Antosia jak najszybciej musi odbyć podróż po życie!

pilny transport medyczny do szpitala w Edynburgu
Zakończenie: 31 Sierpnia 2017
Rezultat zbiórki
Takie chwile w pomaganiu są najpiękniejsze – kiedy się udaje, kiedy wspólnie sprawiamy kolejny cud!
Antosia jest już w szpitalu w Edynburgu, pod troskliwą opieką lekarzy i pielęgniarek, który zajmują się nią od momentu narodzin. Udało się bezpiecznie przetransportować ją ze szpitala w Toruniu.
W sobotę o 10 rano po Antosię przyjechała karetka, która zawiozła ją na lotnisko. Medyczny samolot zabrał dziewczynkę prosto do Edynburga. Została odeskortowana do swojego łóżeczka w szkockim szpitalu. Przez całą drogę dziewczynce towarzyszyła mama i wykwalifikowany personel medyczny – lekarz anestezjolog i pielęgniarka, specjalistka intensywnej terapii.
Podróż na szczęście przebyła bez większych komplikacji. Antosia dostała silne leki, by powstrzymać krwotok, który mógł się wydarzyć w każdej chwili. Każdy z nich byłby ogromnym zagrożeniem dla życia dziewczynki.
W imieniu rodziców Antosi z całego serca ogromnie dziękujemy za pomoc wszystkim Darczyńcom. Bez Was by się to nie udało, jesteście aniołami, którzy wzięli nas pod swoje skrzydłom. Dziękuję po stokroć – napisała nam mama dziewczynki, pani Sonia.
Antosię czeka teraz dalsze leczenie – lekarze w Szkocji zajmą się żylakami w jej przełyku, czeka ją też dalsze leczenie rączki. Trzymamy za Ciebie kciuki, malutka!
(Kwota w wysokości 493,16 zł zebrana przez Siepomaga dla Antosi pozostała ze zbiórki po opłaceniu przelotu, została przeznaczona na pomoc dla dzieci z ICZMP kliniki neurologii. Została zakupiona leżanka do pracowni EEG, do której Fundacja Antosi dopłacila do zakupu.)
Opis zbiórki
Są przypadki, w których nie można czekać, trzeba działać natychmiast, bo stawka jest jedna: życie dziecka! Tak właśnie dzieje się teraz. W przełyku Antosi są żylaki, które w każdej chwili mogą pęknąć! Z ust tej małej dziewczynki leci krew, wymiotuje skrzepami. Antosia jak najszybciej musi znaleźć się w szpitalu w Edynburgu. Lekarze czekają, czeka stół operacyjny, na który dziewczynka trafi zaraz po przylocie na miejsce. Pilnie potrzebne są środki na opłacenie lotniczego transportu medycznego, który zabierze Tosię prosto ze szpitalnego łóżeczka w Toruniu i odda ją w ręce lekarzy ze Szkocji, bezpieczną i żywą!
Przyjechaliśmy do Polski, by Tosia mogła w końcu zobaczyć i poznać swoją rodzinę – dziadków, prababcię – opowiada mama Zosi, pani Sonia. Czekała na to 2 lata. Tyle czasu minęło od jej narodzin… Wcześniej jej stan uniemożliwiał jakiekolwiek podróże. Teraz w końcu miało być inaczej, lekarze zapewniali nas, że będzie bezpieczna. Spędziliśmy kilka dni nad morzem, Tosia śmiała się, wygłupiała, byliśmy tacy szczęśliwi… Wieczorem córeczka zaczęła wymiotować. Na moich rękach zostawała jej krew. Pojawiła się też na pieluszce… Natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Już z niego nie wyszliśmy…
Krwotok wewnętrzny. Konieczna natychmiastowa transfuzja. Potem kolejna. I następna… Stan bezpośredniego zagrożenia życia. Lekarze natychmiast skonsultowali się ze szpitalem w Edynburgu, który od narodzin zajmuje się dziewczynką. W Szkocji zwołano konsylium. Podjęto decyzję, że Antosia musi wracać jak najszybciej, by przejść operację! Inaczej może się wykrwawić... Tamtejszy szpital zna Tosię, zajmuje się nią od urodzenia, operował ją wielokrotnie. Zna doskonale jej chorobę. Szpital w Toruniu nie operuje takich dzieci jak Tosia, mimo doskonałej opieki i chęci lekarze nie mogą jej pomóc. Zająć się nią może ewentualnie Centrum Zdrowia Dziecka, które jednak nie zna historii Tosi, nie ma jej dokumentacji… Leczenie w Warszawie byłoby też odpłatne, w Edynburgu natomiast dziewczynka będzie leczona za darmo, w ramach szkockiego ubezpieczenia. Tam są jej lekarze - musi tylko wrócić…
Niektóre dzieci przychodzą na świat z wadami kręgosłupa, rączek, serca… Antosia ma je wszystkie. Przyszła na świat z asocjacją VACTERL. To zespół wad wrodzonych. Każda litera to inny koszmar, za każdą z nich kryje się cierpienie, operacje, balansowanie na granicy życia i śmierci. Wady kręgów (V), wada odbytu (V), wrodzone wady serca (C), przetoka tchawiczo-przełykowa (T), przerwanie ciągłości przełyku (E), wady nerek (R), wady kończyn (L)… Miesiące w szpitalach, noce pełne łez. Nie tak powinno wyglądać życie małej dziewczynki…
Gdy Antosia przyszła na świat, najpierw zobaczyłam, że jej rączka wygląda inaczej. To był dla mnie szok. Nie sądziłam, że za chwilę to będzie najmniejszy problem, że wada rączki będzie niczym przy kolejnych wadach. Antosię zabrano na badania. Wkrótce przyszedł tata Tosi, który mógł ją zobaczyć i porozmawiać z lekarzami. Był załamany. Powiedział mi, że nasza córeczka nie ma kawałka przełyku.
Potem na jaw wyszły kolejne wady. Problem z kręgosłupem, więcej żeber, 4 śledziony, inny kształt nerek, które po kolejnej operacji w ogóle przestały pracować.
Mama Antosi robiła w ciąży 16 badań USG. Żadne z nich nie wykazało jakichkolwiek nieprawidłowości… Dziś mówi, że może to i lepiej, że wcześniej nie wiedziała, że umarłaby chyba wtedy ze strachu o córeczkę, że stres mógłby zaszkodzić Tosi. A dziś dziewczynka jest pełna energii, żywa jak iskierka. Nawet zaintubowana, gdy z jej oczu ciekną łzy, potrafi się uśmiechnąć. Mimo bólu, mimo operacji… Ile ich było? Zbyt wiele… Miała 3 dni, gdy przeszła operację zamknięcia przełyku. 4 miesiące, gdy zrobiła się sina, gdy zaczęła umierać. Saturacje spadły jej wtedy do 14%. Ledwo przeżyła. Helikopterem zabrano ją do Londynu, gdzie zrobiono ratującą życie operację tchawicy. W rączce Antosia ma też szyny, które mają prostować jej rączkę. Jest w niej tylko jedna kość przedramienna i 4 paluszki…
Po operacji tchawicy w końcu miało być dobrze. Życie z chorym dzieckiem nigdy nie będzie takie jak ze zdrowym, zawsze będzie masa lekarzy, masa wizyt kontrolnych, masa badań. Ale w końcu zaczęliśmy żyć normalnie. Szczęście trwało rok… Wydawało się, że Antosia jest już na tyle silna, że możemy odwiedzić rodzinę. A teraz wrócił koszmar, wróciła rozpacz.
Lekarze ze szpitala w Toruniu mają jeden cel: zatrzymać krwawienie, kupić dziewczynce trochę czasu, by mogła wrócić do Szkocji. Antosia dostała silne leki. Nie wiadomo, ile będą działać. Nie można czekać, bo życie dziewczynki jest w niebezpieczeństwie! Musi być przewieziona do Edynburga najpóźniej w niedzielę… Inny transport niż medyczny nie wchodzi w grę! W zwykłym samolocie lub aucie Antosia może wykrwawić się na śmierć. Czas spędzony poza szpitalem musi być jak najkrótszy, każda minuta to ogromne zagrożenie. Odrzutowiec medyczny przewiezie Tosię od łóżka do łóżka. Lot będzie trwać 2 godziny i 15 minut. W trakcie transportu nad stanem dziewczynki będzie czuwać lekarz anestezjolog i pielęgniarka, specjalistka intensywnej opieki medycznej. Pod ręką będzie niezbędny sprzęt. W każdej chwili może dojść do krwotoku, a wtedy trzeba będzie natychmiast ratować życie Antosi.
Mamy do uzbierania kilkadziesiąt tysięcy złotych i tylko kilka dni. Operacja musi odbyć się jak najszybciej. Musimy zdążyć przed kolejnym krwotokiem, który może przyjść w każdej chwili! Rodzice Tosi płaczą, ale my wiemy, że jest szansa, bo wspólnie udało nam się dokonać cudów. Czy kolejnym z nich będzie życie tej dziewczynki?