Rak kości okaleczył ją i zabrał nogę - pomóżmy Ewie!

zakup protezy nogi sterowanej mikroprocesowo C-Leg4
Zakończenie: 21 Marca 2019
Opis zbiórki
Ewa była dzieckiem, gdy jej życie w brutalny sposób chciał zakończyć rak. Wyrwał ją z bańki szczęśliwego dzieciństwa, rzucił na oddział onkologii, gdzie musiała walczyć o życie. Zgotował piekło niewyobrażalnego cierpienia, którego nie powinno poznać żadne dziecko! Ewie cudem udało się wygrać bitwę, ale wyszła z niej okaleczona. Dziś ta piękna, młoda dziewczyna zmaga się z piętnem – amputowano jej w całości prawą nogę. Ewa walczy o to, by żyć normalnie – pomoże jej proteza, dzięki której będzie mogła zwyczajnie chodzić. Przyłączamy się do jej apelu i bardzo prosimy o pomoc!
Masz 12 lat, żyjesz beztrosko – jak przystało na dziecko, który jesteś… Nie myślisz o tym, że trzeba doceniać życie, bo wkrótce może go nie być… W mojej głowie nie pojawiały się takie pytania. Byłam dobrą uczennicą, ministrantką. Żyłam z dnia na dzień. Tak było przed rakiem kości. Wkrótce jednak miało się to zmienić…
To był czas kolędy. Podwórko słabo oświetlone, ziemia skuta lodem, a pod nim kamień… Poślizgnęłam się i z hukiem upadłam na ziemię. Noga zaczęła boleć, a ból nasilał się z każdym dniem… Chodzenie po schodach, wchodzenie do autobusu, w-f – wszystko nagle stało się katorgą. Mama zabrała mnie do szpitala. Byłam tam pierwszy raz… Nie sądziłam, że wkrótce szpital stanie się moim drugim domem. Przy kolejnej wizycie bolało mnie już tak, że wujek niósł mnie na rękach, bo ja nie byłam w stanie już nawet iść na własnych nogach.
W nodze miał być krwiak – źródło mojego bólu. Podczas operacji jego usunięcia okazało się, że to coś znacznie więcej… Lekarze mówili mamie, że ma być dobrej myśli, ale gdy zobaczyła w wypisie, że pobrano wycinek do badań – już wiedziała… Sama miała nowotwór piersi. 2 tygodnie później potwierdziły się jej podejrzenia, prawdą okazał się najgorszy koszmar – to, że rak zaatakował też mnie. Tak zaczęła się moja walka o życie…
Trafiłam na oddział z nogą spuchniętą już jak balon. Pamiętałam, że pytałam, czym jest onkologia, ale nikt nie chciał mi odpowiedzieć… Pamiętam słowa mamy, że tam będą dzieci bez włosów, że mam się nie bać. Wkrótce miałam stać się jednym z nich. Miałam tylko 12 lat i umierałam.
Ból ciągle się nasilał... Nie pomagała nawet morfina! Chemia. Rano na poduszce znalazłam pukle włosów. Płakałam – miałam piękne, długie warkocze… Guz zajmował 2/3 uda, złamała mi się kość, czasem miałam wrażenie, jakby ktoś szarpał mnie za nogę, tak bolało. W pewnym momencie wpadłam w panikę. Mamo, czy ja umieram? – pytałam przerażona. Pamiętam jej czerwone od płaczu oczu… Dopiero później dowiedziałam się, że lekarze w pewnym momencie się poddali, że powiedzieli mojej mamie, że ma szukać hospicjum i czekać na cud. Ona jednak walczyła o mnie, znalazła inny szpital, innych lekarzy. Tam zagrano va banque – podano mi silniejszą chemią i powiedziano, że jeśli organizm ją przyjmie, to będę żyła. „Walcz dziecko, proszę, zrób to dla mamusi” – powtarzała moja mama na zmianę z modlitwą.
Po drugiej chemii wypadły mi wszystkie włosy. Każdego dnia miałam ich na głowie coraz mniej. Wypadały również brwi, rzęsy. Wymiotowałam – nie mogłam wypić nawet herbaty. Mama często błagała mnie o to, abym ugryzła chociaż kawałek chleba... Na 7 miesięcy wsadzono mi nogę w gips. Czekała też mnie operacja. Na wieść o tym, że w jej trakcie mogę stracić nogę, wpadłam w histerię. Co teraz będzie mnie, jak będę żyć, przecież jeśli nie będę mieć nogi, nikt już mnie nie polubi – myślałam.
Mamo, czy mam nogę? – tak brzmiały moje pierwsze słowa po operacji. Zobaczyłam jej łzy w oczach. Spojrzałam na siebie. Widok, który jest do dziś… Po prawej stronie łóżka, tam, gdzie powinna być prawa noga – puste miejsce… Gdy przestałam płakać, musiałam nauczyć się nowego życia. Bez raka – operacja uratowała mi życie, nastąpiła regresja choroby – ale też bez nogi…
Amputacja była bardzo trudna. Mam wyłuszczenie w stawie biodrowym, nie mam całej prawej nogi. Proteza musi mieć kosz, który oplata mój brzuch… Często mam otarcia, na początku były nawet do krwi, do dziś mam ślady. Jest gorąco, okropnie niewygodnie… Świadomość tego, ile zabrał mi rak, jest bolesna. Dlatego teraz, gdy może być inaczej, proszę o pomoc…
Testowałam protezę z elektronicznym kolanem, przegubem biodrowym 3d i stopą, która odnajduje się w każdym bucie. Chodziło się wspaniale – tak komfortowo, tak lekko. Mogłam nawet schodzić po schodach, decydować o sile swoich kroków, o ich długości… Czułam się tak wspaniale, tak bezpiecznie, swobodnie, kobieco. Chodziło się tak naturalnie… Niemal tak, jakbym z powrotem miałam prawdziwą nogę!
Tak ciężko było rozstać się z nowo zapoznaną protezą, ale mam nadzieję, że nie na długo… Niesamowite, jak ona pracuje. Gdy o tym myślę, uśmiech sam nie znika mi z twarzy… Proszę o pomoc, bo marzę o tym, by mieć ją na własność. Chodzić i czuć się pewną siebie kobietą. Proszę – rak zabrał część mnie, ale z Twoją pomocą znów mogę być w 100% sobą.