Mariusz cudem przeżył makabryczny wypadek. Pomożemy mu cofnąć czas?

Pomoc Mariuszowi w zakupie specjalnych protez nóg i ręki
Zakończenie: 1 Października 2019
Opis zbiórki
Miejsce wypadku wyglądało koszmarnie. Wszędzie leżały części rozbitego motocykla, krew kawałki ciała. Nikt nie zakładał, że Mariusz to przeżył, mało tego, jak twierdzi świadek, nie stracił nawet przytomności. Ręka odpadła w chwili uderzenia, dosłownie została odcięta przez barierkę. Przyjechało pogotowie, przyleciał helikopter, po chwili na miejscu zdarzenia było tylko dużo krwi…
Na miejscu pomocy Mariuszowi udzielił zakonnik, Piotr, który tym samym uratował mu życie. Przewieziono go do szpitala na Szaserów, gdzie rodzina usłyszała tylko jedno słowo, które wbiło się w głowy jak świder – 1% szans! Tylko tyle dawali lekarze, bo stan by krytyczny.
Połamane żebra obojczyki, urwana ręka, zmiażdżona połowa ciała, uszkodzone płuca, połamane i zmasakrowane nogi. Podczas operacji Mariusz był niewydolny krążeniowo, wymagał transfuzji. Podłączono go do respiratora, monitorowano jego życie, które w każdej chwili mogło się skończyć. Nikt nie zakładał, że przeżyje, dlatego, kiedy okazało się, że krążenie w nogach nie wraca, lekarze bez zastanowienia amputowali mu lewą, a potem prawą nogę. Mariusz nie wiedział o tym, że jego samodzielność z tą chwilą się skończyła.
Została lewa ręka, maksymalnie zniszczona, z poszarpanymi mięśniami, ale to była jego ostatnia kończyna. Rodzina nie zgodziła się na amputację, a później pojawił się lekarz, który zdołał ocalić rękę. Mariusz wygrał najcięższą walkę o życie, zaczął sam oddychać, zagrożenie minęło, ale wszyscy bali się co będzie, kiedy odzyska przytomność. 22 lata, dziewczyna, pierwsza praca, plany na przyszłość i pobudka, najbardziej gorzka w życiu, taka, po której wszystko już będzie wyglądało inaczej. Jedna niepełnosprawna ręka, wyklucza samodzielność, sprawia, że każda czynność jest nieosiągalna.
Wypadek motocyklowy przerwał normalne życie, ale nie przekreślił szans, by choć trochę wrócić do normalności. Dzisiaj Mariusz zdany jest na pomoc bliskich, nie może sam się przemieszczać, ledwo co daje radę się najeść. To za mało kiedy ma się 22 lata.
Stan, w którym pozostaje chłopak, nie pozwala na odrobinę prywatności. Nawet najprostsze czynności, czy potrzeby fizjologiczne wymagają pomocy osób trzecich. Nie musi tak jednak pozostać. Krótko po wypadku Mariusz przymierzył protezy wypożyczone przez szpital. Był to dzień, w którym pierwszy raz od dnia wypadku się uśmiechnął. Znów stał, znów był na wysokości, na której przeżył całe swoje życie. Robił krok, po nim drugi, szedł…
To niesamowita chwila, dla każdego człowieka, który w jednej chwili stracił możliwość chodzenia. Protezy, które przymierzał, nie są dla niego optymalne. Amputacja powyżej kolan sprawia, że “leje” nie dają wystarczającej stabilności. Jest na świecie już dużo bardziej zaawansowany sprzęt, który, potrafi zastąpić prawdziwe kończyny. Oznacza to, że dla Mariusza jest wciąż szansa, że wstanie rano, założy spodnie, wstanie, zejdzie po schodach z pierwszego piętra, na którym mieszka i pójdzie, być może nawet do pracy…
Profesjonalne protezy, kosztują bardzo dużo, więcej niż dom jednorodzinny, ale to dla Mariusza nadzieja na całe jego życie. Pani psycholog, która odwiedziła go na oddziale po wypadku, była zdumiona, jak wielką wolę życia ma ten chłopak, ile w nim wdzięczności, że wciąż pozostaje przy życiu.
Mariusz nigdy nie miał łatwo, zawsze cieszył się z małych rzeczy i umiał doceniać najdrobniejsze rzeczy. Teraz kiedy jego życie wywróciło się do góry nogami, potrafi zaakceptować rzeczywistość i wierzyć, że przyjdzie dzień, w którym zacznie być samodzielny. O jego losie zdecydowały sekundy, a o jego przyszłości zdecydują pieniądze.
Ogromna kwota za niemal doskonałe nowe nogi i rękę. Dzisiaj Mariusz prosi Was o pomoc, bo wie, że sam nie zdoła uzbierać takiej kwoty. Chciałby jeszcze coś w życiu zrobić, może założyć rodzinę, może wrócić do pracy. Na to wszystko nie jest jeszcze za późno. “Teraz pozostaje mieć nadzieję. Nadzieja umiera ostatnia” – mówi Mariusz