Obiecałam mu, że zawsze będę. On ma się tylko obudzić – ja zajmę się resztą

6 turnusów rehabilitacyjnych
Zakończenie: 25 Grudnia 2018
Opis zbiórki
Miłość – ona zwycięża wszystko. Kim jesteśmy? Jesteśmy normalnym małżeństwem, jakich miliony w Polsce... Mieliśmy plany, marzyliśmy o dzieciach, domu i spokojnym życiu. Ktoś na górze miał inny plan. Co nas spotkało? 26 marca 2017 roku nasze życie zaczęło biec od nowa. Skończyła się beztroska, chociaż oczywiście mieliśmy problemy, jak każdy – praca, szkoła, kredyty, problemy z zajściem w ciążę. I stało się coś, co zmieniło wszystko. To miał być spokojny dzień, miałam ugotować obiad po Jarka powrocie z meczu, a spędziłam go jak kilkadziesiąt kolejnych w szpitalu. Pod salą OIOm-u i salą operacyjną błagając Boga o cud, o dar życia dla Jarka.
26 marca Jarek jechał na mecz swojej drużyny. Był pasażerem, jedynym tak naprawdę poszkodowanym w wypadku. Zobaczyłam go na SOR, nic nie zapowiadało tak poważnych obrażeń. Mówiłam do niego, a on pomimo, że nieprzytomny – popłakał się. Poleciały mu łzy na dźwięk mojego głosu. Szybko został przewieziony na OIOM. Ktoś zapytał, czy może obciąć mu włosy, bo będzie operowany. A potem dłużące się minuty pod salą operacyjną. Błagałam Boga, żeby przeżył, błagałam o życie dla niego, chociaż w środę przed wypadkiem obiecywałam sobie, że już nigdy go o nic nie poproszę, skoro nie chce dać nam dziecka. A jednak prosiłam i moje prośby zostały wysłuchane.
Dostaliśmy szansę – Jarek przeżył operację, ale po niej tylko szok – śpiączka. Miała być tylko śpiączka farmakologiczna, ale po odstawieniu leków nie wybudził się, zapadł w śpiączkę mózgową. Uszkodzenia mózgu były tak ogromne, że nie mógł się obudzić. Do tego doszły rozległe uszkodzenia twarzoczaszki, połamane oczodoły, żuchwa, zatoki szczękowe, kości czaszki. Całe dnie spędzałam pod salą OIOM-u chociaż wejść mogłam tylko na 2 godziny. Razem z rodziną zamieszkaliśmy w szpitalu.
Myśleliśmy, że to szybko się skończy, że Jarek zaraz się wybudzi. Nie budził się, nie poruszał się, chociaż czasami reagował na gesty, czułe słowa, modlitwy, ulubioną muzykę i mecze Arsenalu. Pamiętam, jak zaczęly się pierwsze sugestie o szukaniu ośrodka. Jarek może nie widzieć, nie słyszeć, nie obudzi się, nie będzie chodził, nie będzie samodzielny, nie będzie taki jak dawniej. Pamiętam, jak wtedy pomyślałam – co oni gadają? Jak to? Że nie wyjdziemy z tego? Że będzie rośliną?
Obiecałam mu, że się wszystkim zajmę. Przecież po to mnie ma, po to ma żonę. W dniu operacji oddałam go Bogu i to była najlepsza decyzja w moim życiu. Może to głupie, ale stwierdziłam, że skoro Bóg zechciał, żeby Jarek żył to i poprowadzi nas dalej. Wiedziałam, że będą potrzebne ogromne pieniądze. Schowałam dumę do kieszeni, bo wiedziałam, że sami nie damy rady pomimo pomocy rodziny i znajomych. Po 3 miesiącach od wypadku – 26 czerwca zabrałam Jarka do domu tak jak obiecałam mu to wcześniej. To był jeden z piękniejszych dni w moim życiu.
Wiedziałam, że nikt nie zapewni Jarkowi takiej opieki jak rodzina. Wiedziałam, że będzie ciężko, tym bardziej, że zabrałam go ze szpitala po kolejnej operacji plastyki czaszki i usunięciu wodniaka. Zaczęła się codzienna, 24–godzinna opieka i praca. Codzienna rehabilitacja, opieka nad osobą w śpiączce, z czterokończynowym porażeniem, to wyzwanie, ale nie bałam się – wiedziałam, że to najlepsza decyzja w życiu. Od tego czasu nie przespałam ani jednej całej nocy, ale jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie, bo mój mąż żyje i robi niesamowite postępy!
Co robimy? Rehabilitacja jest najważniejsza, dlatego staram się zapewnić Jarkowi jak najlepszych terapeutów oraz sama ćwiczę z nim codziennie. Uczymy się wszystkiego od nowa – oddychania, mówienia, jedzenia, picia, podnoszenia kończyn, siadania, wstawania, chodzenia, czytania, pisania – kompletnie wszystkiego. Do tego dochodzą spore problemy na tle psychologicznym, ale wiem, że damy radę! Będziemy walczyć dopóty, dopóki nie osiągniemy pełnej sprawności. To tylko kwestia czasu i pieniędzy. Jarek marzy o tym, aby chodzić, aby mieć dzieci, aby być samodzielnym.
Błagam Cię, pomóż nam. Pomóż nam w tym nowym życiu. Staram się, jak mogę, zrezygnowałam z pracy, aby w pełni zająć się Jarkiem, ale nie siedzę w domu. Cały dzień coś robimy – zajęcia z rehabilitantem, potem razem ćwiczymy logopedyczne, zadania od psychologa, terapia wzroku itp. Oczywiście podstawą rehabilitacji są turnusy rehabilitacyjne, które są bardzo kosztowne, ale przynoszą niesamowite efekty!
Jarek miał nie chodzić, a już próbuje siadać, stawiać pierwsze kroki, mówić pierwsze słowa. Ufamy Bogu, że Jarek wróci do pełnej sprawności. Ufamy, że znajdą się ludzie, którzy nam pomogą. Jarek tak bardzo się stara, Jego wysiłki nie mogą pójść na marne. Obiecałam mu, że on ma się tylko obudzić, a ja zajmę się resztą. Proszę, pomóż mi dotrzymać słowa danego najważniejszej osobie w moim życiu. Przed nami całe życie.
Żona