Nowotwór kości zabrał mi władzę nad ciałem. Jestem sparaliżowana, pomocy!

rehabilitacja, by Jola była choć trochę samodzielna
Zakończenie: 18 Września 2019
Opis zbiórki
Choroba nowotworowa jest zawsze tragedią, gdy w spokojną do tej pory codzienność wdziera się śmierć. Rak niszczy, kradnie życie, zdrowie, urodę, szczęście, nadzieję. Chwilami zabiera jednak o wiele więcej. Joli w jednej sekundzie zabrał całkowitą władzę nad ciałem. 5 marca 2017 roku. Jola mówi, że to początek jej drugiego życia, bo tego dnia stała niepełnosprawna, zależna od innych. Dziś walczy o każdy dzień.
Od dłuższego czasu bolał ją kręgosłup. Chwilami ból był tak dotkliwy, że ciężko było stać, siadać, chodzić… Badania, wizyty, masaże, ortopedzi, prywatna rehabilitacja. Jola szukała ratunku. Próbowała wszystkiego. Nikt nie był w stanie jej pomóc.
5 marca 2017 roku usiadła jak zwykle na fotelu. Już z niego nie wstała. Próbowała się ruszyć, ale ciało nie reagowało. Był jak sparaliżowana. Przerażony mąż wezwał karetkę.
Potem okazało się, że doszło do złamania kręgu TH-4. Skutkiem tego jest nieodwracalny paraliż. Lekarze zrobili operację, która jednak nie przywróciła Joli sprawności… Nie wiedzieli, dlaczego doszło do złamania kręgu. Dopiero kolejne badania pozwoliły wskazać winowajcę. Nowotwór kości, szpiczak, który od dawna niszczył podstępnie ciało Joli. Tak zrujnował kości, że kręg złamał się samoistnie…
Jola nie mogła walczyć o sprawność – zaczęła walkę o życie. 8 miesięcy trwał jej pojedynek. Ten świat, przesiąknięty strachem i śmiercią – onkologia – wcześniej znany tylko z filmów, z opowieści, stał się jej światem… Czekała ją chemioterapia, długa, wykańczająca, bolesna, a potem autoprzeszczep. Było ciężko, tym bardziej, że Jola jest przykuta do łóżka. We wszystkim – kąpieli, toalecie, jedzeniu, ubraniu się – wymaga pomocy drugiej osoby.
- Paraliż i nowotwór, dwie choroby zawładnęły moim życiem, zmieniając je całkowicie – mówi smutno Jola. - Mam 55 lat i nigdy nie myślałam, że w tym wieku będę musiała tak intensywnie ćwiczyć. Ponieważ leczyłam się na nowotwór, rehabilitacja poszpitalna mi nie przysługiwała. Na oddział rehabilitacyjny muszę czekać w długich kolejkach… Potrzebna jest prywatna rehabilitacja, bym mogła wrócić do jakiejkolwiek sprawności. Na moje leczenie poszły wszystkie oszczędności, skorzystaliśmy z pomocy rodziny, znajomych… Nasza sytuacja finansowa jest ciężka. Muszę prosić o pomoc.
Ostatnio Jola jest w bardzo złym stanie. Rezonans wykazał kolejne pęknięcia w kościach… Co 3 tygodnie przyjeżdża karetka, zabiera Jolę do szpitala. Przez cały dzień lekarze podają Joli kroplówki, by mogła jakoś funkcjonować… Niestety, wyniki krwi wciąż są bardzo kiepskie. Nowotwór to zabójczy i silny przeciwnik. Nie odpuszcza.
Mąż pani Joli, Witek, zajmuje się nią 24 godziny na dobę. Pomaga we wszystkich czynnościach, nawet tych najprostszych. Jola przez większość czasu nie opuszcza łóżka… Witek próbuje sadzać ją na wózek inwalidzki, ale Jola nie może się na nim poruszać. Choć może ruszać rękami, nie są one w pełni sprawne. Napięcia i przykurcze sprawiają, że jest jej bardzo ciężko.
Możemy pomóc. Sprawić, że będzie im choć odrobinę lżej, lepiej. Potrzebna jest rehabilitacja, by Jola zyskała choć odrobinę samodzielności. By ćwiczyła ręce, opuściła łóżko… Tylko my możemy to sprawić. Nie zostawiajmy ich samych… W tym życiu spotkało ich już dość tragedii. Teraz czas na nadzieję.