Mamy czas do 1 kwietnia, by uratować życie Jana!

Operacja i leczenie onkologiczne w klinice w Niemczech - szansa na życie
Zakończenie: 25 Marca 2019
Rezultat zbiórki
Janek już po operacji!
Teraz dochodzi do siebie, a my trzymamy kciuki, by jak najszybciej wyzdrowiał. Walka ciągle trwa, to możliwe dzięki Wam!
Wiadomość od Janka:
W piątek z bólem (dosłownie) pożegnałem oddział intensywnej terapii i przeniosłem się z mniejszą ilością różnych kabelków na zwykły oddział C5. Dopiero tutaj zrozumiałem, jak mnie boli całe ciało. Na intensywnej terapii, gdy tylko wspominałem, że boli to dostawałem strzykawkę czegoś bardzo przyjemnego, po 3 sekundach był relaks, palmy i Pink Floyd - Dark side of the moon.
Nic co dobre nie trwa jednak wiecznie... teraz gdy leżę w łóżku to pomimo tabletek bolą mnie plecy (to chyba efekt długiego leżenia na stole i potem w łóżku). Trudno przez to spać. Brzuch raczej nie boli.
W niedzielę zostałem odłączony od ostatnich kabelków i mogę swobodnie chodzić. Daje radę sam się oporządzić. Bardzo przyjemne są takie małe sukcesy, których w ogóle nie zauważamy na co dzień. Na przykład samodzielna wyprawa do łazienki :-).
Bez trzustki z automatu jest cukrzyca. Kilka razy dziennie muszę mierzyć cukier i uważać na to, co jem. Dobrze, że istnieje cola zero (tak, pobłogosławiona przez lekarza).
Co dalej? Wyjdę ze szpitala w tym tygodniu. Muszę pozostać chwilę na obserwacji, więc do Polski wrócę w najlepszym razie tuż przed świętami. Zostaje jeszcze pytanie za 100 punktów: czy teraz brać dalej chemię? I nad tym będą myśleć w środę tutejsi onkolodzy z chirurgami i innymi mądrymi głowami.
Dziękuję wszystkim za wsparcie!
Janek
Opis zbiórki
Mój synek ma dopiero dwa latka, moja cudowna żona nadzieję w sercu, a ja raka trzustki z przerzutami do wątroby... Początkowe bóle brzucha nie zwiastowały tego, co najgorsze, niestety, kiedy bóle wracały, coraz częściej odwiedzałem lekarza, który ostatecznie skierował mnie do szpitala. To tam moje życie na chwilę się zatrzymało wraz ze słowami lekarza: nowotwór trzustki. Znalazłem specjalistę z Niemiec, któremu zaufałem, który miał usunąć guz. Niestety, w czasie operacji okazało się, że pojawiły się już przerzuty do wątroby, a to znaczy, że usunięcie guza z trzustki jest niemożliwe. Musiałem wrócić do Polski, by zacząć przyjmować chemię. Strach, cały czas czułem strach, czy jeszcze będzie mi dane patrzeć na moje dziecko, na to, jak dorasta... Na szczęście chemia zaczęła działać, mogę znów jechać do Niemiec na operację. To jednak kosztuje, a ani ja, ani rodzina nie mamy już takich pieniędzy. Dlatego jestem tutaj i wołam o pomoc... Czasu mam tak mało, operacja już 1 kwietnia!