Żyć po wypadku... Nie ma szans, bym się poddała!

elektryczny wózek inwalidzki
Zakończenie: 19 Czerwca 2019
Rezultat zbiórki
Z całego serca pragnę podziękować wszystkim Darczyńcom za okazane wsparcie finansowe. Dziękuję za to, że są ludzie, którym nie jest obojętny los drugiego człowieka. Otrzymana pomoc od Fundacji Siepomaga.pl w zorganizowaniu zbiórki umożliwiła zebranie kwoty na zakup wózka elektrycznego.
Jeszcze raz pragnę podziękować wszystkim ludziom dobrej woli za pomoc, szczodry gest, okazane serce i wrażliwość.
Mam nadzieję, że dobro, które okazaliście, wróci do Was ze zdwojoną siłą!
Dzięki z całego serca!
Aga
Opis zbiórki
W jednej chwili byłam młoda, szczęśliwa, z planami i marzeniami. Już w następnej walczyłam o życie… Z wypadku pamiętam tylko silne uderzenie, obudziłam się kilka miesięcy później. Byłam pasażerką na tym najgorszym miejscu, a przesiadłam się dosłownie chwilę przed. Może tak miało być, może oberwałam najgorzej, bo ktoś tam na górze wiedział, że jakoś sobie poradzę? Że się nie poddam? Więc walczę, bo w życiu najważniejsze jest widzieć dobre rzeczy. A ja żyję, chociaż z ogromnym bólem. Proszę Cię o pomoc w zakupie wózka, który pomoże mi żyć po wypadku…
Nigdy bym nie pomyślała, że to ja będę potrzebowała pomocy... Studiowałam pielęgniarstwo, to ja chciałam pomagać! Moje marzenia i plany związane były ze Skandynawią I tam też pozostały… Byłam na praktykach w Norwegii, wracałam akurat z pracy. Jechałam ze znajomymi, chciałam usiąść z przodu. Wjechaliśmy do tunelu. Nagle zobaczyłam, że jakiś samochód jedzie prosto na nas. Był huk, a potem tylko ciemność…
Potem dowiedziałam się, że cudem przeżyłam. Miałam złamaną miednicę, żebra, kość udową, uraz głowy i kręgosłupa. Kilka miesięcy leżałam w śpiączce, przeszłam szereg operacji. Byli przy mnie bliscy i przyjaciele… Podobno lekarze orzekli, że się wybudziłam - reagowałam, nawet odpowiadałam na ich pytania! Ale dzisiaj nic z tego nie pamiętam. Pamiętam za to dzień, gdy naprawdę się obudziłam.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w szpitalnym łóżku. Przez myśl mi przeszło, że to jakieś ćwiczenia pielęgniarskie, ale gdy chciałam wstać z łóżka i nie czułam nóg, serce mi zamarło. Wezwałam lekarze i dopiero wtedy się dowiedziałam o wypadku… Miałam nie chodzić - dawali mi może 5% szans. Ale ja od początku wiedziałam, że się nie poddam, że będę walczyć, chociaż ta walka okupiona jest strasznym bólem...
Tragiczny w skutkach wypadek był dla mnie zniszczeniem wszystkiego, na co dotychczas pracowałam. Zawalił się mi świat… Nurtowało mnie pytanie: dlaczego akurat ja?
Dostałam do ręki album pacjenta, który prowadzono od dnia wypadku przez cały okres śpiączki. Każdego dnia go oglądałam, chociaż nadal nie mogłam uwierzyć, że to wszystko mnie spotkało... Powoli uświadamiałam sobie, że to, co się stało to jest naprawdę cud… I wtedy pojawia się częściowa odpowiedź: mam coś tu do zrobienia! Właśnie wtedy wstąpiła we mnie nieopisana siła i wiara, że jeszcze wiele przede mną! Dawałam z siebie wszystko, bo chciałam stanąć na nogi. Dzień po dniu robiłam postępy. W końcu, chociaż z pomocą kul, zaczęłam chodzić! Lekarze z Norwegii byli w szoku, nie wierzyli, że chodzę. Ale potem pojawił się ból… Uprzedzali mnie, że tak będzie. Cała masa i energia ciała skupia się na kręgosłupie, co z upływem czasu całkowicie go wyniszcza…
Ból zaczyna wyniszczać mnie w sposób okrutny... Wydaje mi się, że jestem mocna, jestem w stanie dużo znieść, ale ból robi ogromne spustoszenie. Codziennie czuję się na polu walki.
Próbuje żyć w miarę normalnie, ale pojawia się świadomość, że niestety nie mogę… Ból atakuje z coraz większym natarciem. Szukam różnych metod rehabilitacji, terapii farmakologicznych itp. Jednak za każdym razem słyszę: musisz nauczyć się z tym żyć.
Ale jak żyć, gdy on odbiera mi wszystko? Czasami, gdy wracam z psem, boli tak mocno, że padam na kolana bez sił. Modlę się, by przestało, bo przecież nie dojdę do własnego domu… Po wypadku walczyłam o to, by móc samodzielnie chodzić. Niestety - od 8 lat poruszam się za pomocą kul ortopedycznych. Jednak nie uważam tego za przegraną. Wygrałam bitwę, w której niejeden by się po prostu poddał...
Obecnie cały ciężar mojego ciała skupia się na obręczy miednicznej, zespolonej płytkami i gwoździami. Nogi stają się coraz słabsze. Ostatnio zdiagnozowano u mnie m.in. encefalopatie, pourazowe uszkodzenie rdzenia kręgowego. Oprócz ciężkiego uszkodzenia mózgu, m.in. z tej przyczyny odczuwam wielomiejscowy ból pochodzenia neurologicznego. Jakby tego było mało, usłyszałam diagnozę - naczyniak trzonu kręgu Th12. Wypełnia on całe wnętrze kręgu co zwiększą ryzyko jego złamania i potęguje ból. Ciągle się rozrasta...
Potrzebuję stałej rehabilitacji i profesjonalnych zabiegów. Marzę o tym, by rozpocząć pracę w hospicjum, by pomagać ludziom… Ale żeby było to możliwe, żebym mogła samodzielnie wyjść z domu, potrzebuję elektrycznego wózka inwalidzkiego. Nigdy nie prosiłam o pomoc, zawsze to ja wolałam być tą, która pomaga. Ale dzisiaj, po 8 latach ciężkiej walki, dałam się przekonać i dlatego jestem tu dzisiaj. Wierzę, że dopóki walczę, jestem zwycięzcą. Dlatego dzisiaj zwracam się do wszystkich osób wielkiego serca o pomoc w mojej walce. Obiecuję, że nigdy się nie poddam!