
Brakuje: 40 234,00 zł
Dariusz Twardzik
8 dni do końca
Dariusz Twardzik , 35 lat

Choroba zmieniła w koszmar wakacje rodziny❗️Darek - tata małej Blanki - walczy o zdrowie!

Wakacje, na które wyjechałem z żoną i malutką córeczką, zamieniły się w koszmar... Nikt nie spodziewał się, że zamiast upragnionego wypoczynku czeka mnie dramatyczna walka o życie. Mam na imię Darek, mam 33 lata, jestem tatą 2-letniej dziewczynki o imieniu Blanka. Moja historia jest nieprawdopodobna, zdarzyła się jednak naprawdę... Nigdy nie zapomnę lipca 2021 roku. Niestety, nie przez wyjazd do Włoch, na który tak czekaliśmy... Najbardziej cieszyłem się na spędzenie chwil z córeczką, na to, że pokażę jej piękną Italię. Niestety, nasz wyjazd został brutalnie przerwany... Tylko przez chwilę mieliśmy okazję cieszyć się cudownymi widokami, architekturą, jedzeniem i piękną pogodą. Zamiast wypoczywać, zwiedzać i cieszyć się z czasu spędzonego z rodziną, zostałem przykuty do szpitalnego łóżka… Moich bliskich czekały chwile pełne strachu o to, co ze mną będzie, czy przeżyję... Zachorowałem na zespół Guillaina-Barrego. Choroba zaskoczyła mnie podczas wakacji... To bardzo rzadkie schorzenie, zdarzające się może parę razy na sto tysięcy przypadków. Prowadzi do postępującego osłabienia siły mięśniowej z powodu uszkodzenia nerwów... Dochodzi do nieprawidłowej reakcji przeciwciał, które zamiast bronić organizm, zaczynają go atakować. Porażenie ciała, brak możliwości poruszania się, w ostrym ataku tej choroby dochodzą też problemy z oddychaniem i połykaniem... Mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa, nie byłem w stanie wstać i chodzić o własnych siłach. W jednym momencie ze zdrowego mężczyzny stałem się niepełnosprawny... We Włoszech spędziłem łącznie pół roku. Niestety nie jako turysta, ale jako pacjent... Wygrałem z chorobą dzięki wspaniałym włoskim lekarzom, wsparciu rodziny i przyjaciół oraz własnej woli i determinacji. Na początku w ogóle nie miałem władzy nad ciałem... Od początku uczyłem się siadać, stać... Jak dziecko, jak moja mała córeczka. Niedawno jeszcze nosiłem ją na rękach, teraz mogłem zabrać ją na spacer jedynie na inwalidzkim wózku... Po 140 dniach ciężkiej walki udało mi się stanąć na nogi i złapać równowagę... Potem zaczęła się nauka chodzenia. Po 6 miesiącach, na Święta Bożego Narodzenia, wróciłem do domu... Pomimo intensywnej rehabilitacji nadal nie odzyskałem jednak władzy w lewej nodze. Wciąż walczę... Intensywna rehabilitacja jest niezwykle kosztowna. Pragnę uzbierać niezbędne środki, by odzyskać sprawność. Chcę wrócić do zdrowia, by być aktywnym tatą dla Blanki... By móc uczestniczyć w jej życiu, nosić ją na rękach, zabierać na spacery, uczyć jeździć na rowerze... Proszę, pomóż mi w tej trudniej walce. Darek

18 956 zł

Obserwuj ważne zbiórki