Podaruj dodatkową godzinę życia

Zbiórka pieniędzy na rehabilitację i leczenie
Zakończenie: 2 Marca 2014
Opis zbiórki
Nazywam się Daniel Miecznikowski. W trzecim miesiącu życia wykryto u mnie genetyczną chorobę - mukowiscydozę. Jest ona bezlitosna i nieuleczalna. Lekarze od samego początku nie dawali mi żadnych szans na przeżycie.
Mój stan zdrowia zdecydowanie się pogorszył w 2009 roku. Przeszedłem trzy odmy płuc, stan był krytyczny. W tym czasie lekarze postanowili szukać dla mnie ratunku, czyli ośrodka, który podejmie się przeszczepu płuc. Wszystkie moje dokumenty wysyłane były po całym świecie, nigdzie nikt nie chciał się tego podjąć. Nie miałem już nadziei, że cokolwiek się uda. Czekałem powoli na śmierć…
W lutym 2011 roku dostaliśmy wspaniałą wiadomość. Lekarze z Paryskiego szpitala zgodzili się na skonsultowanie mnie i kazali załatwiać różne formalności, abym mógł wyjechać i ewentualnie poddać się przeszczepowi. Szpital postawił warunek. Muszę znaleźć sobie mieszkanie oraz fundusze, aby się utrzymać. Wydawało się to bardzo trudne i wręcz nierealne do zrealizowania, ale wiedziałem, że jest to jedyna szansa. To był okres, kiedy nie miałem nawet siły iść do łazienki. Byłem podłączony cały czas pod tlen. We wszystkim pomagała mi mama, która wyjechała razem ze mną. Los nas nie oszczędza - mama również jest poważnie chora.
Gdy zostałem wpisany na listę oczekujących na przeszczep, martwiłem się, że nie doczekam tej chwili. Z dnia na dzień miałem coraz gorsze wyniki oraz słabą objętość płuc. 8 września 2011 o godzinie 1:30 nadszedł wielki dzień. Dostałem telefon ze szpitala, że są dla mnie płuca. Pierwszymi słowami, które powiedziałem, było „o Boże...". Przeszczep odbył się bez komplikacji, ale lekarze ostrzegali nas, że mogą wystąpić jakieś powikłania. Już po 5 dniach miałem problemy z górną partią oskrzeli. Niestety, do tej pory nie udało się ich rozszerzyć pomimo ciągłych operacji. Co jakiś czas moje oskrzela zatykają się, więc w tym momencie mój oddech staje się tak ciężki jak przed przeszczepem. Dlatego systematycznie muszę poddawać się operacji rozdmuchania.
Mimo przeszczepionych płuc moja wątroba jest w słabej kondycji i ona najprawdopodobniej również będzie wymagać transplantacji. Obecnie wyniki wątrobowe bardzo się pogorszyły. Muszę natychmiast być poddany leczeniu, co wiąże się z kolejnymi kosztami.
Myślałem, że na tym będzie koniec. Co jeszcze może znieść ludzki organizm? W styczniu tego roku lekarze poinformowali mnie, że mam odrzut chroniczny, a z powodu złego stanu wątroby nie można zwiększyć mi dawek leków. Muszę być poddawany foto-chemioterapii, która jest bardzo męcząca i długotrwała. Równocześnie od roku towarzyszy mi grzybica płuc oraz KONDILOM - jest to spowodowane obniżoną odpornością i z tego względu co jakiś czas jestem poddawany zabiegom operacyjnym. Do tego dochodzi cukrzyca, osteoporoza, i żółtaczka typu 2. Walcząc o oddech przez 18 lat, wierzyłem, że jeśli przeszczep się uda, będę mógł normalnie funkcjonować. Gdy już dostałem szansę na nowe życie, okazuje się, że nie jest to takie łatwe.
Koszty związane z rehabilitacją i leczeniem są bardzo wysokie, każda, nawet najmniejsza pomoc jest szansą na przedłużenie mojego życia.