Gdy ma się dom, jest łatwiej… Pomóżmy Ani i Markowi żyć z godnością!

Przystosowanie domu dla nieoełnosprawnych dzieci
Zakończenie: 25 Lipca 2019
Opis zbiórki
Nasze dzieci, choć już dorosłe, zawsze będą jak niemowlęta - uzależnione od naszej pomocy, niezdolne do samodzielności… Staramy się z mężem jak możemy, by zapewnić Ani i Markowi godne życie. Jednak to trudne, gdy bieda uderza w oczy… Mieszkamy na poddaszu, w starej szkole. Codziennie znoszę córkę na własnych barkach, po starych, drewnianych schodach… Jest dom, w którym możemy mieszkać, ale jego stan jest opłakany. Konieczny jest remont, na który nas nie stać… Prosimy o pomoc, nie dla nas - dla naszych dzieci. Gdy ma się dom, jest łatwiej…
Anna ma 23 lata. Nie mówi, nie chodzi, jest głęboko upośledzona… Cierpi na czterokończynowe porażenie dziecięce. Trzy lata młodszy Marek jest niewidomy… To skutek przedwczesnego porodu - syn urodził się w 26 tygodniu ciąży, ważył mniej niż torebka cukru. Pierwsze miesiące były horrorem - lekarze ratowali jego życie, a w domu była 3-letnia Ania, która wymagała nieustannej pomocy… Mieliśmy nadzieję, że synek będzie zdrowy, że jakoś sobie wtedy poradzimy, ale los chciał inaczej. Dziękujemy Bogu, że Marek przeżył, że jest dzisiaj z nami, chociaż zapłacił za to wysoką cenę - stracił wzrok…
Żyjemy spokojnie, choć nie jest łatwo. Ale przyzwyczailiśmy się. Najbardziej boli to, że nie mamy pieniędzy, żeby zapewnić naszym dzieciom wszystkiego, czego potrzebują… Mieszkamy razem w starej szkole, w małym mieszkanku. Nie to, że narzekamy na warunki, bo najważniejsze, że jest i ciepło, i nie pada nam na głowę. Nigdy wcześniej nie prosiliśmy o pomoc, ale teraz po prostu musimy - jesteśmy coraz starsi, nie mamy już sił. Schody do mieszkanka są stare, wąskie i drewniane. Żeby wyjść z domu, musimy znosić Anię na plecach, modląc się na każdym stopniu, by się udało, żeby się nie potknąć… Córka, chociaż już na zawsze pozostanie dzieckiem, nie jest lekka jak niemowlak. To sprawia, że boimy się o nią jeszcze bardziej.
Mamy jeden duży pokój, kuchnię i maleńką łazienkę. Bardzo trudno z niej korzystać, bo Anię trzeba zanieść, wykąpać… A jak to zrobić, kiedy nawet trudno w pojedynkę się tam obrócić? Gdy rodzice męża zmarli, dostaliśmy w spadku stary domek. Wydaje się, że to dobra nowina, że w końcu będziemy mogli się pomieścić, wyjść z dziećmi do własnego ogródka… Ale dom jest w strasznym stanie, wymaga remontu, by można było tam godnie żyć z niepełnosprawnymi dziećmi. Nie mamy innych marzeń, niż to, by wyjść z Anią na dwór - zawsze wtedy, gdy będzie ładna pogoda, bez strachu o wypadek na starych schodkach.
Zaplanowanych jest mnóstwo prac remontowych: wymiana dachu, okien i drzwi, nowe podłogi, remont instalacji elektrycznej i centralnego ogrzewania, dobudowanie kotłowni i łazienki, zrobienie podjazdu. To są ogromne, naprawdę ogromne koszty… Nie mamy żadnych oszczędności, wszystkie pieniądze wydajemy na dzieci, a i tak ich jest ciągle za mało…
W wyremontowanym domu będzie nam o wiele łatwiej żyć. Wiemy, że nasze dzieci nigdy nie będą zdrowe, że zawsze będą potrzebowały naszej pomocy i się z tym pogodziliśmy. Ale jak się ma dom, własny, bezpieczny kąt, łatwiej pokonywać wszystkie przeciwności losu…
Z góry dziękujemy za każdą formę wsparcia.
Rodzina Gągała