Życie, które wisi na włosku - pomóż ocalić Maćka!

Ratująca życie operacja serca - III etap leczenia
Zakończenie: 30 Listopada 2017
Rezultat zbiórki
Udało się, Maciek jest już po operacji i powoli wraca do zdrowia!
8 lutego lekarze z Munster, pod przewodnictwem prof. Malca, naprawili serce Maćka. Były drobne komplikacje (w opłucnej zbierał się płyn), ale sytuacja została szybko opanowana. Dzisiaj chłopiec czuje się o wiele lepiej i nie ma się czemu dziwić - jego serce zostało uratowane! Koniec strachu o życie, koniec z zasypianiem i budzeniem się z myślą, czy ten dzień będzie ostatni...
Ten cud był możliwy dzięki Wam!
Mamy dla Was specjalne podziękowania od rodziców Maćka:
Czasem wdzięczność trudno ubrać w słowa, wtedy proste "dziękuję" zawiera wszystko, co chcemy powiedzieć .
Bardzo Wszystkim dziękujemy za zaangażowanie i pomoc w walce o życie naszego syna.
Pragniemy podziękować wszystkim Darczyńcom, fundacji Siepomaga za to, że byliście, wspieraliście.
Chcemy, abyście zawsze byli blisko nas. Dzisiaj wiemy, że jeśli ktoś ma tak wielki problem, trzeba o nim powiedzieć, a wtedy na pewno znajdą się osoby, które będą chciały pomóc. Życie naszego syna zostało uratowane dzięki Wam! Mamy nadzieję, że każdy będzie miał tyle szczęścia, co my...
DZIĘKUJEMY
Rodzice Macieja
Magdalena i Sławomir Spychała
Opis zbiórki
Mój syn 12 lat i prawie cały ten czas walczy o życie. Przeszedł już więcej, niż niejeden dorosły, ale zły los nadal go doświadcza. Urodził się z wadą serca, która została wykryta zdecydowanie za późno. Powinien już dawno temu przejść trzy operacje, dzisiaj być zdrowym, radosnym chłopcem - spełniać marzenia, uprawiać ukochany sport... Zamiast tego kolejny raz walczy o życie, a ja nie wiem, czy wygra… Przeszkodą są pieniądze. W Polsce lekarze nie potrafią wyleczyć takiego przypadku. Naszą jedyną szansą jest prof. Malec. Proszę, pomóżcie ocalić mojego syna…
Maciek to nasze trzecie, najmłodsze dziecko. Gdy się urodził, byłem taki dumny! Ocenili, że jest zdrowy, wypisali do domu. Ale tygodnie mijały, a my widzieliśmy, że coś jest z synem nie tak. W ogóle nie przybierał na wadze, był taki słaby, mizerny… Nasz pediatra zalecał zmianę mleka, mówił, że wszystko jest dobrze, a my nie mieliśmy żadnego powodu, by mu nie uwierzyć. Do czasu. Pewnego dnia Maciek dostał bardzo wysokiej gorączki. Sądziliśmy z żoną, że to wyjątkowo paskudne przeziębienie, pojechaliśmy do szpitala. I tam skończyło się życie, jakie dotychczas znaliśmy…
Przyjmujący nas lekarz od razu zauważył zapadniętą klatkę piersiową, w trybie pilnym pojechaliśmy do szpitala w Poznaniu. Syn miał już 7 miesięcy, nikomu nie mieściło się w głowie, że wada serca została wykryta tak późno i że Maciek tak długo żył, bez żadnego leczenia. A my? My byliśmy w szoku… Jeszcze przed chwilą mieliśmy zdrowe dziecko, a nagle synek znalazł się na stole operacyjnym, walcząc o życie.
Przeżył. Jego jednokomorowe serce z szeregiem wad wrodzonych zostało tymczasowo zabezpieczone, w planach mieliśmy dwie kolejne operacje, które miały sprawić, że Maciek będzie zdrowy. Miał przejść je wszystkie przed ukończeniem 3 lat. Po pierwszym szoku podnieśliśmy się i postanowiliśmy walczyć o synka. Cieszyliśmy się z jego postępów, przygotowywaliśmy na kolejne operacje. Jednak nic nie szło tak, jak powinno.
Nagle okazało się, że Maciej ma nadciśnienie, druga operacja stanęła pod znakiem zapytania. Robiliśmy wszystko, by go wyleczyć, by mógł mieć zoperowane serduszko, by żył… Nadciśnienie udało się opanować dopiero wtedy, gdy syn skończył 6 la
t. Byliśmy już bardzo spóźnieni z operacją, przez te wszystkie lata nasze życie było podszyte niewyobrażalnym strachem o życie własnego dziecka. Wstawaliśmy i kładliśmy się spać z jedną tylko myślą - jak długo Maciek wytrzyma? Jednak to dzielny chłopak, dał radę! Druga operacja odbyła się w kwietniu 2011 roku. Przed nami była ta ostatnia. Mocno wierzyliśmy w to, że się uda, że teraz już będzie tylko lepiej! Maciek był coraz starszy, chciał bawić się jak inne dzieci, iść do szkoły… Nie rozumiał, dlaczego nie może. Tłumaczyliśmy mu, że jeszcze tylko jedna operacja, że już wkrótce będzie zdrowy. Ale los kolejny raz z nas zadrwił w najbardziej okrutny sposób…
Rok później syn dostał wylewu. To było w nocy, nikt się tego nie spodziewał. Dopiero nad ranem zauważyliśmy, byliśmy przerażeni. Twarz Maćka wykrzywiła się pod dziwnym kontem, nie panował nad własnym ciałem. Pojechaliśmy do lekarza, a stamtąd do szpitala. Kolejny raz Maciej uciekł śmierci. Nie było mowy o ostatniej, najważniejszej operacji. Wszystkie siły i środki skupiliśmy na tym, by synek wrócił do zdrowia. Nastąpiły cztery lata żmudnej i bolesnej rehabilitacji. Pamiętam każdą przelaną łzę, każdą nieprzespaną noc. NIe mogłem zrozumieć, dlaczego tak małe, niewinne dziecko doświadcza tragedii, z którą niejeden dorosły by sobie nie poradził. A Maciej walczył.
I udało się - wyszedł z tego, znowu odżyła w nadzieja! Musieliśmy spieszyć się z ostatnią operacją, bo syn miał już 10 lat. Gdy kolejny raz podjęliśmy rękawicę, zamierzaliśmy walczyć - chociaż trudno w to uwierzyć - nastąpił cios, który znowu roztrzaskał nasze serca na kawałki. Rok temu Maciek przeszedł kolejny wylew. Od tego czasu ledwo się porusza, jego nieodłącznym towarzyszem stał się wózek inwalidzki. Nie może chodzić do szkoły, nie zagra w piłkę nożną, którą tak uwielbia. Może jedynie kibicować kolegom i dalej zgłębiać wszystkie informacje sportowe, marząc tylko, że kiedyś, chociaż raz w życiu, kopnie piłkę w kierunku bramki…
Mimo wszystkich traumatycznych przeżyć Maciek się nie poddaje. Walczy, bo wierzy, że będzie lepiej. Dzisiaj zmaga się nie tylko z krytyczną wadą serca, ale także z ryzykiem nawrotu wylewów. Właśnie te dwa udary oddaliły nam wymarzoną operację serca. Dzisiaj sytuacja jest tragiczna. Bez naprawy serca Maćka czeka maksymalnie 5 lat życia, a w Polsce nikt nie chce operować… Słabe saturacje, organizm wycieńczony udarami, postępująca sinica - to wszystko stało się za ciężkie do udźwignięcia dla chorego serca. By żyć, Maciek musi pilnie przejść kolejną operację.
Ale jest ogromny problem. Ma już 12 lat, przeszedł dwa wylewy i grożą mu kolejne, a trzeci etap powinien odbyć się wiele lat temu. Polscy lekarze nie mają doświadczenia w operowaniu tego typu przypadków, a ja nie pozwolę, by eksperymentowali na moim dziecku. Tym bardziej, że wszyscy specjaliści doradzają nam leczenie w Munster - tam, gdzie są najlepsi specjaliści od dziecięcych serduszek. Udało nam się dostać na konsultację do profesora Malca, może operować Maćka! Jeśli tylko uzbieramy pieniądze, operacja ratująca życie mojego syna odbędzie się w ciągu dwóch tygodni! No właśnie, jeśli uzbieramy…
Na kosztorysie widnieje kwota ponad 30 tysięcy euro, do tego dochodzi nieustanna rehabilitacja, by postawić Maćka na nogi po ostatnim wylewie. Nigdy sami nie zdobędziemy takich pieniędzy… Żona nie pracuje, musi zajmować się synem. A ja… szkoda mówić. Gdy walczyliśmy o syna, miałem zawał. Wysiada mi też kręgosłup i ręce, ciężko pracować, ale pracuję gdzie mogę - nie mam innego wyjścia. Ale nie chcę o
tym mówić, najważniejszy jest Maciek i to, żeby wyzdrowiał.
Dzisiaj waży zaledwie 25 kg - przynajmniej dwa razy mniej, niż powinni ważyć jego rówieśnicy. Samodzielnie zrobi kilka kroków, ale jest coraz słabszy. Czasami wożę go do szkoły na jakąś godzinę wychowawczą, by mógł spotkać się z kolegami. Do szkoły nie może wrócić… Sinica postępuje, a saturacje są słabe jak nigdy. Cały czas walczymy o syna, ale na razie przegrywamy… Najgorsza jest świadomość, że życie Maćka można uratować, ale barierą są pieniądze, których ja, ojciec, nie jestem w stanie zdobyć. Dlatego bardzo proszę o pomoc. Po naprawieniu serca Maciek może spokojnie dożyć szczęśliwej starości, może wrócić do szkoły, prowadzić życie takie, jak jego rówieśnicy! Przecież wycierpiał już tak wiele…
Nasze życie boli i daje w kość, a rodzicielskie serca pękają. Z chorobą dziecka można nauczyć się żyć, ale nigdy nie da się pogodzić. Kierujemy się wiarą, nadzieją, że jeszcze będzie lepiej. Jest to możliwe tylko z Twoją pomocą. Prosimy, pomóż ocalić Maćka...