Szczęście pomnożone przez trzy

Rehabilitacja wcześniaków, która umożliwi ich właściwy rozwój
Zakończenie: 3 Czerwca 2017
Rezultat zbiórki
Dziękujemy wszystkim osobom, które zdecydowały się pomóc Trojaczkom. Dzięki Wam Kaja, Nina i Antek będą mogli kontynuować rehabilitację, która zapewni im sprawność i zdrowie, by nie różnili się od swoich rówieśników.
Trojaczki mają dla Was specjalne podziękowania:
Opis zbiórki
Jestem w ciąży! - krzyczałam do męża szczęśliwa. Wiele miesięcy starań i w końcu upragnione dwie kreski na teście. Ginekolog potwierdził wczesną ciąże, a my jak najszybciej chcieliśmy podzielić się dobrą nowiną z najbliższymi. Nasza córka dostała na urodziny czekoladowy telegram z napisem “Będę siostrą!”. Wszyscy cieszyli się z nowego członka rodziny i nawet nie sądzili, że to szczęście trzeba pomnożyć przez 3! Trzy małe wielkie szczęścia, ale też trzy smutki... Pomóżcie sprawić, żeby moje trojaczki rozwijały się tak, jak ich rówieśnicy!
Martynka, nasza starsza córeczka, długo była jedynaczką. W końcu postanowiliśmy to zmienić, chociaż nasi bliscy przyznali, że już pogodzili się z faktem, że mamy tylko jedną pociechę i pewnie tak zostanie. To dlatego na wiadomość o ciąży wszyscy oszaleli ze szczęścia. Nie mogliśmy się doczekać, aż upłyną te miesiące, a nasz maluszek będzie już z nami. Po dwóch tygodniach kolejna, wyczekana wizyta u ginekologa. Pierwsze USG i pierwszy szok. Lekarz ze śmiechem oznajmił nam, że musimy wybierać 2 imiona! Myślałam, że się przesłyszałam… bliźniaki? Ale numer, nikt nam nie uwierzy! - pomyślałam. Jeśli po pierwszej wiadomości o ciąży było wielkie szczęście, to informacja o bliźniakach w naszej rodzinie wywołała prawdziwą euforię. Kolejne dwa tygodnie codziennie budziliśmy się z wielkim uśmiechem na ustach, a nasza córeczka robiła listę imion dla wymarzonego rodzeństwa.
Radość trwała do kolejnego USG. Lekarz długo mnie badał, jednak nie uśmiechał tak, jak ostatnio. Na jego twarzy widziałam skupienie, ale też niepokój - nagle zrobiło mi się zimno, przez moje ciało przechodziły dreszcze lęku. Musiałam się dowiedzieć, co się dzieje! Czy moje dzieci są chore? Co im dolega? Po chwili, która wydawała mi się wiecznością, lekarz oznajmił - to trojaczki! Poczułam ulgę - nic im nie dolega. Ale trojaczki? Mam w sobie 3 małe życia? Wielka euforia i wielkie niedowierzanie. Nasza mała rodzina miała się powiększyć dwukrotnie! Patrzyłam na męża i w jego oczach widziałam, że czuje to samo, co ja - radość, ale także obawę. Trojaczki to przecież duże ryzyko…
Lekarz bez ogródek powiedział: ta ciąża jest bardzo trudna, patologiczna. Proszę przedwcześnie się nie cieszyć, nic nie planować, nie robić zakupów. Muszą się państwo przygotować, że nie wszystkie dzieci przeżyją. Każde z tych słów bolało mnie wręcz fizycznie. Chwilowa radość zmieniła się rozpacz - pokochałam wszystkie moje dzieci, które nosiłam pod sercem. Nie przyjmowałam do wiadomości, że któreś mogę stracić! Zamiast radosnego okresu oczekiwania, nastąpiło osiem miesięcy pełnych lęku. Bardzo o siebie dbałam, żeby moje dzieci mogły przyjść na ten świat zdrowe… niczego bardziej nie pragnęłam.
Siedzieliśmy jak na tykającej bombie. Najgorsze były kolejne badania - najpierw w ciszy lekarz sprawdzał, czy wszystkie dzieci nadal żyją… Nie chodziłam na USG jak każda inna matka, która z ekscytacją czeka na moment poznania płci i patrzy, jak jej dziecko się rozwija. Ja bałam się panicznie każdego badania. Głaskałam swój rosnący brzuch i modliłam się, żeby wszystkie serduszka biły, chociaż nie mogłam opędzić się od czarnych myśli. Miałam koszmary, w których okazywało się, że moje dzieci umarły, że noszę w sobie tylko martwe ciałka… Ciężko mi wracać do tamtych chwil, bo ich wspomnienie ściska mi serce...
Szczęśliwie doczekaliśmy 32 tygodnia ciąży. Wtedy zostałam skierowana do szpitala i niedługo potem urodziłam. Przez wielki stres pamiętam to czas jak przez mgłę. Wiem, że czekałam tylko na pierwszy krzyk - znak, że dzieci żyją. W końcu nadeszła upragniona informacja - mamy całą trójkę! Ogromne szczęście, chociaż jeszcze wtedy nie wierzyłam, że właśnie zostaliśmy rodzicami trojaczków. Powitaliśmy na świecie Kaję, Ninę i Antka. Przez to, że urodziły się za wcześnie, zamiast do domu, trafiły na miesiąc do inkubatorów. Antoś miał wrodzone zapalenie płuc, Kaja niedotlenienie okołoporodowe. Jednak czułam, że najgorsze już za nami - maluszki żyły, a ja postanowiłam, że zrobię wszystko, by były zdrowe mimo swojego wcześniactwa. Karmiłam dzieci naturalnie - widziałam, jak na moich oczach nabierały sił. Tylko to się dla mnie liczyło. Starałam się przetrwać ten czas w szpitalu, choć bardzo trudno było mi patrzeć na moje małe wielkie szczęścia z setkami wkłuć, takie bezbronne, otoczone aparaturą szpitalną. Nie mogłam ich nawet wziąć na ręce, przytulić… Mogłam tylko czekać i modlić się, by były zdrowe, by przetrwały ten najgorszy czas.
Gdy minęło największe zagrożenie, w końcu mogliśmy wrócić do domu. Pojechaliśmy do szpitala we dwoje, przyjechalismy w piątkę! Nasze życie odwróciło się do góry nogami - już jeden maluch w rodzinie to rewolucja, a troje? Jednak mimo wszelkich trudności zrobimy wszystko dla naszych dzieci. Na co dzień opiekujemy się nimi sami z mężem, pomaga nam także starsza córeczka. Przez to, że są wcześniakami, potrzebują systematycznej rehabilitacji, by mogły rozwijać się prawidłowo. Regularne ćwiczenia mają na celu korygowanie asymetrii ciała i zwiększonego napięcia mięśniowego u każdego z dzieci. Intensywna rehabilitacja potrzebna jest jeszcze przez około rok, aby Kaja, Ninka i Antoś zaczęli prawidłowo siadać, pełzać, raczkować, a potem chodzić. Maluszki mają już 8 miesięcy, więc przed nimi najważniejszy okres, w których zdobywają nowe umiejętności.
Nasze trojaczki to największa radość rodziny - małe, roześmiane urwisy, które zdobywają serca każdego. To potrójne szczęście, ale też potrójne wydatki. Rehabilitacja jest kosztowna, a nas zwyczajnie na nią nie stać… Chcielibyśmy zapewnić naszym pociechom jak najlepszy start i możliwości rozwoju, jednak na przeszkodzie stoją pieniądze. Gdy patrzę na te trzy roześmiane buzie dziękuję Bogu, że mam je przy sobie. Teraz już nie mogę sobie wyobrazić, że miałam urodzić tylko jednego maluszka. Którego niby miałabym wybrać? Wszystkie kocham tak samo mocno! Kaja, Nina i Antek to zgrana drużyna, która bardzo liczy na Twoją pomoc. Pomożesz?