Żołnierz na wojnie

Schodołaz kroczący
Zakończenie: 11 Czerwca 2015
Rezultat zbiórki
Mamy upragniony schodołaz. Grzegorz musiał długo czekać ale cierpliwość daje dobre rezultaty. Pieniądze, które zebraliśmy na portalu siepomaga.pl pokryły nam jedną czwartą kosztu zakupu schodołazu. Konieczność wizyt u stomatologa zmusiła nas do szybkiego zakupu i posiadania tego urządzenia.
Wreszcie sam mogę decydować kiedy opuścić mury mieszkania – mówi Grzegorz. Dzięki niemu uczestniczę we wspólnych spacerach z moją żoną Joanną i nowonarodzoną córeczką Olusią. Ponadto, mniej godzin spędzam podłączony do respiratora, gdyż oddychanie świeżym powietrzem znacznie poprawiło moją wydolność oddechową.
To wszystko zawdzięczamy Państwa pomocy, hojności i wsparciu dobrym słowem, dzięki którym Grzegorz nabierał sił do życia. Nasza radość jest nie do opisania, ponieważ sami nie bylibyśmy w stanie zgromadzić tak dużej kwoty pieniędzy na zakup schodołazu. Dziękujemy wszystkim SiePomagaczom, zarówno tym, którzy zaangażowali się w pomoc Grzegorzowi. Pomagajcie bo DOBRO ZAWSZE POWRACA ZE ZDWOJONĄ SIŁĄ. Nie zapomnijcie o innych potrzebujących. Dla nich każda złotówka ma olbrzymie znaczenie.
Opis zbiórki
Do pracy w armii nie nadaje się każdy. Najwyższa sprawność fizyczna to nie wszystko. Niezwykle twarda psychika odporna na obraz wojny, klęski żywiołowe oraz katastrofy toczące się kilkaset tysięcy kilometrów z dala od rodzinnego domu. To wszystko w obliczu choroby okazuje się niczym. Sprawność fizyczna nie uchroniła przed chorobą, twarda psychika została złamana niczym pękający lód. SLA – to choroba, która nawet z tych najodważniejszych wydusi najboleśniejsze łzy. 25 lat służby, lejący się pot i krew w obronie kraju i niewinnych ludzi. Ryzykował własne życie by dzielnie służyć ojczyźnie. Jego oczy widziały tragedie o jakich nikt z nas nawet nie śnił, głęboko w sercu schowane obrazy bólu strachu i przerażenia niewinnych ludzi, dla których ryzykował własnym życiem.
Misja w Afganistanie była ostatnią, którą przebył Pan Grzegorz na własnych nogach w obronie kraju. Zimą 2014 roku wyjechał na narty, a wiosną przemierzał szlaki rowerowe. W maju podstępna i bezwzględnie atakująca choroba zaczęła w ciele Grzegorza toczyć tą najokrutniejszą wojnę, na którą nie ma planu ataku, ucieczki ani schronienia. Pierwszym objawem były nieskoordynowane ruchy rąk. „Nie mogłem otworzyć drzwi. Wkładałem niesamowity wysiłek w tą prostą czynność, a mięśnie jakby zostały odłączone” – wspomina Grzegorz. Konsultacja u neurologa i diagnoza SLA – przeraźliwy płacz żony, nie wróżył nic dobrego. Niewiele wiedziałam o chorobach, oprócz tego, że istnieją. W poczekali pragnąłem dowiedzieć się czegoś więcej – w telefonie zacząłem przeszukiwać internet – „Nieuleczalna choroba, która w ogromnym cierpieniu odbiera życie, wyłączając kolejne grupy mięśniowe”.
Lato 2014 roku było wyjątkowo gorące – u Grzegorza pojawiły się ogromne problemy z oddychaniem. Moje płuca walczyły desperacko, rzęziły, wypychały mnie z łóżka w stronę okna w poszukiwaniu pozycji, która zapewni im choć trochę powietrza, a ja byłem zażenowany ich desperacją, zdegustowany, że po prostu nie odpuszczą… - łez nie sposób powstrzymać na samo wspomnienie. Wtedy stan Grzegorza drastycznie się pogorszył. Trafił na 3 tygodnie na oddział w szpitalu. Do domu wrócił z respiratorem. Od tego momentu nie może chodzić. Jedyne, co mu pozostało, to rozmowa, ale już brakuje sił by wykrzyczeć to dziwne zbierające się w środku uczucie, mieszanina rozczarowania i złości.
Grzegorz w tej chwili poddawany jest eksperymentalnemu leczeniu, by spowolnić atak na kolejne grupy mięśniowe. Niestety, ze względu na brak jakiejkolwiek reakcji ze strony mięśni nóg, Pan Grzegorz wymaga pomocy, by przemierzyć kilka stopni do wyjść z domu na leczenie do szpitala. I choć siły woli mu nie brakuje, a serce ma ogromne, kilku schodów samodzielnie nie pokona. Jeszcze pół roku temu schody były ogromnym wyzwaniem, teraz są barierą, która odizolowała go od „świata żywych”. Nie zwrócimy zdrowia Panu Grzegorzowi, ale możemy podarować mu swobodę i wolność. Schodołaz kroczący ułatwi nie tylko zejście z pierwszego piętra mieszkania, ale również wejście po kilku schodach do przychodni, gabinetu lekarskiego i być może wioseny spacer u boku ukochanej żony.
Grzegorz, zawodowy żołnierz, w swoim życiu był już na wielu misjach bojowych, walcząc o życie niewinnych ludzi. Teraz w jego ciele toczy się ta najtrudniejsza wojna. I choć przeciwnik jest jeden, jego przewaga jest ogromna. Przez wiele lat służył dla naszego kraju. Teraz, gdy on sam potrzebuje pomocy, dla państwa jest niezauważalny. Otrzymał odmowną decyzję o wsparcie przy zakupie schodołazu kroczącego. Nie jest wstydem prosić o pomoc, wstydem jest odwrócić wzrok.
Łzy mylnie odczytywane za słabość są cichą rozpaczą na bezwzględność przeciwnika, jakim jest stwardnienie boczne zanikowe. Nie musimy ryzykować życia, by pomóc Grzegorzowi. Nasze pomocne dłonie i wielkie serca podarują o jeden uśmiech radości więcej i kilka schodów mniej.
AKTUALIZACJA 23.04.2015r.:
Wybrany dotychczas schodołaz po dokładnych przymiarkach okazał się być nieodpowiednim. W związku z powyższym szukaliśmy kolejnego schodołazu dostosowanego do mojego wózka. Jesteśmy już po testach zespolenia tych dwóch urządzeń, więc tym razem mamy pewność że schodołaz marki LIFTKAR PT Uniwersal jest tym którego potrzebujemy. Niestety cena tego urządzenia jest znacznie wyższa od poprzedniej, dlatego aktualizujemy kwotę zbiórki i zbieramy póki licznik się nie zazieleni.
AKTUALIZACJA 18.05.2015r.:
Po podliczeniu zgromadzonych środków ze wszystkich źródeł, aktualizujemy licznik i rozkręcamy machinę pomagania. Tak niewiele trzeba by pasek zazielenił się mocą naszych serc!