To właśnie Ty jesteś moją szansą na normalne życie - proszę, pomóż!

Terapia komórkami macierzystymi - 5 podań
Zakończenie: 28 Września 2017
Opis zbiórki
Od 9 lat poszukuję ratunku dla mojego dziecka. Od tylu lat nasze życie podporządkowane jest szukaniu pomocy. Nie istnieje tragiczniejsze, bardziej załamujące uczucie od tego, którego doświadczam każdego dnia - nie mogę podarować zdrowia własnej córce.
Ciąża to był jedyny czas, kiedy cieszyłam się zdrowiem mojej córeczki. Wyniki wszystkich badań były pomyślne, lekarz zadowolony, moje maleństwo na monitorku - bezpieczne i spokojne. Nie było żadnych przeciwwskazań, bym urodziła dziecko siłami natury. I właśnie wtedy, podczas porodu naturalnego, doszło do komplikacji. Wikunia nie miała sił, by wydostać się na świat. Akcja była szybka - konieczne było cesarskie cięcie. Szybka, ale niewystarczająco, by uchronić moją córkę przed konsekwencjami.
Dlaczego los tak okrutnie z nas zadrwił? Dlaczego moja kruszynka nie miała sił, a lekarze musieli brutalnie interweniować? Odpowiedzią jest zdiagnozowane zaraz po narodzinach obniżone napięcie mięśniowe. Ale skąd taka słabość w dziecku, które przez 9 miesięcy otrzymywało wszystko, co potrzebne do najlepszego rozwoju…? Na to pytanie żaden lekarz nie potrafi udzielić konkretnej odpowiedzi.
Kolejne miesiące - poradnia wad genetycznych, uważna obserwacja i niepokój. U córki zdiagnozowano prawidłowy kariotyp. Niestety, więcej żadnych odpowiedzi… Dziś wiemy jeszcze o heterotopii istoty szarej, która w znacznym stopniu jest odpowiedzialna za opóźniony rozwój psychomotoryczny Wiktorii. Rzadka choroba, przez którą moje dziecko nie funkcjonuje tak, jak powinno. Choroba, o której większość ludzi na świecie nigdy nie słyszała, niszczy życie mojej ukochanej córki.
Wikunia nadal nie mówi i chociaż chodzi do przedszkola ze zdrowymi dziećmi, bardzo trudno jest jej pokonać bariery komunikacyjne. Wiki jest towarzyska, pragnie kontaktu z rówieśnikami. Kiedy jesteśmy na placu zabaw, radośnie podbiega do innych dzieci, jest pełna entuzjazmu! Niestety, nie potrafi się z nikim porozumieć, przez co jest ignorowana. Widzę, że sprawia jej to przykrość, robi smutną minkę, zamyka się w sobie. Wtedy biorę za rączkę i się z nią bawię - ale ja nie zastąpię jej przyjaciół.
Celem każdej matki jest to, żeby jej dziecko było szczęśliwe i bezpieczne. Czułam, jak Wiki mi się wymyka. Badania nie przynosiły nowych odpowiedzi, postępy związane z rehabilitacją były niewystarczające. Nie mogłam spać, wiedziałam, że tracimy czas, że to nie jest najlepsze rozwiązanie. Mimo intensywnej pracy logopedycznej, Wikunia wciąż nie mówiła. Wtedy pojawiła się nasza szansa - terapia komórkami macierzystymi. Usłyszeliśmy, że to leczenie, choć eksperymentalne, dla problemów neurologicznych Wikusi może okazać się zbawienne.
Już po pierwszym podaniu widać było pierwsze efekty terapii. Wiki miała problemy z odbieraniem bodźców – każdy głośniejszy dźwięk, każdy pisk i syczenie zdawały się męczyć ją psychicznie, być o wiele silniejszymi niż w rzeczywistości. Od kiedy te odgłosy nie są dla niej paraliżujące, Wiki jest mniej płaczliwa, ma większą wytrzymałość fizyczną. Jej układ nerwowy wyraźnie się wyciszył. Zakładanie czapeczki nie jest już codziennym koszmarem. To, co cieszy mnie najbardziej, co jest moim punktem zaczepienia, to że Wikunię coraz częściej słychać – wokalizuje, pojawiają się sylaby. Dla rodziców zdrowych dzieci to mogą być błahe drobiazgi, dla mnie, matki, która codziennie walczy o każdy błysk w oczach swojej córki, jest to światełko w tunelu, nadzieja i wiara w to, że Wikusi będzie w życiu łatwiej, że będzie samodzielna.
Jestem po rozwodzie, Wikusię i jej 2,5-letniego braciszka wychowuję samotnie. W kosztach związanych z rehabilitacją, wizytami u specjalistów, dotychczas pomagała nam moja najbliższa rodzina, jednak koszt podań komórek, blisko 30 tysięcy złotych, jest poza naszym zasięgiem. To pieniądze, których nie mam i których, bez pomocy ludzi o dobrych sercach, nigdy mieć nie będę, dlatego proszę, pomóż mojemu dziecku w walce o zdrowie.